Reklama

Geopolityka

Turcja: Wybory przyniosą korektę polityki zagranicznej?

Fot. www.akparti.org
Fot. www.akparti.org

W czerwcu Turcję czekają wybory parlamentarne. Nie przebudują one zasadniczo lokalnej sceny politycznej, ale mogą wpłynąć na prowadzoną przez Ankarę politykę zagraniczną. 

Dotychczas Ankara prowadziła politykę „zrównoważonego dystansu” wobec wydarzeń w regionie. Władze tureckie od początku wojny domowej w Syrii wyraźnie artykułowały konieczność obalenia reżimu Asada, deklarując przy tym gotowość wsparcia dla szeroko rozumianej syryjskiej opozycji. Deklaracje te nie zyskały jednak aprobaty USA, które z kolei obawiały się, iż upadek Asada doprowadzi do przejęcia władzy w Syrii przez grupy radykałów islamskich spod czarnego sztandaru IS. Dlatego politykę Turcji wobec sytuacji w Syrii można określić mianem zdystansowanego obserwatora, czekającego na gest Amerykanów i zapraszającego do rozmów na temat zdefiniowania na nowo sytuacji w regionie.

Ankara cały czas czeka na ten moment, na razie bez wyraźnego efektu. Mało tego, media zachodnie odnotowały nawet lekkie pogorszenie relacji na linii USA – Turcja, z powodu bierności władz tureckich w wielu palących dla obu stron obszarach. Chodzi przede wszystkim o zaangażowanie a w zasadzie jego brak, w walkę z Państwem Islamskim oraz sytuację Kurdów. Przy czym należy podkreślić, że owo pojęcie bierności jest w odmienny sposób rozumiane przez Amerykanów i Turków. Waszyngton oczekiwał i wciąż oczekuje, iż Turcja stanie się aktywnym uczestnikiem koalicji militarnej walczącej z IS. Ankara z kolei dąży do tego aby USA uznały jej samodzielność w decydowaniu o sposobie prowadzenia polityki w regionie. Innymi sowy Turcy chcą być partnerem przy negocjacyjnym stole a nie wykonawcą woli silniejszego.

Dotychczas Turcja starała się zachować neutralność wobec aktywności Państwa Islamskiego, uznając że priorytetem jest upadek Asada. Polityka ta zaczyna się jednak mścić. Tureckie władze zorientowały się bowiem, że IS jest dziś nie tylko wpływowym i coraz silniejszym graczem, ale także zaczyna przenikać i operować na terytorium Turcji, co powinno niepokoić. Należy założyć, że w dłuższej perspektywie wpływy te będą rosły dodatkowo komplikując wewnętrzną sytuację kraju. Co to oznacza w praktyce? Zaangażowanie Turcji w walkę z IS będzie od teraz rozpatrywane także
z punktu widzenia ryzyk wewnętrznych (w tym akty terroru), co osłabi skłonność do podejmowania szybkich i radykalnych decyzji. Stan ten utrzyma się do czasu kiedy turecki rząd uzna, iż pozycja terrorystów zaczyna być zbyt groźna również dla rządzącej AKP. Na razie się na to nie zanosi, choć takiego scenariusza wykluczyć nie można. Nie należy natomiast oczekiwać tego, aby Turcja była gotowa do podjęcia działań militarnych skierowanych przeciwko IS. 

Na tym tle na szczególną uwagę zasługuje zmiana nastawienia do Kurdów. Ankara liczyła na to, że konfrontacja IS z Kurdami na tyle osłabi obydwie strony konfliktu, że pozwoli jej zająć pozycję silnego arbitra, który w zależności od własnych potrzeb będzie współpracował to z jednymi to z drugimi. Polityka ta, choć na pierwszy rzut oka wydawała się brutalnie skuteczna, to jednak nie tylko nie przyniosła oczekiwanych korzyści, ale wpłynęła także negatywnie na wizerunek Turcji. Było to szczególnie jaskrawo widoczne podczas oblężenia syryjskiego miasta Kobane, bronionego heroicznie przez Kurdów przed nacierającymi bojownikami IS. Postawa Turków, obserwujących walki i odmawiających pomocy Kurdom do złudzenia przypominała sytuację z Powstania Warszawskiego, kiedy Rosjanie obecni na praskim brzegu Wisły, czekali de facto na wykrwawienie oddziałów powstańczych.       

Tymczasem Kurdowie, tak na odcinku wojny syryjskiej jak i irackiej, okazali się na tyle trudnym i wymagającym przeciwnikiem, że zarówno Turcja jak i IS zdają się dostrzegać nie tylko ich znaczenie, ale i faktyczną „obecność terytorialną” w północnej części Syrii
i Iraku. Oznacza to, że władze tureckie mentalnie są bliższe niż kiedykolwiek wcześniej uznania kurdyjskich aspiracji niepodległościowych. 

Nie można przy tym zapominać, że na wsparcie Kurdów bardzo naciskają Amerykanie, którzy planują wiosenną ofensywę przeciwko Państwu Islamskiemu w północnym Iraku. Na tym tle dotychczasowa postawa Turcji jest mocno rozczarowująca.  

Konkludując można stwierdzić, że dotychczasowa polityka Turcji w regionie okazała się zaskakująco nieskuteczna. Nie tylko nie udało się rozwiązać żadnego z problemów, ale na horyzoncie pojawiły się nowe wyzwania: 

  • Państwo Islamskie znacznie wzmocniło swoją pozycję w regionie, także względem wciąż biernej Turcji. Nowym elementem jest zwiększenie aktywności logistycznej i propagandowej IS na terytorium Turcji, również w największych ośrodkach miejskich.
  • Kurdowie coraz silniej akcentują swoje ambicje terytorialne i polityczne stając się tym samym trudnym do pominięcia partnerem dla rządu w Ankarze. 
  • Nie zmienia się sytuacja w Syrii, nic nie wskazuje na rychły upadek reżimu Asada.
  • Społeczeństwo tureckie nie chce bezpośredniego angażowania się Turcji ani
    w działania koalicji przeciwko IS ani interwencji militarnej w Syrii.    
  • Turcję mogą czekać napięcia wewnętrzne związane ze zbliżającą się kampanią wyborczą. 

Okres po wyborach parlamentarnych niewiele zmieni na scenie politycznej, ale może stanowić dobry pretekst do zredefiniowania kierunków i celów tureckiej polityki zagranicznej. Wydaje się, że bez ściślejszej współpracy z USA z jednej strony i nowego spojrzenia na mapę regionu z drugiej, ciężko będzie Ankarze wyjść z obecnego impasu. 

Maciej Sankowski

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. qwerty

    Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie, niż Turcja uzna jakiekolwiek niepodległe państwo kurdyjskie. Już prędzej przeproszą za ludobójstwo Asyryjczyków, Greków i Ormian.

    1. Zdziwiony

      Ludobójstwo Greków?!