Reklama

Geopolityka

Brudna wojna Putina: rosyjskie operacje psychologiczne

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Aby osiągnąć swój podstawowy cel tj. trwałego zablokowania zbliżenia się Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO, Rosja wykorzystuje nie tylko finansowanych i dowodzonych przez siebie terrorystów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL). Jako, że wojna toczy się zawsze na wielu płaszczyznach, operacje psychologiczne stają się jedną z najpotężniejszych broni w rosyjskim arsenale. Ten akurat jest znacznie bardziej zaawansowany niż rosyjska technologia wojskowa.

Jak ważne i brzemienne w skutkach są działania pozamilitarne pokazać może jedna tylko sytuacja. Pracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, kapitan Szlapkin, został zwerbowany przez rosyjskie FSB. Sytuacja w czasie wojny zdawać by się mogła bardziej standardowa niż szokująca. Problem polega na tym, że Szlapkin był szyfrantem, koordynującym prace nad komunikacją specjalną i przekazał Rosjanom klucze kryptograficzne i techniczne do zabezpieczeń ukraińskiego systemu łączności najwyższych urzędników państwowych i dowództwa wojskowego. Zdezerterował już 9 lutego, uciekając z całą swoją rodziną oraz tajnymi informacjami do Federacji Rosyjskiej, gdzie przekazał wszystkie tajemnice państwowe, do których miał dostęp.  

To jest właśnie największa klęska w bitwie o Debalcewo. Znaczy to bowiem, iż od 9 lutego terroryści z DRL i ŁRL, wraz ze swoim rosyjskim dowództwem, wiedzieli o wszystkich planach kierownictwa państwa, sztabu generalnego i sztabu Operacji Antyterrorystycznej. Wszystko wskazuje więc na to, że przede wszystkim właśnie ta sytuacja wymusiła na Poroszence decyzję o ewakuacji sił spod Debalcewa. Otwartym pozostaje pytanie, jak wielkie są już teraz i będą w najbliższej przyszłości szkody spowodowane zdradą jednego człowieka. Oficjalnie SBU zaprzecza, aby Szlapkin dopuścił się zarzucanych mu czynów. Przykład ten dobitnie pokazuje, że działania stricte militarne to tylko jedna z płaszczyzn, na której toczy się wojna w Donbasie.  

Według informacji z ukraińskiego ministerstwa obrony, Rosja szkoli nielegalne grupy zbrojne na Krymie i w Naddniestrzu. Ma to oczywiście znaczenie nie tylko strategiczne, ale także psychologiczne, gdyż wiąże się teoretycznie z walką na dwa albo nawet trzy fronty. Jak mówił ukraiński wiceminister obrony Petro Mehed:

„Federacja Rosyjska pozostaje jedynym, głównym źródłem konfliktu zbrojnego na wschodzie Ukrainy. Oficjalnie deklarując swoje zaangażowanie w zapewnienie pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu i dystansując się od samozwańczych republik ludowych, strona rosyjska kontynuuje potajemne zaopatrzanie i szkolenie nielegalnych grup zbrojnych, także na swoim terytorium”.

 

To, że w granicach Ukrainy przebywają siły FR, nie jest tajemnicą. Jednak wykorzystanie kontrowanych przez Kreml Naddniestrza i Krymu jako platform szkoleniowych dla prowadzenia tzw. wojny hybrydowej musi budzić zaniepokojenie. Wciąż przecież możliwy jest scenariusz ataku z Naddniestrza na Odessę, a terroryści nie specjalnie ukrywają koncentrację wojsk, mających ruszyć na Mariupol – korytarz lądowy z Rosji na okupowany Krym, dzięki „strategicznej cierpliwości” Berlina, może również stać się rzeczywistością. 

Repertuar możliwych zabiegów Kremla jest wciąż potężny. Z pewnością można się spodziewać spektakularnych odkryć, śledztw, dowodów, komisji, skarg, pozwów i zwoływania posiedzeń międzynarodowych organizacji i trybunałów. Amnesty International we wrześniu zeszłego roku wzywała władze w Kijowie do „powstrzymania zbrodni wojennych” ochotniczego batalionu Ajdar, który miał porywać ludzi, kraść, szantażować, a nawet przeprowadzać egzekucje. Od samego początku aktywności terrorystycznej na wschodniej Ukrainie Russia Today „odkrywała” masowe groby rosyjskich żołnierzy, oczywiście brutalnie zamordowanych przez wojska ukraińskie. Taka też jest oficjalna narracja prokremlowskich mediów – walczący o wolność traktorzyści i górnicy Donbasu są ofiarami faszystów z Kijowa finansowanych przez Waszyngton. O ich rozbojach, wzajemnych walkach o wpływy, w których ginęli cywile, gwałtach, kradzieżach, rabunkach, porwaniachegzekucjach, pijaństwie i niepojętej wręcz brutalności, nawet wobec bezbronnych i jeńców, z rosyjskich mediów dowiedzieć się nie da. Z pewnością jednak pojawi się jeszcze nie jeden nowo nawrócony na rosyjskie pieniądze lub urok osobisty i charyzmę Władimira Putina znany na całym świecie polityk, naukowiec czy aktor. Zwłaszcza, jeśli nie ograniczy się dostępu zapleczu Putina do wywiezionej do zachodnich banków gotówki.  

Do instrumentarium operacji psychologicznych, poza dezinformacją i kreacją szumu informacyjnego, zaciemniającego przekaz czy obraz wydarzeń, wchodzą również medialne „wrzutki oraz ukierunkowywanie narracji wpływowych mediów. Ten ostatni zabieg jest nie tylko trudny do identyfikacji, ale jeszcze trudniejszy do udowodnienia, chociaż niemal zawsze radykalnie pesymistyczna lub optymistyczna opinia znanego dziennika jest szeroko komentowana i analizowana. Do tego dochodzi także nieodpowiedzialna polityka samego kierownictwa medium – nie każdy nieprzychylny dla Ukrainy tekst jest przecież rosyjską inspiracją. Rozpowszechnianie bzdur od rzekomego „anonimowego brytyjskiego weterana, walczącego przez pewien czas u boku Ukraińców, który twierdzi, że 60% ofiar po stronie batalionów ochotniczych ginie od ostrzału własnych jednostek i tłumaczenie ich na różne języki jest po prostu dowodem na brak merytorycznych kompetencji i selekcji źródeł przez redaktorów. Są oni najzwyczajniej bardziej zainteresowani sensacyjnym nagłówkiem i poczytnością, nie myśląc o długofalowych szkodach rozpowszechniania wyssanych z palca informacji. Trzeba pamiętać, że tego typu nieintencjonalne nawet wpisy stają się amunicją dla źródeł prorosyjskich, która wykorzystywana jest do cementowania swoich środowisk i czytelników oraz generowania większego szumu informacyjnego. Nie mówiąc o tym, że rosyjska propaganda tak prostych błędów nie popełnia. 

Warto też odnotować, że czasem jeden dziennikarz może spowodować znacznie trudniejsze do cofnięcia szkody dla opinii publicznej swojego kraju, a nawet poza jego granicami, niż kiepscy negocjatorzy podczas spotkań na szczycie. Jest tak dlatego, że opiniotwórcze media działają transparentnie, a w sieci nic nie ginie, natomiast targi polityczne są niemal zawsze doskonale chronione przed przeciekami. Jako przykład podać można publikację moskiewskiego korespondenta niemieckiej gazety „Der Spiegel” Benjamina Biddera, który stwierdził w zeszłym tygodniu, że „dla Kijowa nadszedł czas pogodzenia się z utratą Doniecka, aby uratować resztę kraju”. Jak cel miała ta publikacja, wspierająca rosyjski punkt widzenia i interesy Kremla w tak trudnym momencie zawieszenia broni, które było przestrzegane tylko przez stronę ukraińską? Jaki sygnał wysyła to do rodzin poległych w obronie swojej ojczyzny żołnierzy ukraińskich, okaleczonych i rannych, którzy czekali na ewakuację z „kotła debalcewskiego”? Z pomocą dobrze zorganizowanego aparatu propagandowego łatwo przecież można to przekuć na Ukrainie w radykalne hasła w rodzaju co najmniej: „Zachód nas opuścił”.  

Do operacji psychologicznych wchodzą również zamachy terrorystyczne, w tym ich mniej lub bardziej realne ryzyko. Wszystko wskazuje na to, że zamachowcy z Charkowa instrukcje i ładunek wybuchowy otrzymali z terytorium rosyjskiego, podobnie ci z Odessy, którym się nie udało zrealizować zadania. Tymczasem zaraz po ukazaniu się w sieci nagrania z charkowskiej manifestacji z eksplozją, Aleksandr Awerin z rosyjskiej partii „Inna Rosja” napisał na swoim Twitterze: „O, nasi wysadzili Ukropów [jak obraźliwie Rosjanie nazywają Ukraińców]”. Takie działania są oczywiście nakierowane na zastraszenie, prowokowanie i rozbijanie społeczeństwa. Przy odpowiednim przekazie informacyjnym, wzmocnione mogą zostać nastroje pacyfistyczne, jak i na przykład antyprezydenckie 

W ukraińskich mediach społecznościowych już pojawiły się dyskusje i wezwania do zwiększenia ostrożności i uważniejszej obserwacji swojego otoczenia – w przedszkolach, szkołach, przystankach autobusowych, dworcach czy sklepach, aby móc zapobiec tragedii. Są też opinie, że ukraińskie społeczeństwo powinno teraz brać przykład z izraelskiego, które od lat żyje z widmem zamachów i wojny. Krążące w ukraińskim Internecie zdjęcia z przygotowanymi ładunkami, ukrytymi w jednym z pociągów we Lwowie pokazują, że ryzyko jest realne nie tylko dla obszarów znajdujących się na liście strategicznych celów terytorialnych Kremla. Terrorystyczne ataki we Lwowie czy Kijowie mogłyby rzeczywiście skutkować poważnymi perturbacjami politycznymi, a wzrost antyrosyjskich nastrojów, radykalizacja języka oraz potencjalne ostre wypowiedzi przedstawicieli różnych szczebli władzy na Ukrainie z pewnością zostałyby wykorzystane przez rosyjską machinę propagandową.  

Jeśli chodzi o przykład prowokacji z arsenału rosyjskich służb, odnotować można jedną z najpopularniejszych historii, przekazywanych na ukraińskim Facebooku. W miejscowości Nowy Rozdół (obwód lwowski) przyjęto kolejną falę uciekinierów z Donbasu, których zakwaterowano w lokalnym akademiku. Zaraz po wprowadzeniu się, nowi mieszkańcy rozwiesili na budynku flagi tzw. Republik Ludowych, Donieckiej i Ługańskiej. Oczywiście skończyło się to wszystko bójką, niesmakiem i oburzeniem całej miejscowości  dostać dach nad głową i manifestować poparcie dla agresora, przez którego się uciekło z rodzinnego domu, jest po prostu absurdalne i obraża setki rodzin ofiar ukraińskich wolontariuszy, lekarzy, ochotników i żołnierzy poległych w walkach 

Oczywiście jest też i obraz zupełnie przeciwny, bardzo pozytywny dla większości mieszkańców wschodnich obwodów Ukrainy, którzy zbiegli do różnych części kraju oraz tych, którzy zdecydowali się pozostać w DonbasieChodzi jednak o to, że istnieje spora grupa ludzi, którzy zostali zwerbowani do działań dywersyjnych, którzy z kupionymi ukraińskimi paszportami, pod przykrywką przesiedleńców, mają siać zamęt w różnych częściach kraju i prowokować incydenty, agresję, zamieszki, a potencjalnie właśnie i zamachy terrorystyczne. Chodzi o też o wznowienie metod Janukowycza, tj. wzmacnianie wewnętrznej polaryzacji kraju i antagonizowanie jego zachodniej części ze wschodnią, aby ukraińskie społeczeństwo samo kontynuowało narrację: „a po co nam ten Donbas?”.  

Te metody rosyjskie mają wiele wariantów i to w krótkim, średnim i długim okresie. Biorąc pod uwagę, że wśród uciekinierów ze Wschodu są ludzie, którzy są w stanie z miejsca kupić mieszkanie np. we Lwowie za 100-150 tys. USD czy dom pod miastem, można zakładać, że wśród nich są finansowani przez Kreml prowokatorzy. Informacje odnośnie tych kwestii wiążą się bezpośrednio z prowadzoną wojną informacyjną i mogą istotnie wpływać na nastroje społeczne na poziomie lokalnym, obwodu, całego kraju, a nawet szerzej – relacje reporterów mediów Zachodu, którzy sfilmowaliby pobicie przesiedleńców, mogłoby z pewnością wzmocnić środowiska prorosyjskie w Europie. 

Podsumowując działania wojenne, zarówno te, o charakterze militarnym, jak i te psychologiczne, wspomnieć można o słowach Aleksieja Arestowicza, komentującego to, co się dzieje na Ukrainie: „tu nie działają zasady i logika nie tylko czasu pokoju, ale nawet wojen zabawkowych, do których przywykliśmy przez ostatnie trzy dziesięciolecia, gdy armia walczy z partyzantami, albo armia piątego pokolenia z armią pokolenia trzeciego. Walczą mniej więcej równe sobie machiny wojenne, mniej więcej jednakowo uzbrojone, wyszkolone w jednej i tej samej szkole. To najcięższy rodzaj wojny, a rozmach teatru działań wojennych ciężar ten tylko zwiększa. (...) Przypomnijmy więc – ile trwało w drugiej wojnie światowej nauczanie dowódców, gotowych walczyć z agresorem. Dotyczy to i Stalina, i Roosevelta, i Churchilla. Ile kotłów i klęsk było ich udziałem. Wojna to bardzo złożony, ogólnokulturowy proces. Jeżeli chore jest społeczeństwo, to oczekiwanie, że armia będzie mistrzem jest naiwne. Przyznajmy, że nasze nieprzyjemności – to zapłata za naszą przecież manierę życia i głosowania. Zmienimy manierę, zmieni się i społeczeństwo, i armia. Sytuacja w roku 1941 dla koalicji antyhitlerowskiej wyglądała praktycznie beznadziejnie. Ale zacisnęła ona zęby, uparła się i walczyła. 

dr Adam Lelonek

Reklama
Reklama

Komentarze (12)

  1. gosc

    A propos dywersji. Moze ten spalony most w Warszawie ma jakies powiazania z FSB?

    1. głuchołaz

      Nie wierzę w przypadki. Odcięto połączenia światłowodowe z MON. Widoczne ostrzeżenie że potrafimy tak i więcej.

  2. pragmatyk

    Ja bym tu wrzucił kamyczek do naszego medialnego ogródka ,sluchając komentarzy naszych politykow w TVN ,czy info mozna odnieść wrażenie ,ze nie dorośliśmy jeszcze do komentowania wojny ,politycy próbują naiwnie tlumaczyć rosyjską agresje ,szukają rozwiązań utopijnych , jak choćby kandydatka na prezydenta SLD ,czy kandydat PSLu . Im szybciej sie nauczymy nazywać rzeczy po imieniu i akceptować to , ze wszyscy musimy ponieść koszty wojny z Rosją ,nie tylko Ukraina ,tym szybciej zrozumiemy patologie wojny , którą Rosja narzuca Europie.

    1. progresor

      masz rację jedyną na lewicy autentyczną kandydatka jest Anna Grodzka, która nie dość że powiedziała, że Putinowi by ręki nie podała to jeszcze spotkała się z ukraińskim deputowanym...

    2. Rad

      10\10 złodziej jest złodziejem a nie osobnikiem pozyczajacym przedmioty n długi czas

  3. Redrum

    A propos szyfranta Szlapkina, ciekawe jakie szkody bezpieczeństwu naszego państwa uczyniło niewyjaśnione dotąd (w przekonujący i nie urągający rozsądkowi sposób) zaginięcie i śmierć (?) szyfranta Stefana Zielonki?

  4. Geoffrey

    Świetna analiza. Chciałbym dodać dwie ważne cechy rosyjskiej propagandy, których tu nie ujęto. Po pierwsze, propaganda rosyjska z zasady atakuje od razu na trzech kolejnych, coraz głębszych poziomach odbioru: faktów, idei i pojęć. O ile kłamstwa faktograficzne dość łatwo zidentyfikować, to uporczywie prowadzona propaganda na poziomie idei jest znacznie trudniejsza do obrony. Zaś przed propagandą pojęciową zachodnie społeczeństwa w ogóle nie potrafią się bronić, ponieważ jej nie dostrzegają. Propaganda na poziomie idei uporczywie wtłacza ofiarom takie koncepcje, jak np. „prawo Rosji do postsowieckiego obszaru”, „amerykańska inspiracja ukraińskiej rewolucji”, „prawo Rosjan do samostanowienia w Donbasie”, „zamach stanu w Kijowie” itp. Każda z takich koncepcji wymaga chwili zastanowienia, aby ją odeprzeć, natomiast media często bezkrytycznie powtarzają je za rosyjskimi mediami. Propaganda leksykalna polega na forsowaniu nieistniejących pojęć tak długo, aż przeciwnik także zacznie ich używać, nawet w publikacjach służących przeciwdziałaniu propagandzie. Przykładami takich pojęć jest „noworosja” (nic takiego nie istnieje i nigdy nie istniało, w rzeczywistości istnieje Rosja i Ukraina), „republiki ludowe” (mimo, że pisane w cudzysłowiu, pojęcie się umacnia, choć to tylko wymysł rosyjskich służb specjalnych, bez żadnego prawnego umocowania), lub „separatyści” (separatyzm obserwujemy w Katalonii i Szkocji, natomiast w Donbasie, oraz np. w Kraju Basków i Irlandii Północnej mieliśmy do czynienia z terroryzmem). Skuteczność propagandy leksykalnej ilustruje fakt, że dziś nawet polskie media niechętnie używają tego pojęcia wobec rosyjskich terrorystów. Drugą cechą charakterystyczną rosyjskiej propagandy jest jej ogromna nadmiarowość, wręcz bajeczne, liczne i absurdalne kłamstwa występujące obok tych bardziej stonowanych. Celem takiego działania jest pozyskanie umiarkowanej, racjonalnej części zachodniej opinii publicznej, która kieruje się zasadą, że „prawda leży pośrodku”. Przy tak wielkim nadmiarze propagandy, przekonanie przeciwnika do jej połowy, jest osiągnięciem zamierzonego celu.

    1. Zjerzy

      Dobre. Jako uzupełnienie proponuję fragment pochodzący z recenzji książki Alana Bensacona "Święta Ruś" (polecam zainteresowanym tym jak Rosja widywana jest i była na Zachodzie). "(...) tworzenia fałszywych struktur mających w zachodnich obserwatorach wywołać poczucie złudnej normalności. (...) Podwojenie odniesień (jedno do rzeczywistości ogólnej, drugie do pseudorzeczywistości ideologicznej) jest najskuteczniejszą metodą wprowadzenia obcokrajowca w błąd. Przedstawia mu się mera, dziennikarza lub historyka i obcokrajowiec myśli, że faktycznie ma do czynienia z merem, dziennikarzem lub historykiem. Jeśli jest wystarczająco inteligentny, nie uwierzy w kłamstwa wypowiadane przez tych osobników, jednak nie poda w wątpliwość ich funkcjonalnej równorzędności”. Innymi słowy, człowiek Zachodu będzie zakładał, że nawet jeśli konkretny dziennikarz kłamie, to nadal jest dziennikarzem, kimś, kto ma informować, a jedynie w tym konkretnym przypadku sprzeniewierza się swoim powinnościom. Podobnie skorumpowany mer nadal jest merem, a niekompetentny minister finansów nadal, co do zasady, wciąż dąży do „zwiększenia efektywności zarządzania gospodarką”. Sama recenzja nosi tytuł "Państwosławie na Rusi", jest na stronie magazynu "Nowa Konfederacja".

    2. jang

      podzielam pogląd o analizie.I za własny ciekawy komentarz dziękuję Szkoda,ze do naszych wybitnych ,dzielnych dziennikarzy z eeee,yyyyy,,uuuu,mmmmm telewizji i wielu z gazet taka wiedza NIE DOCIERA Z braku percepcji czy też oczytania?

  5. vlc

    "To jest właśnie największa klęska w bitwie o Debalcewo. Znaczy to bowiem, iż od 9 lutego terroryści z DRL i ŁRL, wraz ze swoim rosyjskim dowództwem, wiedzieli o wszystkich planach kierownictwa państwa, sztabu generalnego i sztabu Operacji Antyterrorystycznej. Wszystko wskazuje więc na to, że przede wszystkim właśnie ta sytuacja wymusiła na Poroszence decyzję o ewakuacji sił spod Debalcewa." - O niczym nie wiedzieli, bo nie było żadnych planów kierownictwa państwa, sztabu generalnego i sztabu Operacji Antyterrorystycznej. Debalcewo było praktycznie okrążone od połowy jesieni. Dowódcy próbowali naprowadzać swoją artylerię przez telefony komórkowe, bo nie było żadnej łączności między okrążonymi jednostkami a dowództwem. Droga między Debalcewo a Ługańskiem została stracona. Wieś Logvinovo leżąca na tej trasie została stracona 9 lutego, o 3 rano. Zanim HQ się zorientowało w sytuacji to ukraiński transport jeszcze pół dnia próbował tamtędy jeździć, pod ostrzałem, do okrążonego Debalcewa. Jak ukraińscy dowódcy odbierali medale za bohaterstwo w Artemiwsku, to resztki ich żołnierzy wciąż jeszcze próbowali, na piechotę, wyrwać się z okrążonego Debalcewa. Kpina.

    1. Geoffrey

      Z drugiej strony, przy tak wielkiej infiltracji sił ukraińskich przez Rosjan, brak planu jest dobrym planem. Bo nie da się go podsłuchać. W czasie Majdanu Rosjanie byli bezsilni wobec protestujących, bo nie istniał centralny ośrodek decyzyjny, nie było silnych liderów, których można byłoby skorumpować lub usunąć. Kiedy Rosjanie torturowali majdanowców, wciąż pytali: "kto wam płaci", i "kto tym kieruje". Nie mogli zrozumieć, że to nie CIA, nie Żydzi ani jakiś jeszcze silniej ukryty ośrodek decyzyjny, tylko chaotyczny ruch społeczny. Jak walczyć z przeciwnikiem, któremu nie można obciąć głowy?

  6. olo

    Rosji NIC by to nie dało jakby zachód pokazał jaja i nakładał kolejne sankcje i szkolił nowo-sformowane ukraińskie jednostki wyposażone w sprzęt ppanc co prędzej niż później doprowadziłoby do przewrotu reżimu w Moskwie. Rosjanie mimo wszystko to nie jest już ten homo-sovieticus za Stalina. Już wojna w Czeczeni pokazała że próg odporność na Gruz 200 jest tam dużo mniejszy niż za czasów Afganistanu.

    1. Vic

      I właśnie dlatego rosyjska propaganda za wszelką cenę ma przekonać świat, że Rosjanie są niezwyciężeni i nie wolno im się przeciwstawiać. Rosja to 30% potęgi i 70% kłamstwa i blefu.

  7. Gość

    Takie są rosyjskie metody, a co zdarzyło się 10. 04. 2010

    1. say69mat

      W tym przypadku, jak się wydaje, Rosjanie są wyjątkowo... czyści. Pomyśl, jeżeli przygotowujesz plany restytucji potęgi Rosji w granicach ZSRR, to czego potrzebujesz najbardziej??? Medialnego zgiełku wywołanego spektakularną katastrofą lotniczą??? W której ginie Prezydent kraju, nota bene będącego członkiem Sojuszu NATO??? Przecież Rosja przygotowując kompletną zmianę doktryny militarnej i głęboki proces modernizacji armii. Starała się zarazem, zachować dalece posuniętą dyskrecję, aby nie płoszyć zachodu. Utrzymując i inicjując, bliskie i szalenie korzystne dla państw zachodnich kontakty gospodarcze. Z kolei smród, związany z zamachem, mógłby zdecydowanie utrudnić realizację ambitnych planów kremlowskich strategów. Tragedię smoleńską można interpretować w kategoriach znaku, a nie zamachu. Bo jeżeli to był zamach, to nieludzką ręką pisany.

  8. ewteryrt

    A u nas to niby rosjanie nie znaja wszystkich tajemnic oj znaja, znaja:) Macierewicz probowal zrobic z tym porzadek w WSI to teraz ma isc pod trybunal stanu. Ukraina jest panstwem karykaturalnym i zdegenerowanym, ale polskie patologie czesto sa wyjatkowo zbiezne. Juz podczas wojny rosji z Gruzja bylo wiele artykulow o zagrozeniu polski w przyszlosci. I co zrobiono z armia przez te lata? NIC

    1. Rico

      Mówisz o tym wariacie który raport z "likwidacji" upublicznił i kazał przetłumaczyć na rosyjski.

  9. patriota

    Aha, tzn. sami wpuściliśmy do kraju konia trojańskiego, ewakuowanych Polaków z Donbasu z których część może być tzw. "śpiochami"? Będą prowokować, agresje, incydenty, zamieszki?

  10. MGS

    Po tym co przeżyli, niektórzy próbują się zabić. Z niewoli u separatystów ukraińscy wojskowi wracają ze śladami okrutnych tortur. Ma o tym wiedzieć personel szpitali, do których trafiają po wyzwoleniu, ale fakty te nie są rozgłaszane. Okaleczanie wziętych do niewoli wrogów poprzez kastrowanie i obcinanie im języków? Temat, wokół którego plotki cyrkulują już od dawna, powraca. O przypadkach takiego niewyobrażalnego barbarzyństwa pisze portal korrespondent.net. Powołuje się przy tym również na relacje wojskowych przebywających na leczeniu w szpitalach w Dniepropietrowsku i Krzywym Rogu oraz na słowa medyków.

    1. olo

      Takie działania powodują reakcję wprost odwrotną od zamierzonej bo zemsta jest znana od początku świata. Rosję świat musi rzucić na kolana tak jak ZSRR a potem trzeba ją zmusić do oddania wszystkiego co ukradła i jeszcze aby zapłaciła za krzywdy innego wyjścia nie ma.

    2. derty

      Czego spodziewasz się. Majątki putina pod podstawionymi firmami na zachodzie wciąż nie są zajęte. Czy ktoś rozesłał międzynarowodowe listy gończe za kilkoma panami z tych pseudo zarzadców zajetego Donbasu? To banda szemranych żulków. Z kadry uniwersyteckiej to oni nie są. Niestety, ale dronów nikt nie wyśle.

    3. Juruk

      I to własnie również ma służyć zastraszaniu Ukraińców i odbierania im morale do walki z ruskimi..Przesłanie jest proste: chcesz mieć język i jajka nie walcz z nami... Stary sowiecki i wielokrotnie sprawdzony przez nich chwyt z wojny psychologicznej. Niestety, moskale w swoim barbarzyństwie są mistrzami kłamstwa i obłudy... Znają doskonale schematy zachowań psychologicznych ludów cywilizowanych i cynicznie wykorzystują je do swoich celów. Dla nich każda wojna jest wojną totalną. U nich nie ma trybunałów praw człowieka. Przy ich metodach, więzienia CIA to niewinne przedszkole. Wystarczy poczytać wspomnienia ludzi którzy przeżyli hitlerowskie więzienia i więzienia radzieckie... Jednogłośnie mówią, ze to co ruscy tam robili z ludźmi, z więźniami, przechodzi najgorsze wyobrażenia o ludzkim zwyrodnieniu i zezwierzęceniu.

  11. zdzich

    No cóż.Pewna część pożytecznych idiotów w Polsce wierzy w tą kremlowską propagandę.

  12. Raa

    To chyba oczywiste, że sie nad nimi znecają i ich zabijają dla zastraszenia. Pamiętny jest filmik z trupami pod ściana budynku i na niej sladami kul po egzekucji. Reszta, jeszcze żywych żołniezy pobita dosyć mocno też znajdująca sie pod ścianą musi odpowiadać na pytania typu "dlaczego faszystowscy agresorzy atakujecie nasze ziemie?". Okrucienstwo i absurd - obrazek, który pokazuje sytuacje całej Ukrainy...