Reklama

Geopolityka

Iran nie wpuści inspektorów do swych baz wojskowych

Fot. Wikimedia Commons/Nanking2012.
Fot. Wikimedia Commons/Nanking2012.

Pomimo wcześniejszych obietnic, Iran ostatecznie odrzucił możliwość udzielenia dostępu inspektorom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej do swoich baz wojskowych - pisze w analizie dla Defence24.pl dr Robert Czulda.

Liczne media i wielu komentatorów obwieściły sukces, kiedy po zakończeniu rozmów dyplomatycznych w Lozannie w kwietniu tego roku Iran wstępnie porozumiał się z grupą P5+1 (Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Chiny, Francja oraz będące poza Radą Bezpieczeństwa ONZ Niemcy) w sprawie swego kontrowersyjnego programu jądrowego. Okazuje się jednak, że do sukcesu jest jeszcze bardzo daleko. Diabeł tkwi bowiem w szczegółach – do wynegocjowania pozostają setki elementów. Jednym z nich jest dostęp do wybranych irańskich baz wojskowych, co do których zachodzi podejrzenie, że prowadzone są w nich niezgłoszone, a więc naruszające zapisy traktatu o nieproliferacji technologii jądrowych (NPT), którego Iran jest stroną, prace nad technologiami nuklearnymi o charakterze przede wszystkim wojskowym.

Stanowcza polityka

Teheran od lat utrzymuje, że nie prowadzi żadnych tajnych prac, zwłaszcza takich, które miałyby doprowadzić do wytworzenia broni jądrowej. Państwa P5+1 mają jednak ograniczone zaufanie do Iranu i stoją niezmiennie na stanowisku, że kluczowym elementem ewentualnego porozumienia muszą być nie tylko swobodne inspekcje Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w znanych irańskich ośrodkach badawczych ale także dostęp do baz wojskowych oraz prawo do nieskrępowanego rozmawiania z irańskimi naukowcami sektora jądrowego. Deklarowanym celem jest zweryfikowanie przestrzegania porozumienia, a także wyjaśnienie wątpliwości dotyczących domniemanych prac wojskowych, które Iran miał w przeszłości prowadzić (takie stanowisko zawierało kilka raportów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, twierdzącej obecnie, że Teheran prace te ostatecznie zarzucił).

Przez dłuższy czas liczono, że Iran – prowadzący obecnie, przynajmniej w sferze retoryki i politycznych gestów, politykę otwartości - zgodzi się na dostęp do wybranych baz wojskowych. Takie poczucie wzmacniały słowa umiarkowanie konserwatywnego prezydenta Hasana Rouhaniego, który stwierdził pod koniec maja, iż „należy dbać o wojskowe tajemnice, a dostęp inspektorów powinien być kontrolowany”, co mogło sugerować wyrażenie poparcia dla takiego rozwiązania. Jednym z gestów dobrej woli było zaproszenie w grudniu 2014 r. przedstawicieli Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej do przeprowadzenia inspekcji Mariwan (istnieje podejrzenie produkcji tam komponentów wojskowych). Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej taki pomysł odrzuciła, wyrażając chęć inspekcji instalacji Parczin, gdzie znajduje się tajny kompleks wojskowy. Od lat jednak prośba ta jest odrzucana. Na początku maja w irańskiej telewizji wystąpił negocjator Abbas Araghczi, który stwierdził, że na mocy tak zwanego protokołu dodatkowego, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej uzyskałaby „kontrolowany dostęp” do obiektów niejądrowych, a więc także baz wojskowych. Przynajmniej w teorii.

Prawdopodobieństwo uzyskania dostępu było małe, ponieważ to nie prezydent, a najwyższy przywódca Iranu, duchowny ajatollah Ali Chamenei, sprawuje w Iranie najwyższą władzę i to on odpowiada za bezpieczeństwo narodowe, w tym za program jądrowy. Duchowny wielokrotnie opowiadał się przeciwko udzieleniu takiego dostępu. Podczas jednego z ostatnich przemówień, Ali Chamenei powiedział:

„Jasno stwierdziliśmy, że nie zgodzimy się na żadne inspekcje naszych instalacji wojskowych przez obcokrajowców (…) Rozmowy, które chcą przeprowadzić, to nic innego jak przesłuchania. Nie zgodzimy się nawet na najmniejsze obrażenie honoru naszych nuklearnych naukowców. Nie zgodzę się, aby obcokrajowcy rozmawiali z naszymi naukowcami. Nikt o zdrowych zmysłach by się na to nie zgodził, żaden rząd nie wyraziłby na to zgody – każdy ukrywa swoich naukowców, nie zdradza nawet ich nazwisk”.

Podobne stanowisko prezentują wojskowi, szczególnie z Korpusu Strażników Rewolucji, podlegającego bezpośrednio najwyższemu przywódcy. Przykładowo, zastępca dowódcy Korpusu, generał Hosajn Salami, dodał, iż „nie zgodzimy się, aby nasze bezpieczeństwo narodowe zostało osłabione przez wrogów”. Generał Amir Ali Hadżizade, dowódca lotnictwa Korpusu, stwierdził: “nie wyrazimy zgody na inspekcję irańskich baz wojskowych i ośrodków obronnych pod jakimkolwiek powodem. Odbieramy żądanie Zachodu jako próbę szpiegostwa. Obecnie stoimy w obliczu amerykańskiego spisku: jesteśmy wciągani w pełnoskalową wojnę gospodarczą, kulturalną, wojskową i polityczną”.

Iran mówi nie

Ostateczne wyrażenie sprzeciwu nastąpiło 21 czerwca 2015 r. Wtedy to irański parlament głosami 199 do 14 opowiedział się przeciwko udzieleniu Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej dostępu do baz wojskowych. Decyzję tę musi jeszcze zatwierdzić Rada Strażników (organ konstytucyjny w Iranie, składający się z 12 członków – połowa jest wybierana przez najwyższego przywódcę, a połowa przez parlament. Jej kompetencje to, między innymi, interpretacja konstytucji i nadzorowanie wyborów, a także zatwierdzanie kandydatów. Dba o zgodność prawa z islamem i konstytucją). W obliczu jasnego stanowiska najwyższego przywódcy decyzja rady wydaje się jednak formalnością. Jeżeli tak się stanie, to osiągnięcie trwałego i znaczącego porozumienia międzynarodowego dotyczącego  irańskiego programu jądrowego stanie się jeszcze mniej prawdopodobne.

Irańscy politycy i wojskowi stoją na stanowisku, że dopuszczenie obcych inspektorów do rodzimych instalacji wojskowych będzie ciosem prestiżowym, godzącym w suwerenność państwa. Jak sami zauważają, nie widzą powodu, by taką zgodę wyrażać w sytuacji, w której inne państwo bliskowschodnie – Izrael – pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą międzynarodową. Poza tym, Irańczycy boją się, że podczas inspekcji odkryte zostaną ich tajemnice – nie tylko te dotyczące prowadzone, być może, jądrowego programu wojskowego ale także te odnoszące się do wojsk konwencjonalnych, co działałoby na korzyść głównych wrogów Iranu – Izraela i Stanów Zjednoczonych. Dotyczy to także wyrażenia zgody na rozmowy inspektorów z irańskimi naukowcami. Wielu z nich w ostatnich latach zginęło, najprawdopodobniej z rąk Mosadu.


 

Dr Robert Czulda

Adiunkt w Katedrze Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego. Jego głównym polem zainteresowań są kwestie związane z militarnym aspektem bezpieczeństwa krajów świata, obronnością, rynkami zbrojeniowymi, Bliski Wschód w wymiarze politycznym i bezpieczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem Iranu, dokąd regularnie jeździ. Dziennikarz współpracujący z magazynami branżowymi. Wykładał na Litwie, Słowacji, w Turcji i Irlandii oraz jako visiting professor na Tajwanie.

Reklama

Komentarze (4)

  1. easyrider

    Iran zyskał kolejne dwa miesiące od czasu Lozanny. Powoli zbieramy owoce zniewieściałości Zachodu. Jako cywilizacja nie potrafimy już prowadzić zdecydowanej, konsekwentnej polityki i dlatego zaczynamy tracić impet. Dlatego ten wiek to będzie utrata naszej dominacji. Z drugiej jednak strony - co nas - zwykłych ludzików w Europie - obchodzi Iran i jego nuklearne plany? Mają potencjał. Według różnych szacunków Iran to pierwsze-drugie miejsce pod względem wielkości złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Dlaczego nie mieliby zbudować swojego bezpieczeństwa w oparciu o broń nuklearną? W czymś są gorsi od USA, Rosji, Wielkiej Brytanii, Francji, Chin, Pakistanu, Indii, Izraela czy Korei Północnej? Czy któreś z wymienionych państw zabiegało o jakiekolwiek zgody społeczności międzynarodowej produkując własną broń nuklearną? Nie bądźmy zatem hipokrytami i nie dziwmy się, że Iran chce się uniezależnić od Zachodu, Rosji czy Chin. Kto się boi Iranu? USA czy Rosja? Nie żartujmy. Amerykanie czy Rosjanie nakryliby ich czapkami, gdyby Iran pomyślał chociaż o użyciu atomu. Iranu boi się przede wszystkim Izrael. Ale nie dlatego, że Iran użyje broni jądrowej. Boi się tego, że Iran przestanie być podatny na szantaż atomowy. Poza tym Iranu boją się wielkie koncerny paliwowe. Iran, który nie pozwoli się szantażować jest w stanie rzucić na rynek olbrzymie dostawy ropy i gazu, które obniżą ceny a zatem i zyski krezusów. Czyli potwierdza się stara prawda - jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

    1. Podpułkownik Wareda

      easyrider! No cóż, z dużym zdziwieniem przeczytałem Twoje argumenty, które wyłożyłeś na korzyść Iranu. Z pewnością chciałeś to zrobić w dobrej wierze, ale wyszło - jak wyszło. Jednym słowem: dziwacznie! Nie tylko Ty, ja również prywatnie mam wiele sympatii do Persów. Chociażby za ich przyjazny stosunek podczas II wojny światowej - do żołnierzy 2 Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa oraz do przedstawicieli polskiej ludności cywilnej, którzy opuścili ZSRR i znaleźli się w Iranie. I pomyśleć, że ówczesne społeczeństwo Iranu, okazywało przyjazny stosunek do Polaków - wbrew stanowisku oficjalnych władz tego kraju, które wówczas było wyraźnie proniemieckie. Ale od zakończenia II wojny światowej w Europie minęło już ponad 70 lat, a we wrześniu br., minie równa rocznica kapitulacji Japonii. Dlatego, w tym przypadku, proponuję skupić się na czasach współczesnych. 1/ "Dlaczego nie mieliby [tj. Persowie] zbudować swojego bezpieczeństwa w oparciu o broń nuklearną? W czym są gorsi od USA, Rosji (...)? Czy któreś z wymienionych państw zabiegało o jakiekolwiek zgody społeczności międzynarodowej produkując własną broń nuklearną?". Bez urazy, ale Twój powyższy argument jest zupełnie niedorzeczny, żeby nie powiedzieć idiotyczny. Amerykanie oficjalnie od 1942 roku, realizowali w Los Alamos na pustyni w Nowym Meksyku, prace naukowo-badawcze i konstrukcyjne w ramach Projektu Manhattan - mające na celu wyprodukowanie broni jądrowej. Zastanów się: czy przed rozpoczęciem tych prac, mieli pytać o zgodę szeroko rozumianą społeczność międzynarodową? A może mieli zapytać o zgodę - bezpośrednio Adolfa Hitlera bądź cesarza Japonii Hirohito? W 1949 roku, a więc w okresie tzw. Zimnej Wojny, Rosjanie zdetonowali swój pierwszy ładunek jądrowy. Czy Twoim zdaniem, Stalin miał zapytać o zgodę prezydenta USA? Pomijam już wszystkie kulisy skonstruowania przez Rosjan bomby atomowej i niebagatelnej roli wywiadu radzieckiego, podczas tego przedsięwzięcia. To już jest oddzielny, chociaż bardzo pasjonujący temat. W 1964 roku, z kolei Chińczycy dokonali pierwszej, próbnej detonacji swojej bomby atomowej. Czy Twoim zdaniem, również ówczesny przywódca Chin Ludowych, Mao Tse-tung, miał zapytać o zgodę społeczność międzynarodową, w tym przede wszystkim Amerykanów? Jak więc widzisz - bez przesady /niektórzy mówią - bez przesadyzmu/! I nie chodzi tutaj o hipokryzję lecz o twarde, bezwzględne realia. Kto tego nie rozumie, niech zajmie się pielęgnacją ogródka przydomowego. 2/ "Iranu boi się przede wszystkim Izrael (...)". Tak, to prawda! Państwo żydowskie ma powody, aby obawiać się nieodpowiedzialnej i nieprzewidywalnej polityki Iranu. Przypomnę, że to nie Izraelczycy lecz Persowie, wielokrotnie zapowiadali wszem i wobec, że ich głównym celem w regionie Bliskiego i Środkowego Wschodu - jest fizyczne zniszczenie Izraela oraz zepchnięcie Żydów do morza. Wobec takich deklaracji Iranu, Izrael ma prawo się obawiać o swoje bezpieczeństwo. Nie dziwię się Żydom. Pisałem już niejednokrotnie, ale powtórzę: w chwili obecnej - w tamtym regionie, jedynie Izrael posiada arsenał jądrowy. Według oceny specjalistów wojskowych, Izraelczycy dysponują ok. 500 ładunkami jądrowymi oraz technicznymi środkami do ich przenoszenia. I niech już tak pozostanie. To jest w naszym wspólnym interesie. Natomiast - jeżeli Arabowie lub Persowie, w jakikolwiek sposób uzyskają dostęp do broni jądrowej - to będzie koniec naszej cywilizacji. W znanej nam dotychczas formie. I jest mi zupełnie obojętne: czy Iranu boją się, czy też nie boją, wielkie koncerny paliwowe. REALIA, PANOWIE, REALIA !

  2. skafit

    "Jak sami zauważają, nie widzą powodu, by taką zgodę wyrażać w sytuacji, w której inne państwo bliskowschodnie – Izrael – pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą międzynarodową. [...] wojsk konwencjonalnych, co działałoby na korzyść głównych wrogów Iranu – Izraela i Stanów Zjednoczonych.[...]" Co tu mozna dodac? Jak Persowie chca miec "spontaniczna, oddolna, niezalezna arabska wiosne" czytaj demokratyczna wolte sponsorowana przez rezimy demokratyczne, to niech wpuszczaja " niezaleznych" obserwatorow...

    1. kzet69

      Jakim cudem mogą mieć "arabską" wiosnę skoro w Iranie prawie nie ma Arabów?

  3. jang.

    jakoś nikomu nie przeszkadza program jądrowy Korei Północnej,obozy koncentracyjne i demonstracyjne wymachiwanie bronią A Persów musimy dopilnować nawet urażając ich dumę narodową?

    1. jao cy tang

      A sankcji na KRLD kolega nie zauważył? Są cięższe niż na Iran.

  4. Ascaron

    Licze na Izrael,ze tak jak zawsze cos wymysla .Oni to umieja dbac o swoja racje stanu .

    1. Oj

      @Ascaron A co to jest Izrael drugi policjant świata? Niech sami oddadzą swoje nielegalne bombki!!!!

    2. skafit

      Ja licze na Hezbollah i milicje chrzescijanskie. Potrafia skutecznie zadbac o bezpieczenstwo Libanu i nie tylko. A bandytow, probujacych mordowac Libanczykow, skutecznie eliminowac, jak w 2006 roku. A dzisiaj nawet skuteczniej...

    3. Oj

      @Ascaron A co to jest Izrael drugi policjant świata? Niech sami oddadzą swoje nielegalne bombki!!!!

Reklama