Geopolityka
"Na pomoc dla uchodźców liczymy tu, w Iraku, a nie w Europie" [WYWIAD]
Liczymy na pomoc Europy dla uchodźców, ale tu w Iraku a nie w Europie. Tylko tu można będzie zobaczyć efekty np. odbudowane domy, szkoły, szpitale. Chodzi przecież o umożliwienie uchodźcom powrotu do domu”. - mówi w rozmowie z Witoldem Repetowiczem Abdellah al-Zaidy, rzecznik prasowy irackiej partii Najwyższa Rada Islamska. W wywiadzie poruszane są kwestie aktualnej sytuacji politycznej Iraku, kryzysu ekonomicznego i politycznego, relacji z Kurdami, stosunków z Turcją i Rosją, rozmowa dotyczy też uchodźców irackich w Europie.
Jak pan ocenia obecną sytuację polityczną Iraku?
W 2004 r. wprowadzono demokrację do Iraku, odbyły się wybory. Ten nowy system demokratyczny miał przede wszystkim poparcie ze strony szyitów i Kurdów. Sunnici natomiast czuli się przegrani i byli przeciwni interwencji amerykańskiej. W szczególności chodziło o ludzi związanych z reżimem Saddama. Ale w końcu przekonaliśmy sunnitów, że demokracja jest dobra dla Iraku i powinni brać udział w wyborach. Potem znów związali się z Al Kaidą, a następnie Daesh, ale przegrali i zrozumieli, że tą drogą nic nie zyskają. Teraz sunnici znów włączyli się do procesu politycznego, by razem z szyitami i Kurdami tworzyć nowy rząd. Wcześniej premierem był przez osiem lat Nouri al-Maliki, który nie słuchał opinii innych partii i wspierał tylko ludzi swojej partii Dawa, dlatego narosły podziały w Iraku. Wszystkie pozostałe partie były zgodne, że trzeba go odsunąć od władzy. Gdy nowym premierem został Haider al-Abadi to oczekiwaliśmy nie tylko zmiany rządu, ale i głębokiej reformy administracyjnej i ekonomicznej, jednak wymieniono tylko kilka osób. Chodziło nam m.in. o to, by uprościć procedury administracyjne, ponieważ przepisy pochodziły jeszcze z czasów otomańskich. Ponadto chcieliśmy zdywersyfikować gospodarkę tak, by nie była oparta tylko na ropie, ale i na rolnictwie, przemyśle, prywatnym handlu i rozwoju portów irackich. Niestety, Abadi nic z tego nie zrealizował i nie miał wizji współpracy z innymi partiami. A w rządzie powinni uczestniczyć wszyscy, którzy dostali się do parlamentu.
Najwyższa Rada Islamska to jedna z głównych partii szyickich w Iraku. Założona została w 1982 r. w Iranie przez wielkiego ajatollaha Mohammeda Baqira al Hakima, w tym czasie najwyższy autorytet szyicki w Iraku. W czasie wojny iracko-irańskiej utworzone u boku Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku (ówczesna nazwa) brygady Organizacji Badr walczyły po stronie irańskiej przeciw Saddamowi Husseinowi. Mohammed Baqir al Hakim wrócił do Iraku w 2003 r. po amerykańskiej interwencji w tym kraju i obaleniu Saddama Husajna. Wkrótce potem zginął w zamachu. Jego partia dalej była kierowana przez rodzinę al-Hakim, jedną z najpotężniejszych w Iraku, zarówno pod względem religijnym, politycznym, jak i ekonomicznym.
Obecnie w Iraku mają miejsce masowe demonstracje, jakie są ich przyczyny i postulaty?
Sytuacja ekonomiczna w Iraku jest niezbyt dobra z powodu spadku cen ropy. To spowodowało niezadowolenie społeczne i w rezultacie ludzie wyszli na ulice protestować przeciwko rządowi i żądać jego dymisji. Gdy Abadi został premierem, stał przed dwoma problemami - kryzysem finansowym i inwazją Daesh, które zdobyło 1/3 terytorium Iraku. To jeszcze pogorszyło sytuacje finansową, bo spowodowało konieczność wydatków na obronę. Ale nie wiadomo kogo reprezentują ci co demonstrują i chcą zmienić rząd. Nie są wybrani do parlamentu, więc nie mają mandatu narodu. Według nas są inspirowani przez siły zagraniczne, które chcą utrudnić działanie irackiego rządu. My mamy plan reform, a oni nie wiedzą czego chcą poza tym, żeby obalić rząd.
Jaka jest w rola Muqtady al Sadra w organizacji tych demonstracji?
Muqtada al Sadr również je organizuje, ale jego pomysł jest inny, choć trudno mi powiedzieć jaki. On od czasu do czasu robi nam tu różne niespodzianki, wysuwa nowe propozycje. Sadryści też mają swoje ministerstwa w rządzie a na demonstracjach Muqtada twierdzi, że jest przeciw rządowi. Więc robi to przeciw samemu sobie.
Jak ocenia Pan plan stworzenia rządu technokratów przez Abadiego?
Chodzi o pozbycie się partii, a on przecież też jest partyjny. To próba powtórzenia planu Malikiego, konsolidacji władzy w jednym ręku. Premier chce też wykorzystać te demonstracje, by pokazać, że wszystko to wina ministrów i partii, a nie jego, że jak się ich pozbędzie to będzie po problemie. Wszystkie partie są przeciw takiemu działaniu i Abadi już się z tego wycofał.
Komisja parlamentarna uznała byłego premiera Malikiego winnym zdobycia Mosulu przez Daesh w 2014 r. Dlaczego nie został pociągnięty do odpowiedzialności?
Tak, ale nie on jeden ponosi za to odpowiedzialność. A wyciągniecie dalszych konsekwencji to duży problem. Boimy się reakcji jego zwolenników. W parlamencie ma 100 deputowanych, a to oznacza silne poparcie społeczne. Gdy był premierem rozdawał ziemię, pieniądze, pracę i stąd takie poparcie.
Europa jest pogrążona w kryzysie migracyjnym, jaka według Pana powinna być polityka europejska w sprawie uchodźców?
Większość uchodźców w Iraku to sunnici z zachodniej części kraju. Część z nich wyjechała z kraju, bo władze Iraku chciały im pomóc w kraju, ale nie miały na to środków ze względu na kryzys. Jednak po wyzwoleniu spod okupacji Daesh ich terenów musimy odbudować tam domy i infrastrukturę choćby w podstawowym zakresie, by mogli tam wracać. Większość tych miejscowości, które już zostały wyzwolone, jest zniszczona nawet w 80 % i to jest dla nas problem i wielka katastrofa humanitarna. Potrzebujemy pomocy od społeczności międzynarodowej, bo bardzo długo trwają już nasze operacje przeciw Daesh i do tego odbudowa tego co zniszczyli terroryści, a to wszystko pociąga za sobą ogromne koszty.
Niektórzy twierdzą, że pomocą dla uchodźców jest przyjmowanie ich w Europie?
Liczymy na pomoc Europy dla uchodźców, ale tu w Iraku a nie w Europie. Tylko tu można będzie zobaczyć efekty np. odbudowane domy, szkoły, szpitale. Chodzi przecież o umożliwienie uchodźcom powrotu do domu. Niestety, póki co Europa ogranicza się tylko do pomocy wojskowej. Natomiast większość Irakijczyków, idących do Europy, emigruje w poszukiwaniu pracy. To są ludzie, którzy są albo z Bagdadu albo z południa, albo z innych miejsc, gdzie nie toczy się wojna, którzy mają pracę, dom, a w Europie oczekują że będą mieli jeszcze więcej. Z drugiej strony są ludzie, którzy stracili wszystko, ich domy zostały zniszczone, a mimo wszystko nigdzie nie wyjeżdżają. Zresztą część z tych co wyjechała już wraca, bo nie dostali tam tego czego się spodziewali.
Jak powinny zostać uregulowane stosunki między władzą centralną a Kurdami w Iraku?
Kurdowie zajęli Kirkuk i zaczęli bez porozumienia z władzą centralną sprzedawać tamtejszą ropę za pośrednictwem Turcji, zabierając sobie całe dochody ze sprzedaży. Dlatego realizacja umowy dotyczącej przekazywania 17% budżetu Regionowi Kurdystanu została zawieszona. Zgodnie z tą umową Kurdowie mogli sprzedawać sami ropę, ale mieli odprowadzać określoną ilość do Bagdadu (550 baryłek dziennie). Oni sprzedawali jednak na własną rękę wszystko, a potem okazało się, że z powodu spadku cen ropy nie mieli pieniędzy, bo musieli z tego co zarobili na sprzedaży, zapłacić firmom wydobywczym. Władze centralne chciały zerwania tych umów, Kurdowie jednak odmawiają, mówiąc o istnieniu klauzul karnych. Kurdowie otrzymali parę razy z Bagdadu pomoc finansową, ale to im nie pomogło i nadal sprawa jest niewyjaśniona. Mamy jednak nadzieję, że wkrótce dojdziemy do porozumienia.
Jak Pan odnosi się do zapowiedzi prezydenta Regionu Kurdystanu Massuda Barzaniego o przeprowadzeniu referendum niepodległościowego
Barzani od czasu do czasu „wykręca nam rękę”, by zmusić nas do akceptacji swoich żądań. Dlatego właśnie obiecuje swojemu narodowi, że ogłosi niepodległość. Ale on nie reprezentuje wszystkich Kurdów, są też inne partie – PUK Talabaniego i Goran. One krytykują Barzaniego za to, że komplikuje relacje między władzami centralnymi a Kurdystanem. Zdaniem PUK i Goran Kurdystan nie może się teraz oddzielić ze względów ekonomicznych i z powodu stanowisk krajów sąsiednich. Nasza partia zawsze miała dobre relacje z Kurdami. Razem walczyliśmy przeciwko reżimowi Saddama.
A co z terenami spornymi między Kurdystanem i władzami centralnymi? Chodzi w szczególności o Kirkuk, Szengal i niektóre tereny w prowincji Niniwa, a także region Khanaqin w prowincji Dijala.
Kurdyjska kontrola nad tymi terenami to efekt działań wojennych przeciw Daesh. Zajęli Szengal, część Niniwy i część Dijali i ogłosili, że to część Kurdystanu. Z Kirkukiem tak nie zrobili, bo tam wciąż są jeszcze i Arabowie i Turkmeni, zasiadają też w radzie prowincji. Teraz trwa wojna więc sprawa jest zawieszona, ale partie sunnickie też się sprzeciwiają kontroli Kurdów nad tymi terenami. Rozwiążemy to po zakończeniu operacji przeciw terrorystom.
Czy możliwe jest rozwiązanie siłowe?
Póki co nie ma o czym rozmawiać, zobaczymy co będzie w przyszłości, ale nie jesteśmy za rozwiązaniami siłowymi tylko politycznymi.
Jaka będzie rola Kurdów w planowanej operacji wyzwolenia Mosulu?
Jeżeli chodzi o pomysł na wyzwolenie Mosulu to są dwa podejścia, z jednej strony rządu, z drugiej sunnitów. Sunnici w Mosulu chcą, by w operacji brały udział tylko lokalne oddziały sunnickie wraz z armią iracką oraz Peszmerga, a Hashd Shabi miał zakaz brania w tym udziału. Natomiast naszym zdaniem i rządu to nie jest właściwe podejście, bo wśród Hashd Shabi są oddziały pochodzące stamtąd, na przykład szyiccy Turkmeni z Tel Afar. Dlaczego nie pozwolić im na udział w wyzwalaniu ich ziem? Amerykanie z kolei nie chcą w ogóle żadnych nieregularnych oddziałów, chcą tylko armię i Peszmerga, według nich inne oddział skomplikują sprawę. Ale prowincja Niniwa to nie to samo co Salahaddin czy Anbar, tam mieszka ponad 400 tys. szyitów.
A co z obecnością wojsk tureckich w Iraku?
Jest ich tu około 1000 osób. Weszli, bo chcieli w ten sposób zrównoważyć wpływy irańskie w Iraku. Ale ta obecność tureckich wojsk jest nie do zaakceptowania i potwierdził to ONZ i Liga Państw Arabskich. Turcy to jednak ignorują.
Czy może zatem dojść do konfrontacji sił irackich i tureckich?
Preferujemy rozwiązania polityczne od siłowych.
Jak wygląd współpraca wojskowa Iraku i Rosji?
Gdy zwróciliśmy się o zagraniczną pomoc wojskową przeciw Daesh, nie otrzymaliśmy satysfakcjonującego wsparcia. Dlatego Irak poprosił o pomoc również Rosję, by pokazać, że ma alternatywę. A Rosjanie też maja problem z Daesh, bo wielu członków tej organizacji pochodzi z ich terytorium, np. z Czeczenii. Więc chcą z nimi walczyć tu, w Iraku, by nie wrócili do Rosji.
Jak na Irak może wpłynąć ewentualna konfrontacja militarna między Rosją a Turcją?
Dla Iranu bardzo ważne są relacje zarówno z Syrią jak i Turcją, bo Syria jest łącznikiem między Iranem a libańskim Hezbollahem. Natomiast zarówno rząd syryjski jak i iracki są w dobrych relacjach z Jordanią. To natomiast jest powiązane z dobrymi relacjami rosyjsko–irańskimi. Turcja bardzo dużo straciła w wyniku zerwania stosunków handlowych z Rosją. Dlatego teraz stara się naprawić stosunki z Rosją. W tym celu zabiega o zacieśnienie stosunków z Iranem, z którym wymiana handlowa Turcji wynosi 30 mld dolarów. Turcja chce, żeby Iran był pośrednikiem w naprawieniu stosunków z Rosją. Po ostatnim zawieszeniu broni w Syrii jest szansa na porozumienie sił zewnętrznych zainteresowanych Syrią, bo USA zrozumiała, że sprawa obalenia Assada jest przegrana. Assad ma poparcie Iranu i dlatego nie upadnie. A Turcja jest tu największym przegranym i teraz najważniejsze dla nich jest to, by nie dopuścić do powstania autonomii kurdyjskiej w Syrii. Według mnie Amerykanie zawarli w tej sprawie porozumienie z Turcją. Z drugiej strony Turcja popierała Daesh, żeby obalić Assada, ale jest świadoma przegranej i będzie chciała wyjść z tej sytuacji ocalając co tylko się da.
W przeciwieństwie do Muqtady al Sadra i jego zwolenników Hakimowie współpracowali z amerykańskimi władzami okupacyjnymi, uniezależniając się od swych dawnych sojuszników z Iranu. W czasie amerykańskiej okupacji Iraku byli najsilniejszą siłą polityczną w irackim parlamencie, tracąc jednak później tę pozycję na rzecz partii Dawa ówczesnego premiera Nouri al-Malikiego. Obecnie rodzina al Hakim reprezentowana jest z jednej strony przez wielkiego ajatollaha Mohammeda Husseina al Hakima, obok ajatollaha Sistaniego najważniejszego szyickiego duchownego w Iraku, z drugiej zaś przez Amera al-Hakima, obecnego lidera Najwyższej Rady Islamskiej. Partia ta współtworzy też obecny rząd iracki Haidera al-Abadiego, mając w nim m.in. tekę ministra ropy. Abdellah al-Zaidy, rzecznik prasowy tej partii, w okresie reżimu Saddama Husajna przebywał na wygnaniu w Norwegii i również wrócił do kraju po amerykańskiej interwencji w 2003 r.
zLoad
Co ona taki ponury na zdjeciu? Jego kraj przetrwal w jednym kawalku wojne z USA.
gerrok
Mądry, rzeczowy artykuł. Oby jak najwięcej ludzi czytało defence24
Pani Dubito
Tak, i w świetle tego niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego sukcesem został odtrąbiony program płacenia Turcji haraczu przez UE. Boże, strzeż nas od głupich władców.
chorąży
Nie "głupich" a cynicznych i "europejskich" a nie narodowych
chorąży
Doskonały wywiad. Powiela się teza o tym, iż pomocy potrzebuje Irak czy Syria (ich rządy a w zasadzie budżety) a nie Turcja. Tam w Syrii i Iraku tkwi problem uchodźców.
LL
Bardzo dobry wywiad. Szczególnie ciekawa jest ocena sytuacji geopolitycznej na bliskim wschodzie. Kolejny raz dziękuję Panie Witoldzie.
max
Swietny artykul. Spedzilem tam kilka lat i moge porownac wiedze Redaktora z moim doswiadczeniem z Iraku. Nie jest latwo rozwiazac istniejace tam problemy a sami Kurdowie tez wpychaja kij w szprychy wykorzystujac chwilowa slabosc Bagdadu. Jakos sie nie mowi ze w pierwszym okresie operacji deash /czerwiec 2014/ istnial nielisany rozejm pomiedzy Kurdami i ekstremistami. I tak w Mosulu zajm9wali oni przeciwne rubieze mostu nie walczac ze soba. Duzo by o tym pisac. Panie Redaktorze bede wdzieczny za kolejne teksty z kraju ktory w duzej mierze zawladnal moim sercem. Pozdrawiam