Reklama

Geopolityka

Rywalizacja o ukraiński bufor: imperializm czy geopolityka?

Fot. susanpolgar.blogspot.com
Fot. susanpolgar.blogspot.com

W rosyjskich mediach, a niestety i wśród rosnącej liczby komentatorów z Europy i Stanów Zjednoczonych, coraz popularniejsza staje się narracja o „głębokim niezrozumieniu” sytuacji na Ukrainie przez Zachód. Skutkuje to wspieraniem „niewłaściwych sił”, które na dodatek „nie są w stanie przeprowadzić fundamentalnych reform”, a ich celem jest jedynie władza, chaos i dążenie do wojny. Jest to oczywiście celowy zabieg, mający stawiać Kreml jako praktycznie jedynego obiektywnego i bezinteresownego arbitra, którego celem jest obrona swoich obywateli i rosyjskojęzycznej mniejszości poza granicami państwa. 

W kwestiach wschodnich, zwłaszcza w przypadku Ukrainy, dostrzegalna jest od dawna zaburzona na korzyść Rosji równowaga sił. Wynika z niej bezpośrednio asymetria ryzyka, zaangażowania i determinacji – kraje WNP są dla Moskwy znacznie ważniejsze niż dla Zachodu. Zbliżenie krajów Partnerstwa Wschodniego do Unii Europejskiej mogłoby to zmienić, stąd tak agresywna i zdecydowana reakcja Władimira Putina. Takie postawienie sprawy zdecydowanie zaburza powszechnie analizowany schemat związków przyczynowo-skutkowych dla obecnej sytuacji na Wschodzie. Otwartym pozostaje pytanie czy bardziej wartościowe poznawczo jest analizowanie konfliktu ukraińskiego pod kątem starcia dwóch doktryn imperialnych czy klasycznej rywalizacji geopolitycznej. Buforowy status państwa ukraińskiego zdaje się potwierdzać to drugie.

Ukraina jako państwo buforowe

Bufor ma nie tylko szczególną funkcję w układzie regionalnym, a nawet globalnym. Ogranicza lub neutralizuje on ryzyko konfliktu pomiędzy potęgami (państwami lub blokami państw) z racji faktu samego swojego istnienia lub zwyczajnie stabilizuje napięcie między rywalami. Realizacją tego może być samo utrzymywanie przez Kreml koncepcji „bliskiej zagranicy”, tj. państw oddzielających terytorium rosyjskie od państw zachodnich. Potwierdza to również agresywna rywalizacja Rosji o zachowanie Ukrainy w swojej strefie wpływów lub też zwykłym utrudnianiu zdobywania wpływów rywalom (w obecnej sytuacji Unii Europejskiej, czy szerzej – Zachodowi).

Przestrzeń buforowa to nie tylko aspekt geograficzny, polityczny czy strategiczny. Ukraina spełnia również warunek bilansu sił pomiędzy buforem a mocarstwami ościennymi (jest relatywnie słabsza) oraz jako państwo „pogranicza” cywilizacyjnego, łączy w sobie elementy cywilizacji zachodniej i wschodniej, będąc pomostem kulturowym czy za S. V. Valkenburgiem „kulturową strefą przejściową”, która ma wpływ na kształtowanie schematów kulturowych po obu stronach rywalizujących ze sobą obozów – związki Ukrainy ze Wschodem i Zachodem są doskonałym potwierdzeniem tego faktu. Oprócz tego, jak w przypadku każdego państwa buforowego, geneza tego stanu rzeczy ma w przypadku Ukrainy charakter egzogeniczny – nie było to decyzją Kijowa, lecz sąsiadów i uwarunkowań zewnętrznych.

Kolejnym elementem, sprzyjającym takiej klasyfikacji Ukrainy, jest samo istnienie rywalizacji między mocarstwami ościennymi, niezależnie od jego podłoża ideologicznego, jakkolwiek zmiennego w czasie. Wskutek niej, państwo ukraińskie, podobnie jak Afganistan w latach 70. XIX w., stało się stawką w „międzynarodowej grze” mocarstw, którego znaczenie wykracza znacząco poza jego możliwości czy ambicje. Warto też nadmienić, iż rywalizacja ta w przypadku buforu ma dwie płaszczyzny:

1) w szerszym, zero-jedynkowym ujęciu chodzić będzie o osłabienie przeciwnika w skali globalnej, poprzez zdobycie przewagi regionalnej i przeciąganie buforu na swoją stronę czy do swojej strefy wpływów (co, w razie powodzenia, automatycznie oznacza zaprzestanie jego istnienia),

2) w węższym, krótko- i średnioterminowym ujęciu, polega na niedopuszczeniu do zdobycia przewagi w wymiarze regionalnym, a tym samym i w przestrzeni buforu przez rywala oraz ograniczania jego wpływów (co konstatuje istotę buforu, jako takiego).

Widać więc wyraźnie, że Ukraina spełnia następujące warunki strefy buforowej:

- geograficzne (położenie względem silniejszych, rywalizujących ze sobą sąsiadów i w układzie globalnym),

- geopolityczne (znaczenie szlaków tranzytowych, zwłaszcza w sektorze energetycznym, ale i kształtowanie ładu geopolitycznego w układzie regionalnym i globalnym),

- środowisko naturalne (w tym dywersyfikacja i podziały etniczne),

- znaczenie kulturowe (rola tranzytowa i funkcja transmisji kulturowej, gdzie ścierają się przeciwstawne tendencje),

- sposób dystrybucji potęgi do przestrzeni buforowej przez mocarstwa ościenne (jawny i niejawny, wynikający z relatywnej słabości Ukrainy w regionie i globalnie),

- akceptacja statusu ukraińskiego przez mocarstwa (Zachód akceptował oficjalnie rosyjską doktrynę polityki zagranicznej i koncepcję „bliskiej zagranicy” i nie będzie w stanie zabronić Kijowowi integracji ze strukturami wschodnimi),

- neutralność (tylko w takim kontekście może być zabieganie przez Ukrainę o utrzymanie statusu „pozablokowego” w kontekście współpracy z NATO, a choć paradygmat neutralności może zostać zachwiany zbliżeniem z UE, to na chwilę obecną nie jest to jeszcze przesądzone lub w kontekście rozpiętości czasowej procesów integracyjnych, nie jest niemożliwe do neutralizacji przez stronę rosyjską na płaszczyźnie dyplomatycznej czy w inny sposób, jak np. szantażu, wymuszenia czy rozwiązania zbrojnego).

Status Ukrainy ma też swoje przełożenie na wymiar wewnętrzny funkcjonowania państwa i jego perspektywy. Brak porozumienia w kwestiach fundamentalnych, od historii i jej interpretacji, aż po kwestie kulturowe czy świadomościowe wśród elit ukraińskich oddziałuje bezpośrednio na funkcjonowanie polityki zagranicznej Kijowa. Duże rozbieżności społeczeństwa ukraińskiego na poziomie ideologicznym przekładają się na percepcję środowiska międzynarodowego przez elity Ukrainy, ale i szkodzą wizerunkowi państwa ukraińskiego, jako stabilnego i silnego partnera. Obok tego, powyższe czynniki i uwarunkowania sprzyjają błędnym analizom i ocenom sytuacji ukraińskiej przez inne państwa. Pamiętać trzeba, iż nawet przedstawiciele nauki w tym regionie Europy do chwili obecnej podzieleni są w kontekście historii Ukrainy na perspektywę rosyjską i ukraińską. Nie należy spodziewać się zatem zrozumienia istoty problemu przez inne, zainteresowane w taki czy inny sposób współpracą z Kijowem narody oraz organizacje.

Łączy się to również z założeniem, iż teoretyczna alternatywa neutralności, dostępna dla każdego państwa buforowego (oprócz zwrotu w stronę jednego z mocarstw ościennych lub polegania na graczu zewnętrznym, niezwiązanym z państwami ościennymi), zdaje się być dla Ukrainy wręcz niemożliwa do realizacji. Było tak nawet mimo podnoszącego status i wzmacniającego jej znaczenie wzrostu roli regionu czarnomorskiego, który został ostatecznie przekreślony przez aneksję Krymu przez FR. Głównym powodem tego będzie m.in. nasilenie się rywalizacji międzyblokowej, która wymusza na politykach w Kijowie konkretny wybór: struktury europejskie lub rosyjskie, co bywa określane jako wybór między Europą lub Zachodem, a Eurazją lub Wschodem.

Co ważne, biorąc pod uwagę samą istotę buforu, rozmiar państwa nie ma decydującego znaczenia, gdyż priorytetowa jest różnica potencjałów między nim a mocarstwami ościennymi, ale i między samymi rywalami. Chodzić będzie zwłaszcza nie tyle o równowagę sił materialnych, ale równowagę interesów. Państwo buforowe może być również w stanie skutecznie się im przeciwstawiać – tak można spojrzeć chociażby na próby dywersyfikacji dostawców gazu ziemnego przez Kijów. Rywalizacja o Ukrainę bez wątpienia stanowiła też „kartę przetargową” pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą, co potwierdzają wydarzenia pomarańczowej rewolucji, a więc wpisuje się w rolę stabilizacyjną czy wyciszania antagonizmów między rywalami.

Ponadto, chociaż ukraiński bufor nie przesądza o utrzymaniu pokoju między Wschodem a Zachodem, to bez wątpienia uniemożliwia lub ogranicza możliwość wystąpienia konwencjonalnego konfliktu zbrojnego. Wpływa tym samym na globalny i regionalny układ sił oraz kształtuje i modyfikuje sojusze czy koncepcje organizacji międzynarodowych, pozwalając na zachowanie równowagi sił między mocarstwami, ale i utrzymanie czy ochronę status quo w rywalizacji globalnej. Ostateczny wynik geopolitycznego konfliktu o Ukrainę nie ma więc charakteru peryferyjnego, jak chce część środowisk politycznych w Europie i za oceanem.

Walka o Ukrainę a kontekst globalny

Jeśli chodzi o stronę praktyczną rywalizacji międzyblokowej, to strategia Rosji polega na niedopuszczeniu jakiegokolwiek z mocarstw we włączenie się w procesy zachodzące na obszarze byłych republik radzieckich, co z kolei argumentowane było chociażby zakłócaniem integracji wewnątrz WNP, czyli obszaru byłego Związku Radzieckiego, ale i naruszeniem bezpieczeństwa narodowego Rosji poprzez „otaczanie” jej przez Zachód. W sposób oczywisty więc łączy się to nie tylko z szeroko omawianym statusem buforowym Ukrainy, ale i systemem wzajemnych powiązań między mocarstwami o nią rywalizującymi, sprzyjających „szachowaniu przeciwnika” i dążeniu Zachodu do zmiany „zaburzonej” na korzyść Rosji równowagi sił, tj. aktualnego status quo.

Generalnie owa ekspansjonistyczna polityka mocarstw ościennych, choć w zupełnie nieklasycznym wydaniu Brukseli, również przesądza o ukraińskiej buforowości. Jest tak dlatego, iż bierność struktur unijnych może doprowadzić do zdominowania Ukrainy przez Rosję, co wymusza aktywność Zachodu, która z kolei prowadzi do radykalizacji działań po stronie rosyjskiej. Obie strony muszą więc dążyć do chociażby równowagi sił, aby nie dopuścić do wzmocnienia pozycji rywala w regionie, co jest klasycznym schematem strefy buforowej i między mocarstwowej rywalizacji na jej obszarze.

Zwycięstwo jednej ze stron w swojej istocie sprowadzałby się do redefinicji układu sił w regionie, a co za tym idzie – także w skali globalnej. Główna różnica między celami Wschodu i Zachodu polegać będzie jednak na tym, że zwycięstwem dla Moskwy wcale nie musi być ścisła integracja ze strukturami Unii Euroazjatyckiej, lecz samo zrezygnowanie przez Brukselę i Waszyngton z prób pogłębiania procesów integracyjnych z UE czy NATO. Innymi słowy, zachowanie status quo, czyli roli państwa buforowego przez Ukrainę, będzie już samo w sobie sukcesem politycznym Kremla.

W tym kontekście, zmiana lub zachowanie aktualnego statusu Ukrainy na arenie międzynarodowej, a co za tym idzie – rezultat „gry” o Ukrainę, mają też dalej idące konsekwencje. To, czy Kijów znajdzie się w sferze wpływów Zachodu (formalnie i administracyjnie w Unii Europejskiej, teoretycznie i w dalszej kolejności w strukturze Sojuszu Północnoatlantyckiego), będzie przecież potwierdzeniem jego siły przyciągania czy „atrakcyjności” politycznej, ekonomicznej, kulturowej i społecznej. Będzie także świadczyć o determinacji, ambicji, woli politycznej oraz istnieniu realnej wizji dla Europy, a zarazem o żywotności i uniwersalności samej idei integracyjnej. Zwrot Ukrainy na Wschód będzie więc nie tylko porażką polityczną Europy i Ameryki czy ekonomicznym wzmocnieniem dla Moskwy, jako potencjalnego adwersarza Brukseli i Waszyngtonu w regionie, ale w dużym skrócie, stanie się też polityczną i strategiczną klęską cywilizacji zachodniej.

Podobne skutki w długim okresie przyniesie potencjalny rozpad państwa ukraińskiego lub jego „federalizacja”, jaką nadzorować będzie miłująca procedury demokratyczne i od wieków wsłuchująca się w głos obywateli Moskwa. Na ironię, rośnie nieustannie liczba badaczy i komentatorów, którzy w imię naukowego obiektywizmu, a zbieżnie z linią Kremla, postulują „jedynie słuszne” rozwiązanie, aby ustabilizować sytuację w regionie – podział Ukrainy, która zresztą i tak była przecież wewnętrznie podzielona praktycznie na każdej płaszczyźnie. Nikt nie twierdzi, żeby na Rosję się „obrażać” lub nie słuchać jej postulatów czy oczekiwań – niezależnie od wydarzeń na Ukrainie, trzeba będzie z nią rozmawiać i współpracować. Podobnie z dyskusjami o potencjalnej federalizacji nad Dnieprem. Aczkolwiek niebezpieczeństwo „ideologizacji” środowiska naukowego istnieje: głoszenie „obiektywnej” konieczności/słuszności idei podziału Ukrainy szufladkuje kogoś automatycznie jako „prorosyjskiego” lub „agenta wpływu”, z kolei sprzeciwianie się temu – jako „proamerykańskiego”. Takie uproszczenia są również na rękę bardziej politykom rosyjskim niż komukolwiek innemu.

Ogólnie rzecz biorąc, podobnie jak w przypadku Zachodu, tak i dla Federacji Rosyjskiej walka o Ukrainę toczy się także na wielu płaszczyznach. Procesy integracyjne czy dezintegracyjne dla Rosjan i Ukraińców zachodzą jednak w innym środowisku psychospołecznym i historycznym. Związki kulturowe (w szczególności religijne czy językowe), etniczne, gospodarcze i społeczne są bardziej złożone i powszechniejsze, biorąc pod uwagę zasięg i ugruntowanie. Utracenie Ukrainy byłoby dla Moskwy poważnym ciosem, podważyłoby jej pozycję na arenie międzynarodowej, osłabiłoby możliwości przyciągania i oddziaływania na całym obszarze poradzieckim. Innymi słowy, stworzyłoby niebezpieczny z punktu widzenia Kremla precedens, który wymusiłbym daleko idące zmiany w koncepcji polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Z tego też powodu tak poważna rosyjska reakcja ofensywna może być też postrzegana (zwłaszcza przez prokremlowskich komentatorów) jako w swojej istocie obrona przed „zakusami zachodnich imperialistów”.

Nowy ład na obszarze Eurazji?

Ewidentnie mamy do czynienia z nową dynamiką wydarzeń na arenie międzynarodowej, jednak ich istota jest niezmienna od stuleci. Ład międzynarodowy również charakteryzuje się złożonymi procesami przemian i transformacji. Kiedy liderzy państw NATO mówią o rosyjskim imperializmie i dążeniu Putina do powrotu do czasów Związku Radzieckiego, Moskwa oskarża swoich rywali o dokładnie to samo – imperializm gospodarczy, ideologiczny czy misyjny, w tym i o „upadek cywilizacyjny”. Doktrynalnym lekarstwem czy przeciwwagą dla tego ostatniego na poziomie politycznym ,społeczno-gospodarczym i kulturowym jest „model rosyjski”, oparty na dwuczłonowym kręgosłupie: prawosławia i konserwatyzmu. Opakowanie w quasi-zimnowojenną frazeologię nie zmienia tutaj nic – wojna o Ukrainę, choć toczy się też na płaszczyźnie wizerunkowej i narracyjnej, to klasyczna rozgrywka geopolityczna, w której reakcja Zachodu wcale nie musi być oceniana jako słaba, ale jako praktyczna emanacja jego determinacji do walki na tym wektorze.

Biorąc pod uwagę, że polityka zagraniczna Unii Europejskiej funkcjonuje na poziomie życzeniowym, a Stany Zjednoczone, jak i państwa europejskie stoją w obliczu poważnych problemów wewnętrznych, zwłaszcza finansowych, nie można się dziwić Moskwie, że wykorzystała sprzyjające okoliczności. Można jednak stawiać pytania, dlaczego nawet w tak trudnej i jakże przewidywalnej sytuacji, Zachód jako całość nie potrafił się zjednoczyć. Jeśli głównym powodem rzeczywiście są problemy finansowe, to można też zapytać, czemu od 2008 r. w Europie, Ameryce i Japonii nieustannie forsuje się model generujący zadłużenie i czy kiedykolwiek będzie można tę sytuację zachodni liderzy planują zmienić. Zlikwidowanie ukraińskiego buforu otworzy nowy rozdział międzyblokowej rywalizacji na obszarze Eurazji. Trudno więc być optymistą, biorąc pod uwagę postawę naszych sojuszników wobec wydarzeń na Ukrainie oraz fakt, iż status państwa buforowego (czy wg koncepcji Z. Brzezińskiego – „sworznia geopolitycznego”), mimo członkostwa w NATO i UE, może przejść wkrótce na Polskę.

Adam Lelonek

Reklama

Komentarze (5)

  1. z prawej flanki

    postaram sie zamieścić dość kontrowersyjne pytanie o przyczynek ,o sama sile sprawcza - samego Majdanu i przejecia wladzy w Kijowie przez obecna a prozachodnia ekipe ; czy przypadkiem caly ten scenariusz ,ów katalizator bieźacej a coraz niebezpieczniejszej eskalacji wydarzeń - nie zostal przypadkiem napisany od samiuteńkiego poczatku wlaśnie na Kremlu? Bo jak na razie wszystko rozwija sie tam wedle maksymy ; "is fecit cui prodest". A innych benficjentów tej niesamowitej awantury ; poza FR - po prostu nie dostrzegam.

    1. WK

      Obawiam się, że Majdanu nie napisano na Kremlu. Ale w czasie Majdanu tylko Kreml zastanowił się co z tym fantem zrobić i bez skrupułów, konsekwentnie wyrywa wszytko co może z bufora. Ciekawe, że na Zachodzie ludzie zachwycają się serialem "Gra o Tron", a dziwą się, gdy jego akcja przenosi się do serwisów informacyjnych.

  2. Miroo

    Bardzo dobry artykuł. Radzę przeczytać uważnie.

  3. tesla

    Ewidentnie widać że Rosja i USA dogadały się w sprawie Ukrainy. Pamiętne spotkanie Ławrow-Kerry.... Zaraz po tym spotkaniu Kerry powiedział że nie można rozmawiać o Ukrainie bez Ukrainy, po cóż głosić takie stwierdzenie, dość oczywiste? To było zaprzeczenie tego co faktycznie miało tego dnia miejsce. Rosja zobowiązała się wówczas że nie wiedzie wojskami na Ukrainę a USA że nie będą wspierały nowego państwa militarnie-po prostu podzielono się wpływami w proporcjach chyba 50/50. Wiem to jest brutalne ale taka jest prawda-słaby nie ma prawa głosu a silny zyskuje posłuch.

  4. WK

    Bardzo celne spostrzeżenia. Jednym zdaniem: jeśli nie utrzymamy gry na polu środkowym (Ukraina), to gra przeniesie się na nasze pole karne (do Polski). Zgadzam się w całej rozciągłości. Co do federalizacji. Wołanie o federalizację jest w tej chwili na rękę __jedynie__ Rosji, która w ten sposób podzieli sobie Ukrainę na mniejsze kawałki, łatwiejsze do konsumpcji. Bo póki co, Ukraina jako całość urwała się z łańcucha w kierunku Zachodu. Gdy Ukraina zrobi zwrot w kierunku Moskwy, wtedy my będziemy mieli może interes w federalizacji. Teraz nie wolno nam jej poprzeć.

  5. ss

    Chdzio tylko o złoża gazu itp żeby Ukraina była samowystarczalna dla siebie. A złoża gazu na pewno są i spore.

Reklama