Geopolityka
Czad: jakie będą konsekwencje śmierci Idrisa Deby?
Śmierć prezydenta Czadu Idrisa Deby, który zginął w walkach z rebeliantami FACT, niesie za sobą zagrożenie dla operacji antydżihadystycznych w Sahelu. Czad jest bowiem od niemal dekady kluczowym sojusznikiem militarnym Francji w coraz bardziej zagrożonym regionie. Wiele jednak wskazuje na to, że Paryż nie zamierza powtórzyć swojego błędu z Republiki Środkowoafrykańskiej i zabezpieczy przejęcie schedy przez syna zabitego prezydenta 37-letniego Mahamata.
Wspieranie skorumpowanych dyktatorów nie jest sprawą wdzięczną choć w przypadku Francji ma akurat długą tradycję. Niestety czasem jest to jedyna droga by nie dopuścić do znacznie poważniejszych, negatywnych konsekwencji i to nie tylko dla danego kraju ale całego regionu, a także stabilności globalnej. Tak właśnie wygląda sytuacja w wielu krajach Afryki Północnej, w tym w szczególności Sahelu. Stawką jest tu zagrożenie rozwoju dżihadystycznego terroryzmu, a także przepływy migrantów do Europy. Popełniając błędy dobrze jest choć się na nich uczyć więc warto przypomnieć konsekwencje niektórych z nich z ostatniej dekady. Obalenie Muamara Kadafiego nie tylko doprowadziło do trwającej do dziś anarchizacji Libii ale również zdestabilizowało region Sahelu. Już rok później doszło do proklamowania państwa tuareskiego w Mali, a następnie aktywizacji dżihadystów co ostatecznie zmusiło Francję do interwencji militarnej w ramach operacji Serval. Choć dżihadyści zostali wówczas rozbici to dżihadystyczne zagrożenie terrorystyczne szybko rozlało się po całym Sahelu i obecnie sytuacja coraz bardziej się pogarsza.
Zwolennicy obalenia Kadafiego wskazywali również na jego długą przyjaźń z Moskwą co przysłaniało im długoterminowe zyski Rosji z jego obalenia. Teraz widać je wyraźnie: otwarcie kanałów migracyjnych doprowadziło do kryzysu w Europie i wzmocniło sympatyzującą z Rosją radykalną prawicę, a w samej Libii pojawili się rosyjscy najemnicy opłacani przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Podobnie było w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie w 2013 r. Francja pozwoliła na upadek tamtejszego prezydenta Francois Bozize. Ocena jego rządów ma w tym kontekście znaczenie drugorzędne. Ważniejsze jest bowiem to, że odmowa wsparcia ze strony Paryża doprowadziła do jego upadku, a następnie krwawych walk między chrześcijańską anty-balaką i muzułmańską Seleką, proklamowania separatystycznej Republiki Logone i wreszcie pojawienia się Rosjan w tym państwie. Dzisiaj sąsiadujące z Czadem RŚA jest główną areną rywalizacji rosyjsko-francuskiej, a Rosjanie są kluczowym sojusznikiem obecnego prezydenta Faustine-Archange Touadery.
Do postępującej destabilizacji regionu przyczynił się też upadek innego sahelskiego dyktatora tj. Blaise’a Compaore, który w czasie konfliktu w Mali odgrywał pozytywną rolę jako mediator między Tuaregami a zdominowanym przez plemię Bambara rządem w Bamako. Właśnie kwestie plemienne mają kluczowe znaczenie dla destabilizacji i będących jej rezultatem innych negatywnych zjawisk. W Burkina Faso dominujące plemię Mossi obejmuje raptem połowę populacji tego kraju, a chrześcijanie (stanowiący elitę rządzącą) stanowią niespełna 25 % podczas gdy muzułmanie ok. 60 %. Największą grupą plemienną po Mossi są Fulani, którzy zyskali sobie złą sławę jako rozsadnik destabilizacji w Sahelu od Atlantyku po Czad i RŚA. Są oni również jednym z głównych nośników dżihadyzmu, przy czym miało to już miejsce w XVIII i XIX w. i odnosiło się m.in. do Czadu.
Demografia Czadu jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż brak tam jednego, dominującego plemienia. Największe jest zamieszkujące południe kraju plemię Sara, z którego wywodziły się elity polityczne tego kraju po dekolonializacji w 1960 r., w tym pierwszy prezydent chrześcijanin Francois Tombalbaye. Chrześcijanie stanowią przy tym ok. 44 % mieszkańców Czadu, podczas gdy muzułmanie – 52 %. Po przewrocie w 1979 r. władza przeszła w ręce muzułmańskich plemion północy, najpierw stanowiących ok. 7 % czadyjskiej populacji Tubu, a następnie Zaghawa, z której wywodzi się właśnie Deby, a którzy stanowią raptem niespełna 3 % czadyjskiej populacji. Sytuację komplikuje fakt, ze większość tych plemion ma charakter transgraniczny co powoduje umiędzynarodowienie konfliktów wewnętrznych. Tubu zamieszkują m.in. południową Libię i odgrywają ważną rolę w libijskiej wojnie domowej. Z kolei Zaghawa zamieszkują m.in. Darfur, gdzie stworzyli rebeliancką grupę o nazwie Ruch Sprawiedliwości i Równości walczącą przeciwko reżimowi Omara al-Baszira (do czasu jego obalenia). Wspomniani wcześniej Fulani rozlani są po całym regionie Sahelu odgrywając kluczową rolę w wielu konfliktach, w tym w szeregach organizacji dżihadystycznych.
Czytaj też: Francuska armia nie opuści Sahelu
Kariera Idrisa Deby zaczęła się po objęciu władzy w 1982 r. przez jego poprzednika Hissene Habre, wywodzącego się z plemienia Tubu, który obecnie odsiaduje w Senegalu (gdzie był sądzony przez międzynarodowy trybunał) wyrok dożywotniego więzienia za zbrodnie popełnione w czasie swoich dyktatorskich rządów. Deby był dowódcą armii u boku Habre i m.in. w 1987 r. dowodził siłami czadyjskimi (wspieranymi przez Francję) w tzw. „wojnie Toyot” czyli konflikcie z Libią, który ta ostatnia przegrała. Siłami libijskimi dowodził wówczas gen. Chalifa Haftar, odgrywający obecnie kluczową rolę w libijskiej wojnie domowej jako dowódca Libijskiej Armii Narodowej (LNA). Niedługo potem drogi Habre i Deby się rozeszły, a w 1990 r. Deby obalił Habre i rozpoczął swoje ponad 30-letnie rządy. Z całą pewnością nie był to okres wewnętrznej stabilności, a próby przewrotów, walki wewnętrzne i aktywność plemiennych grup rebelianckich była na porządku dziennym. Rządy Debyego charakteryzowała typowo afrykańska korupcja i faworyzowanie własnego plemienia, a także bezwzględne prześladowanie polityczno-plemiennych oponentów.
Przeciwnicy wspierania takich dyktatorów jak Deby podnoszą, że plemienne nierówności, korupcja, złe rządy, brak sprawiedliwej dystrybucji zysków ze sprzedaży bogactw naturalnych, są przyczyną rosnącej niestabilności w Sahelu i wzmacniania się dżihadystycznych organizacji terrorystycznych. Postulują oni zmianę strategii walki z terrorystami ze zorientowanej na środki militarne na zorientowaną na stymulację reform społeczno-polityczno-gospodarczych. Z całą pewnością jest w tym sporo racji tyle, że obecność innych globalnych podmiotów (w szczególności Chin) powoduje, że możliwości Zachodu są ograniczone. Ponadto strategia zorientowana na reformy może przynieść efekty dopiero w dłuższej perspektywie, a sytuacja w Sahelu już obecnie jest krytyczna i wymaga wsparcia militarnego. Jego brak prowadzi do stworzenia próżni bezpieczeństwa, którą znów może wypełnić ktoś inny np. Rosja. Tak się stało w RŚA i tak mogłoby się stać również w Czadzie, gdyby Francja postawiła na demokrację i prawa człowieka.
Na początku XXI w. eksploracje złóż ropy przyniosły w Czadzie efekty i kraj ten zaczął eksportować ropę. Zbudowany został również ropociąg z Czadu do Kamerunu, którego finansowanie wsparł Bank Światowy. Obarczone to było jednak warunkami transparentności dystrybucji zysków. Tymczasem Czad w rankingu rozwoju społecznego (HDI) zajmuje trzecie miejsce od końca (na 189 krajów). Bank Światowy wycofał się zatem z Czadu tyle, że skorzystały na tym Chiny, których nie interesują kwestie wewnętrzne krajów, z którymi robią interesy. Chiny weszły do Czadu w 2006 r. i szybko opanowały czadyjski przemysł petrochemiczny.
Deby nie przeorientował jednak swojej polityki zagranicznej na Chiny utrzymując jako priorytet swoje relacje z Zachodem, w tym w szczególności z Francją. Trudno się dziwić, gdyż to Paryż interweniował w 2008 i 2019 r. przeciwko rebeliantom z Sojuszu Sił Demokratycznych (RFC) stworzonego przez siostrzeńca Debyego Timane Erdimi i złożonego również z plemienia Zaghawa. Przyczyną tego konfliktu były głównie ambicje Timane Erdimi, który liczył na przekazanie mu przywództwa kraju, a także spory o podział dochodów. Gdy w 2008 r. Deby zawarł pokój z dyktatorem Sudanu Omarem al-Bashirem (po latach sudańsko-czadyjskiej wojny proxy) i odstąpił od wspierania rebeliantów w Darfurze RFC stało się ich sojusznikiem. Warto przy tym dodać, że w Czadzie przy granicy z Darfurem wciąż przebywają uchodźcy z tej sudańskiej prowincji. W 2012 r. zmiana kursu Debyego wobec Sudanu została przypieczętowana jego małżeństwem z córką lidera okrytych złą sławą sudańskich dżandżawidów szejka Musy Hilala. Dżandżawidzi to dżihadystyczna milicja odpowiedzialna za liczne zbrodnie popełnione w Darfurze w okresie rządów Omara al-Baszira. Związany z nimi jest również gen. Mohamed Hamdan „Hamedti” Dagalo odgrywający kluczową rolę w obecnych władzach przejściowych Sudanu. Kuzyn Dagalo Biczara Issa Dżadallah był natomiast bliskim doradcą Debyego, którego czwarta żona zresztą też wywodzi się z czadyjskich Arabów. Niemniej w szeregach oddziałów podległych Hamedtiemu służy też wielu czadyjskich Arabów i ex-rebelianci przeciwko Debyemu. Zważywszy na to, że dżandżawidzi przyczynili się również do destabilizacji RŚA w szeregach Seleki to zmiana regionalnego układu spowodowana śmiercią Idrisa Deby może wywołać efekty w Sudanie i wpłynąć stymulująco na destabilizującą rolę dżandżawidów w regionie.
Choć z perspektywy interesów Zachodu, w szczególności Francji, a także USA czy Wielkiej Brytanii, rządy Debyego były bardzo korzystne z uwagi na jego rolę w operacjach Serval i Barkhane, to nie wszystkie jego działania w regionie służyły stabilizacji. W 2013 r. Czad wspólnie z Sudanem odegrali kluczową rolę w obaleniu Bozize i przejściowym przejęciu kontroli nad krajem przez Selekę, co ostatecznie skutkowało wspomnianym wcześniej pojawieniem się w RŚA Rosjan. Francja tolerowała rolę Czadu w RŚA, gdyż bardziej zależało jej na wsparciu czadyjskim w Mali. Warto dodać, że oparcie się obecnego prezydenta RŚA Touadery na Rosjanach spowodowało zbliżenie anti-balaki i Seleki, a zatem również interesów Francji oraz Czadu. Od tego jak rozwinie się sytuacja w Czadzie zależy zatem również równowaga sił w RŚA.
W walkach w RŚA Deby wykorzystał też oddziały Fulanich pod dowództwem Baby Ladde od 1998 r. stojącego na czele rebelianckiej grupy plemiennej o nazwie Zjednoczone Siły na rzecz Zmiany (FUC). W latach 2012 – 2014 został on włączony do systemu władzy w Czadzie ale w 2018 r. wsadzono go do więzienia, z którego wyszedł niedawno. Fulani odgrywają przy tym kluczową rolę w wielu konfliktach, w tym w Mali, gdzie tworzą związany z Al Kaidą Front Wyzwolenia Maciny. Warto przy tym dodać, że Fulani mają ścisłe historyczne związki z plemieniem Kanuri. Np. obecny prezydent Nigerii Muhammadu Buhari pochodzi z mieszanej rodziny Kanuri-Fulani. Tymczasem Kanuri stanowią główny składnik etniczny terroryzującego od lat północną Nigerię i powiązanego z Państwem Islamskim Boko Haram. W tym kontekście znów pojawia się Czad i polityka zagraniczna Idrissa Deby przy czym jej ocena jest niejednoznaczna. Boko Haram stanowi bowiem zagrożenie również dla Czadu i w wyniku ataków tej organizacji w rejonie Jeziora Czad od 2015 r. zginęło kilkaset osób, a ponad 100 tys. musiało opuścić swoje domy. Deby wielokrotnie zarzucał przy tym władzom Nigerii, że nie są dostatecznie zaangażowane w zwalczanie Boko Haram. Zanim jednak Czad przystąpił do walk z Boko Haram Deby wspierał północnonigeryjskich polityków oskarżanych o powiązania z tą organizacją np. b. gubernatora prowincji Borno Ali Modu Szerifa.
W ostatnich latach, wraz z coraz większym chaosem w Libii, rola Czadu w walce z Boko Haram wzrosła z uwagi na blokowanie przemytu broni z Libii dla tej organizacji terrorystycznej. Jednocześnie przez Czad przechodzi również jeden ze szlaków migracyjnych z głębi Afryki do libijskiego wybrzeża i dalej do Europy. W tym kontekście Deby też odgrywał oczekiwaną przez Europę rolę blokując te szlaki. Według niektórych komentatorów przejął regionalną pozycje jaką wcześniej miał Kadafi. Tymczasem Deby zginął w czasie walk z rebelianckim ugrupowaniem o nazwie Front na rzecz Zmian i Zgody (FACT), które zaatakowało z Libii, gdzie brało aktywny udział w tamtejszej wojnie domowej.
FACT dowodzone przez Mahamata Mahdiego Ali jest ugrupowaniem etnicznym Tubu czyli tego samego plemienia, do którego należy odsiadujący dożywocie ex-prezydent Czadu Hissane Habre. Jednocześnie Tubu zamieszkują również południowolibijski region Fezzan i w wojnie domowej w Libii wspierali oparty na dżihadystach oraz popierany przez Katar i Turcję ośrodek władzy w Trypolisie (GNA) walczący z popieranym przez m.in. Francję LNA gen. Chalify Haftara. Deby był również sojusznikiem Haftara mimo doświadczeń z „wojny Toyot”, a FACT miało swoją bazę w kontrolowanej przez dżihadystów z Misraty Dżufrze. Z Misratą związany był też RFC Timane Erdimiego, który sam przebywa zresztą w Katarze, będącym głównym (obok Turcji) sponsorem libijskich dżihadystów. W 2017 r. gdy Haftar zajął Dżufrę doszło jednak do zawarcia między FACT a LNA układu o nieagresji, który umożliwił szybkie przemieszczenie się FACT do granicy z Czadem i dokonanie błyskawicznego ataku 11 kwietnia czyli w dniu wyborów prezydenckich (będących oczywiście fikcją legitymizująca kolejną kadencję Debyego).
Nie ulega wątpliwości, że na śmierci Debyego traci Francja, niemniej równie ciekawe jest pytanie kto mógł próbować na niej zyskać. W tym kontekście na uwagę zasługuje fakt związków czadyjskich rebeliantów z Katarem oraz z wspieranymi przez Turcję dżihadystami z Misraty. Deby utrzymywał wprawdzie dobre relacje z Turcją ale ostatnio zaczęło następować coraz większe zbliżenie między Czadem a Egiptem, który m.in. zaproponował budowę autostrady łączącej oba kraje. Dla Egiptu Czad ma strategiczne znaczenie i sojusz czadyjsko-turecki, w tym w szczególności ewentualne pojawienie się tureckich żołnierzy w tym kraju byłoby zagrożeniem. Warto przy tym dodać, że sojusznikiem Turcji był też Omar al-Baszir i dzięki temu Turcja była bliska stworzenia bazy wojskowej w Sudanie. Projekt ten upadł wraz z rewolucją, która obaliła Baszira i reorientacją władz Sudanu w kierunku Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wspierających Egipt i będących w konflikcie z Turcją. Z drugiej strony warto też pamiętać, że Haftara wspierają rosyjscy najemnicy, a destabilizacja Czadu mogłaby sprzyjać pojawieniu się tam wagnerowców (którzy są wszak już zarówno w Libii i RŚA) i otwarciu nowego frontu rywalizacji strategicznej Rosji i Francji w Afryce. W tym kontekście warto też pamiętać, że z punktu widzenia Francji sytuacja w Czadzie jest znacznie ważniejsza niż na Ukrainie i jej stanowisko wobec Rosji jest bardziej wypadkową rosyjskiej aktywności w Afryce a nie w Europie Wschodniej.
Destabilizacja Czadu z cała pewnością wpłynęłaby negatywnie na operację Barkhane czyli wojnę z dżihadystami w Sahelu, zwłaszcza że RFC krytykowało operacje militarne Czadu poza granicami tego państwa. Dlatego optymizmem (choć umiarkowanym) napawa fakt, że na czele powołanej po śmierci Debyego junty stanął jego 37-letni syn Mahamut Kaka. Mimo niepozornego wyglądu i stosunkowo młodego wieku, a także krytyki czadyjskiej opozycji dotyczącej dziedziczenia władzy, ma on duże szanse na utrzymanie (z pomocą Francji) swojej pozycję. Mahamut Kaka stoi na czele kluczowych formacji wojskowych tj. elitarnej gwardii prezydenckiej oraz sił specjalnych. Ponadto już w styczniu 2013 r., w wieku 29 lat, jako sojusznik Francji w operacji Serval w Mali dowodził on oddziałami czadyjskimi w wygranej przez stronę czadyjsko-francuską bitwie w Ifoghas przeciwko powiązanym z Al Kaidą dżihadystom. Jest on zatem osobą dobrze znaną Francuzom, na której mogą oni polegać, iż będzie kontynuował sojuszniczą politykę ojca. Wszystko też wskazuje, że Francja zdecydowała się nie dopuścić do wkroczenia rebeliantów do stolicy Czadu. Wprawdzie sytuacja po śmierci Debyego była niepewna, a rebelianci dementowali informacje o wycofywaniu się twierdząc, iż dokonują taktycznego przegrupowania, niemniej w piątek 23 kwietnia pojawiły się informacje o nalotach francuskich. Ponadto fakt, że na pogrzeb Debyego przybył prezydent Francji Emanuel Macron świadczy o tym, że sytuacja w stolicy Czadu jest stabilna, a Macron udziela poparcia nowym władzom. Warto przy tym dodać, że przejęcie władzy przez Tymczasową Radę Wojskową z Mahamatem Deby na czele było oczywiście niekonstytucyjne i stanowiło de facto zamach stanu, zwłaszcza, że towarzyszyło temu rozwiązanie zarówno parlamentu jak i rządu. Nie wywołało to jednak żadnych protestów międzynarodowych, zwłaszcza w samej Afryce oraz ze strony kluczowych sojuszników Debyego to jest Francji czy USA. Tymczasowa Rada Wojskowa ogłosiła przy tym, że rządzić będzie przez 18 miesięcy po czym nastąpią „wolne wybory”. W takim kraju jak Czad może to być bardzo ryzykowny eksperyment ale niekoniecznie musi do niego dojść. Być może deklaracja ta była też warunkiem ze strony Francji i USA dla wsparcia junty młodego Deby.
tagore
Jeśli Paryż utraci kontrolę nad kopalniami uranu, Rosja będzie mogła na nią wywierać silną presję.