Reklama

Geopolityka

Londyński szczyt NATO nie spełnił "oczekiwań" Rosji [KOMENTARZ]

Fot. kremlin.ru.
Fot. kremlin.ru.

Obserwując reakcję rosyjskich mediów na zakończone spotkanie przywódców NATO w Londynie można uznać, że tamtejsze wielkie „oczekiwania”, formułowane dość głośno przed jego rozpoczęciem, w znacznym stopniu rozminęły się z rzeczywistością samego spotkania. NATO nie pogrążyło się w permanentnym kryzysie, a wręcz potrafiło niejako w blasku fleszy dojść do ważnego porozumienia w strategicznych tematach wschodniej flanki. Tym samym, paliwo do działań informacyjnych po stronie rosyjskiej zostało w sposób znaczący ograniczone. 

Spotkanie Rady Północnoatlantyckiej w Londynie generowało wiele emocji na długo przed samym spotkaniem w Wielkiej Brytanii głów państw i liderów z państw członkowskich. Tym samym, wręcz naturalnym było zauważenie wzmożenia mediów rosyjskich, które współcześnie dość „sceptycznie” (mówiąc delikatnie) patrzą na jakiekolwiek działania NATO. Co więcej, klasycznie dążą do tego żeby podkreślić i wzmocnić w przekazach informacyjnych wszelkie istniejące podziały oraz problemy w obrębie Sojuszu. Szczególnie, że rzeczywiście po stronie już 70-letniego NATO pojawiło się wiele wątpliwości natury politycznej (relacje transatlantyckie), strategicznej (stosunek wobec wzmocnienia flanki wschodniej) i technologicznej (nowe wyzwania np. w przestrzeni cyber i kosmosie). Aczkolwiek, po zakończeniu szczytu w Londynie można postawić hipotezę, że jego efekty nie dopasowały się ostatecznie do oczekiwań strony rosyjskiej.  

Ponadto, wytrąciły argumenty, które mogły posłużyć do gier i działań informacyjnych. Przy czym, nie oznacza to, iż Rosjanie nie starali się wyłowić elementów, które mogłyby im posłużyć do budowania własnej narracji wobec NATO. Warto, podkreślić, że w tym przypadku mamy de facto dwie oddzielne narracje, które są stosowane zamiennie. Pierwsza z nich skupia bowiem uwagę na wszelkich słabościach, problemach wewnętrznych NATO i rozdźwięku pomiędzy jego członkami. Druga, wręcz odwrotnie, mówi o zbrojeniach w państwach natowskich i powrocie NATO do narracji zimnowojennej, które mogą "zagrażać" Rosji. W obu powyższych przypadkach również szczyt w Londynie został dokładnie przeanalizowany. 

Wobec pozytywnego zakończenia rozmów dotyczących wschodniej flanki NATO, swego rodzaju "ratunkiem" stały się dla Rosjan przede wszystkim najbardziej podkreślane wątki francuskie oraz tarcia wizerunkowe pomiędzy poszczególnymi politykami. Te ostatnie dotyczą w głównej mierze komentarzy personalnych o Donaldzie Trumpie lub wygłaszanych przez amerykańskiego prezydenta, czy też braku zgody na kończącą konferencję prasową. Nie można nie zauważyć także kwestii rosyjskich dziennikarzy na szczycie. Chociażby przypadku „sprawy” pytania od mediów rosyjskich na konferencji Sekretarza Generalnego Jensa Stoltenberga, które zostało zadane już po zakończeniu samej serii pytań czy też podnoszenia kwestii przeszukania przez policję dziennikarza RT. 

Lecz szpalty rosyjskich mediów de facto skradł prezydent Francji Emmanuel Macron, który zebrał wysoce przychylne komentarze. Co istotne, już nie tylko za słynną wypowiedź o „śmierci klinicznej” NATO udzieloną przed szczytem londyńskim, ale również za wskazanie na priorytet walki z terroryzmem, szczególnie tym islamistycznym. Prezydent powiedział bowiem, że Rosja nie jest już klasycznym wrogiem NATO. Oczywiście, zdaniem prezydenta Francji polityka rosyjska rodzi pewne zagrożenia, ale to państwo jest też jednocześnie partnerem na różnych międzynarodowych płaszczyznach. Stąd też francuskie nawoływania do konstruktywnego dialogu z Moskwą. Należy przy tym zauważyć, że takie wystąpienia Emanuela Macrona są nad wyraz zbieżne z dotychczasową polityką wizerunkową Rosji, która stara się uwypuklić wspólnotę walki z globalnym terroryzmem, jako płaszczyznę do szerokiego porozumienia z państwami NATO.  

Co więcej, możliwe jest jakże sprawne włączenie narracji użytkowanej przez Emmanuela Macrona do wyjaśniania działań Rosji na kierunku ukraińskim (Krym oraz wschodnia część Ukrainy) oraz, szerzej, na całej wschodniej flance. W końcu to francuskie dążenie do zaakceptowania ujęcia, iż Rosja jest „rzeczywistością” z całym bagażem działań dyplomatycznych, militarnych, szpiegowskich, etc. i należy do tego przywyknąć. Po stronie rosyjskiej propagandy podobnym celom, może i zapewne będzie służyło, jeszcze przez dłuższy okres podkreślanie stanowiska Macrona o potrzebie gruntownej reformy NATO, wobec „śmierci jego mózgu”. Albowiem, tak budowane stanowisko Paryża jest de facto uderzeniem w narrację mówiącą o potrzebie wzmocnienia flanki wschodniej zgodnie z klasycznym myśleniem o roli i zadaniach NATO. 

Strona rosyjska wprost wskazuje, iż jej zdaniem zauważalna staje się postępująca inercja w obrębie relacji sojuszniczych w NATO. Wskazał na to chociażby ambasador Andriej B. Kielin w wywiadzie dla „Pierwszego Kanału”. Wprowadzając do swojej wypowiedzi również interesujące zimnowojenne zestawienia, przede wszystkim pomiędzy podnoszeniem zdolności militarnych państw NATO i tym samem wzrostem wydatków na obronność, a interesem tzw. kompleksu wojskowo-przemysłowego, prącego do retoryki konfrontacji z Rosją. Oczywiście, trzeba zauważyć wskazanie, iż zdaniem Rosjan ich państwo nie stanowi w żadnym razie zagrożenia militarnego dla państw NATO, więc są to próby nie oparte na żadnych logicznych przesłankach. Przykładem ma być porównanie budżetów obronnych państw europejskiej części NATO z budżetem przeznaczanym na siły zbrojne Federacji Rosyjskiej, wskazując na dysproporcje. To ciekawy argument do osłabiania debaty w NATO odnośnie realizacji dochodzenia do pułapu 2 proc. PKB na obronność i zapewne jeszcze nie jeden raz, szczególnie w Europie Zachodniej takie zestawienia będą się pojawiały. Oczywiście, Rosjanie nie mówią o tym, że budżety państw NATO muszą utrzymać 29 różnych armii a nie jedną, czy o dysproporcji płac i cen w przemyśle zbrojeniowym.

Jednak Rosjanie nie tylko deprecjonują potrzebę wzmacniania państw NATO, jako nie bazującą na realnych zagrożeniach. Starają się, także niejako odwrócić sposób debaty o współczesnym bezpieczeństwie. Dążą przy tym do zakwestionowania analizy sytuacji, kto tak naprawdę komu może zagrozić. Należy w tym kontekście zaobserwować, że jest to zabieg Rosji w zakresie odwrócenia uwagi, analogicznie do podejmowanych działań wokół systemów rakietowych objętych kiedyś ograniczeniami w ramach „martwego” już traktatu INF. Umocowany również na wielokrotnym podkreślaniu kwestii potrzeby deeskalacji w relacjach europejskich i światowych. Co więcej, Putin wskazał, iż Rosja jest otwarta na dialog z państwami natowskimi. 

Aczkolwiek największe "rozczarowanie" strony rosyjskiej musiało nastąpić niewątpliwie w kontekście postawy Turcji i jej prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Przed szczytem w Londynie dużo miejsca poświęcono sprawie relacji NATO-Turcja, kwestii zakupu uzbrojenia rosyjskiego (przede wszystkim kluczowy kazus systemu opl/opr S-400) dla wojsk tureckich, tarciom na linii Ankara-Waszyngton i oczywiście sprawie Kurdów w Syrii. Wręcz idealnym wątkiem wydawał się przy tym temat tureckiej blokady nowelizacji planów ewentualnościowych względem wschodniej flanki NATO. Jednakże, ostateczna turecka zgoda na postanowienia szczytu w Londynie względem flanki wschodniej wyhamowała ewidentnie ten optymizm.  

Generalnie, szczyt NATO w Londynie można śmiało ocenić, jako efektywny również pod względem zauważenia, iż relatywnie nie stał się osią szerokiej i nachalnej oceny rosyjskich mediów, w tym tych nadających globalnie. Świadczyć to może o nie wpisaniu się w przygotowywaną wcześniej narrację, dotyczącą nieprzekraczalnych, a wręcz pogłębiających się z dnia na dzień podziałów wśród natowskiej wspólnoty. Oczywiście materiały o spotkaniu pojawiają się, ale ich pozycjonowanie oraz skala nie wskazuje, iż tytułowe „oczekiwania” strony rosyjskiej zostały spełnione. Trzeba też zaznaczyć, że Rosja cały czas utrzymuje narrację, w której NATO jest "wrogiem" i zarazem celem działań dezinformacyjnych. Można by rzec - na wschodzie bez zmian.

Reklama

Komentarze (14)

  1. analizator

    Jak się okazało to szczyt Londyński spełnił oczekiwania Putina, Turcja jednoznacznie nic nie poparła i Polska jest zablokowana. Czyli Panie redaktorze jaki blask fleszy ? Chyba, że nazwiemy to w blasku fleszy NATO nie jest jednością ...

    1. prawieanonim

      Co takiego zostało zablokowane na skutek jęków Turcji? Proszę o konkretne przykłady.

    2. mobilny

      a co zostało poparte? Prosze o konkrety. Turecki minister wyraznie powiedział ze Ankara nie poparła

  2. zefor

    Londyński szczyt NATO spełnił "oczekiwania" Rosji, ponieważ juz Putin podją decyzje odnosnie spraw związanych z militaryzacja kosmosu. W Rosji takie sprawy realizuje sie b. szybko.

    1. bender

      Tak, tak, w Rosji takie sprawy robi się bardzo szybko, patrz budowa nowego kosmodromu czy kolosalne opóźnienia całego programu kosmicznego :-D

    2. zdrugiejstrony

      Wyłożą się na tym jak CCCP i wtedy się podzielą na części.

    3. anda

      No a na zachodzie jeszcze dłużej kiedy wreszcie USA zbudują swój statek kosmiczny ? jak na razie to zamówili dwa Sojuzy.

  3. Extern

    Mam nadzieję, że przynajmniej prezydent Andrzej Duda ukoił skołataną rosyjską duszę swoimi pięknymi słowami: "Chcę bardzo mocno zaakcentować jedną rzecz. Nie chciałbym, żebyśmy popadali w retorykę, która jest absolutnie nieuprawniona. Nie ma wroga. Żadnego wroga dzisiaj nie ma. Sojuszu Północnoatlantyckiego nikt dzisiaj nie atakuje (...) Rosja jest sąsiadem Polski, z którym nie we wszystkim się zgadzamy. Na wiele kwestii mamy inny punkt widzenia i pewne działania ze strony Rosji uważamy że są nieakceptowalne. Nie ma mowy o jakiejkolwiek wrogości."

    1. Laba

      Dokładnie to jest idealny przekaz. Trzeba liczyć na rozwiązania trzeciej drogi. Nikt normalny nie będzie prowadził inwazji na Rosję. Jedynie Chiny mają taki potencjał. Putin to zauważył bo wszędzie chodzi ze swoim kubeczkiem a naród biednieje, zbrojeniówka zadłużona na 2 biliardy rubli. Sankcje robią swoja a reszty dopełnia niekonkurencyjna, zacofana, oligarchiczna gospodarka.

  4. niejaki Błochin

    NATO nadal nie odpowiada na propagandę w języku rosyjskim. A przypomnę, że na Łotwie, Litwie i Estonii jest sporo osób posługujących się tym językiem. W byłych demoludach jest sporo starszych osób znających język rosyjski, więc można by to wykorzystać do stworzenia serwisów informacyjnych, prezentujących zachodni punkt widzenia i informacje w języku rosyjskim, przy okazji docierające za pośrednictwem niekodowanego sygnału z satelitów do Ukrainy, Białorusi, Kazachstanu, Rosji i za pośrednictwem memów w internecie ( nasze starsze pokolenie ma duże doświadczenie w pzrekazywaniu prawdy w warunkach cenzury, tylko należy to ponownie wykorzystać przeciw propagandzie i cenzurze ze wschodu)

    1. No skąd

      W tych krajach które wymieniłes, Rosjanie zostali pozbawieni obywatelstwa. Jak myślisz co oni myślą o tak zwanym zachodzie?

  5. slow-o

    Rosja dawno pogodziła się z tym, że jest dostawcą surowców tylko dla bardziej rozwiniętego Zachodu ALE czego nie mogą przeboleć (cierpią i milczą) jest to że są niżej w rozwoju od Azjatów (Chiny). Chiny traktują Rosję jak pasożyt traktuje swego żywiciela - i to też Rosjanie wiedzą ALE cierpią i milczą. Przyszłość tamtego rejonu rozstrzygnie się pomiędzy Chinami+Niemcami a Rosją. Niemcy chciały "ogarnąć" sobie Chiny ale to tak, jakby mysz próbowała połknąć górę (malutkie Porsche próbowało wchłonąć giganta VW a same padło jego łupem). Niemcy muszą się opędzać w Europie od Chin - zrobią to m.in. ciągnąc ile się da surowców z Rosji by to nie Chiny je brały oraz eksportując do Rosji produkty w kontrze do chińskich. Chiny mają być brudnym przemysłem materiałowym dla UE, a z tych materiałów Niemcy wyeksportują do Chin produkty. Kasa i czysta strefa dla Europy, mała kasa za nisko przetworzone materiały i syf środowiskowy dla Chin. Niemcy też chcą by rolnictwem zajmowała się Ameryka Południowa dla UE. Oni mało zarobią za płody, a UE je przetworzy i sprzeda drożej. Tym sposobem Niemcy chcą uzależnić od UE Rosję (gaz, ropa), Chiny (metale) i Amerykę Pd (rolnictwo). To się nie uda albowiem Chińczycy widzą ten plan i mają swój. Na tym wszystkim najmniej zyska Rosja bo dalej będzie tylko gazem i ropą dla Chin i UE - aż gaz i ropa przestaną być potrzebne ; co wtedy? Trzeba mieć na uwadze, że w Azji są też inni gracze - Indie, Japonia i Korea. Z którym z nich, i w czym może konkurować Rosja? Rosja nie ma nic do zaoferowania dla nikogo, prócz ropy i gazu - no przepraszam, oprócz AK47 dla Afryki jeszcze ale minie jeszcze trochę czasu, i Afrykanerzy ogarną się i zobaczą z kim można więcej zrobić - z Chińczykami (którzy już tam są), Amerykanami (przymierzają się do wejścia) i Europejczykami (niedługo zobaczą że trzeba tam być bo Rosja wojnami wpycha migrantów do UE) czy Rosjanami, którzy sprzedawać im będą granaty, a wywozić diamenty i złoto... Afrykanerzy zobaczą że nic z Rosjanami nie powstaje infrastrukturalnie, a na dodatek Rosjanie sprzedają broń jednej i drugiej stronie konfliktu - dozbrajają jednych przeciwko drugim, żeby się powyrzynali nawzajem i błyskotki zostaną do wzięcia... Kto sieje wiatr, zbiera burzę..

    1. andys

      To jest ciekawy, choc bardzo chaotyczny, tekst, tak chaotyczny, że czasami trudno zrozumieć, "co autor miał na mysli". Zostawmy teraz tę biedną Rosję w spokoju, a spróbujmy sformułować szerszy problem - które narody (państwa) szybciej, a które wolniej wyjdą z zacofania. Umownie świat mozna podzielić na 3 części - bogaty i rozwinięty Zachód , biedniejszy Wschód i kraje 3 Świata (rozwijające się ). Ograniczmy się do Europy. W Europie sa tylko bogaty Zachód i biedny Wschód (PKB na łebka w przyblizeniu 3-4 razy mniejszy). Rosję zaliczyć należy do biednego Wschodu z PKB per capita porównywalnym do PKB Polski. Pozwolę sobie zaryzykować tezę, że zacofanie Wschodu nie zmniejsza się, albo zmniejsza sie bardzo powoli, mimo poważnych zmian w tych krajach , wstąpienia niektórych do UE, globalizacji itd. Oczywiscie ma to odbicie również w budżetach wojskowych tych krajów. Nalezy zauwazyć, że niektóre kraje wschodnie cofaja się w rozwoju, np. Ukraina i Mołdawia. Zreszta , sposród krajów bylego ZSRR najlepiej radzą sobie Rosja , kraje bałtyckie oraz Białoruś i Kazachstan, pewnie Azerbejdżan. Powstaje pytanie, dlaczego tak słabo gonimy Zachód?

  6. klawiatura

    Kolejny doinformowany inaczej.

  7. bania Davien

    "... największe "rozczarowanie" strony rosyjskiej musiało nastąpić niewątpliwie w kontekście postawy Turcji i jej prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Przed szczytem w Londynie dużo miejsca poświęcono sprawie relacji NATO-Turcja, kwestii zakupu uzbrojenia rosyjskiego (przede wszystkim kluczowy kazus systemu opl/opr S-400) dla wojsk tureckich, tarciom na linii Ankara-Waszyngton i oczywiście sprawie Kurdów w Syrii. Wręcz idealnym wątkiem wydawał się przy tym temat tureckiej blokady nowelizacji planów ewentualnościowych względem wschodniej flanki NATO. Jednakże, ostateczna turecka zgoda na postanowienia szczytu w Londynie względem flanki wschodniej wyhamowała ewidentnie ten optymizm." I cóż Panie Jacku. Jak się okazuje przysłowie "nie chwal dnia przed zachodem słońca"po raz "enty" się sprawdziło. I jakaż jest teraz "wiarygodność" przesłania przekazanego przez sekretarza generalnego NATO?

    1. bender

      Albo raczej jaka jest w końcu wiarygodność Turcji?

  8. Qwe

    Tylko dla ignorantów politycznych wydaje sie, że istnieje coś takiego jak NATO w sensie militarnym. Francja walczy i cierpi w Sahelu i nie zamierza wysyłać wojska do obrony jakiegoś mostu w Polsce albo przesmyku suwalskiego. NATO pękło nie tylko z powodu Erdogana, ale i Macrona, jak i Trumpa. Nie ma żadnej ideii i celu, który by ich łączył. Po prostu martwy sojusz,bo sojusz musi być oparty o wspólnotę interesów.

    1. Qwep

      Dlatego że szeroko pojęty zachód Europy nie ma wrogów. USA mają Chiny ale tutaj NATO nic nie pomoże. Jest wschodnia Europa A właściwie Polska j Bałtyki, którym zgniła Rosja może zaszkodzić. Każdy ma inne interesy...

    2. tyle

      A przyszłoroczny przerzut 20 tys amerykańskich żołnierzy z całym sprzętem do Europy (niesamowicie drogi i skomplikowany logistycznie), to tak bez celu i idei. Można by rzec z nudów.

    3. mobilny

      Nie z pobudek politycznej walki. Nic konkretnego w kontekście obrony wschodniej flankim NATO jako realna siła nie istnieje co potwierdziły kity sekretarza ws. Porozumienia w Londynie. Niesamowicie skomplikowane? A tak na marginesie. Rosjanie takie akcje przeprowadzają wiekszymi siłami szybciej i sprawniej.

  9. andys

    "Aczkolwiek, po zakończeniu szczytu w Londynie można postawić hipotezę, że jego efekty nie dopasowały się ostatecznie do oczekiwań strony rosyjskiej. " Przecież Rosja nie jest stroną na szczycie w Londynie. Ot i tak, od zdania do zdania mnóstwo w tym tekscie niekompetencji. Również przejrzałem media rosyjskie i nie zauwazyłem specjalnego zainteresowania szczytem w Londynie. tematem numer 1 jest Ukraina, a dokładniej zbliżające się spotkanie w sprawie Donbasu. Ukraińcy postarali się , aby o tym wydarzeniu mówić. Jest mnóstwo kuriozalnych działań i wypowiedzi na Ukrainie i to daje Rosjanom mozliwość pisania o spotkaniu w nieco lżejszym formacie.

  10. anda

    Londyński szczyt jednak spełnił oczekiwania.

  11. Blob

    Rosyjskie podejście jest tak samo humorystyczne jak w czasach ZSRR: "NATO" wielkimi krokami zbliża się do przepaści, a jednocześnie Rosja wkrótce przegoni "NATO" :DDD

  12. Stary Grzyb

    Oczekiwania czy potrzeby każdego łobuza dzielą się na uświadamiane subiektywne, i nieuświadamiane obiektywne. Te pierwsze to stała chęć, żeby coś zaiwanić, te drugie to stała potrzeba zebrania solidnego łomotu. I w tym sensie szczyt NATO w Londynie rzeczywiście nie spełnił, niestety, obiektywnych oczekiwań i potrzeb Rosji - nie ogłoszono powrotu do uwspółcześnionej wersji reaganowskich "Wojen Gwiezdnych", nie przywrócono COCOM, nie zdecydowano o zmasowanym rozmieszczeniu w Europie, w tym na wschodniej flance NATO w szczególności, amerykańskiej broni atomowej, nie odcięto Rosji od SWIFT-u oraz nie zarządzono ćwiczeń typu "Able Archer" trybem ciągłym. Wielka szkoda.

    1. Nysa

      Natomiast odcięto Polskę od dostaw części zamiennych do F-16 . Większość stoi uziemiona na lotniskach w oczekiwaniu na drogie części z USA. Podobnie będzie z F-35. Kolejne utopione miliardy dolarów. F-35 będą rdzewieć na lotniskach podobnie jak to ma miejsce teraz z F-16.

    2. reni

      tak, źli Amerykanie od wszystkiego odcięli Polskę - od ropy, gazu, prądu a nawet wody. Na posiadane 48 F16, 60 szt jest nielotne. Nie ma jak to sprzęt rosyjski np. tak chętnie i tanio sprzedawane nam przez rosjan części do Mig29, Su22, Mi24 itd.

    3. obalaczbredni

      Ale kto za to miałby zapłacić - zadłużona na 105% PKB Ameryka, która już pod wpływem długu już ledwo dyszy. I te wszystkie najbogatsze firmy w USA "muszą" kupować amerykańskie papiery dłużne aby to się kręciło - czyli zamówienia od rządu czy opłacanie urzędników. I każda z ty "najbogatszych" firm ma "papierki" bez pokrycia, które wkłada do raportów jako swój majątek i dzięki temu podkręca wartość akcji - to taka gigantyczna piramida finansowa. I jak to runie /a musi się to stać wcześniej czy później/ to okaże się dopiero co warty jest kolos na glinianych nogach. USA ratuje tylko to że nie miały na swoim terytorium wojen i zniszczeń - dowiedz się jak stare są mosty np w Nowym Yorku - kiedy je budowano? i zaraz trzeba będzie w ich utrzymanie i remonty wkładać gigantyczne pieniądze - których po prostu rząd USA nie ma i musi ciągle pożyczać i się zadłużać. Wystarczy zobaczyć ilu Meksykanów pracuje na czarno i za grosze w USA i jak żyją w gettach i na przedmieściach dużych miast. Ale jak się ogląda filmy z Hollywood to tego tam nie pokazują.

  13. mobilny

    No nie do konca tak to jest. Oczekiwali zgrzytu nie dosczekali sie ale czy aby na pewno to czas pokaze. Nie moga byc yez do konca tak bardzo zawiedzeni. NATO procz licznych bunczucznych pustych deklaracji to raczej nie pokazuje nic konkretnego

  14. Kiks

    Mongoł zawsze nim będzie. I tyle w temacie.

Reklama