Geopolityka
Iran próbuje przełamać międzynarodową izolację poprzez szczyt w Teheranie
W tle rozpoczynających się dzisiaj, 26 sierpnia br., spotkań w ramach 16 Szczytu Ruchu Państw Niezaangażowanych nie brakuje kontrowersji i zdecydowanych deklaracji politycznych.
Tegoroczny szesnasty Szczyt Ruchu Państw Niezaangażowanych (NAM) odbywa się w Teheranie, a spotkanie najwyższych przedstawicieli państw członkowskich zaplanowano na 30 i 31 sierpnia. Obecnie trwają obrady wysokich rangą przedstawicieli organizacji.
NAM założony w Belgradzie w 1961 r., docelowo miał być organizacją państw pragnących realizować swoje interesy narodowe bez angażowania się w któryś z dwóch zimnowojennych bloków. W praktyce ruch wkrótce zaczął głosić hasła zbieżne z hasłami Związku Radzieckiego, w tym walkę z imperializmem i syjonizmem, co ten skrzętnie wykorzystywał do umacniania swoich wpływów w krajach Trzeciego Świata.
W latach 70-tych i 80-tych sformowały się de facto dwa bloki – proamerykański i prosowiecki. Po rozpadzie ZSRR formuła „niezaangażowania” straciła rację bytu i została przedefiniowana na sprzeciw państw Południa przeciwko porządkowi światowemu stworzonemu i utrzymywanemu przez Północ. Obecnie NAM zrzesza 120 państw, 17 ma status obserwatora. Przewodnictwo od Egiptu, przejął 26 sierpnia Iran.
Reakcje Zachodu
Fakt, iż szczyt odbywa się w Teheranie co oznacza równocześnie objęcie przez Iran przewodnictwa organizacji niesie ze sobą poważne implikacje geopolityczne. Zdecydowane stanowisko zajęły Stany Zjednoczone i Izrael. Rządom tych państw zależy, aby jak najmniej głów państw i przedstawicieli organizacji międzynarodowych się na nim pojawiło. Dlatego rzecznik Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych Victoria Nuland, jak również premier Izraela Benjamin Netanjahu wezwali sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, aby zrezygnował z wizyty w Teheranie. Ten jednak zdecydował się tam pojechać, uznając że lepszym od izolacji Iranu rozwiązaniem będzie próba nawiązania dialogu w najbardziej palących kwestiach – programu atomowego, konfliktu w Syrii i praw człowieka. Ban Ki Mun nie jest bynajmniej bezkrytyczny wobec władz w Teheranie, które skrytykował za ostatnie antyizraelskie wypowiedzi z okazji Międzynarodowego Dnia Jerozolimy.
Mimo braku zajęcia oficjalnego stanowiska przez znaczących polityków Unii Europejskiej, można domniemywać, że również preferują oni jak największą izolację Iranu, w tym organizowanych przez to państwo szczytów. Unia Europejska mówiąca jednym głosem ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie sankcji, której żadne państwo członkowskie nie należy równocześnie do NAM, przyjęła wyraźnie taktykę całkowitego ignorowania promowanego przez Iran wydarzenia.
Plany Iranu
Władze w Teheranie pragną wykorzystać szczyt do budowy opozycyjnej względem Zachodu koalicji, promować swój punkt widzenia na kwestię energii atomowej oraz poprawić wizerunek państwa izolowanego na świecie. Dlatego zależy im na jak najliczniejszej reprezentacji dyplomatów jak najwyższego szczebla państw członkowskich i organizacji spoza tego grona.
Niewątpliwym sukcesem jest udział sekretarza generalnego ONZ – przybędzie do Teheranu 29 sierpnia. W podobnych kategoriach można rozpatrywać zapowiedziany udział wysłanników, choć niewysokiego szczebla, Australii i Arabii Saudyjskiej. Przybycie zapowiedzieli również sekretarz generalny Ligii Państw Arabskich Nabil al-Arabi, Organizacji Kooperacji Islamskiej Ekmeleddin İhsanoğlu i przewodniczący Unii Afrykańskiej Yayi Boni. W sumie na szczycie zjawi się ok. 7000 osób, w tym dyplomatów, innych członków delegacji i przedstawicieli mediów.
Łyżką dziegciu dla Teheranu jest fakt, iż tylko 50 państw na 120 wysyła przedstawicieli najwyższych władz. Odnotować warto jednak, iż będą to najprawdopodobniej wiceminister spraw zagranicznych Syrii Faysal Mikdad, prezydent Egiptu Muhammad Mursi, emir Kuwejtu Sabah al-Ahmad, prezydent Afganistanu Hamid Karzai, sułtan Omanu Kabus bin Said Al Said oraz prezydenci państw o statusie obserwatora – Azerbejdżanu Ilham Alijew i Armenii Serż Sarkisjan.
Zaproszenie na szczyt otrzymał również prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin i lider Hamasu Ismail Haniye. Putin, który prezentuje bliskie Iranowi stanowisko, zarówno w kwestii Syrii, jak i irańskiego programu atomowego, nie wypowiedział się dotąd czy będzie na nim obecny.
Trudne stosunki irańsko - arabskie
Z podobnym stopniem niepewności, a wyższym kontrowersji, wiąże się wizyta przedstawicieli Palestyńczyków. 25 sierpnia rzecznik Hamasu, organizacji uznanej za terrorystyczną przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Izrael sprawującej władzę w Strefie Gazy, ogłosił, że Haniye przybędzie do Teheranu na zaproszenie Irańczyków, w charakterze „specjalnego gościa”. Na to zareagowali stanowczo przedstawiciele Autonomii Palestyńskiej (de facto Zachodniego Brzegu Jordanu) z Fatahu – prezydent Mahmud Abbas oraz ministrowie tamtejszego rządu. Abbas zagroził nawet zbojkotowaniem szczytu jeśli pojawi się na nim Haniye, niezależnie od roli w jakiej tam wystąpi. Premier Autonomii – Salam Fayyad oskarżył z kolei Iran o sabotowanie sprawy palestyńskiej i kooperację z syjonistami (sic!).
Dzień później rzecznik Szczytu NAM, zdementował informację o wysłaniu oficjalnego zaproszenia Hamasu do partycypacji, w jakimkolwiek charakterze.
Sprawa pokazuje bardzo napięte stosunki między dwoma czołowymi ugrupowaniami palestyńskimi, islamistycznych Hamasem i świeckim Fatahem, mimo że na fali arabskich rewolucji podpisały umowę o współpracy. Do tej pory jednak nie została ona zrealizowana, a obie organizacje spierają się o interpretację jej zapisów. Żadna ze stron nie utrzymuje również kontaktów z Izraelem. Także Jerozolima nie chce negocjować z Hamasem, którego statut wzywa do likwidacji Izraela, co w przypadku jakiejś formy unii między Hamasem i Fatahem torpeduje możliwość rokowań.
Przełomowa, bo pierwsza od czasu islamskiej rewolucji, wizyta egipskiej głowy państwa w Iranie prawie na pewno dojdzie do skutku. Mimo hucznych zapowiedzi wznowienia stosunków dyplomatycznych, głównie ze strony Iranu, także części mediów egipskich, raczej do nich nie dojdzie. Tak wynika z oficjalnego oświadczenia rzecznika prezydenta Mursiego, który kategorycznie zaprzeczył, że jest możliwe wznowienie stosunków bilateralnych „na tym etapie”. Podkreślił, że obecność Mursiego na szczycie w Teheranie, do którego przyleci prosto z Pekinu, ma charakter czysto formalny i kurtuazyjny. Dał tym samym do zrozumienia, że ważniejsze w tym momencie są dla Egiptu stosunki z Chinami, z państwami Zatoki, a nawet z Zachodem, od którego Egipt uzyskał pożyczkę (4,8 mld dol. z MFW).
Podsumowanie
Szesnasty Szczyt Ruchu Państw Niezaangażowanych zapowiadany w Iranie jako wielkie wydarzenie z pewnością nie przyniesie realizacji wszystkich jego, założonych przez Teheran, celów. Sama natura organizacji, zrzeszającej tylko 120 państw, z czego 50 wysyła delegacje rządowe, tego nie ułatwia.
Mimo bojkotu ze strony państw zachodnich, Iran będzie chciał wykorzystać szczyt do promowania swojej wizji polityki międzynarodowej i budowania koalicji wśród państw kwestionujących dzisiejszy globalny ład oparty na przewadze północnej półkuli. Wizja ta opiera się co najmniej na 3 filarach: prawa narodów do pokojowego wykorzystania energii atomowej – Iran buduje tym samym poparcie dla jego ambicji nuklearnych, równocześnie krytykując posiadający nuklearny arsenał Izraela, suwerenności państw narodowych – na szczycie ma zostać wypromowany irański projekt rezolucji w kwestii konfliktu w Syrii, z pewnością wychodzącej na przeciw potrzebom sojuszu irańsko – syryjskiego oraz na specyficznej interpretacji praw człowieka i demokracji poprzez pryzmat lokalnej kultury – czyli promowania szariatu z jednej, a totalitarnych reżimów z drugiej strony.
Niemniej jednak patrząc przez pryzmat problemów jakie napotyka Iran w relacjach z państwami arabskimi, których odbudowa jest kluczem dla jego pozycji regionalnej, nawet na etapie przygotowań do szczytu, trudno oczekiwać przełomowych decyzji, czy nawet deklaracji na nim podjętych. Wszystko na to wskazuje, iż Teheranowi nie uda się odbudować pozytywnych relacji bilateralnych z państwami czy też para-państwami, na których mu szczególnie zależy.
Marcin M. Toboła