- Analiza
- Wiadomości
Moskwa dąży do zniesienia sankcji? Skutki „niezwykle bolesne”
Rosja, jeszcze niedawno deklarująca kurs prozachodni i prodemokratyczny, znalazła się pod pręgierzem europejskich oraz amerykańskich sankcji, porównywalnych z tymi, jakie nałożono na Związek Radziecki po inwazji na Afganistan. Rosyjskie społeczeństwo coraz bardziej odczuwa jej skutki, a firmy tracą swoje wpływy na rzecz przedsiębiorstw z Chin i Zatoki Perskiej. Władimir Putin zmuszony jest do podjęcia działań zmierzających do zniesienia sankcji wobec Federacji Rosyjskiej – pisze w analizie dla Defence24.pl Marek Połoński.

Kiedy rosyjskie siły specjalne zajmowały Krym, Zbigniew Brzeziński w jednym z wywiadów stwierdził, że z Rosją można walczyć bez użycia siły militarnej. Były doradca prezydenta USA Jimmego Cartera stwierdził, że skuteczną formą nacisku na administrację Kremla będzie zastosowanie szerokich sankcji polityczno-gospodarczych przy jednoczesnym obniżeniu cen surowców energetycznych. Trudno dowieść, czy właśnie Zbigniew Brzeziński przekonał Baracka Obamę do takiej formy nacisku na Moskwę. Niemniej USA, a następnie kraje Unii Europejskiej zastosowały wobec Rosji sankcje gospodarcze, a ceny surowców energetycznych zaczęły pikować w dół. Z początku publicyści europejscy (także w Polsce) z dużym dystansem odnosili się do skuteczności sankcji. Ale dziś, blisko dwa lata od ich wprowadzania, możemy zauważyć, że stały się dla rosyjskiej gospodarki niezwykle bolesne.
Sankcje są w tej chwili najbardziej efektywnym środkiem nacisku Zachodu na politykę Rosji wobec Ukrainy, powstrzymującym Kreml przed eskalacją konfliktu. Restrykcje dotyczą przeszło stu członków rosyjskiej elity władzy, kilkudziesięciu przedsiębiorstw oraz instytucji finansowych. Podsycanie działań wojennych w Donbasie oraz aneksja Krymu sprawiły, że Rosja przestała być postrzegana jako strategiczny partner, a stała się zagrożeniem dla bezpieczeństwa w regionie. W zależności od jej dalszych poczynań wobec nie tylko Ukrainy, ale również Mołdawii czy Gruzji, Zachód będzie zmuszony do nakładania coraz ostrzejszych sankcji. Jednocześnie powinien opracować dokładne wytyczne co do decyzji o ich anulowaniu lub zniesieniu w razie faktycznej i dowiedzionej zmiany podejścia Rosji do kryzysu na Ukrainie.
Zakres przedmiotowy amerykańskich i unijnych sankcji jest podobny, ale ich oddziaływanie znacząco się różni. Uogólniając, amerykańskie sankcje wyraźnie dążą do ograniczenia rosyjskim firmom możliwości prowadzenia biznesu, podczas gdy sankcje unijne mają na celu ukaranie podmiotów zaangażowanych w wydarzenia na Ukrainie. Unia skupiła się na osobach biorących bezpośrednio udział w aneksji Krymu i eskalacji konfliktu na Ukrainie oraz na współpracownikach Putina, piastujących eksponowane stanowiska państwowe lub powiązanych z rosyjskim przemysłem.
Władze amerykańskie zdecydowały się na działania wobec tych, którzy pośrednio mogą wpływać na działania Kremla, bez względu na poziom zaangażowania w konflikt ukraiński. Można wśród nich odnaleźć wieloletnich przyjaciół Putina oraz jego współpracowników określanych mianem zaplecza polityczno-gospodarczego, a także przedstawicieli rosyjskiego biznesu. Rozdźwięk między amerykańskimi a unijnymi sankcjami jest jeszcze większy w przypadku ograniczeń w kontaktach z bankami i przedsiębiorstwami.
Efekt psychologiczny
Szczególnie ważny, jeśli chodzi o ocenę skuteczności oddziaływania sankcji unijnych na Rosję, jest efekt psychologiczny. Dotyczy to zwłaszcza wdrożonego pakietu restrykcji, związanego bezpośrednio z rosyjskim rynkiem finansowym i przedsiębiorstwami. Skutkuje to znaczącym spadkiem zaufania do rynku rosyjskiego, widocznym u inwestorów nie tylko zagranicznych, ale również krajowych. Natomiast ryzyko ekonomiczne związane z aktywnością na rynku rosyjskim, powiększone jednocześnie o czynnik sankcji ze strony Zachodu, powoduje odpływ kapitałów na zewnątrz.
Dotyczy to także części kapitałów rosyjskich, kierujących się na inne rynki, w szczególności azjatyckie. Ma to istotny wpływ na pozycję rosyjskiego rubla, tracącego na wartości. W połączeniu z utrzymującą się dość wysoką inflacją oraz niepewnością Rosji co do reakcji jej otoczenia międzynarodowego (zwłaszcza UE) na prowadzoną przez nią politykę, owocuje dalszym pogorszeniem sytuacji gospodarczej Rosji, której apogeum należy się spodziewać w latach 2016 – 2017. Trzeba podkreślić, że wyraźny spadek wartości rubla nie wpływa na polepszenie rosyjskiego terms of trade, ponieważ większość eksportu rosyjskiego stanowią surowce energetyczne, których ceny również osiągnęły niski poziom.
Putin nie wykorzystał koniunktury
Istotą problemów gospodarczych Federacji Rosyjskiej są dwa główne elementy – sankcje oraz ceny surowców. Rosja ma za sobą dwanaście lat niezwykle dobrej koniunktury gospodarczej. Cena za baryłkę ropy naftowej osiągnęła w pewnym momencie 140 USD. Moskwa nie zrobiła nic, by utrzymać poziom gospodarczy. Nie zmodernizowano kraju, a jedynie zdemoralizowano establishment. Rząd rosyjski zamiast modernizować, zmilitaryzował kraj.
Mimo sprzyjających czynników zewnętrznych i wewnętrznych, jak wysokie ceny ropy naftowej i możliwość rozwoju potencjału gospodarczego, rosyjska gospodarka była nękana strukturalnymi trudnościami, które przyczyniły się do spowolnienia jej wzrostu od 2011r. Sankcje międzynarodowe, wprowadzone przede wszystkim przez kraje Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone, wobec wrażliwości rosyjskiej gospodarki na wstrząsy jeszcze zaostrzą te problemy.
W konsekwencji sankcji, w szczególności odpływu kapitału i problemów fiskalnych, znacznie trudniejszy jest dostęp do finansowania inwestycji. To spowodowało wprowadzenie polityki antyinflacyjnej oraz wpłynęło negatywnie na wzrost gospodarczy. Od wielu lat poziom moralny środowiska biznesowego jest nie do zaakceptowania, głównie ze względu na korupcję, ścisłe połączenie polityki i biznesu oraz wadliwy system sądownictwa. Nie tylko sankcje, lecz także możliwość dalszego ich rozszerzenia skutecznie odstraszają inwestorów, którzy do tej pory chętnie prowadzili interesy w Rosji.
Sankcje międzynarodowe, a także problemy fiskalne wpłynęły również na konsumpcję, będącą istotnym czynnikiem generującym kondycję gospodarczą Rosji. Ogromny wpływ na konsumpcję rosyjskiego społeczeństwa miało też wprowadzenie przez Moskwę embarga na produkcję rolno-spożywczą nałożoną w odpowiedzi na zachodnie sankcje. Zastąpienie europejskiego importu produkcją krajową czy importem z innych regionów świata – Ameryki Południowej, Turcji, Azji Centralnej oraz Chin stało się bardzo problematyczne. Ograniczona konkurencja na rynku rosyjskim spowodowała zaś podniesienie cen produktów.
Obecnie opinia publiczna w Rosji nie jest przekonana o negatywnym wpływie sankcji na życie przeciętnych obywateli. Większość mieszkańców Rosji nie posiada akcji ani udziałów, natomiast w mediach kreowany jest obraz sankcji jako broni, która uderzy przede wszystkim w państwa je nakładające. Społeczeństwo utożsamia się z działaniami władz państwowych na Ukrainie i jednoznacznie negatywnie ocenia postępowanie Zachodu.
Społeczny odbiór restrykcji może jednak ulec zmianie. Już teraz ewoluuje w stronę obaw, że sankcje mogą negatywnie wpływać na sytuację bytową wszystkich Rosjan, czego dowodzi zmniejszająca się konsumpcja. Rosjanie – mimo wciąż wysokiego poparcia dla działania władz – coraz częściej uświadamiają sobie, że zachodnie restrykcje dotykają już nie tylko wąskiej grupy osób kierujących państwem i jego polityką wobec Ukrainy, lecz także szerszych kręgów społecznych, chociażby ze względu na wzrastające ceny podstawowych produktów. Można zakładać, że protesty nasilą się wraz z pogarszaniem się sytuacji społeczno-gospodarczej. Stąd konsekwentna polityka informacyjna rosyjskiego rządu z jednoczesnym ograniczaniem swobód obywatelskich. To wraz z narastającymi problemami ekonomicznymi zwykłych obywateli wzmoże migrację młodych i dobrze wykształconych Rosjan za granicę. Będzie to skutkować spadkiem profesjonalizmu i jeszcze większym nepotyzmem.
Rosyjski establishment wydaje się na razie niezagrożony, jednakże pojawiają się elementy, które w dłuższej perspektywie mogą doprowadzić do upadku reżimu, co miało już niejednokrotnie miejsce w rosyjskiej historii. Jakość rządzenia w dzisiejszej Rosji spada, profesjonaliści są wypychani poza system, jest niewielka szansa na utrzymanie choćby minimalnego wzrostu gospodarczego. Społeczeństwo jest niedoinformowane co do sytuacji wewnętrznej kraju, bombardowane negatywnym wizerunkiem Zachodu. Otrzeźwienie z tak silnie tworzonej iluzji może być dla Rosji niezwykle bolesne i niebezpieczne, jak miało to już miejsce w końcowych latach Związku Radzieckiego.
Wprowadzane sankcje są nową sytuacją dla najbliższych współpracowników Władimira Putina zajmujących się wielkim biznesem. Mimo trudnej sytuacji międzynarodowej, w jakiej znajduje się Rosja, związani z prezydentem oligarchowie są nagradzani wielkimi kontraktami w kraju. Tendencja ta najprawdopodobniej będzie się nasilać, a ostrzejsze sankcje będą jedynie umacniały zależność oligarchów od rozdawnictwa Kremla. Jednak w dłuższym okresie, w którym zaczną występować poważne problemy gospodarcze, najwięksi rosyjscy biznesmeni mogą zacząć się dzielić. Trudno przewidzieć skutki takich konfliktów i ich polityczny wpływ na kraj.
Próby łagodzenia skutków sankcji
Władimir Putin spodziewając się efektów sankcji (chociaż nie tak poważnych), od momentu ich zastosowania, starał się prowadzić działania mające na celu łagodzenie ich skutków. Rosja opracowała kompleksową strategię zapobiegania zachodnim sankcjom i ich późniejszego rozmywania, nie przyniosła ona jednak większych efektów. Na poziomie propagandowym jednym z jej elementów jest wojna na słowa z USA i Unią Europejską. Przede wszystkim Moskwa obwinia Stany Zjednoczone o inspirowanie protestów na Majdanie oraz wspieranie bezprawnie powołanych – jej zdaniem – władz w Kijowie.
Potępia również hegemonizm Amerykanów w stosunkach międzynarodowych oraz ich skłonność do narzucania innym swojej woli i punktu widzenia. Aby pogłębić podziały zachodniego świata, utrzymuje, że USA zmusiły Unię Europejską do przyjęcia sankcji, które w końcowym rozrachunku szkodzą gospodarczym interesom Europy. W celu wywarcia nacisku na państwa UE, które borykają się z niepewnym wzrostem gospodarczym, Kreml aktywnie angażuje europejski biznes, chcąc go wykorzystać jako wpływową grupę przeciwną sankcjom. Prezydent Władimir Putin starał się spekulować na ten temat podczas szeroko komentowanych spotkań z przedstawicielami biznesu, na przykład na Międzynarodowym Forum Gospodarczym w Petersburgu.
Rosyjska strategia nie sprowadza się wyłącznie do agresywnej retoryki. Kreml stara się uniemożliwić wypracowanie konsensusu w Unii Europejskiej, między innymi zastraszając państwa członkowskie, bądź uwydatniając brak zgody między nimi poprzez podkreślanie spornych kwestii. Rosyjskie lotnictwo znacząco zwiększyło liczbę lotów, naruszając przestrzeń powietrzną państw będących członkami Unii Europejskiej.
Nowe kierunki współpracy gospodarczej
Rząd w Moskwie zaczął poszukiwać nowych rynków zbytu, szczególnie w Azji i Ameryce Południowej. Wśród państw azjatyckich Chiny skupiają na sobie większość uwagi Kremla. Już w 2014r. zauważalnie nasiliły się rosyjsko-chińskie kontakty na najwyższym szczeblu. Chiny są poważnym beneficjentem sankcji wobec Rosji, bowiem Moskwa zmuszona została do poszukiwała nowych źródeł nowoczesnych technologii. Rosyjskie przedsiębiorstwa wojskowe i rakietowo-kosmiczne kupują od Chińczyków mikroelektronikę. Po blisko dziesięciu latach negocjacji Gazprom i China National Petroleum Corporation (CNPC) podpisały trzydziestoletni kontakt na dostawy gazu do Chin, obejmujący ok. 38 mld m3 rocznie, wycenionych na ok. 400 mld USD.
Jednak cena, jaką Chiny będą płacić Rosji za gaz, jest niższa niż płacona przez klientów z Europy. Ponadto eksport ma się rozpocząć nie wcześniej niż na początku 2019r. Będzie również wymagał po stronie rosyjskiej inwestycji na poziomie około 55 mld USD. Z perspektywy rynku gazowego reorientacja ta może być dla Moskwy zgubna. Po pierwsze, nasuwa się pytanie, skąd Gazprom będzie czerpał długoterminowe zyski, jeżeli zachodnie rynki finansowe się przed nim zamknęły. Ponadto nie można wykluczyć, że po rozpoczęciu realizacji kontraktu, Pekin nie będzie chciał renegocjować kontraktu, żądając obniżenia i tak niskiej ceny, pod groźbą zerwania kontraktu. Próby wejścia na azjatyckie rynki również nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, bowiem są zdominowane przez firmy z Chin, Japonii czy Korei Południowej.
Rosja wobec sankcji unijnych, próbuje także nawiązywać nowe sojusze polityczne i gospodarcze. Arabskie fundusze państwowe (Public Investment Fund, PIF) postanowiły przeznaczyć ponad 10 mld USD na inwestycje bezpośrednie w różnych sektorach rosyjskiej gospodarki, m.in. w rolnictwie, logistyce i medycynie. Kilka projektów zostało już zatwierdzonych. W sierpniu ubiegłego roku do Moskwy przybyli kolejno Król Jordanii Abdullah II, następca tronu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Książę Muhammad ibn Zaid an-Nahajan oraz prezydent Egiptu Abd al-Fattah as-Sisi, którzy spotkali się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Natomiast szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow spotkał się z Ministrem Spraw Zagranicznych Iranu Muhammadem ibn Zaid an-Nahajanem.
Po spotkaniach z al-Sisim, Władimir Putin podkreślił zaangażowanie Rosji we włączenie Egiptu w strefę wolnego handlu Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAEU). Podkreślił, że oba kraje zamierzają wykluczyć dolara i korzystać z własnych walut narodowych w rozliczeniach w handlu dwustronnym, który w 2014r. wzrósł aż o 86% w porównaniu z rokiem 2013, osiągając poziom 5,5 mld USD. Rosja wobec unijnych sankcji gospodarczych, zintensyfikowała handel żywnością z Egiptem. Eksport egipskich artykułów spożywczych wzrósł znacznie w pierwszej połowie 2015r. Obie strony zapowiedziały również plany zwiększenia dostaw zboża do Egiptu. Podczas spotkania obu szefów państw, Władimir Putin zasugerował, że Rosja może dostarczyć Egiptowi również cywilne samoloty Suchoj Superjet 100.
Rosyjska dyplomacja promuje też swoje rodzime firmy w Iranie, zwłaszcza w dziedzinie energetyki. Duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei stwierdził, że pomimo podpisania porozumienia z sześcioma mocarstwami, nie pozwoli amerykańskim firmom rozwinąć skrzydeł w tym kraju. Więc o wpływy gospodarcze z firmami europejskimi z pewnością będzie konkurować Rosja. Kirill Dmitrev, szef Russian Direct Investment Fund (RDIF), zapowiedział, że Rosja także chciałaby zainwestować w kraju Saudów. Rosja będzie chciała skoncentrować się na niszowych obszarach saudyjskiej gospodarki. W Arabii Saudyjskiej jest duże zapotrzebowanie praktycznie na wszystko: dobra konsumpcyjne, usługi, materiały. Prywatny biznes ma w królestwie szerokie możliwości. Tylko na rozwój infrastruktury państwo chce wydać w ciągu najbliższych 10 lat 140 mld USD.
Rosjanie wciąż starają się wpłynąć na funkcjonowanie OPEC oraz skłonić do podwyżki cen ropy naftowej. Stąd rosyjski rząd próbuje nawiązać bliższą współpracę z Arabią Saudyjską, aby doprowadzić do wspomnianego wzrostu cen paliw, co w perspektywie średnioterminowej wpłynęłoby korzystnie na rosyjską gospodarkę. W ten sposób Moskwa chciałaby złagodzić negatywne skutki sankcji nałożonych przez UE oraz Stany Zjednoczone. Tu jednak również Rosjanie się mogą przeliczyć, bowiem państwa OPEC wykorzystując niskie ceny surowców, starają się podbijać rynki zbytu dotychczas zdominowane przez rosyjskie firmy. Do walki o rynki zbytu włączy się także Iran. Tak więc bliskowschodni kierunek również może nie przynieść Kremlowi oczekiwanych efektów. Rosyjskim firmom nie będzie też łatwo konkurować w Iranie z inwestorami z Niemiec czy Francji. Bardzo poważnym inwestorem w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej będą również Chiny.
Putin musi dążyć do zniesienia sankcji
Widząc, że próby łagodzenia skutków sankcji nie przynoszą rezultatów, a problemy gospodarcze gwałtownie narastają, Kreml został zmuszony do kamuflowania swojej agresywnej polityki wobec Ukrainy poprzez pozorowaną aktywność i przejmowanie inicjatywy w relacjach z państwami zachodnimi. Wobec członków UE zdeterminowanych do nakładania jak najostrzejszych sankcji, Moskwa wykonuje wiele pojednawczych gestów. Do największych państw członkowskich Unii wysyła sugestie ustalenia warunków kompromisu (transakcji) w sprawie zakończenia ukraińskiego kryzysu.
Natomiast wobec Stanów Zjednoczonych deklaruje gotowość współpracy w walce z globalnymi zagrożeniami, przede w wszystkim ze strony fundamentalistów islamskich w Syrii czy Iraku. Przy zarysowanej aktywności dyplomatycznej Moskwy, mogą zostać wstrzymane działania zbrojne na wschodzie Ukrainy. Kreml w najbliższym czasie będzie markował stopniowe zgadzanie się ze stawianymi warunkami w celu zawieszenia bądź odwołania unijnych sankcji. Takie działanie pozwoli władzom Rosji na złagodzenie niektórych czynników odpowiedzialnych za spowolnienie gospodarcze kraju, a jednocześnie pozostawi możliwość szybkiego wznowienia działań wojennych na Ukrainie.
The Moscow Times niedawno zwrócił uwagę na spotkanie Władimira Surkowa z przedstawicielem amerykańskiego Departamentu Stanu Viktorią Nuland, sugerując, że rosyjski rząd podjął działania zmierzające do zniesienia sankcji. Surkow z Nuland mieli omawiać możliwy kompromis w sprawie Donbasu. Rosyjska gazeta powołała się na wypowiedź rzecznika Departamentu Stanu Johna Kirbiego, że Surkow jest odpowiednią osobą w rosyjskim rządzie, z którą można dyskutować na temat realizacji porozumień z Mińska. Operacja wojskowa we wschodniej Ukrainie jest kosztowna dla Rosji i nie przyniosła znacznej części pożądanych efektów. Rząd w Kijowie przynajmniej na razie umocnił swoją pozycję, a zaangażowanie rosyjskich wojsk w konflikt nie spowodowało jakiegokolwiek decydującego rozstrzygnięcia dla rebeliantów.
Rosjanie będą lobbowali na Zachodzie uregulowanie konfliktu na warunkach Moskwy przyjmując, że regiony autonomiczne pozostaną w federacji z Ukrainą. Jednocześnie będą się starali udowodnić, że mińskie ustalenia nie są wprowadzane w życie z winy strony ukraińskiej. Jednocześnie Moskwa jest przygotowana na całkowite wycofanie się z Donbasu, zamrażając swoje działania w oczekiwaniu na odpowiedni moment do ich wznowienia.
Stanowisko Zachodu bez zmian
Problemem Moskwy będzie jednak konsekwentne stanowisko Amerykanów. Podczas szczytu w Davos Sekretarz Stanu USA John Kerry powiedział, że można rozważać zniesienie sankcji nałożonych na Rosję, jeśli zaprzestają działań przemocowych na Ukrainie jeszcze w tym roku, ale Kreml wykona porozumienie pokojowe zawarte w Mińsku. Chociaż słowa Kerrego mogą dla Rosji brzmieć optymistycznie, to należy zauważyć, że wobec nie zastosowania się do mińskiego porozumienia, które miało być zrealizowane jeszcze 2015 roku, w zeszłym miesiącu Departament Skarbu USA rozszerzył sankcje wobec Moskwy.
Wybory prezydenckie również nie zagwarantują Moskwie szans na zmianę stanowiska. Kandydaci republikańscy raczej są zgodni w kwestii sankcji. Co więcej, w swoich wypowiedziach podczas kampanii kwestionują łagodną wobec Kremla politykę Baracka Obamy. Natomiast przy ewentualnym zwycięstwie kandydata Demokratów, należy się spodziewać utrzymania co najmniej obecnego stanowiska amerykańskiej administracji.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel w kwestii zniesienia sankcji konsekwentnie podziela amerykańskie stanowisko. Natomiast na Downing Street nie tylko podtrzymywane jest stanowisko Waszyngtonu, ale Londyn zdecydował się na atak. Najpierw sędzia Robert Owen opublikował raport prezentujący wyniki niezależnego śledztwa zarządzonego przez rząd Wielkiej Brytanii w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki. Następnie BBC pokazało dokument „Tajne bogactwa Putina”. Rząd w Londynie zdecydował się więc na bezpośredni atak w osobę prezydenta Rosji. Wielka Brytania jako najbliższy sojusznik USA wysłał jasny sygnał Władimirowi Putinowi, że stanowisko brytyjskiego rządu wobec Federacji Rosyjskiej będzie również zdecydowane i konsekwentne.
Odpowiedź Moskwy na oskarżenia Londynu wskazuje na to, że Władimir Putin jest zdeterminowany, by sankcje ekonomiczne zostały zniesione. Władze rosyjskie bowiem zazwyczaj ostro reagowały na działania innych państwa uderzających w ich interesy, stosując z reguły zasadę symetrycznego odwetu. Kiedy amerykański Kongres w 2012r. uchwalił tzw. listę Magnitzkiego, Rosja wprowadziła wobec USA sankcje wizowe i zakazała adopcji. Kiedy policja zatrzymała w 2013r. w Hadze rosyjskiego dyplomatę, w Moskwie doszło do pobicia holenderskiego dyplomaty.
Dlatego rosyjską reakcję wobec brytyjskich publikacji należy uznać za umiarkowaną, będącą konsekwencją poczucia słabości własnej pozycji ze względu na sytuację ekonomiczną i napięte stosunki z Zachodem. Rosja zabiegająca o zniesienie sankcji, nie jest w tym momencie zainteresowana eskalacją konfliktu z państwami zachodnimi, a w szczególności z Wielką Brytanią stanowiącą ważne centrum obsługujące finanse rosyjskiej elity polityczno-biznesowej. Ale nie można wykluczyć, że w przyszłości podjęte zostaną nieformalne działania odwetowe rosyjskich służb specjalnych przeciwko obywatelom brytyjskim.
Garri Kasparow w niedawnym wywiadzie dla jednego z polskich dzienników zwrócił uwagę, że budżet rosyjski kurczy się, natomiast wydatki na wojsko i propagandę rosną. Sugeruje, że Władimir Putin komponuje budżet na czas wojny. Dla prezydenta Rosji rzeczywiście wydatki na obronę narodową były i będą priorytetem. W chwili obecnej wydatki na obronę narodową pochłaniają aż 4 procent rosyjskiego PKB. Tylko, że rosyjski rząd nie spodziewał się, że sankcje tak bardzo negatywnie wpłyną na ich gospodarkę. Rosji w obecnej sytuacji ekonomicznej nie stać na prowadzenie szerokich działań wojennych. Widoczne jest to zwłaszcza w Syrii czy na Ukrainie. Organizowanie masowych ćwiczeń wojskowych jest bardzo kosztowne i nawet rosyjski minister finansów Anton Siluanow stwierdził publicznie, że Rosji na to nie stać.
Problemem dla Polski i jej sojuszników są, w długim okresie czasu nie tyle prowokacyjne działania Moskwy, a nieprzewidywalność rosyjskiej polityki. Zwłaszcza skłonność Putina do radykalnych decyzji z użyciem siły militarnej włącznie. Obecnie poziom zdolności wojskowej Federacji jest dużo wyższy, niż jeszcze kilka lat temu, a państwa NATO przeprowadziły szereg cięć. Równowaga sił między Sojuszem a Federacją została zachwiana – choć w całościowym potencjale NATO ma nadal znaczną przewagę, to potencjalnie istnieje niebezpieczeństwo podejmowania szybkich agresywnych działań np. w rejonie Morza Bałtyckiego, z wykorzystaniem doktryny przeciwdostępowej (anti-access/area denial - A2/AD), utrudniającej wprowadzenie do działań sił wzmocnienia już po wybuchu konfliktu. Znaczna część, jeśli nie większość potencjału Sojuszu pozostaje w Stanach Zjednoczonych, a europejskie armie borykają się np. z problemami z gotowością bojową. Dlatego tak istotne jest wzmocnienie wschodniej flanki, jak również całościowego potencjału bojowego Sojuszu, w szczególności w zakresie przeciwdziałania doktrynie A2/AD.
Czytaj więcej: Rosja „zamknie” siłom NATO dostęp do państw bałtyckich?
Rządząca w Rosji elita czuje się zagrożona ze strony Zachodu jak i wewnątrz państwa. Stoi na stanowisku, że tylko demonstracja siły odstraszy potencjalnych wrogów do wykorzystania gospodarczych problemów Rosji. Moskwa będzie gotowa na bezpośrednie starcie militarne z państwami NATO wówczas, kiedy będzie niemal pewna, że nie spotka się ze zdecydowaną reakcją militarną. Zadaniem Sojuszu Północnoatlantyckiego jest zatem zorganizowanie wiarygodnego potencjału odstraszania. I to powinno być jednym z kluczowych zagadnień podczas lipcowego Szczytu NATO w Warszawie.
Dotychczasowe deklaracje polityczne kluczowych sojuszników Polski napawają ostrożnym optymizmem przed warszawskim szczytem. Mimo braku zaufania do putinowskiej Rosji, wiele państw nadal robi z nią mniejsze czy większe interesy. Przykładem tego jest Viktor Orban, który rozważa kupno broni od Rosjan. Szukaniem w Rosji ekonomicznej alternatywy wobec Unii Europejskiej, węgierski przywódca naraża swój kraj na ogromne ryzyko wynikające ze specyfiki prowadzaniu biznesu z Federacją Rosyjską.
Natomiast uzależnienie się od rosyjskich dostaw surowców energetycznych przez Węgry, jak również Czechy i Słowację, bardzo poważanie narusza podstawy wiarygodności sojuszniczych tych państw. Ponadto firmy z tych krajów nie są tak skuteczne w dywersyfikacji swojego eksportu, jak czynią to polskie firmy.
Utrzymanie dotychczasowych sankcji wobec Federacji Rosyjskiej jest korzystne dla Chin oraz państw Zatoki Perskiej. Pozwala to bowiem tym krajom zdobywać rynki zbytu dotychczas zdominowane przez Rosję. W szczególności chodzi o handel surowcami energetycznymi. Dlatego można spodziewać się działań dyplomatycznych tych państw lobbujących w Waszyngtonie za utrzymaniem sankcji oraz obecnych cen surowców energetycznych.
Dla członków NATO utrzymanie sankcji również może być korzystne, bowiem znaczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej utrudni wzmocnienie potencjału militarnego i poważnie osłabi pozycję Władimira Putina w Rosji. Będzie to jednak zależało od tego, czy w Rosji pojawi się poważna siła polityczna, która będzie gotowa na przejęcie władzy, przy zachowaniu spokoju społecznego. Jest to istotne z uwagi na potencjał nuklearny tego kraju. Dalsze osłabianie Rosji jest także korzystne z perspektywy Polski.
Gospodarka rosyjska będzie potrzebowała dłuższego okresu na poprawę koniunktury, a ponadto Polska mogłaby zyskać na zmianie politycznych elit. Polscy przedsiębiorcy, którzy już radzą sobie z dywersyfikacją eksportu, po zniesieniu sankcji pozyskają dodatkowy rynek zbytu. Polska powinna też wykorzystać aktualną sytuację w celu dywersyfikacji źródeł energetycznych. Władimir Putin zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie niosą za sobą sankcje polityczno-ekonomiczne. Dlatego jest zdeterminowany do działań mających na celu ich zniesienie.
Szereg państw nadal ma w dużym stopniu zbieżny z polskim pogląd na Rosję, dostrzegając w niej istotne zagrożenie. Są to w szczególności kraje Europy Środkowej i Północnej, czyli Litwa, Łotwa i Estonia oraz Rumunia i Szwecja. Te kraje powinny być dla nas istotnym partnerem, przy zachowaniu właściwych relacji z Paryżem i Londynem. Ale z oczywistych względów kluczowe decyzje będą podejmowane w Waszyngtonie i Berlinie. Dlatego dialog i współpraca z tymi dwoma państwami jest dla Polski najważniejsza.
Marek Połoński
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS