Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Dzień Kobiet po egipsku. Pokojowa demonstracja w cieniu zamieszek.

Demonstracja z okazji Dnia Kobiet - fot. M .Toboła
Demonstracja z okazji Dnia Kobiet - fot. M .Toboła

Z okazji Dnia Kobiet, w konserwatywnym Egipcie odbyła się demonstracja, podczas której domagano się poprawy losu płci pięknej. Przebiegała ono pokojowo, co nie jest regułą w destabilizowanym, pogrążonym w kryzysie kraju.



8 marca na Placu Talat Harb w centrum miasta około 200 osób zgromadziło się na pokojowym wiecu. "Uzbrojeni" jedynie w kartonowe tablice, flagi i zdjęcia protestujący domagali się poprawy losu kobiet w Egipcie. Co godne podkreślenia czynili to w sposób całkowicie pokojowy i zorganizowany.

 
Niebezpiecznie w Kairze

Wbrew pozorom, na samym słynnym Placu Tahrir jest stosunkowo spokojnie. W pierwszy dzień tutejszego weekendu zorganizowano niewielką antyrządową demonstrację – ok. 2 tys. uczestników, której celem było wyrażenie solidarności z protestującymi w regionie Kanału Sueskiego i krytyka polityki wewnętrznej. Demonstracja przebiegała pokojowo.

Czytaj więcej: Reporter Defence24.pl z Kairu: Narasta niezadowolenie z rządów Bractwa Muzułmańskiego

Do starć dochodzi tymczasem na nieodległej od Tahriru ulicy Corniche al-Nil i drogach do niej prowadzących. Bije się najczęściej krewka młodzieża uzbrojona w kamienie lub koktajle Mołotowa ze służbami porządkowymi, które odpowiadają gazem łzawiącym. Efektem tego mogą być zarówno obrażenia na ciele, jak i spalone, przypadkowo zaparkowane w tym rejonie samochody.



Stanowczo odradzam chodzenie na Tahrir - mówi Gerges, 30-letni Kopt z Kairu. - Możesz zostać okradziony, pobity, albo dostać kulkę od policji.

Słowa Gergesa nabierają tym bardziej na znaczeniu, po wydaniu wyroku w słynnej sprawie maskary na stadionie w Port Saidzie, na który czekał cały Egipt. Niewykluczone, że w kilku większych miastach dojdzie w sobotę i niedzielę do demonstracji, które przerodzą się w zamieszki.

 
Wyrok w Port Saidzie

Sąd apelacyjny w Port Saidzie wydał właśnie wyrok skazujący w sprawie maskary, w której zginęło kilkudziesięciu kibiców, głównie stołecznego klubu al-Ahli, po tym jak kibole lokalnego klubu zaatakowali przyjezdnych.

Opozycja nie jest do końca zadowolona z wyroku, gdyż sąd w ogóle nie odniósł się do kwestii odpowiedzialności władz centralnych, czyli w tamtym czasie Najwyższej Rady Sił Zbrojnych. Jedna z największych organizacji opozycyjnych „Ruch 6 Kwietnia" uważa, że skazani oficerowie zostali wykorzystani jako kozły ofiarne, w celu odwrócenia uwagi od prawdziwych winowajców.

Sąd skazał 21 osób na śmierć, 5 na 25 lat więzienia, 8 osób na 15 lat pozbawienia wolności, 6 na 10 lat więzienia, a 21 osób uniewinnił.

Wśród skazanych znalazł się były szef służb bezpieczeństwa w Port Saidzie i Essam Samak i płk. Muhammad Muhammad Saad z lokalnej policji, 7 innych oskarżonych funkcjonariuszy uniewinniono.

 
Ryzyko zamieszek

 



Niezadowolenie z wyroku może spowodować falę protestów i zamieszek. Jest to tym bardziej, prawdopodobne iż dochodzi do nich niemal co tydzień, choć z innych powodów.

Ponadto, jak wynika z relacji mieszkańców bezrobotna młodzież, pozbawiona perspektyw uczyniła sobie z walki z policją stałe zajęcie.

Organizacje opozycyjne nie wiedzą jednak jak mają zareagować. Kibicie tzw. ultras z Port Saidu i Kairu wzywają do spokoju. Ich zdaniem nie ma sensu organizować masowych protestów ulicznych, gdyż policja i służby bezpieczeństwa wycofały się, a to te formacje są uznawane przez nich za głównych wrogów, a nie wojsko. Wątpliwe jednak, aby wszyscy podporządkowali się kierownictwu ultrasów, nie mówiąc o wspomnianej niezorganizowanej młodzieży.

 

 
Na ulicach nie ma policji

Policja wycofała się nie tylko z ulic Port Saidu, gdzie została zastąpiona przez wojsko, ale również z ulic Kairu.

Podczas gdy za czasów Hosniego Mubaraka, niemal na każdym rogu był posterunek policji, obecnie policja lub służby bezpieczeństwa strzegą tylko wybranych wrażliwych obiektów - ambasady, Muzeum Narodowe, budynki rządowe. Policja zachowuje się jednak biernie, w odróżnieniu od lepiej uzbrojonych i wyposażonych służb bezpieczeństwa, które interweniują w razie potrzeby stłumienia agresywnej, w ich ocenie, demonstracji.

Sytuacja w Port Saidzie poszła jeszcze dalej. Na ulicach tego portowego miasta pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. Wojsko przejęło całkowitą odpowiedzialność za bezpieczeństwo z rąk policji, a także służb bezpieczeństwa. To właśnie na tych ostatnich bardzo często koncentruje się gniew protestujących, gdziekolwiek by się nie znaleźli.

Mundurowi z kolei zamknęli wiele ze swoich posterunków, częściowo z obaw o własne bezpieczeństwo, częściowo w akcie strajku przeciwko błędnej polityce Ministerstwa Spraw wewnętrznych i Ministerstwa Bezpieczeństwa Centralnego. Funkcjonariusze obu tych służb domagają się, m.in. lepszej broni do walki z bandytyzmem i wandalizmem.



Czytaj też: NASZA RELACJA Z KAIRU: Egipt pozostanie w rękach armii, pytanie jakiej armii?

Wielopłaszczyznowy kryzys w Egipcie trwa, na czym cierpi bezpieczeństwo. Rozwiązać go może jedynie umiarkowanie, multilateralny dialog i dobra wola. Teraz jest właśnie na to czas, gdyż zaplanowane na kwiecień wybory parlamentarne zostały zawieszone przez Naczelny Sąd Administracyjny. Czy jednak rząd Braci Muzułmańskich i opozycja są w stanie dojść do porozumienia? Niewiele na to wskazuje.

Marcin Toboła
Reklama

Komentarze

    Reklama