Reklama

Geopolityka

Szef BBN o incydencie na Bałtyku: "To argument za wzmocnieniem wschodniej flanki"

Fot. bbn.gov.pl
Fot. bbn.gov.pl

Szef BBN skomentował incydent z udziałem rosyjskich bombowców i amerykańskiego okrętu na Bałtyku. Paweł Soloch uznał, że Rosjanie dali NATO kolejny argument za wzmocnieniem obecności Sojuszu w naszym regionie. 

Pytany o te wydarzenia Soloch powiedział w czwartek, że incydent należy traktować bardzo poważnie.

- To już jest rzecz, która wymaga zdecydowanej odpowiedzi. Jest dodatkowym argumentem dla pełnej realizacji decyzji, które zapadły w lutym, o przesunięciu wojskowych struktur NATO na wschód - powiedział szef BBN.

W lutym ministrowie obrony państw NATO zgodzili się na wzmocnienie obecności wojskowej na wschodniej flance. Ta polityczna decyzja ma być teraz uszczegółowiona przez wojskowych. Jak powiedział w czwartek Soloch, teraz te prace powinny zostać wykonane jak najszybciej, także w zakresie zmiany mechanizmów reagowania NATO.

- Na pewno jest to kontynuacja prowokacji rosyjskiej noszącej ryzyko nieprzewidzianego incydentu, który może się przerodzić w jakąś konfrontację militarną. To byłoby najgorsze rozwiązanie. Tutaj stroną winną bez wątpienia jest Rosja i należy dążyć do tego, żeby zatrzymać, póki istnieje taka możliwość, właśnie taki rozwój sytuacji - ocenił szef BBN.

Czytaj też: Szef MON: "Jasna odpowiedź" ze strony Polski na incydent na Bałtyku.

Z kolei sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksander Turczynow, który przebywał w czwartek z wizytą w Warszawie i miał wspólną konferencję prasową z Solochem, zwrócił uwagę, że rosyjski samolot demonstrował możliwość ataku na amerykański okręt.

- Rosja jest bardzo agresywna, stale prowokuje, ale będzie ona agresywna tak długo, jak długo będą jej na to pozwalać - ocenił Turczynow.

Zwrócił też uwagę, że po zestrzeleniu w listopadzie 2015 r. przez Turcję rosyjskiego bombowca Su-24 na pograniczu turecko-syryjskim "rosyjskie samoloty wojskowe już nie przekraczają granic Turcji".

Według szefa NATO incydent to zachowanie niebezpieczne i nieprofesjonalne. Zaniepokojenie wyraził też Biały Dom. Szef MON Antoni Macierewicz zapowiedział, że ze strony polskiego rządu będzie jasna odpowiedź na te wydarzenia. Szef MSZ Witold Waszczykowski zapowiedział, że Polska zastanowi się nad wspólną odpowiedzią z Amerykanami.

W związku z incydentem ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został w czwartek zaproszony do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z dyplomatą spotkał się podsekretarz stanu MSZ Marek Ziółkowski, który "wyraził zaniepokojenie tym niebezpiecznym zdarzeniem".

Incydent wydarzył się na wodach międzynarodowych w odległości 70 mil morskich (ok. 130 km) od Kaliningradu. USS Donald Cook wyszedł w poniedziałek z portu w Gdyni.

Według ministerstwa obrony Rosji rosyjskie samoloty bojowe, przelatując w pobliżu niszczyciela rakietowego USA będącego na wodach międzynarodowych na Bałtyku, przestrzegały wszelkich reguł bezpieczeństwa i międzynarodowych przepisów.

PAP - mini

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (4)

  1. lech

    I ta prowokacja ruskich na Bałtyku jest najgłupszym ruchem z ich strony, bo teraz amerykanom i europejczykom można łatwiej wytłumaczyć dlaczego należy wzmocnić wschodnią flankę NATO

  2. rob

    70mil morskich od kaliningradu a moze ktos wie ile to od granicy ich wod terytorialnych ?

    1. Sascha

      Jakieś 47780 metrów od granicy wód FR.

    2. Kiks

      A jakie to ma znaczenie? Nie byli przecież na ich wodach terytorialnych. Choć to bez znaczenia, tutaj jest wielu panów, którzy by jeszcze chorągiewkami pomachali.

  3. oczywisty

    Przede wszystkim należy pokryć Okręg Kaliningradzki zasięgiem systemu przeciwlotniczego.

  4. ppp

    A ja uważam, że Polska zamiast liczyć na wzmocnienie przez NATO wschodniej flanki, powinna w sposób drastyczny wzmocnić własne siły zbrojne. Niestety, ani poprzedni rząd, ani obecny nie ma żadnej koncepcji całościowej sanacji sprzętowej wojska.

Reklama