Reklama

Siły zbrojne

Amerykanie dozbrajają okręty podwodne. I zmniejszają ich liczbę

Coraz więcej specjalistów zaczyna się zastanawiać, jaką przyszłość planują amerykańskie siły morskie w odniesieniu do atomowych, uderzeniowych okrętów podwodnych. Wiadomo już na pewno, że ich liczba będzie zmniejszona, ale za to zwiększy się ilość zabieranego przez nie uzbrojenia.

Plany amerykańskiej marynarki wojennej wyraźnie wskazują, że w najbliższych latach liczba nowowprowadzanych uderzeniowych okrętów podwodnych będzie mniejsza niż liczba wycofywanych. I jeżeli zostanie zachowana obecna tendencja, to o ile w 2015 r. były 54 okręty typu Los Angeles, Seawolf i Virgnia, to w 2029 r. będzie już ich „tylko” 41. Nie uda się więc zachować obecnego limitu okrętów w linii, który określono na „48”.

Sytuacja taka wynika m.in. ze sposobu, w jaki wcześniej prowadzono program „Los Angeles”. Zakładał on bowiem wprowadzenie 62 uderzeniowych, atomowych okrętów podwodnych w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych z częstotliwością nawet trzech jednostek rocznie. Przy obecnych ograniczeniach budżetowych nie ma więc szans, by taką samą częstość zachować dla jednostek typu Virginia. Okręty te bowiem kosztują około 2,5 miliarda euro za sztukę, co i tak jest mniej niż w przypadku trzech jednostek typu Seawolf (ich budowa kosztowała około 16 miliardów dolarów).

Ceny podniosły się więc kilkakrotnie, a tymczasem siły morskie Stanów Zjednoczonych od 30 lat otrzymują statystycznie co roku taką samą sumę pieniędzy w dolarach na każdy jeden nowy okręt podwodny.

By zrekompensować nieuchronne ograniczenie liczebności floty podwodnej postanowiono zwiększać ilość uzbrojenia zabieranego przez poszczególne jednostki. To właśnie dlatego od 2019 r. okręty typu Virginia zostaną przedłużony o sekcję długości 70 stóp (ponad 21 metrów), co będzie kosztowało koło 400 milionów dolarów.

Sposób rozmieszczenia modułów uzbrojenia VPM na przyszłych okrętach podwodnych typu Virginia – fot. General Dynamics Electric Boat

Sekcja ta pozwoli na śródokręciu dodać cztery moduły uzbrojenia pionowego startu VPM (Virginia Payload Module), zwiększając w sumie ich ilość do sześciu (dwa moduły VPM od 2015 r. są montowane w części dziobowej, przed kioskiem). Każdy nowy VPM zawierać będzie siedem „silosów” dla startujących pionowo rakiet manewrujących np. typu Tomahawk (obecnie wykorzystywane VPM-y są mniejsze i mają „jedynie” sześć stanowisk startowych), a to oznacza, że Virginie za cztery lata będą przenosiły aż 40 takich pocisków.

Koncepcja ta została już przetestowana, gdy zmodernizowano cztery okręty podwodne z rakietami balistycznymi typu Ohio i przekształcono je w nosiciele rakiet manewrujących. Zrobiono to w miarę „prosty” sposób przerabiając każdy z 22 silosów rakiet międzykontynentalnych na stanowiska startowe dla 7 rakiet (2 pozostałe silosy na każdym okręcie były wykorzystane jako pojemniki dla sprzętu wojsk specjalnych). Cała operacja kosztowała jednak około 1 miliarda dolarów ale dzięki niemu uzbrojono każdy z czterech okrętów w 154 rakiety Tomahawk.

Teraz moduły VPM mają być standardem i co więcej mają one przenosić nie tylko rakiety manewrujące zwalczające cele na lądzie, ale również rakiety przeciwokrętowe (w tym przede wszystkim „Tomahawki przeciwokrętowe”), a być może antyrakiety (dla systemu obrony rakietowej BMD).

Kolejnym krokiem rekompensującym zmniejszenie liczby okrętów podwodnych ma być wprowadzenie na ich pokład systemów bezzałogowych. Ich zastosowanie może całkowicie zmienić taktykę działań podwodnych, co będzie wyraźnie widoczne, gdy znajdzie się sposób na zdalne sterowanie takimi dronami na duże odległości.

Reklama

Komentarze (7)

  1. dario

    Z lotniskowcami tez bida. Admiralicja zada 12 sztuk, a tu jest 10 albo juz 9. Maja pecha, zapuscili najdrozsze programy i teraz dopadl ich kryzys budzetowy. Ruskie mimo slabej sytuacji zadbaly o ICBM, SSBN i nowe samoloty oraz pociski dalekiego zasiegu. Kosmosu tez nie odpuscili zupelnie. Teraz zostaly im mniej wymagajace projekty pancerne i kadrowo-administracyjne. Przy mega slabym rublu sa w stanie kupic wiecej dobr i pracy u siebie. Problemem jest import rozwiazan, ale powaznie go ograniczyli. Dlatego taki kontrakt Iranski na S-300 jest zbawienny. Eksport uzbrojenia jest jednym z najlepszych sposobow zdobywania dewiz.

  2. bmc3i

    NAVSEA trochę się pogubiła. Gdy Rickover tworzył wielki jak pociąg typ 688, uwalając w niezbyt czysty sposób program futurystycznego CONFORMA, poświęcał wielkość i wyporność na rzecz prędkości. Większa i silniejsza siłownia skutkująca wzrostem wyporności i rozmiarów okrętu, uzasadniona miała być potrzebą osiągnięcia większych prędkości. W efekcie Los Angeles były szybsze niż Treshery i Sturgeony, ale znacznie większe, ze swoją wypornością 6900 ton. I już jednostki 688 krytykowane były za zbyt duża wielkość, co ogranicza ich zdolność do podwodnego dog fight. Tymczasem prototypowa Virginia miała wyporność podwodną o całe tysiąc ton większą 7900, a w kolejnych okrętach seryjnych jeszcze bardziej rośnie,... Czym mają być te okręty? SSGN? Wożą nimi Seals, strzelają SLCM, prowadzą działania przeciwminowe, coś pominąłem? Jeszcze trochę to ASAT w nie włożą. CO zostanie w tych okrętach z SSN? Jakie będą ich możliwości walki podwodnej? Amerykanie wygrali zimnowojenną wojnę podwodną z Rosjanami dzięki okrętom typu hunter-killer, a nie dzięki przerośniętym ciężarówkom.

    1. Davien

      Zobacz sobie rozmiary rosyjskich SSN a potem coś mów na ten temat. Nikt nie buduje dziś małych SSN bo to się nie opłaca.

    2. pozory mogą mylić

      "Amerykanie wygrali zimnowojenną wojnę podwodną z Rosjanami dzięki okrętom typu hunter-killer, a nie dzięki przerośniętym ciężarówkom." - tego nikt nie wie, dokąd nie było prawdziwej wymiany ognia. To że okręt USA pierwszy odpali torpedę nie znaczy, że pierwszy trafi, skoro to go zdemaskuje, a sowieci mieli torpedy kawitacyjne szkwał o prędkości dochodzącej do 400km/h. Również klasyczne sowieckie torpedy były większe, szybsze i miały większy zasięg. Sowieckie (i obecne rosyjskie) okręty podwodne mają też nieporównanie większą wytrzymałość bojową (z uwagi na tytanowe kadłuby, konstrukcję dwukadłubową i 2-3x większy zapas wyporności) - NATO oceniało, że w większości przypadków są w stanie przeżyć 1 trafienie torpedą z głowicą konwencjonalną. USA utrzymuje, że miało cichsze okręty, ale wg tzw. "prędkości taktycznej" czyli maksymalnej prędkości, przy jakiej sonar własny słyszy przez szumy własne. Tyle, że jak okręt podwodny się ukrywa, to nie pływa "z prędkością taktyczną" tylko z małą prędkością. A na małych prędkościach cichsze były okręty sowieckie (z uwagi na powłoki anechoiczne i dwukadłubową konstrukcję). Sowieckie okręty niektórych typów mogły się zanurzać głębiej niż większość NATOwskich nie tylko okrętów, ale nawet torped! Alfa zanurzała się nie tylko głębiej od NATOwskich torped, nie tylko była od nich szybsza (!) ale też... miała od torped mniejszy promień skrętu! I też zachodnia propaganda szkalowała Alfy z powodu ich hałasu, ale też dotyczyło to dużych prędkości - przy prędkościach małych Alfa była bardzo cicha. Ponadto jest też kwestia taktyki: na nic "hunter-killer" jak sowieckie boomery pływałyby w "bastionach" gdzie na nic nie zdałaby się nawet ekstremalna cisza amerykańskich łodzi atakujących, skoro bastion byłby chroniony sonarami aktywnymi i Mi-14 zrzucałyby atomowe bomby głębinowe (jedną z pierwszych rzeczy jakie USA wymogło na mięczaku i frajerze Gorbaczowie to kasacja Mi-14, które uważano za główne zagrożenie dla amerykańskich okrętów podwodnych). NATO miało przewagę w sonarach pasywnych ale sowieci w sonarach aktywnych. Do tego rosyjskie boomery rakiety mogą odpalać stojąc przy nabrzeżu, w ruchu i to nieprostoliniowym, salwą wszystko na raz, oraz spod lodu - amerykańskie tego nie potrafią. Z uwagi na skrajnie inne taktyki i podejście nie da się więc sowieckich i amerykańskich okrętów porównywać bezpośrednio i tylko realny konflikt pokazałby kto miał rację. "Na papierze" to F-4 "wymiatał" MiG-21 a Wietnam pokazał, że jest raczej odwrotnie. Do realnego sparingu przy tak różnych założeniach wynik jest niewiadomy, bo symulacje nigdy nie uwzględniają wszystkich realiów. Np. teraz eksperci NATO są w szoku od rosyjskich operacji lotniczych w Syrii. Okazuje się, że ta sama ilość rosyjskich samolotów może przez dłuższy czas (czytałem analizy po miesiącu operacji) wykonywać 3x więcej lotów bojowych niż samoloty NATO (które mają długi czas serwisowania i odtwarzania gotowości bojowej względem rosyjskich) - wartość absolutnie nieosiągalną dla maszyn zachodnich. Co to znaczy z militarnego punktu widzenia nie trzeba chyba tłumaczyć i sprawia, że zachodni analitycy muszą się ponownie zastanowić nad realną oceną siły rosyjskiego lotnictwa.

  3. bmc3i

    Odrębnym pytaniem jest, po co US Navy tyle pocisków TLAM akurat na okrętach podwodnych? Dla operacji reagowania kryzysowego o charakterze policyjnym, w zupełności wystarczą im RGM-109 TLAM na okrętach nawodnych. Z racji wielkości terytorium, do operacji przeciwko Rosji czy Chinom te pociski średnio się nadają. Po co więc obciążać tyloma jednostkami tego rodzaju amunicji okręty podwodne? Virginie zaczynają z wolna przypominać rosyjskie Oskar II projektu 949A. Problem polega na tym, że w ten sposób wkrótce nie będą mieli czym zwalczać tych ostatnich, atakujących ich lotniskowce. Bo "bombowce" słabo nadają się do dog fight,

    1. radej

      Pamietaj, ze musza jeszcze miec jakies SLBM do tych lodzi. Tridenty wchodza w wiek emerytalny...a nic nowego na horyzoncie nie widac.

  4. kalkulator

    Takie dozbrajanie nie zmienia faktu, że okrętów będzie za mało do pilnowania i rosyjskiej i chińskiej floty. Sprawę mogłoby rozwiązać używanie również nieatomowych łodzi podwodnych, tak jak robią to Rosjanie i Chińczycy, ale US Navy nie chce o tym słyszeć. Admirałowie boją się precedensu, że jak zgodzą się na okręty z napędem nieatomowym, to w ramach oszczędności parlamentarzyści w budżecie będą im wciskać co raz więcej okrętów nieatomowych kosztem atomowych. Z drugiej strony nawet USA nie ma żadnych szans w dotrzymaniu Rosjanom i Chińczykom w ilości łodzi podwodnych, skoro ci budują również konwencjonalne. I jak nie ma się łodzi podwodnej konwencjonalnej, to nawet do pilnowania chińskiej czy rosyjskiej łodzi nieatomowej potrzeba wtedy okrętu atomowego. Na razie USA nie wymyśliły jak rozwiązać ten problem, bo dozbrajanie okrętów wcale go nie rozwiązuje.

  5. Marek

    Mamy skutki rządów socjalisty Obamy. Nie tylko zresztą w tym przypadku. Znani mi obywatele USA zaczynają kląć na to, że zaczynają bulić dość wysokie obowiązkowe ubezpieczenia, bo Obama musi mieć z czego finansować opiekuńcze państwo.

    1. FTR

      gdyby nie Obama to działania Busha już dawno by spowodowały bankructwo...

    2. chateaux

      To zapytaj ich jak kleli gdy musieli płacić 300 tysięcy dolarów za pobyt w szpitalu, a nie mieli ubezpieczenia.

  6. FTR

    to nie jest dobry pomysł... to oznacza, że zbyt mało okrętów będzie akurat patrolować...

  7. bmc3i

    2,5 miliarda kosztowała prototypowa Virginia. Każdy kolejny okręt seryjny kosztuje 1,7 miliarda.

Reklama