Stany Zjednoczone są „głęboko zaniepokojone” doniesieniami, że siły bezpieczeństwa Birmy strzelały do protestujących i nadal zatrzymują i nękają demonstrantów - powiedział w sobotę rzecznik Departamentu Stanu USA, Ned Price.
Dwie osoby zginęły w sobotę w Mandalaj, drugim co do wielkości mieście Birmy, kiedy policja i żołnierze strzelała, by rozproszyć protesty przeciwko wojskowemu zamachowi stanu 1 lutego.
Protestujący wyszli na ulice w miastach i miasteczkach w całej Birmie i domagali się zakończenia rządów wojskowych, przywrócenia obalonego rządu Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i uwolnienia jej przywódczyni, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, aresztowanej przez wojsko. Do tłumienia protestów skierowano setki policjantów - twierdzą obecni na miejscu korespondenci AFP. Największe siły policyjne były zaangażowane w rozpędzenie pokojowej demonstracji w pobliżu stoczni. To właśnie tam doszło do użycia broni.
"Przyjęliśmy sześciu mężczyzn z ranami postrzałowymi; stan dwóch rannych jest ciężki" - podało kierownictwo szpitala miejskiego w Mandalaj. W ocenie lekarza zajmującego się rannymi funkcjonariusze używali ostrej amunicji. Media podkreślają, że podczas tłumienia trwających od 1 lutego protestów birmańska policja raczej nie używała dotąd ostrej amunicji, ale zdarzały się odstępstwa. W piątek w szpitalu w Naypyida zmarła uczestniczka protestów postrzelona przez policję 9 lutego. W sobotę liczba wszystkich ofiar śmiertelnych wzrosła do trzech.
„Jesteśmy po stronie mieszkańców Birmy” - napisał na Twitterze Price. Wielka Brytania stwierdziła, że rozważy dalsze działania przeciwko osobom zaangażowanym w przemoc wobec demonstrantów, zaś francuskie ministerstwo spraw zagranicznych określiło przemoc jako „niedopuszczalną”.
Czytaj też: Trwają protesty w największym mieście Mjanmy
„Strzelanie do pokojowych demonstrantów w Birmie jest nie do przyjęcia” - napisał na Twitterze brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab. „Rozważymy dalsze działania, z naszymi międzynarodowymi partnerami, przeciwko tym, którzy miażdżą demokrację i duszą sprzeciw”.
Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i Nowa Zelandia ogłosiły ograniczone sankcje od czasu puczu, ze szczególnym uwzględnieniem przywódców wojskowych. W wieczornych wiadomościach telewizji państwowej Birmy nie było informacji o protestach ani o ofiarach. W stolicy kraju Rangun przed ambasadą USA zgromadziły się w sobotę wieczorem dziesiątki protestujących, głównie kobiet, ich protest polega na czuwanie przy świecach i śpiewaniu piosenek przeciwko zamachowi stanu.
Geo
Zaniepokojenie jest pro-forma, bo tu chodzi, żeby Birma nie stała się oknem Chin na Ocean Indyjski z bazą gdzieś koło Rangunu.
Eee tam
No to dziwnie się składa bo junta jest mocno popierana przez Chiny
noityle
akurat przewrót prędzej temu zaszkodzi niż pomoże