Reklama

Geopolityka

Dziwna wojna o Donbas - rosyjska strategia wobec Ukrainy

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Na Ukrainie trwa stan ni to wojny, ni to pokoju. Mimo oficjalnego zawieszenia broni i teoretycznego wytyczenia strefy buforowej trwają walki i giną żołnierze. Wydaje się, że permanentny kryzys na wschodzie Ukrainy jest sam w sobie celem Kremla.

Ukraina ma być państwem ze stale otwartym frontem, pod stałą rosyjską presją polityczną, gospodarczą i wreszcie militarną, z topniejącym mandatem społecznym dla nowych elit politycznych – co może nie tylko utrudnić reformy prozachodnie (prodemokratyczne, wolnorynkowe, antykorupcyjne) prowadzące do sanacji zgniłego postradzieckiego systemu, ale w perspektywie kilku lat może doprowadzić do nieobliczalnych skutków, np. izolacji państwa na arenie międzynarodowej, krachu gospodarczego, tąpnięć społecznych etc. W najlepszym wypadku dla Kremla Ukraina wróci w strefę jego wpływów, w najgorszym stanie się rodzajem europejskiego państwa upadłego - failed state.  

Nasuwa się skojarzenie ze scenariuszem gruzińskim z 2008 r. Zanim w nocy z 7 na 8 sierpnia splot wydarzeń doprowadził do rozpoczęcia przez stronę gruzińską operacji stabilizacyjnej w Osetii Południowej wzajemne ostrzały na wytyczonej „granicy” nasilały się niemal z dnia na dzień. Inna była skala (w Donbasie także artyleria i broń pancerna, w Osetii głównie strzelcy wyborowi, moździerze, granatniki) jednakże metody takie same - nieustające incydenty zbrojne. Ostrzał prowokowała strona osetyjska, Gruzini odpowiadali ogniem, opinia publiczna otrzymywała informacje o niestabilnej sytuacji na „pograniczu” (piszemy w cudzysłowie ponieważ zarówno samozwańcza republika Abchazja jak i Osetia Południowa de iure wciąż były częścią państwa gruzińskiego). Gruzja mając nierozwiązane kwestie „graniczne” miała zamkniętą (lub przynajmniej przymkniętą) drogę do struktur zachodnich, w tym wypadku do NATO, którego to sojuszu bardzo chciała być członkiem. Zmilitaryzowane separatystyczne republiki Abchazja i Osetia, stanowiące de facto przyczółki rosyjskie w regionie (na terenie samej Gruzji) mogły być dowolnie rozgrywane.  Podobna sytuacja ma miejsce w Mołdawii, gdzie przyczółkiem rosyjskim jest Naddniestrze (zamrożony konflikt trwa już dwie dekady). 

Kreśląc przyszłość Ukrainy wedle scenariusza gruzińskiego trzeba mieć świadomośc, że wytyczenie strefy buforowej między stronami może napotkać na trudności, a miejscami będzie po prostu będzie niemożliwe. Na niektórych obszarach żadna ze stron nie zdecyduje się na wycofanie nawet o kilka kilometrów z zajmowanych pozycji, bo ich oddanie np. dla Ukraińców wydaje się nie do przyjęcia – vide walki na lotnisku w Doniecku. Tym niemniej deeskalacja starć, wymiana jeńców etc. są widocznym obniżeniem (chwilowym?) napięcia w Donbasie. 

Nowy otwarty konflikt może mieć  miejsce w przypadku, gdy: 

- Rosjanie zdecydują się na otwarcie nowego frontu dążąc do połączenia lądowego z Krymem. Wydaje się to obecnie mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. 

- Kijów przystąpi do rekonkwisty. Z powodów polityczno - militarnych wydaje się to na razie równie mało prawdopodobne. 

Obie strony – rosyjska (nikt poważny nie bierze wszak Noworosji za suwerenny podmiot państwowy) i ukraińska w obecnej sytuacji działają pod pręgierzem opinii międzynarodowej i świata zachodnioeuropejskiego, ale także własnej, wewnętrznej (krajowej) opinii publicznej. Stąd słowa i działania polityczne mogą rozmijać się z praktyką – stan deklarowanego pokoju, będzie de facto stanem destabilizacji. Jest więc dość prawdopodobne, że będziemy mieli do czynienia z czasową petryfikacją stanu „niby pokoju” w Donbasie – z codziennymi incydentami granicznymi, wymianą ognia, działaniami grup specjalnych oraz bezpardonową wojną informacyjną. Po wytyczeniu strefy buforowej, w  dalszej perspektywie, Donbas stanie się zamrożonym konfliktem – swego rodzaju ukraińskim Naddniestrzem, ziemią dla Kijowa utraconą.   

Poczynania Kremla oceniane są czasami jako personalne działania Władimira Putina – wydaje się to błędem. Wszak ośrodek prezydencki nie działa w próżni, w oderwaniu od wewnętrznej opinii publicznej, czy oczekiwań różnych grup interesów. Należy uznać, że neoimperialne zapędy Rosji to wynik realizacji jedynego w chwili obecnej kursu polityczno - wojskowego FR (bez względu na to kto kieruje państwem) opartego na brutalnej sile, militaryzacji i resentymencie radzieckim. Wynika to także z prostego postrzegania świata, jako pola globalnej rywalizacji, gdzie Rosja „musi” realizować strategię powstrzymywania imperium amerykańskiego (Pax Americana jest nie do przyjęcia). 

Gra nie idzie więc o samą Ukrainę, ale tak jak w przypadku Gruzji o obronę strefy wpływów Federacji Rosyjskiej – tzw. „ruskiego miru”. 

Niektórzy eksperci uważają, że rozejm jest coraz bardziej jedynie formalnością, jednak w perspektywie krótkoterminowej jest korzystny dla wszystkich stron.  

Separatyści wykorzystują rozejm do umocnienia swojego stanu posiadania o czym świadczą inicjowane przez nich walki (ostrzały pozycji sił ATO, próby zajęcia lotniska w Doniecku, poprawianie swoich pozycji taktycznych w rejonie Łużańska, czy Mariupola). Bez wątpienia trwa konsolidacja formalnie powołanych do życia tzw. Sił Zbrojnych Noworosji oraz krzepnięcie struktur „państwowych”. 

Dla prezydenta Poroszenki rozejm potrzebny jest dla złapania oddechu po klęsce z sierpnia i w miarę spokojnego przeprowadzenia wyborów parlamentarnych pod koniec października. Czas ten wykorzystywany jest dla szkolenia rezerwistów, odtwarzania techniki bojowej (remonty), tworzenia rezerw operacyjnych i rotowania oddziałów (przykładowo niedawno z pozycji bojowych na lotnisku w Doniecku zrotowano pododdział 3 Pułku Specnazu z Kirowogradu). Warto przy tej okazji wspomnieć, że dla obu stron (a zwłaszcza dla ukraińskiej broniącej placówki od kilku miesięcy) lotnisko w Doniecku ma znaczenie nie tylko taktyczno - operacyjne, ale także prestiżowe.  

Także dla Kremla rozejm jest – póki co – korzystny. Umacniane jest status quo w Donbasie, tymczasem i tutaj trwa rotowanie oddziałów. Ponieważ nie ma aktywnych działań bojowych na dużą skalę urwał się także potok trumien zabitych „ochotników” płynący do Rosji – co budziło niezdrowe, z punktu widzenia Moskwy, pytania o ich rzeczywisty status. Przez punkt graniczny Izwaryno nadal przejeżdżają kolumny techniki – pomijając wozy bojowe, notowane ciężarówki z plandekami i cysterny, świadczą o przerzucaniu zaopatrzenia, zapewne tworzy się rezerwy materiałowe SZ Noworosji.  

Wydaje się więc, że porozumienie mińskie i wynikający z niego rozejm (oraz strefa buforowa) tolerowane będą przez obie strony (Kijów i Moskwę) do momentu, w którym jedna z nich uzna, że opłaci się jej eskalacja działań bojowych. Wyczerpanie sił ofensywnych strony rządowej i systematyczne wzmacnianie potencjału strony „separatystyczno - rosyjskiej” (kolumny opuszczające Donbas i jednocześnie jadące na Ukrainę sugerują typową „maskirowkę” i rotację sprzętu i ludzi) nasuwa przypuszczenie, że rozejm może być jedynie pauzą operacyjną, a nie trwałym porozumieniem.  

Z drugiej strony autonomia Donbasu, który poprzez porozumienia mińskie stał się swego rodzaju regionalnym podmiotem politycznym, staje się faktem. W Kijowie prawdopodobnie już o tym wiedzą, ale przecież w przestrzeni publicznej władze nie mogą się do tego oficjalnie przyznać. 

Marcin Gawęda


Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publicysta wojskowy, pisze dla magazynów branżowych, autor serii książek wydanej przez WarBook.

Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze (8)

  1. jaka strategia ?

    " Putin wszystko zawalił. Koniec projektu „Noworosja” " . "Ani jeden z wyznaczonych przez Putina celów nie został osiągnięty. Jedyne co mu jeszcze zostało, to poparcie w sondażach budowane na imperialnej histerii i cynicznych łgarstwach propagandy, ale i ono niebawem się skończy. Borys Niemcow podsumowuje na Facebooku „osiągnięcia” Władimira Putina. Rosyjski opozycyjny polityk bezlitośnie punktuje porażki, które „zamykają” putinowski projekt „Noworosja”. Putin chciał Ukrainy „rosyjskiej” i w Unii Celnej. Jest dokładnie odwrotnie – pisze Niemcow i argumentuje: Kijów przyjął orientację europejską i już nigdy nie będzie w strefie wpływów Putina. Putin chciał Ukrainy neutralnej i pozablokowej. I tu też kompletna porażka. Już wiadomo, że Ukraina mocno i na długo związała się z NATO. Chciał szacunku Ukraińców, ma wroga na dziesięciolecia i przydomek „ch**ło”. Chciał Noworosji od Doniecka do Odessy, ma kawałki obwodu donieckiego i ługańskiego. Chciał korytarza na Krym przez Mariupol, ma okopy budowane przez ludność rosyjską, która nie chciała wpuścić okupanta. Chciał bez jednego strzału, dostał 4 tys. zabitych. Chciał, żeby rosyjska gospodarka nie poniosła strat, osiągnął ucieczkę kapitału (100 miliardów dolarów), 40 rubli za dolara, dwucyfrowy wzrost cen żywności, kompletny zastój w gospodarce, zero inwestycji i innowacji. Chciał poparcia nacjonalistów pokroju Girkina i jemu podobnych, doczekał się tytułu zdrajcy. Chciał uznania świata, stał się politycznym wyrzutkiem: z G-8 go wyrzucili, nigdzie nie zapraszają, poza Łukaszenką i Nazarbajewem nikt z nim gadać nie chce, a i ci opowiadają się za niepodzielnością Ukrainy i domagają się pieniędzy; szczególnie skuteczny okazał się Aleksander Grigorjewicz – dostał 3,5 miliarda dolarów rocznie z budżetu Rosji i oświadczył, że Rosja powinna podzielić się swoim terytorium z Mongolią i Kazachstanem. Jedyne co udało się Putinowi osiągnąć, to poparcie w sondażach zbudowane na imperialnej histerii i cynicznych łgarstwach propagandy, ale i to się niebawem skończy, bo ceny rosną, a zarobki nie. A na Obamę długo się winy za wszystko zrzucać nie da. W ten sposób Putin wszystkich pokonał… W pierwszej kolejności Rosję – kończy swój wywód Niemcow."

  2. jang

    panie Marcinie...Zapytam:"z kim graniczy Rosja? Odp:z kim chce ".I od samego początku tego państwa od Iwana Groźnego priorytetem nie była gospodarka , dobro społeczeństwa tylko agresja wobec sąsiadów i rozwój państwa poprzez grabież cudzych terytoriów... To tak jak z diagnozą mechanika o wyjącej skrzyni biegów Poloneza-"ten typ tak ma" pozdrawiam

    1. AFonz

      istnieje żartobliwa kontynuacja tego zapytania: A z kim chce graniczyć Rosja? Z nikim.

    2. MarcPost

      Bardzo proszę o używanie polskich terminów/nazw historycznych. U nas cara Iwana (notabene poważnego kandydata do korony polskiej - patrz za kim gardłował Jan Zamoyski) nazywano Tchórzliwym nie Groźnym. Groźny to on był dla Rosjan, dla nas był tchórzem.

  3. ruski_agent

    Wg mnie strategia Putina jest dość oczywista. Pomińmy tu casus Krymu - to był najpewniej plan przygotowany po pomarańczowej rewolucji na wypadek kolejnej zmiany politycznej w Kijowie. I został uruchomiony po Majdanie ze względu na strategiczne znaczenie Krymu. Natomiast kwestia reszty Ukrainy to już inna cześć takiego planu. Ze względu na koszty samej interwencji jak i potem utrzymania zdobyczy nie opłaca się zdobywać militarnie Ukrainy i włączać jej do Rosji. O wiele taniej jest po prostu obalić nieprzychylny rząd w Kijowie - i temu ma służyć "ruskie getto" z zamrożonym konfliktem oraz zima bez gazu (rewolta na wschodzie zapewne początkowo była planowana jako "antymajdan", potem przekształcono to w wojnę). Obecny rozejm jest korzystny dla Rosjan, ponieważ wcielenie dalszych wschodnich regionów do ruskich republik, utrudnia zdobycie korzystnego dla Rosji wyniku w wyborach na Ukrainie (bo mniej więcej im dalej na wschód tym większy odsetek "pro-rosyjskości"). Putin raczej zaczeka na wybory, jeśli będą dla niego korzystne to będzie próbował działać metodami politycznymi i w zimie zrobić kolejny majdan i zainstalować swoich ludzi. Taka zmieniona władza w Kijowie w zasadzie wyeliminuje z konfliktu UE i USA, bo w końcu "tego pragną obywatele" i "zmiana został dokonana na drodze politycznej" . Zachód nie będzie miał z kim rozmawiać na Ukrainie i nie będzie miał argumentów wobec Rosji (inna sprawa czy chce je mieć). Będziemy mieli kopię Białorusi. Potem już tylko umowa Rosja-Ukraina o zmianie granic i oddaniu Krymu np. za gaz i "bratnią pomoc" no i "ruskie getto" wróci do Ukrainy. Następnie pozostaje już tylko zniesienie sankcji. Powyższy plan w porównaniu z interwencją jest obarczony minimalnymi kosztami ze strony Rosji i Putin na pewno go spróbuje. Może mu się nie udać, bo jednak antyrosyjskość na Ukrainie rośnie w siłę. Co wtedy? Wtedy pozostaje rozszerzenie "republik" metodą militarną z użyciem "separatystów" (np. pod pretekstem ochrony ludności przed zimą) I potem powrót na początek cyklu - czyli znowu mrożenie konfliktu (i Ukraińców), próba zmian na drodze politycznej itd. Ukraina wytrzyma max 2-3 takie cykle. Putin wie, że w ten sposób wygra na 100%, musi tylko wytrzymać problemy gospodarcze i wydać na to z rządowej kasy. Stąd, też militaryzacja społeczeństwa - mająca na celu spacyfikować niezadowolenie społeczne oraz wzmożona aktywność wojskowa, która ma na celu zastraszyć Świat i zmniejszyć karne restrykcje wobec Rosji. Bardzo wiele zależy od pogody w zimie Powyższy przydługi wywód (przepraszam), opiera się na założeniu, że Putin działa racjonalnie i że chce po prostu spacyfikować Ukrainę. Jeśli jego cele są dalsze (np. NATO), to tak naprawdę może się zdarzyć o wiele więcej.

    1. Garry

      Wywód Kolegi nie jest przydługi, za to bardzo konkretny. Zresztą, to jedyny bodaj komentarz na poziomie do tej chwili (ranek 9 października), bo do reszty nawet szkoda się odnosić. Też mi się wydaje, że Putin może stosować taką taktykę tlącego i co jakiś czas rozpalającego się konfliktu. Zasadnicza kwestia to wytrzymałość społeczno-ekonomiczna obu stron, kto pierwszy się "wywali". Dużo tu zależy również od działań Zachodu, sankcji wobec Rosji i pomocy Ukrainie. Tu powstaje dodatkowy problem, czy Ukraińcy nie strzelą sami sobie w stopę? Na dziś dalej nie kupują polskiej wieprzowiny, a prezydent Poroszenko zaczyna mówić o uznaniu UPA za kombatantów. Takie nierozsądne posunięcia mogą niestety odwrócić przychylność Zachodu (a przede wszystkim Polski) od Ukrainy, co za tym idzie, scenariusz przedstawiony przez Kolegę może się ziścić. Jeśli jednak Ukraińcy będą rozsądni, to napięcia ekonomiczno-społeczne w Rosji kogą doprowadzić do zmian na szczytach władzy. Powstaje wtedy pytanie - kto dojdzie do władzy, "siłowiki" czy "oligarchowie"? Bo to oznacza wojnę lub pokój. Sytuacja jest złożona jak diabli, dawno takiego kotła w Europie nie było...

    2. Zjerzy

      Dobre i krótkie. Ze swej strony zwróciłbym jednak uwagę, że polityka Rosji tak do końca nie opiera się na zimnych i racjonalnych przesłankach. Obecna ekipa na Kremlu utrzymuje swoją popularność dzięki podsycaniu patriotyzmu (lub szowinistycznego nacjonalizmu – zależy, na to, z której strony patrzymy) oraz tęsknoty za imperium. Takie rzeczy nie są do końca racjonalne i może okazać się, że logika podsycania nastrojów wymknie się spod kontroli i zmusi ekipę Putina do działań znacznie bardziej gwałtownych niż planowali. Podobnie militaryzacja społeczeństwa – zwiększa skłonność do załatwiania spraw za pomocą wojska i na pewno zwiększa prestiż „silowików”, w przeciwieństwie do frakcji bardziej pokojowych i bazujących na gospodarce. Innymi słowy postawmy się w roli rosyjskiego młodzieńca: „dali mi i moim kolegom spluwę i nauczyli używać, pokazali faszyzm Ukraińców, dajmy im w mordę, bo i tak nie mam pracy i nic do roboty”. A generał na Kremlu będzie zacierał ręce, bo konflikt da mu przewagę nad rywalami, którzy woleli by sprzedawać ropę i gaz na zachód.

    3. gosc

      "ruskie getto" NIE wróci do Ukrainy ale aby sie zabezpieczyc na przyszlosc Ukraina bedzie federacja. A Donbas bedzie autonomicznym obwodem w tej federacji.

  4. stiv

    Czemu ukraina nie zrobi tej federacji przeciez II RP jakos nie rozpadla sie od przywilejow dlanslaska (odrebny parlament)

    1. say69mat

      Koncepcja federalizacji Ukrainy jest jedynie ... koncepcją, taki listek figowy. Przecież zasadniczym celem ruchawki w Doniecku i Ługańsku jest destabilizacja rządu w Kijowie. Aby, w efekcie, osłabić frakcję prozachodnią na Ukrainie. Następnie, dokonać pokojowymi metodami, w wyniku wyborów. Przejęcia władzy na terytorium Ukrainy przez prorosyjską frakcję polityczną. Zdolną do realizacji kremlowskiej koncepcji integracji Ukrainy w ramach Wielkiej Rosji.

  5. Hans Christian Andersen

    'prodemokratyczne, wolnorynkowe, antykorupcyjne' - calbo kogos ponisolo albo ktos ma aspiracje polityczne. Wg mnie mozna byloby jeszcze po tym zdaniu dodac jak w Polsce. Uwielbiam bajki, naprawde...

  6. ddd

    rosjanom trzeba przynać, że u nich mundurowi wyglądają poważnie i dumnie bo jak patrze na te twarze i postury na zachodzie czy nawet czasem u nas to smiac mi sie chce, mundurowy to ma byc kawał chłopa z poważną twarzą a nie blondyneczki usmiechnęte

    1. maario

      to się nazywa merytoryczny komentarz... Według mnie ludzie tu raczej nie czytają artykułów żeby podziwiać ślicznych rosjan (oczywiście zdarzają się wyjątki). radzę oglądać też bandziorów z państwa islamskiego- tam to są chłopy...

    2. Sil

      ddd powiedzial(a) co wiedzial(a) ..LOL

    3. Jacek

      Ta na Placu Czerwonym może to się i dobrze prezentuje ale np. "workowato" wyglądająca z luźnymi regulaminami armia Izraela nie raz pokazała, że to wszystko tylko pozór (vide wspaniałe defilady w Egipcie za Sadata.

  7. magu

    Dobra analiza i trafne spostrzeżenia.

    1. edbrzez

      Szczególnie gdy popatrzy się na komentarz pod nickiem "stołt". Niestety to "gawędziarstwo" uprawiane jest w sposób wyjątkowo jednostronny i tendencyjny jakby na zamówienie jednej ze stron konfliktu. Zawsze oczywiście można twierdzić, że broni się strony zaatakowanej ale w wielu przypadkach te role są całkowicie odwrócone. W konfliktach na wschodzie Europy ten obraz nie jest taki czarno-biały jak to przedstawiają media mainstreamowe.

  8. stołt

    ''Zanim w nocy z 7 na 8 sierpnia splot wydarzeń doprowadził do rozpoczęcia przez stronę gruzińską operacji stabilizacyjnej w Osetii Południowej'' - jak to można wszystko ładnie nazwać i odwrócić kota ogonem.

Reklama