Geopolityka
O Afganistanie nie da się zapomnieć [WYWIAD]
„Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później to nastąpi, jednak sposób w jaki NATO opuściło Afganistan zaskoczył chyba wszystkich - włącznie z talibami. Zaskoczeni i sfrustrowani byliśmy również my: weterani, żołnierze, którzy dla sprawy poświęcili pod Hindukuszem wiele” - mówi Defence24.pl Marcin Szymański, autor książki „Zakładnicy piekła”. Z pułkownikiem rezerwy rozmawiamy o spojrzeniu na wojnę w Afganistanie oczami samych Afgańczyków i próbie zrozumienia tego, co tam się działo, także po wycofaniu się NATO i jaki to miało wpływ na uczestników tych działań.
Artykuł sponsorowany
Marta Rachwalska, Mateusz Multarzyński: Skąd chęć przekazania kabulskiej perspektywy konfliktu w Afganistanie? Chciał Pan wytłumaczyć to, co oglądaliśmy w trakcie czy też po wycofaniu wojsk sojuszniczych z tego kraju?
Marcin Szymański: W pewnym sensie tak, choć relacje pokazujące wyjście NATO z Kabulu mówiły same za siebie - mam wrażenie, że nic nie trzeba było dopowiadać. Najsilniejszy sojusz wojskowy w dziejach świata pozostawiał na oczach kamer ludzi, którym gwarantował bezpieczeństwo... Moment wyjścia Sojuszu z Afganistanu przeżyłem bardzo mocno. Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później to nastąpi, jednak sposób w jaki NATO opuściło Afganistan zaskoczył chyba wszystkich - włącznie z talibami. Zaskoczeni i sfrustrowani byliśmy również my: weterani, żołnierze, którzy dla sprawy poświęcili pod Hindukuszem wiele. Jako dowódca grupy bojowej i doradca wojskowy spędziłem w tym kraju rok - nie dało się uniknąć związku emocjonalnego z tym miejscem... Stąd między innymi tytuł książki "Zakładnicy piekła".
Jednak wracając do sedna pytania: skąd chęć do przekazania kabulskiej perspektywy konfliktu? W swojej pierwszej książce "Na sprzedanej wonie" opowiedziałem o afgańskiej misji z perspektywy dowódcy grupy bojowej. Drugą książkę poświęciłem perspektywie Afgańczyków - podczas drugiej misji pracowałem z nimi ramię w ramię, miałem okazję odbycia wielu otwierających oczy dyskusji... Mój pogląd na wojnę w Afganistanie przeszedł metamorfozę - postanowiłem podzielić się tą przemianą z czytelnikami.
Po przeczytaniu książki będziemy w stanie to zrozumieć?
Ktoś mi ostatnio powiedział, że lektura obu moich książek - "Na sprzedanej wojnie" i "Zakładnicy piekła", daje pełen obraz sytuacji. Taki właśnie miałem zamysł, w dwóch książkach chciałem pokazać dwie perspektywy - tę natowską, i tę lokalną. Mam nadzieję, że epilogi obu tomów przynoszą chociaż część odpowiedzi. Liczę też na to, że czytelnik zapoznając się z opisywaną przeze mnie historią będzie w stanie wybudować swój własny pogląd.
Niektóre akcje czy działania w Afganistanie opisuje Pan jako "Don Kichota" szarżującego na wiatraki. Czy tak posumowałby Pan obecność tam zachodnich wojsk?
Raczej nie. Motywów do rozlokowania jednostek NATO w Afganistanie było co najmniej kilka. Don Kichot ścierał kopie szarżując na wyimaginowanego wroga - zagrożenia kiełkujące u stóp Hindukuszu nie były wyimaginowane. W oczywisty sposób na myśl przychodzi temat wiodący zamachów z jedenastego września, często jednak zapominamy o tym, że dziewięćdziesiąt procent heroiny sprzedawanej na ulicach europejskich miast pochodzi właśnie z tego kraju... Narkotyki to wciąż jeszcze kopalnia złota, która syci kieszenie tych, którzy zazwyczaj nie mają szlachetnych intencji. Przeciętny obywatel oceniając to, co działo się w Afganistanie nie ma pojęcia o tym, że polityczną próżnię w tej części świata natychmiast ktoś wypełnia i to może nie musi być ktoś przychylny cywilizacji zachodu.
Mam też świadomość tego, że przez dwadzieścia lat kampanii w tym kraju daliśmy szansę wyrosnąć części młodzieży w kraju, w którym chociaż w wielkich miastach można było się edukować, wchodzić w dorosłe życie z nadzieją na lepsze, wierzyć, że kobiety i mężczyźni w tym kraju być może kiedyś będą mieć równe prawa. Daliśmy im dwadzieścia lat takiego poczucia - oceniam, jako żołnierz, że choćby po to - warto było.
Z treści wynika, że nie ocenia Pan najlepiej tego, jak siły NATO prowadziły działania w Afganistanie. Czy to były ignorancja i arogancja?
Sporo było w naszych działaniach jednego i drugiego. Ignorowaliśmy zagrożenia pozawojskowe - głównie patologiczną korupcję. Nie jesteśmy jako wojskowi przygotowani do walki z takim zjawiskiem - zabrakło na teatrze działań pozawojskowych mechanizmów i podmiotów, aby z tą patologią walczyć. Ignorowaliśmy wpływ sił zewnętrznych - różnego rodzaju układy w państwach ościennych, o których piszę w książce "Zakładnicy piekła". Może nie tyle ignorowaliśmy je my - żołnierze, co ignorowali je politycy, do których należało budowanie środowiska strategicznego wokół kampanii. W krótkim sposób to ujmując: skupiliśmy się jako cywilizacja na militarnych instrumentach siły, a te na wielu płaszczyznach okazywały się nieadekwatne. Wojna nie jest wyłącznie biznesem ministerstwa obrony - powtarzam to od dwudziestu lat, od momentu, w którym znalazłem się w Iraku, gdzie miałem okazję obserwować wiele podobnych zjawisk.
Arogancja? - owszem. Miałem okazję ją obserwować będąc doradcą wojskowym w afgańskim sztabie. Dużo piszę o tym zjawisku nazywając je chorobą cywilizacyjną naszych czasów.
A mówiąc wprost, ktoś tę wojnę wygrał?
Patrząc na to, w jakim kierunku obecnie Afganistan zmierza nie jestem w stanie powiedzieć kto wygrał. Talibowie po pierwszych miesiącach zachwytów zaczynają dotkliwie odczuwać trudy administrowania krajem, w którym inflacja wynosi sześćdziesiąt procent, a siedem z dziesięciu rodzin zapożycza się na jedzenie. Czy oni wygrali? Piłka jest z pewnością po ich stronie, jednak przed nimi bardzo trudny mecz: grają teraz z ubóstwem.
Nie wiem kto wygrał, natomiast jestem przekonany co do tego, kto przegrał: przegrali na tej wojnie przeciętni Afgańczycy, którym obiecaliśmy lepszą przyszłość. Przegrały kobiety, którym obecnie odbiera się prawa do wszystkiego, przegrali lekarze, nauczyciele, rolnicy - wszyscy, którzy są dziś zmuszeni w tym piekle żyć. Przegrała też idea odpowiedzialności za prowadzenie globalnej polityki - i nie wspominam tu wyłącznie o Stanach Zjednoczonych, mam na myśli odpowiedzialność Zachodu, czyli nas.
Powstaje kolejna książka o Afganistanie. To wynik tego, że nadal jest Pan "zakładnikiem koszmaru" czy już próba tłumaczenia tego, co się w tym kraju dzieje?
Moja kolejna książka, choć powiązana nieco z Afganistanem, ma już kompletnie inną formę. Wyczerpałem zasoby wspomnień. Pokusiłem się o rozpoczęcie prac nad powieścią z gatunku "political fiction". Nie zdradzając szczegółów, powiem tylko, że jej akcja toczy się w Azji Centralnej, a głównym wątkiem jest produkcja i sprzedaż narkotyków.
Czy Afganistan jeszcze przypomni nam o sobie?
Afganistan przypomina o sobie w każdą sobotę późnym wieczorem, wszędzie tam, gdzie na ulicach naszych miast rozprowadza się narkotyki. Pamiętajmy skąd one pochodzą...
Dziękujemy za rozmowę.
Płk rez. Marcin Szymański - były żołnierz z 25-letnim stażem służby, absolwent amerykańskiej uczelni wojskowej. Oficer – służbę wojskową zakończył na stanowisku szefa sztabu Wojsk Specjalnych. Trzykrotnie brał udział w misjach poza granicami kraju, w tym jako dowódca grupy bojowej w Afganistanie. Za udział w operacjach został odznaczony amerykańską Brązową Gwiazdą i polskim Wojskowym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Poza wojskiem wykładowca na UJ i USWPS.
Igor Aretano
Amerykanie "rzucili" swój reżim w Afganistanie. Podobnie zdradzą amerykanie obecny ukraiński reżim. Nie wierzycie, panowie? ;)
Thorgal
Ukraina jak się nie pozbiera i nie przestanie być roszczeniowa to też tak może się skończyć... Nie gryzie się ręki która pomaga i nie oczekuje się że wszyscy za nas wszystko zrobią...
Odyseus
taka to już nacja , nic nie poradzisz , dla Nas i tak jest dobrze bo gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta a że ani jedni ani drudzy za Nami nie przepadają to korzystajmy i miejmy nadzieję że ci nasi madrale na górze to wykorzystają dla Naszych Polskich przyszłościowych korzyści
bezreklam
i ma rzadania terytrialne wzdem Polski (prznajmiej czec partii )
Davien3
@Thorgal to nie Ukraina jest roszczeniowa ale Rosja wiec skoncz z tą propaganda rodem od Brauna i JKM.
Odyseus
Może mi ktoś jakoś logicznie wytłumaczyć jakim to cudem po 20 latach tam wojowania , zaprowadzania demokracji inwestowania i "Odbudowy Afganistanu" szkolenia i uzbrajania armii , policji , tworzenia nowoczesnych struktur państwowych i dostępu całego społeczeństwa Afganistanu do internetu i mediów z całego świata oraz całej tej pop kultury przez tak długi okres że w tym czasie dorosło jedno pokolenie urodzone przed wojną i jedno po wojnie przez najpotężniejsze i najbogatsze państwa świata dysponujące technologiami i sprzętem wręcz z kosmosu , wciągu tygodnia raptem góra 40 tys. ciemnych , nie wykształconych zwichnietych religijnie i społecznie ludzi , wzieło sobie całe państwo , cały sprzęt i w ciągu dwóch lat wróciło do epoki kamienia łupanego ??? bo ja za żadną ch@lere nie mogę tego pojąć
Davien3
Odyseus jak armia nie chce walczyc to najlepszy sprzet nie pomoże a to wlasnie stało sie w Afganistanie. Dopóki była tam Koalicja t talibowie nosa z jaskiń nie wychylali ale jak sie wycofali....