Reklama

Siły zbrojne

MSPO 2017: Bydgoskie centrum prezentuje bezzałogowce

  • Fot. www.me.gov.pl

Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 mają długą historię przeprowadzania obsług i remontów samolotów używanych przez polskie Siły Powietrzne. Obecnie zakłady rozwijają kolejne kompetencje, jako producent nowej kategorii wyposażenia dla polskich Sił Zbrojnych - bezzałogowych aparatów latających. Efektem wysiłków w tym kierunku są dwa podstawowe produkty proponowane Siłom Zbrojnym RP, czyli samolot bezzałogowy E-310 zaprojektowany do użycia na szczeblu brygady okołowojskowej oraz mogący przenosić głowice bojowe wielowirnikowiec DragonFly przeznaczony dla wojsk obrony terytorialnej do użycia na szczeblu samodzielnej kompanii.

E-310 – wsparcie dla „Reginy”

E-310 jest to taktyczny system rozpoznania obrazowego i radioelektronicznego oparty o samoloty bezzałogowe. Parametry systemu klasyfikują go do użycia na poziomie brygady ogólnowojskowej lub np. pułku artylerii. System odpowiada (a nawet przewyższa) wymagania programu „Orlik”. Od czasu swojej publicznej premiery w 2015 roku E-310 przyszedł wiele ewolucyjnych zmian, by lepiej spełniać wymagania MON, a obecnie jest gotowy do produkcji seryjnej.

Czytaj więcej: Najnowsze informacje i analizy z Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach 

Na system E-310 składają się samoloty bezzałogowe, wyrzutnia korzystająca ze sprężonego powietrza osadzona na przyczepie samochodowej oraz stacja kontroli zamontowana na samochodzie ciężarowym małej ładowności pełniącym jednocześnie rolę holownika przyczepy. WZL-2 zwróciło szczególną uwagę na uproszczenie wszystkich czynności obsługowych związanych z systemem tak, by w każdej sytuacji możliwa była obsługa systemu jedynie przez dwu żołnierzy. Oczywiście docelowo system może zostać osadzony na innych platformach np. w całości na samochodzie ciężarowym średniej ładowności i dużej mobilności czy nawet na kołowym transporterze opancerzonym. Przygotowanie E-310 do wykonania misji zajmuje obsłudze do 30 min.

Fot. Andrzej Hładij/Defence24.pl

System bezpilotowy rozwijany jest przez konsorcjum PGZ, WZL-2 oraz PIT-Radwar. Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 odpowiadają w jego ramach za płatowiec samolotu bezzałogowego oraz wypełniają rolę integratora jego wyposażenia, PIT-Radwar odpowiada za naziemną stację kontroli osadzoną na ciężarówce małej ładowności. 

Platforma lotnicza posiada masę startową ok. 80-90 kg oraz masę użyteczną na poziomie ok. 20 kg. Prędkość przelotowa znajduje się między 12,0 a 180 km/h, pułap lotu bezzałogowego samolotu wynosi do 5000 m. Promień działania (ograniczony systemem łączności) to maksymalnie 150 km od stacji bazowej, zaś maksymalny czas trwania misji to 12 godzin. Samolot ma rozpiętość skrzydeł 5,4 m, długość, 2,8 m oraz wysokość 0,7 m. Do transportu i przechowywania mieści się w skrzyni o wymiarach 3 x 0,7 x 0,6 m. Lądowanie odbywać się może klasycznie (z użyciem wysuwanej z dolnej części kadłuba płozy) lub też przy użyciu spadochronu zabudowanego w wybrzuszeniu w górnej części samolotu.

Fot. Andrzej Hładij/Defence24.pl

Informacje o otoczeniu samolot zbiera przy użyciu zintegrowanej głowicy, która posiada kamerę telewizyjną, termowizyjną (pracująca w podczerwieni), dalmierz laserowy oraz laserowy podświetlacz celu (np. do precyzyjnego naprowadzenia uzbrojenia lotniczego przenoszonego przez inne platformy lub korygowanej amunicji artyleryjskiej).

Producent liczy, że będzie mógł zastosować w przyszłości polską głowicę z PCO, jednak wpierw to rozwiązanie musi zostać w pełni dopracowane. Głowica obserwacyjna zamontowana jest na obrotowym stożku. Standardowo podczas prowadzenia obserwacji skierowana jest ona w dół, jednak na czas startu i lądowania stożek obracany jest do góry, by chronić głowicę przed przypadkowym uszkodzeniem. Niezależnie od pozycji głowica pozostaje przy tym w pełni funkcjonalna.

Dodatkowe wyposażenie samolotu może objąć radar „mini-SAR” pozwalający na radiolokacyjne mapowanie terenu. Możliwe jest wyposażenie aparatu w dodatkowe systemy komunikacji pozwalające na retransmisję łączności - co pozwala na zwiększenie jej zasięgu niezależnie czy mowa o łączności z innym aparatem bezzałogowym, czy np. z wysuniętym oddziałem wojsk rozpoznawczych lub specjalnych działającym w głębi ugrupowania przeciwnika. Aparat może skutecznie naprowadzać ogień artylerii, dzięki wyposażeniu go w platformę nawigacji INS/GPS (platforma inercyjna wspomagana modułem GPS), a także przeprowadzenie oceny zniszczeń po wykonaniu zadania ogniowego (ang. „battle damage assessment”).

Podkreślić należy, że w tym roku wojsko już po raz drugi odbiera 155 mm armatohaubice samobieżne Krab, które mogą prowadzić ogień nawet na odległość 40 km. Obecnie prowadzone są dostawy wyposażenia pierwszego dywizjonu haubic już na nowym, opracowanym w Korei podwoziu typu K9. W grudniu 2016 podpisano wartą 4,6 mld zł umowę na cztery kolejne dywizjony „Regina”, co da wojsku kolejne 96 haubic Krab oczywiście oprócz 24 dostarczanych w ramach pierwszego dywizjonu. Obecnie program wychodzi na prostą jednak krytyczne jest jak najszybsze (wobec znacznych opóźnień) uzyskanie przez haubice maksimum zdolności bojowych. Wprowadzenie systemu rozpoznania używającego samolotów bezzałogowych klasy „Orlik”, a więc takich jak E-310 wydaje się więc naturalnym następstwem po podpisaniu kontraktu na kolejne dywizjony Reginy.

DragonFly – bezzałogowiec dla WOT

DragonFly (ang. „ważka”) jest to system bezzałogowego wielowirnikowca mogącego prowadzić rozpoznanie obrazowe lub wypełniać zadania bojowe poprzez przenoszenie mini głowicy bojowej. Parametry pozwalają na zakwalifikowanie go, jako systemu klasy „mikro”.

DragonFly
Fot. Paweł Ziemnicki/Defence24.pl.

Czterowirnikowiec DragonFly wraz z głowicą ma masę ok. 5 kg i mierzy zaledwie 90 cm długości. Po rozłożeniu wysięgników, na których znajdują się cztery wirniki napędowe, maszyna ma rozpiętość 70 cm. Zasilany elektrycznie może być w krótkim czasie przygotowany do startu. Zasięg rażenia celów wynosi 10 km od operatora. Czas trwania lotu sięga 20 minut, a maksymalna prędkość to 54 km/h. Cały system zaprojektowany został tak, by był przenoszony przez jednego żołnierza w specjalnym plecaku. Składać się będą na niego wielowirnikowiec, stacja kontroli, zapasowa bateria oraz zestaw 4 głowic. Obecnie jest jeszcze ustalona docelowa konfiguracja i taktyka użycia systemu.

DragonFly złożony. Fot. J. Sabak

Podstawowy zestaw głowic składać się ma z głowicy obserwacyjnej dziennej (z kamerą TV), głowicy obserwacyjnej nocnej (z kamerą termowizyjną), głowicy odłamkowo-burzącej FO-1 HE (o masie 1,2 kg i sile rażenia zbliżonej do granatu moździerzowego 60 mm) oraz głowicy kumulacyjno-odłamkowej GK-1 HEAT o masie 1,08 kg i penetracji jednorodnej płyty pancernej na poziomie 120-150 mm (pozwala to na rażenie lekkich pojazdów opancerzonych).

System opracowany został w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia w Zielonce, a w maju 2017 r. podpisana została umowa licencyjna przekazująca prawa do produkcji i rozwoju aparatu Wojskowym Zakładom Lotniczym Nr 2 w Bydgoszczy. Za głowice bojowe odpowiadać będą z kolei Zakłady Elektromechaniczne Belma również ulokowane w Bydgoszczy i wchodzące w skład PGZ.

Przeznaczenie aparatu wyposażonego w głowice bojowe wpisuje się w szerszą koncepcję lekkiej i pozbawionej ciężkiego uzbrojenia piechoty Wojsk Obrony Terytorialnej. Wobec braku liczących się środków ogniowych nie ma sensu wyposażania tej formacji w większe aparaty obserwacyjne. Lekki i łatwy do przeniesienia aparat latający nadaje się natomiast do użycia przez samodzielne kompanie lekkiej piechoty, a zdolność użycia głowic bojowych pozwala na podjęcie próby porażenia celów takich jak umocnione stanowisko np. karabinu maszynowego lub słabo opancerzony wóz bojowy (jak radzieckie bwp rodzin BMP i BMD). W skrajnych sytuacjach można podjąć próbę porażenia „słabych miejsc” pojazdów ciężkich takich jak czołgi.

Drozd dla służb mundurowych 

Przedstawione projekty są w najbardziej zaawansowanym stadium, jednak nie są to jedyne realizowane w Bydgoszczy programy dronowe. WZL-2 pracuje nad samolotem bezzałogowym Drozd, który przy masie startowej ok 25 kg i rozpiętości 3,8 m może pozostawać w powietrzu przez 4 h. Konstrukcja ta jest kierowana głównie do służb mundurowych takich jak Policja, Straż Graniczna, Straż Pożarna czy Lasy Państwowe.

System może wykonywać zadania takie jak kontrolowanie rozległych i trudno dostępnych terenów, strefy przygranicznej czy obserwacji i monitorowania skutków klęsk żywiołowych. Posiadać może zdolności wystarczające dla służb wewnętrznych, będąc kilkukrotnie tańszym rozwiązaniem niż E-310, co jest związane z brakiem typowo wojskowych rozwiązań, zbędnych na aparacie używanym przez formacje podległe MSWiA.

Drodz
Fot. Paweł Ziemnicki/Defence24.pl.

Sowa – wielowirnikowiec na warunki miejskie

Kolejną platformą, nad którą trwają prace jest Sowa, wielowirnikowiec o masie startowej 5 kg, przeznaczony do użycia w warunkach miejskich aparat w konfiguracji do transportu posiada wymiary 350x350x450 mm i mieści się w dedykowanym plecaku przenoszonym przez jedną osobę. Obserwację można prowadzić za pomocą kamery dziennej lub termowizyjnej (na podczerwień) lub też innych sensorów. Obraz jest jednocześnie rejestrowany i przesyłany drogą radiową do operatora (obraz zarejestrowany może mieć lepszą jakość, w zależności od jakości połączenia radiowego).

Aparat posiada zdolność do autonomicznego poruszania się po zaprogramowanej trasie, a także autonomicznego powrotu do miejsca rozpoczęcia misji (np. w wypadku zerwania łączności lub niskiego stanu akumulatorów). Obecnie WZL-2 koncentruje się na ulepszeniu systemu łączności by sprostał trudnym i nieprzewidywalnym warunkom wykorzystania w warunkach miejskich. Wymagania mówią o zasięgu 300 m w terenie zurbanizowanym bez widoczności aparatu (wymaganie zasięgu łączności 3000 m przy widoczności nie stanowi problemu).

Sowa. Fot. WZL-2

WZL-2 stawia na drony

Koncentracja na platformach bezzałogowych widoczna jest również w innych działaniach zakładu. W 2016 r. w WZL-2 utworzono centrum kompetencyjne w zakresie systemów bezzałogowych statków powietrznych w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zakład realizuje również projekt realizowany w ramach Programu Operacyjnego Unii Europejskiej Inteligentny Rozwój 2014-2020. Jego celem jest zaprojektowanie i konstrukcja rodziny bezzałogowych statków latających o specjalnym przeznaczeniu.

Jednym z ciekawszych projektów jest platforma fotogrametryczna wyposażona w autorski system nawigacji obrazowej umożliwiający poruszanie się w trudno dostępnych terenach. W zakładzie utworzony został również Ośrodek Szkolenia Operatorów Bezzałogowych Statków Powietrznych, który posiada uprawnienia do szkolenia operatorów zarówno w lotach w zasięgu wzroku (VLOS), jak i poza zasięgiem wzroku (BVLOS) tak na bezzałogowych samolotach, jak i wielowirnikowcach.

Serwis Specjalny Defence24MSPO 2017 - wiadomości i analizy z Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach

Reklama

Komentarze (8)

  1. Polak mały

    Czy żołnierze WOT w ramach ewentualnych cwiczen z dronami nabeda uprawnienia do obslugu dronow poza zasiegiem widocznosci ?

  2. miki89

    oglądałem ten DragonFly, na prezentowanym filmie na targach on nie trafiał w zadany cel, kto to upubliczniał- wyglądało to śmiesznie.

  3. polak mały

    Zdziwił mnie jeden szczegół: E310 opisany do użycia na szczeblu brygady lub pułku - to chyba jakieś nieporozumienie. Taki aparat, powinien być na wyposażeniu każdej baterii. Na szczeblu pułku powinny być drony umożliwiające bardzo daleką obserwację i latające na wysokim pułapie, czyli coś rodzaju Reapera. Ja rozumiem, że to koszty, ale jak sobie kupiliśmy krowę (znaczy Kraby), to trzeba kupić do niej łańcuch. Jakoś nie bardzo potrafię sobie wyobrazić dowodzenie tzw. modułem ogniowym (24 szt.) haubic na poziomie brygady, z jednym czy dwoma marnymi dronami rozpoznawczymi. Ten moduł może być rozciągnięty na 50-100km linii frontu, bo ma w końcu własne wozy kierowania ogniem i to w dużej liczbie. Aż się prosi, żeby zejść ze wsparciem ogniowym na poziom poszcz. plutonów, a nawet drużyn, a tylko cele w głębi obrony przeciwnika pozostawić do obsłużenia z poziomu brygady. Brygada niech sobie rozpoznaje sama, a baterie powinny przyjmować zlecenia i je realizować od oddziałów w polu. Wsparcie np. plutonu za pośrednictwem szczebla pośredniego (brygada), to kolejne sekundy na analizę i decyzje, a brygada może mieć na liście dwadzieścia celów i zupełnie inne priorytety.

    1. Troll i to wredny

      Kupili pociski dla dywizjonu nadbrzeżnego o zasięgu 200 km, ale nie zapewnili systemów rozpoznania nawet na połowie tego zasięgu...to MON-owski standard. Taka logika, kupują to co fajnie wygląda na defiladach organizowanych dla gawiedzi, a nie to co jest niezbędne do obrony Ojczyzny.

    2. Janusz

      moim zdaniem jak na razie nawet dwa drony wystarczą, przecież haubice nie działają na linii frontu tylko zza pleców np. "głównych sił atakujących" a tam już inni robią rozpoznanie ( jednostki frontowe ) i dane są przesyłane do stanowisk ogniowych, gdzie dopiero strzela się w odpowiednie punkty

  4. BalcerP

    Kraby, Raki i Langusty nie są ślepe ponieważ FlyEye jest zintegrowany z Topazem. MON chce jednak kupować drony od państwowych spółek i pojawia się problem. Albo nowy SKO albo drony od WBE. A nie można w kooperacji ?

  5. robertpk

    czy PGZ kupił od Eurotechu prawa do "swojego" E310 ?

  6. Wojciech

    I tak trzymać. Za kilka lat będą polskie MALE wyposażone w rakiety.

    1. as

      To niech sobie będą ale my potrzebujemy E310 na wczoraj inaczej Kraby, Langusty beda slepe

  7. Marek1

    Dlaczego MON NIE wdraża do seryjnej produkcji syst. E-310 dedykowanego dla nowych SH Krab/Kryl ??? Nie dociera do "geniuszy" z MON, że obecnie artyleria bez powietrznego systemu lokalizacji celu(BSL) jest prawie bezużyteczna ?

    1. jurgen

      właśnie wdraża

  8. jurgen

    PGZ-19R (a nie E-310)

Reklama