Geopolityka
Libijski MON twierdzi, że potężna eksplozja w Benghazi była dziełem przypadku
Libijskie Ministerstwo Obrony oświadczyło, że potężna eksplozja która wstrząsnęła w poniedziałek miastem Benghazi była najprawdopodobniej nieszczęśliwym wypadkiem.
Czytaj: Libia: Milicje wymuszają ustąpienie ministrów, terroryści opanowują południe kraju
Komunikat Ministerstwa stwierdza, że materiały wybuchowe - amunicja artyleryjska (od 15 do 20kg) była przewożona szarą Toyotą. Najprawdopodobniej na skutek nieostrożności pasażera, który manipulował w czasie jazdy innym mniejszym ładunkiem wybuchowym, doszło do detonacji głównego ładunku. W momencie eksplozji samochód pozostawał w ruchu. Promień rażenia wyniósł 300 metrów. Do wybuchu doszło niedaleko jednego z miejscowych szpitali. Oficjalne dane mówią obecnie o 3 zabitych i 14 rannych.
Jeśli wierzyć Ministrowi Obrony Mohammedowi al-Barghathiemu (który 6 dni temu zrezygnował ze stanowiska a następnie odwołał rezygnację) był to zatem nieszczęśliwy wypadek. Pozostaje jednak pytanie, kim byli właściciele Toyoty i do czego potrzebne im były ładunki wybuchowe.
Czytaj: Libia: Zamach na ambasadę francuską w Trypolisie
Władze Libii nie potrafią zapobiegać zamachom terrorystycznym dokonywanym przez muzułmańskich ekstremistów. Nie panują również nad uzbrojonymi milicjami, które paraliżują prace naczelnych organów państwowych - parlamentu i ministerstw.
(MMT)