Reklama

Geopolityka

W stosunku do Azerbejdżanu Rosja stawia na konfrontację

Rosja spogląda w stronę Azerbejdżanu, to na nim ogniskuje się dziś większość jej interesów- fot. kremlin.ru
Rosja spogląda w stronę Azerbejdżanu, to na nim ogniskuje się dziś większość jej interesów- fot. kremlin.ru

Wraz z dogasającym Saakaszwilim do roli kraju, na którym koncentrują się naciski Kremla urasta Azerbejdżan.


Zeszłoroczne ćwiczenia sił szybkiego reagowania Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym w Armenii (OUBZ, tzw. „rosyjskie NATO”) mocno podgrzały konflikt o Górski Karabach. Z pewnością nie bez powodu to właśnie wtedy pojawiły się również doniesienia o możliwości przeprowadzenia analogicznych manewrów na terytorium tego ormiańskiego parapaństwa. Choć ostatecznie zostały one zdementowane to dla wielu obserwatorów stało się jasne, że w istocie rosyjska polityka w regionie jest coraz bardziej antyazerska.


Jednym z jej narzędzi jest Flotylla Kaspijska, która nie tylko jak pokazuje zeszłoroczna praktyka, jest sukcesywnie wzmacniana (mobilne systemy rakietowe, fregata i mniejsze jednostki bojowe), ale i wykorzystywana do politycznych nacisków na Azerbejdżan. W tym kontekście warto wspomnieć o przesunięciu większości okrętów rosyjskich do sąsiadującego z tym państwem Dagestanu jak i o dwukrotnych ćwiczeniach morskich w pobliżu kontrolowanych przez niego wód (m.in. w ramach Kaukaz 2012).


Wzrasta również aktywność rosyjskiej 102 bazy wojskowej w Armenii. W 2012 roku jej siły odbyły ponad czterysta szkoleń i czterdzieści manewrów taktycznych oraz jedne duże ćwiczenia sztabowe. Ogółem był to wzrost rok do roku o 25%. Wzrost zauważony zresztą przez władze w Baku, gdy w czerwcu ubiegłego roku wydały one oświadczenie stwierdzające, że „Azerbejdżan padł ofiarą wojny informacyjnej sprowokowanej przez zewnętrzny podmiot międzynarodowy”.


Dokument ten był konsekwencją trwających przez wiele dni incydentów na granicy ormiańsko- azerbejdżańskiej oraz linii demarkacyjnej oddzielającej Azerów od Górskiego Karabachu. Kaukaskie media zaczęły wtedy kolportować informacje o wielkiej przygotowywanej przez Baku operacji wojskowej wymierzonej w separatystów. Jednocześnie w tym samym czasie rosyjska 102 baza wojskowa w Armenii drastycznie zwiększyła liczbę ćwiczeń wojskowych swoich sił (szczególnie stacjonujących w niej MIGów 29). Nie bez powodu wydarzenia te były przez otoczenie prezydenta Ilhama Alijewa odebrane jako rosyjska prowokacja.


Widać już wyraźnie, że przełom 2012/2013 roku to kontynuacja konfrontacyjnego trendu rosyjskiej polityki wobec Azerbejdżanu. Brak porozumienia w sprawie stacji radarowej w Gabali wynikający z kilkukrotnej podwyżki opłat za jej dzierżawę przez władze w Baku jest papierkiem lakmusowym tego procesu. Drugim jest kontynuacja niezwykłej aktywności 102 bazy wojskowej w Armenii. Jej jednostki pancerne wzięły właśnie udział w ćwiczeniach w kompleksie wojskowym Alagyaz. W ich ramach ćwiczono manewry oskrzydlające, rajdy wywiadowcze na teren wroga, wykrywanie i omijanie pól minowych oraz opracowywanie metodyki pokonywania przez czołgi trudno dostępnych przejść górskich.


Widać już wyraźnie, że epoka mediacyjna związana z prezydenturą Dmitrija Miedwiediewa dobiegła końca. Wraz z powrotem Władimira Putina na Kreml postawa Rosji na Kaukazie Południowym jest coraz bardziej konfrontacyjna. Wybory parlamentarne w Gruzji, które zakończyły się zwycięstwem prorosyjskiego kandydata Bidziny Iwaniszwilego przesunęły obszar newralgicznych interesów Moskwy, które dziś koncentrują się wokół Azerbejdżanu.


Piotr A. Maciążek



Reklama
Reklama

Komentarze