Reklama

Geopolityka

Apel niemieckich liberałów: "nie" dla wycofania broni atomowej

Fot. ALDE Communication/Flickr.com/CC 2.0.
Fot. ALDE Communication/Flickr.com/CC 2.0.

”Jeśli niewielka ilość broni zostałaby wycofana, my jako Niemcy nie bylibyśmy w stanie, przedstawiać swoich wartości w tej sprawie w NATO oraz nie moglibyśmy dłużej bronić naszych interesów” - powiedział gazecie „Welt am Sonntag” Alexander Graf Lambsdorff. Kwestia obecności broni atomowej na terenie Republiki Federalnej jest jednym z punktów, które dzielą ugrupowania uczestniczące w trwających obecnie negocjcacjach nad utworzeniem nowego gabinetu po wrześniowych wyborach do Bundestagu.

W programie wyborczym "Zielonych" tradycyjnie znalazły się postulaty dotyczące redukcji zbrojeń Niemiec i Europy oraz globalnego wyeliminowania broni atomowej, co w przypadku Niemiec oznaczałoby pozbycie się z ich terytorium amerykańskich bomb nuklearnych przechowywanych w Nadrenii-Palatynacie. Warto przypomnieć, że w Białej Księdze polityki obrony i bezpieczeństwa opublikowanej w 2016 roku (już po agresji Rosji na Ukrainę) przez rząd CDU/CSU i SPD stwierdzono, że strategiczne zdolności nuklearne NATO, szczególnie Stanów Zjednoczonych, są zasadniczą gwarancją bezpieczeństwa sojuszników. Niemcy są integralną częścią polityki nuklearnej i planowania Sojuszu, jako uczestnik programu Nuclear Sharing.

Według Białej Księgi, zgodnie z koncepcją strategiczną Paktu z 2010 roku Berlin chce uczestniczyć w tworzeniu warunków do rozbrojenia jądrowego (koncepcja zakłada utrzymanie broni jądrowej NATO tak długo, jak istnieje zagrożenie jej użycia). Punkt dotyczący broni nuklearnej jest o tyle ważny, że sprzeciw wobec jej obecności na ternie Niemiec był jednym z filarów, które legły u podstaw utworzenia partii Zielonych w 1980 r. Jeszcze w czasie kampanii przeciwne stanowisko, bliskie CDU/CSU, zajął lider FDP Christian Lindner, który skrytykował pomysł wycofania amerykańskiej broni atomowej. Postulat ten w czasie kampanii został przedstawiony przez szefa SPD Martina Schulza.

Czytaj więcej: Niebezpieczna gra Schulza. Na celowniku jądrowe odstraszanie [KOMENTARZ]

"To byłoby krótkowzroczne: wpływ ma tylko ten, kto zasiada we wszystkich decydujących gremiach, ma posłuch i głos u swoich partnerów" - powiedział przedstawiciel niemieckich liberałów. Rozmowy nad utworzeniem tzw. jamajskiej koalicji wciąż trwają. Według komentatorów nie widać na razie szansy na ich rychłe zakończenie, a część obserwatorów przewiduje, że negocjacje między chadekami, FDP (żółty) oraz "Zielonymi" mogą być najdłuższe w historii i pobić rekord z 2013 roku, kiedy rozmowy dotyczące utworzenia nowego rządu trwały 86 dni.

Reklama

Komentarze (3)

  1. Mirosław

    Niemcy boją się, że ta broń mogłaby zostać przeniesiona do krajów Wschodniej Flanki, z Polską na czele. Oczywiście nie teraz, ale wtedy, gdyby Putin ostro eskalował i swoimi działaniami pokazywał słabość NATO. Przeniesienie broni jądrowej i włączenie krajów Wschodniej Flanki do Nuclear Sharing byłoby najtańsza opcją odpowiedzi w układzie koszt-efekt dla USA dla potwierdzenia swojej niezmiennej pozycji i roli lidera NATO i globalnego hegemona, który rozdaje karty i gwarantuje ład konstruktywistyczny. W efekcie Niemcy straciłyby siłę polityczną na rzecz państw Wschodniej Flanki. W tym zwłaszcza na rzecz Polski - jako kamienia węgielnego Wschodniej Flanki.

    1. zły

      Nie boją się bo nie ma możliwości przeniesienia tej broni na wschodnią flankę. NATO to nie Rosja, która gwałci umowy i NATO przyjmując Polskę zobowiązało się do nie rozprzestrzeniania broni atomowej na wchód.

  2. Kolejny dobry sąsiad.

    Wpływy, decyzje, posłuch. Zajrzywszy do historii ktoś mógłby zastanowić się czy naród taki jak Niemcy powinien w ogóle mieć prawo nawet do fantazjowania na temat takich rzeczy.

    1. Kowalskiadam154

      Ktoś inny mógłby się zastanowić czy naród taki jak Polacy powinien w ogóle mieć jakieś prawa więc przestań bredzić

  3. Polish blues

    NIe no, my chętnie przyjmiemy w ramach Nuclear Sharing.

Reklama