Reklama

Geopolityka

Pjongjang rozwija arsenał rakietowy. Jaka odpowiedź Trumpa?

Lockheed Martin podpisał kontrakt na dostawę do armii amerykańskiej zestawu wyrzutni pocisków THAAD dla piątej baterii - fot. US Army
Lockheed Martin podpisał kontrakt na dostawę do armii amerykańskiej zestawu wyrzutni pocisków THAAD dla piątej baterii - fot. US Army

W poniedziałek Korea Północna przeprowadziła kolejną próbę rakietową, na razie brak jest szczegółowych, potwierdzonych informacji odnośnie typu pocisków. W związku z działaniami Korei Północnej nowa administracja amerykańska rozważa szereg możliwości odpowiedzi i przeciwdziałania potencjalnemu atakowi.

Sztab generalny południowokoreańskich sił zbrojnych, który jako pierwszy poinformował o przedsięwziętej próbie, twierdzi, że rakiety zostały wystrzelone ze stacji satelitarnej Seohane w prowincji Pjongan Północny na zachodzie kraju i przeleciały ok. 1 tys. km, zanim wpadły do morza. Jak poinformował premier Japonii Shinzo Abe "Korea Płn. wystrzeliła w poniedziałek cztery rakiety dalekiego zasięgu z poligonu Tongchang-ri przy granicy z Chinami. Trzy z nich wpadły do morza na obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej Japonii, nie powodując strat".

Na razie nic nie wiadomo o rodzaju wystrzelonych rakiet. W lutym br. Korea Płn. wystrzeliła pociski średniego zasięgu typu Musudan (BM25), które pokonały odległość ok. 500 km. Źródła południowokoreańskie twierdzą, że istnieje małe prawdopodobieństwo, aby były to międzykontynentalne pociski balistyczne, zdolne osiągnąć terytorium USA. Rzecznik Połączonego Sztabu Korei Płd. podał też, że Seul wraz z Waszyngtonem analizuje wszystkie okoliczności testu. Już wcześniej Stany Zjednoczone zdecydowały o rozmieszczeniu w Republice Korei systemu obszarowej obrony przeciwrakietowej THAAD.

Natomiast rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych stwierdził, że "wszystkie strony powinny wykazać powściągliwość i nie robić nic, co [...] doprowadziłoby do pogorszenia napięć regionalnych". ChRL i Rosja sprzeciwiają się rozlokowaniu THAAD.

Agencje przypominają też, że na poligonie Tongchang-ri reżim przeprowadził udany test głowicy jądrowej w 68. rocznicę powstania Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej we wrześniu ub.r. W państwowych środkach masowego przekazu Korei Płn. podawano wówczas, że kraj ten jest w stanie instalować głowice nuklearne na strategicznych pociskach balistycznych. Zgodnie z propagandą reżimu próbna eksplozja głowicy jądrowej była odpowiedzią na wrogie akty Stanów Zjednoczonych.

Próba przeprowadzona we wrześniu 2016 r. była piątą i miała jak do wtedy największą siłę wybuchu, wynoszącą 10 kiloton. Korea Północna pięciokrotnie - w 2006, 2009, 2013, a także w styczniu i we wrześniu 2016 roku - dokonała prób z bronią atomową, które wywołały międzynarodowe protesty, a także spowodowały nałożenie na kraj sankcji gospodarczych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Korea Północna nieprzerwanie grozi zwiększaniem swego potencjału nuklearnego.

Zdaniem komentatorów, poniedziałkowa próba jest reakcją na wspólne manewry armii południowokoreańskiej i sił zbrojnych USA, które są obecne na w Korei Płd. w liczbie około 30 tys. żołnierzy. Jak poinformował dziennik "The New York Times" podczas wtorkowego spotkania ze swoimi współpracownikami prezydent Trump omawiał możliwości odpowiedzi na działania Pjongjangu. W grę ma wchodzić szeroki wachlarz opcji: od podęcia negocjacji z reżimem do porozumienia z Chinami w celu przerwania relacji handlowych.

Najbardziej kontrowersyjną możliwością byłoby ponowne rozmieszczenie broni nuklearnej nuklearnej na terenie Korei Południowej, wycofanej w 1991 r. Obecnie w grę wchodzą głównie taktyczne bomby B61, choć w tamten okresowe rejon loty wykonują też bombowce strategiczne. Należy też wziąć pod uwagę możliwość dalszego wzmacniania potencjału obrony przeciwrakietowej.

Rozważana jest także opcja ataków cybernetycznych na północnokoreański system rakietowy polegający na unieruchomieniu systemu przed ewentualnym wystrzeleniem pocisku lub jego zniszczeniu już po wystrzeleniu (ang. left and launch). Prace nad tym systemem rozpoczeły się jeszcze w czasach prezydentury Baracka Obamy.

PAP/LG

Reklama

Komentarze

    Reklama