Reklama

Geopolityka

Niemcy wybiórczo pomagają afgańskim współpracownikom Bundeswehry?

Fot. Mass Communication Specialist 1st Class Burt W. Eichen
Fot. Mass Communication Specialist 1st Class Burt W. Eichen

Władze landu Dolna Saksonia krytykują sposób, w jaki rząd federalny Niemiec potraktował byłych afgańskich pomocników Bundeswehry w Afganistanie. Po wycofaniu się żołnierzy ich życiu grozi niebezpieczeństwo ze strony talibów, tymczasem obecnie wizę niemiecką otrzymują tylko ci, którzy zawarli kontrakt bezpośrednio z niemieckim wojskiem, a nie z pośrednikiem.

"Nie podoba mi się w ogóle obraz niewdzięczności i obojętności", który się uwidocznił — zaznaczył minister spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii Boris Pistorius. "Pełnimy funkcję wzorca do naśladowania. (W Afganistanie) musieliśmy polegać na (lokalnych) siłach, a teraz nasza kolej (by im się za to odwdzięczyć — PAP). To jest tak proste" — powiedział polityk stacji NDR.

"Kto nam pomoże w przyszłości, jeśli takie jest nasze podziękowanie?" wskazał.

Obecnie wizę niemiecką otrzymują tylko ci pomocnicy, którzy zawarli kontrakt bezpośrednio z Bundeswehrą. Osoby, które zostały zatrudnione za pośrednictwem lokalnego usługodawcy, nie otrzymują pozwolenia na wjazd do RFN. Pistorius chce, by to się zmieniło.

"32-letni Abbas również uważa, że jest to niesprawiedliwe" pisze portal stacji NDR. "Wylądował bezpiecznie na lotnisku w Hanowerze z żoną, a teraz próbuje zbudować nowe życie. Abbas pracował w siłowni. 30 metrów dalej, w stołówce pracował jego brat Elias. Ale podczas gdy Abbas dostał wizę, Elias może mieć tylko nadzieję". W obozie niemieckiej armii Elyas pracował przez 11 lat.

Stacja NDR skontaktowała się z nim w Afganistanie. "Jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie, nasze rodziny również" powiedział Afgańczyk.

Reklama
Reklama

W weekend BBC poinformowała o śmierci tłumacza, który pracował dla armii USA. Talibowie zidentyfikowali go i odcięli mu głowę.

Niemieckie ministerstwo obrony nie chce się odnosić do tej kwestii — pisze NDR. Do tej pory około 190 współpracowników zatrudnionych bezpośrednio przez Bundeswehrę przybyło do Niemiec z wizą; wraz z ich rodzinami jest to w sumie około 1000 osób. Ci, którzy mieli kontrakty bezpośrednie, otrzymali odprawy, które miały im umożliwić zakup biletów lotniczych. Około 3 tys. osób otrzymało pozwolenie na wjazd do Niemiec. Nie ma danych mówiących, ile osób było zatrudnionych przez pośredników — informuje NDR.

"Dla mnie jest rzeczą naturalną, że wspieramy ludzi, którzy stanęli w naszej obronie na miejscu, którzy nas chronili. Ich życie jest zagrożone właśnie dlatego, że pracowali dla nas. Naszym moralnym obowiązkiem jest pomagać naszym byłym kolegom" - powiedział portalowi rbb24 Sven Fiedler, 30-letni żołnierz, który stacjonował w Afganistanie przez kilka miesięcy w 2018 roku.

Fiedler mówi o ok. 4 tys. osób, które według obecnych przepisów nie otrzymają wizy, bo nie pracowały bezpośrednio dla Bundeswehry, lecz dla podwykonawców lub innych niemieckich władz. "Pozwalamy, by ludzie umierali (...), jestem tym wstrząśnięty" dodał.

"Setki miejscowych pracowników w Afganistanie, którzy mają już wizy do Niemiec, również są zdani na siebie i muszą sami zorganizować swój wyjazd. Przynajmniej to może się wkrótce zmienić. Niemiecki rząd rozważa możliwość sprowadzenia tych pracowników i ich rodzin do Niemiec w ramach wspólnych lotów" pisze w poniedziałek portal rbb24.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama