Reklama

Geopolityka

Afganistan: koniec epoki Karzaja

Obecny prezydent Afganistanu Hamid Karzaj zgodnie z afgańską konstytucją nie może ubiegać się o reelekcję. Paradoksalnie może to ułatwić negocjacje dotyczące stacjonowania sił sojuszniczych w Afganistanie po 2014 roku. Fot. White House/flickr.
Obecny prezydent Afganistanu Hamid Karzaj zgodnie z afgańską konstytucją nie może ubiegać się o reelekcję. Paradoksalnie może to ułatwić negocjacje dotyczące stacjonowania sił sojuszniczych w Afganistanie po 2014 roku. Fot. White House/flickr.

W Afganistanie zakończyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Mają one wyłonić następcę Hamida Karzaja, sprawującego urząd prezydenta od 2004 roku.

W wyborach bierze udział ośmiu kandydatów, jednak największe szanse ma trzech byłych ministrów administracji prezydenta Karzaja. Głównymi faworytami w wyścigu o fotel prezydenta Afganistanu są byli szefowie MSZ Abdullah Abdullah i Zalmaj Rassoul oraz dawny minister finansów Ashraf Ghani Ahmadzai. Najprawdopodobniej w celu ostatecznego rozstrzygnięcia konieczne będzie przeprowadzenie II tury wyborów prezydenckich, przewidzianej na 28 maja.

Co istotne, w czasie otwarcia lokali wyborczych w Afganistanie nie odnotowano większej liczby incydentów o charakterze terrorystycznym. Głosowaniu towarzyszyły zaostrzone środki bezpieczeństwa, które najwyraźniej pozwoliły na jego przeprowadzenie bez istotnych zakłóceń. Znaczna część Afgańczyków wyrażała przy tym zdecydowaną wolę udziału w wyborach, także w celu zademonstrowania gotowości do wzięcia udziału w rządzeniu krajem.

Tegoroczne wybory prezydenckie są jednym z najważniejszym wydarzeń w najnowszej historii Afganistanu. Najważniejszym problemem, przed jakim stanie nowy afgański prezydent będzie ustalenie zasad obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych i sojuszników na terytorium kraju po zakończeniu 2014 roku. Obecny prezydent Hamid Karzaj jest zwolennikiem całkowitego wycofania sił NATO, jednak najpopularniejsi kandydaci deklarują chęć osiągnięcia porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi i sojusznikami.

Z uwagi na słabość afgańskich sił bezpieczeństwa, optymalnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie w Afganistanie kontyngentu sił sojuszniczych liczącego od 8 000 do 12 000 żołnierzy. Mieliby oni wspierać Afgańczyków w zakresie szkolenia, prowadzenia rozpoznania, dozorowania przestrzeni powietrznej czy działań specjalnych.

(JP)

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. okapoka

    Abdullah Abdullah :D

    1. Hahaha

      No u was t14 i su57 nie mają takiego problemu - bo ich nie ma...

  2. Sylwester

    Ile mozna szkolic tych ludzi? Czy 10 lat nie wystarczy? A moze chodzi o jakies ine interesy?

Reklama