Reklama
  • Wiadomości

Amerykański niszczyciel antyrakietowy wpływa na Morze Czarne

Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „Porter” (DDG-78) przeszedł cieśniny tureckie i wszedł na Morze Czarne. Amerykański okręt jest częścią europejskiej tarczy antyrakietowej i na co dzień stacjonuje w hiszpańskiej bazie Rota.

  • Fot. US Navy
    Fot. US Navy
  • Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „Porter” podczas przejścia przez cieśninę Bosfor 2 lutego 2017 r. Fot. US Navy
    Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „Porter” podczas przejścia przez cieśninę Bosfor 2 lutego 2017 r. Fot. US Navy
  • Niszczyciel brytyjski HMS „Diamond”. Fot. US Navy
    Niszczyciel brytyjski HMS „Diamond”. Fot. US Navy

Zgodnie z oficjalnym komunikatem niszczyciel USS „Porter” wszedł na Morze Czarne w celu poprawienia bezpieczeństwa i stabilności oraz zwiększenia zdolności do współdziałania z sojusznikami i partnerami w regionie podlegającym operacyjnie amerykańskiej VI Flocie. Amerykanie poinformowali również, że ich okręt miał wziąć również udział w manewrach morskich Sea Shield 2017, które rozpoczęły się 1 lutego br. i mają trwać do 10 lutego br.

Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „Porter” podczas przejścia przez cieśninę Bosfor 2 lutego 2017 r. Fot. US Navy

Są to ćwiczenia organizowane corocznie i w tym roku bierze w nich udział około 2800 żołnierzy, samoloty, okręty nawodne i podwodne z Bułgarii, Grecji, Hiszpanii, Kanady, Stanów Zjednoczonych, Turcji oraz Ukrainy. O ile same manewry nie wzbudziły zaniepokojenia ze strony Rosjan, o tyle pojawienie się na Morzu Czarnym, i to w dwa dni po rozpoczęciu ćwiczeń Sea Shield, amerykańskiego niszczyciela rakietowego mogło już zdenerwować władze na Kremlu.

W pierwszym przypadku minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu stwierdził jedynie, że Rosja będzie monitorowała manewry okrętów na Morzu Czarnym i że podejmie niezbędne działania w celu kontrolowania sytuacji. Wyraził przy tym nadzieję, że ćwiczenia nie będą stanowiły wyzwania wobec Rosji. Rosjanie zgodzili się więc z opinią organizatora manewrów, Rumunii, która stwierdziła, że manewry mają za cel jednie poprawić interoperacyjność i umiejętności uczestniczących w nich jednostek.

Strony rosyjskiej nie przekonały natomiast wyjaśnienia dowódcy okrętu, komandor Andrii Slough, że USS „Porter” „rutynowo operował na Morzu Czarnym w ciągu ostatnich kilku lat, co pokazuje nasze ciągłe zaangażowanie w bezpieczeństwo i stabilność w regionie. Nasze zbliżające się działania mają na celu wymianę informacji i doświadczeń, zwiększenie interoperacyjności a także zdolność do współpracy na rzecz pokoju i dobrobytu”.

Fot. US Navy

Tym bardziej, że na Zachodzie pojawiły się również inne komunikaty – m.in., że „Porter wszedł do Morza Czarnego w celu wykazania zaangażowania Stanów Zjednoczonych w obronę kolektywną sojuszników z NATO i partnerów z rejonu Morza Czarnego. Wszystkie wysiłki Departamentu Obrony w celu wspierania sojuszników z NATO w Europie Wschodniej są realizowane w ramach operacji Atlantic Resolve”.

Rosjanie doskonale również wiedzą, że okręt USS „Porter” jest jednym z czterech niszczycieli typu Arleigh Burke, które Amerykanie przerzucili do Europy w celu stworzenia „europejskiej” tarczy antyrakietowej (budowanej z NATO w ramach programu U.S. European Phased Adaptive Approach). Wszystkie te okręty są wyposażone w zmodernizowaną wersję okrętowego systemu walki AEGIS, który może wykrywać rakiety balistyczne i zwalczać je pociskami SM-3 Block IA.

Mają one również startujące pionowo rakiety manewrujące Tomahawk i na tyle silne uzbrojenie przeciwlotnicze, by samodzielnie się obronić przed atakami z powietrza (w tym stosując „pozahoryzontalne” pociski SM-6).

Oczywiście amerykańska marynarka wojenna zaznacza, że jej okręty działają na Morzu Czarnym zgodnie z prawem międzynarodowym – w tym zgodnie z Konwencją z Montreux regulującą prawo przejścia w cieśninach Bosfor i Dardanele. Ale Rosjanie doskonale wiedzą, że nie chodzi tu jedynie o działanie na rzecz umacniania pokoju, ale również o poznanie akwenu i wszelkich uwarunkowań mogących się przydać podczas ewentualnego konfliktu.

Niszczyciel brytyjski HMS „Diamond”. Fot. US Navy

Dlatego kiedy na Morze Czarne, 29 stycznia br., po raz pierwszy od zakończenia Zimnej Wojny, wszedł brytyjski niszczyciel przeciwlotniczy (HMS „Diamond”) rosyjska marynarka wojenna stwierdziła jedynie, że „Obecność Wielkiej Brytanii na Morzu Czarnym nie jest dla nas problemem. Siła jednego kutra rakietowego i dwóch samolotów lotnictwa morskiego Floty Czarnomorskiej pozwolą zneutralizować jeden z najnowocześniejszych okrętów brytyjskiej marynarki wojennej”.

Takiego komunikatu na temat pobytu amerykańskiego niszczyciela Rosjanie już nie wydali.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama