Reklama

Geopolityka

Chiny: USA wynajmują prywatne maszyny do misji ISR w Azji?

Fot. DoD photo, Linda D. Kozaryn, defenselink.mil, domena publiczna, commons.wikimedia.org
Fot. DoD photo, Linda D. Kozaryn, defenselink.mil, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Nad azjatyckim niebem, wraz z narastaniem napięć w relacjach chińsko-amerykańskich, robi się przysłowiowo tłoczno od maszyn wykonujących misje rozpoznania i zbierających dane wywiadowcze. Tym samym nie zaskakuje, że strona chińska wskazała na możliwość wykorzystywania przez Amerykanów również maszyn niewojskowych, specjalnie przygotowanych do misji ISR i pochodzących z prywatnego rynku usług na rzecz wojska oraz agencji wywiadowczych.

Według chińskiej analizy, Waszyngton miał zapoczątkować misje ISR (ang. Intelligence, Surveillance and Reconnaissance) bazujące na lotach „cywilnych” samolotów w spornych rejonach Azji. Tego rodzaju patrole miały być prowadzone nad Morzem Południowochińskim, Morzem Żółtym czy też Morzem Wschodniochińskim. Samoloty miały być również obserwowane w rejonie strategicznej Cieśniny Tajwańskiej. Amerykanie mieli startować z baz w Japonii (Okinawa) oraz z Filipin. Zdaniem Chińczyków załogi, złożone z prywatnych kontraktorów, miały latać chociażby na specjalnie przygotowanych i wyposażonych maszynach typu Bombardier CL-650 czy też CL-604.

Z perspektywy Pekinu, Amerykanie podjęli się tego rodzaju aktywności ISR ze względu na dążenie do zwiększenia rozpoznania i pozyskiwania większej ilości danych wywiadowczych odnoszących się do działań chińskich, szczególnie w kluczowych przestrzeniach wspomnianych akwenów. Jednocześnie, co zostało podkreślone chociażby w artykule zamieszczonym w „South China Morning Post”, generalnie lot takiej maszyny, w przeciwieństwie do lotu maszyny stricte wojskowej/wywiadowczej generuje relatywnie mniejsze napięcie w relacjach chińsko-amerykańskich.

W tym roku, zdaniem analityków z pekińskiego think tanku South China Sea Probing Initiative, mogło być nawet 150. Wskazują oni również, że formalnie maszyny są wynajmowane przez firmy – Tenax Aerospace, jak i Meta Special Aerospace.

Niezależnie od prawdziwości chińskich danych o wykorzystaniu maszyn należących do wspomnianych firm, należy podkreślić, że Amerykanie mają z czego czerpać podobne usługi. Warto zauważyć, że Tenax Aerospace na swojej stronie sam się definiuje jako mała firma z siedzibą w Madison w stanie Mississippi, świadcząca usługi dla agencji rządowych ze Stanów Zjednoczonych, jak i cywilnego sektora. Oferując przy tym flotę samolotów do zadań specjalnych. Twórcy firmy podkreślili przy tym, że koncentrują się na programach krytycznych dla bezpieczeństwa narodowego i interesu publicznego, w tym między innymi: gaszeniu pożarów z powietrza, ale i (lub może w kontekście sprawy Azji przede wszystkim) gromadzeniu informacji wywiadowczych.

Druga, wskazana przez Chińczyków firma lotnicza ze Stanów Zjednoczonych, opisuje swoją ofertę, jako zapewniającą pełen zakres rozwiązań lotniczych, od zintegrowanych usług operacyjnych w zakresie dowodzenia, kontroli, komunikacji, komputerów, wywiadu, nadzoru i rozpoznania (C4ISR), poprzez specjalistyczne wsparcie w zakresie prowadzenia szkoleń i ćwiczeń na zaawansowanych technologiach, aż po konserwację, naprawy i remonty.

Trzeba zauważyć, że wykorzystanie samolotów niewojskowych do misji ISR ma bogatą tradycję zimnowojenną. Szczególnie, gdy dane mocarstwo nie chciało być łączone np. z wystąpieniem jakiegoś incydentu w powietrzu, analogicznego do chociażby zestrzelenia U-2 pilotowanego przez Amerykanina Garry Powersa. Nie może więc zaskakiwać, że obecnie w rejonach o największym nasyceniu działań dwóch globalnych mocarstw obserwowane są podobne formy aktywności. Co ciekawe, w okresie po ewakuacji wojsk Kuomintangu na Tajwan, to właśnie Tajwańczycy mieli prowadzić trochę zapomnianą swoistą wojnę powietrzną nad Chinami Ludowymi. Szczególnie w ramach operacji ISR, wspólnie z Amerykanami.

Nie zmienia to jednak faktu, że największy ciężar w zakresie prowadzenia misji ISR chociażby nad Morzem Południowochińskim nadal spoczywa na maszynach sił powietrznych – zarówno tych załogowych, jak i coraz częściej bezzałogowych. Co więcej, strona chińska spodziewa się zwiększenia tego rodzaju aktywności w powietrzu po stronie amerykańskiej. Obecne upublicznienie raportu można przy tym uznać, że Pekin wysyła sygnał, iż monitoruje amerykańską aktywność oraz "lepiej" przyjmuje jej tego rodzaju formę, niż chociażby pojawiwanie się RC-135, U-2 czy też Global Hawków.

image
Reklama
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama