Reklama

Geopolityka

Pionki na wielkiej szachownicy. Recenzja książki "Zakładnicy piekła".

Autor. Bellona

Na polskim rynku wydawniczym mieliśmy już kilka książek o tematyce „misji afgańskiej”. Mogliśmy przeczytać opracowania naukowe, wspomnienia specjalsów i żołnierzy wojsk konwencjonalnych, w tym dowódcy Rosomaka. Teraz przyszedł czas na bardziej geopolityczne spojrzenie, pisane jednak przez pryzmat osobistych doświadczeń. Mniej tu strzelania, patroli, afgańskiego piasku, a więcej smutnej refleksji nad tym dlaczego misja NATO zakończyła się porażką.

Reklama

Artykuł sponsorowany

Reklama

"Zakładnicy piekła", druga książka Marcina Szymańskiego, została podzielona niejako na dwie części. Pierwsza to kontynuacja historii dowódcy grupy batalionowej w Afganistanie zawartej w "Na sprzedanej wojnie", a także odsłona polskiego piekiełka w iście kafkowskim stylu. Mówi się, że kto był w wojsku ten się w cyrku nie śmieje. I potwierdzenie tego znajdziemy w opisanej przeprawie autora z "dzielną panią prokurator" z Prokuratury Wojskowej wspomaganą przez Żandarmerię Wojskową.

Druga to już zupełnie coś innego. Pod koniec zmiany, a także po powrocie z Afganistanu, Marcin Szymański miał tego miejsca serdecznie dość. Zachorował jednak na "chorobę", na którą zapada sporo "misjonarzy" - "Kto raz poleciał, będzie chciał wrócić". I tak pewnej sylwestrowej nocy, wraz z dwoma kolegami weteranami, postanawia znów udać się pod Hindukusz.

Reklama

Tym razem jednak ma być inaczej. Ma dowodzić z pokładu Gwiazdy śmierci, bez narażania się na niebezpieczeństwo i kontakt z "lokalsami". Jeśli jednak coś może pójść nie tak, to na pewno pójdzie. Pewnego dnia odwiedza go dwóch Amerykanów. W jego ręce trafia koperta, która zmienia wszystko. I od tego punktu zaczyna się właściwa część historii opisanej w "Zakładnikach piekła". Historii, która rzuca zupełnie nowe światło na konflikt w Afganistanie.

Wojna, która do tej pory była raczej czarno-biała, nabiera nowych kolorów. Niestety głównie odcieni szarości. Wszystko za sprawą bohaterów, których autor spotyka na swojej drodze. Oficerów sztabu afgańskiej armii i oficerów NATO, pracownika CIA ds. walki z korupcją, czy prawniczki, major Castillo.

Tych pierwszych wraz z autorem poznajemy dzień po dniu, strona po stronie. Zaczynamy rozumieć, a nawet lubić. Zaczynamy im kibicować w walce o "normalność" zanurzając się w ich życie rodzinne i sposób myślenia. Drudzy walczą z bezsilnością i systemem. Czy jednak nie jest to walka z wiatrakami? W końcu gdzieś tam z tyłu głowy pozostaje myśl, że dobrze wiemy jak to się zakończyło. Dramatyczne sceny z lotniska w Kabulu w sierpniu 2021 roku obserwował cały świat.

Czy jednak mogło zakończyć się inaczej? Po lekturze "Zakładników piekła" zapewne dojdziecie do wniosku, że nie. Dla nas to była wojna NATO z talibami. Dobra ze złem. Dwóch skrajnych biegunów. Sytuacja była jednak dużo bardziej złożona. Jeden z bohaterów, pułkownik Quasim, porównuje to do jednoczesnej gry na kilku szachownicach z różnymi przeciwnikami:

"W Afganistanie gramy na kilku szachownicach z kilkoma graczami, którzy zmieniają strony: raz są z nami, raz przeciwko nam, czasem grają przeciwko sobie nawzajem, a czasem w sojuszu przeciw wszystkim innym. Dla was ważni są talibowie, wojna z terrorem to tylko jedna z plansz, Marcin. Swoją grę prowadzą tu Pakistan, Iran, Indie, coraz częściej pojawiają się Chińczycy. Wciąż grzebią w naszych sprawach Rosjanie, Uzbecy. Każdy chce tu coś uzyskać, ubić swój interes, rozegrać grę na własnych zasadach. Afganistan leży na szlaku przerzutowym dóbr i surowców. Tutaj krzyżują się drogi wschód–zachód i północ–południe. Tu grają rządy, wywiady, handlarze narkotyków, terroryści..."

W tym wszystkim są zwykli ludzie z prowincji, którzy muszą się dostosować lub zginąć. Mieszkańcy Kabulu, którzy marzą o życiu bez strachu oraz lepszej przyszłości dla swoich dzieci. Przybysze z "zachodu", którzy próbują zaszczepić swoje zasady oraz politycy i landlordowie, którym zależy tylko na władzy i bogactwie.

"Zakładnicy piekła" zmieniają optykę na to co wydarzyło się w Afganistanie. Pozostawiają przy tym dojmujący smutek i świadomość, że jesteśmy tylko małymi pionkami na wielkiej szachownicy. Jest to pozycja absolutnie godna lektury i warta uważnego przeczytania oraz refleksji. Czy nasza "normalność", o którą walczyliśmy jest dana raz na zawsze? Czy też może pewnego dnia sami staniemy się "zakładnikami piekła"?

Damian Łukasiewicz

Artykuł sponsorowany

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama