- Wiadomości
Doskonały radar artyleryjski Aistionok, czyli jak czytać rosyjskie komunikaty
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o próbach wykorzystania przenośnych radarów lądowych „Aistionok” do „podwyższania efektywności” systemów artyleryjskich i przeciwartyleryjskich oraz wykrywania celów lądowych i powietrznych. Pojawia się pytanie, czy za pomocą radarów tej klasy jest to w ogóle możliwe?
Propaganda Kremla od dawna bardzo umiejętnie manipuluje informacjami dotyczącymi sprzętu wojskowego wykorzystywanego przez rosyjską armię. Mieszane są w nich prawdy i półprawdy, powstają w ten sposób supersystemy uzbrojenia, które - oczywiście - zachwycają laików, ale również budzą zadziwienie specjalistów. Ostatnim przykładem takiego „cudu techniki” jest niewielka stacja radiolokacyjna 1Ł271 „Aistionok”, testowana obecnie przez pododdziały artyleryjskie Zachodniego Okręgu Wojskowego.
„Aistionok” to typowy system rozpoznania i kontroli bliskiego zasięgu i - zasadniczo - nie nadaje się do korygowania ognia artylerii przy precyzyjnym strzelaniu na dużych odległościach, a już na pewno nie nadaje się do wykrywania artylerii przeciwnika. Tymczasem z rosyjskiego komunikatu wynika coś zupełnie innego.
Według ministerstwa obrony - rozwiązanie idealne na wszystko
„Aistionok” jest w tej chwili reklamowany przez ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej jako „nowoczesny, perspektywiczny, radiolokacyjny kompleks rozpoznania i kontroli strzelania”. Radar ten w reżimie automatycznym ma mieć możliwość śledzenia toru lotu pocisku i określania miejsce jego upadku, może więc kontrolować celność prowadzenia ognia i służyć do jego korygowania.
Ministerstwo obrony Rosji wskazuje też, że radar ten ma zdolność do wykrywania obcych pocisków, co, z kolei, pozwala na określanie stanowisk artyleryjskich i moździerzy przeciwnika na odległościach do 15 km.
Ma to być system wszechstronny, który daje również możliwość wykrywania poruszającej się naziemnej „techniki wojskowej”. Na podstawie wskazań z radaru można więc - według Rosjan - bezpośrednio wykrywać cele lądowe i przekazywać ich koordynaty do systemów artyleryjskich do odległości 20 km. Co więcej, informacja rosyjskiego ministerstwa podaje też, że stacja może śledzić przestrzeń powietrzną i służyć np. do wykrywania bezzałogowych aparatów latających.
Rosjanie z zachwytem wyrażają się o możliwościach „Aistionoka”: „Niezależnie od pogody i pory dnia kompleks można wykorzystywać do rozpoznania stanowisk ogniowych przeciwnika, pozycji wyrzutni rakiet taktycznych i rakietowych zestawów przeciwlotniczych”.
Dużą zaletą kompleksu ma być jego mobilność. Całość ma ważyć „tylko” 135 kg i dodatkowo ma być szybko i łatwo rozkładana na części. Dzięki temu może on być przenoszony i rozkładany bez pomocy dźwigu albo przez obsługę, albo za pomocą dedykowanego dla zwiadu pojazdu podwyższonej mobilności UAZ-2966.
Teraz pozostaje tylko pytanie, dlaczego przy tak idealnych możliwościach opóźnia się wprowadzanie tego systemu do rosyjskich wojsk? Radar był już przecież prezentowany publicznie, po raz pierwszy podczas salonu uzbrojenia MWSW 2008 w Moskwie. Dodatkowo, stacja została opracowana przez zakłady NPO „Strieła” z Tuły, należące do koncernu Ałmaz-Antiej, który nigdy nie miał problemu ze zdobywaniem zamówień.
Prawdy i półprawdy o „Aistionoku”
Próby stacji radiolokacyjnej „Aistionok” odbywają się obecnie podczas ćwiczeń artyleryjskich Zachodniego Okręgu Wojskowego, w których bierze udział około 500 sztuk rozmaitego sprzętu wojskowego. Rosjanie mogą więc testować w tym samym czasie przydatność radaru dla potrzeb wyrzutni rakiet niekierowanych „Tornado-G” i „Grad”, samobieżnych haubic „MSTA-S” i „Akacja” oraz różnego typu rakiet przeciwpancernych i moździerzy.
Próbuje się tam udowodnić, że: „radar „Aistionok” ma kilkakrotnie zwiększyć dokładność artyleryjsko–rakietowych systemów ogniowych przy znacznym zmniejszeniu zużycia amunicji oraz pozwalać na prowadzenie tzw. walki kontrbateryjnej.” Tutaj jednak pojawiają się już problemy.
Oczywiście, prawdą jest, że każdy system obserwacyjny można wykorzystać do korygowania ognia artylerii: od prostej lornetki po skomplikowane urządzenia radiolokacyjne. Pojawia się tylko pytanie, czy dany system dysponuje zautomatyzowanym systemem wskazywania celów i z jaką dokładnością przekazuje dane. Przy zwalczaniu ukrytych stanowisk artylerii lub np. samobieżnych, a więc opancerzonych, haubic ta dokładność musi być bardzo duża, a tego system oferowany przez Rosjan zapewnić nie może.
Rosyjskie ministerstwo obrony ignoruje również informacje producenta, który wyraźnie wskazuje, że radar ma pewne, bardzo poważne ograniczenia. Nieprawdą jest więc to co napisano w informacji ministerstwa, że „Aistionok”: „pozwala nie tylko kontrolować rezultaty strzelania i korygować ogień, może również wykrywać miejsce rozlokowania artylerii przeciwnika”.
Według informacji z rosyjskiej prasy specjalistycznej i danych producenta, przenośny radar producenta „Aistionok” może być bowiem wykorzystany tylko do:
- rozpoznania ogniowych pozycji i kontroli strzelania moździerzy kalibrów 81-120 mm po trajektorii lotu pocisku (zasięg do 5 km);
- kontroli strzelania własnego ognia artyleryjskiego kalibru 122-155 mm po wybuchach pocisków (zasięg do 15 km);
- rozpoznania poruszających się celów typu „czołg”.
System nie wykrywa więc pozycji artylerii przeciwnika, a już na pewno nie systemów rakiet przeciwlotniczych i „ziemia–ziemia” (nie można nim wykrywać pocisków artyleryjskich). Producent, koncern Ałmaz-Antiej, wskazuje tylko na możliwość wykrywania stanowisk moździerzy, a i to na odległości do 5 km.
Rosyjscy żołnierze zdają sobie dodatkowo sprawę z ograniczeń „taktycznych” „Aistionoka”. Po pierwsze, nie jest to radar obrotowy i zabezpiecza jedynie obserwację w sektorze 60°. Nie ma możliwości by przenosiła go obsługa, ponieważ cały kompleks waży 200 kg. Podana przez ministerstwo masa 135 kg dotyczy jedynie radaru z anteną i trójnogiem i nie obejmuje pulpitu operatora, bębna kablowego, bloku zasilania i agregatu.
„Aistionok” to typowy radar impulsowy, tylko z ośmioma częstotliwościami roboczymi (prawdopodobnie przełączanymi ręcznie), a nisko wyniesiona antena wymusza jego zastosowanie na terenie otwartym - (np. przed linią drzew). Jest to więc stacja łatwa do wykrycia przez systemy rozpoznania radioelektronicznego przeciwnika i optycznego.
Zadziwia też prostota konstrukcji. Przy poszukiwaniu szybko poruszających się obiektów (np. pocisku) w radarze ma być zastosowane elektroniczne przełączanie wiązki w azymucie i elewacji i antena z podwójną polaryzacją. Rosjanie próbują więc wmówić, że można rozpoznawać artylerię stosując proste metody i ignorują, że na Zachodzie (i w Polsce) wykorzystuje się do tego skomplikowane anteny z elektronicznym kształtowaniem i poruszaniem wiązką (Ałmaz-Aniej to zresztą przyznaje proponując radar artyleryjski „Zoopark-1").
Oczywiście, prawdą jest że rosyjskie systemy uzbrojenia są odporne mechanicznie. Ale to, że antenę radaru „Aistionok” można wykorzystać jako osłonę przeciwodłamkową, wcale nie oznacza, że jest to najlepszy system radiolokacyjny na świecie. Widać to zresztą w walkach na Ukrainie, gdzie obserwatorzy OBWE potwierdzili, że radar „Aistionok” wykorzystują separatyści przeciwko ukraińskiej armii.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]