- Wiadomości
Zełeński prosi Trumpa o pociski Tomahawk. USA otwarte na prośbę
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski miał w ostatnich tygodniach poprosić Donalda Trumpa o dostarczenie Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk. Rozmowa odbyła się za zamkniętymi drzwiami i dopiero teraz zaczynają pojawiać się szczegóły tego, o co dokładnie prosił ukraiński przywódca.

Dla Ukrainy takie uzbrojenie byłoby prawdziwą zmianą reguł gry. Tomahawki to pociski dalekiego zasięgu, które mogą lecieć na odległość ponad dwóch tysięcy kilometrów, omijając przy tym systemy obrony powietrznej. Do tej pory Zachód dostarczał Ukrainie broń o ograniczonym zasięgu, a wszelkie rozmowy o bardziej zaawansowanych systemach spotykały się z długimi dyskusjami i politycznymi zastrzeżeniami.
Z przekazów mediów wynika, że Amerykanie nie odrzucili tej prośby od razu. W Waszyngtonie mówi się o „otwartości” na rozmowę o Tomahawkach, choć jednocześnie podkreśla się, że ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły.
Zobacz też
Zełenski już wcześniej sugerował, że Ukraina potrzebuje broni, która pozwoliłaby jej uderzać dalej niż dotychczas. W wystąpieniach medialnych wskazywał, że przygotowywany jest plan, który ma zapewnić przewagę na polu walki, a jednym z jego elementów jest właśnie pozyskanie pocisków manewrujących. Tomahawki to broń sprawdzona w wielu operacjach wojskowych Stanów Zjednoczonych. Były używane m.in. w Iraku, Syrii czy Libii i uchodzą za jeden z najbardziej precyzyjnych systemów tego typu. Ich wprowadzenie do arsenału ukraińskiego oznaczałoby możliwość uderzeń nie tylko w linie frontu, ale też w zaplecze logistyczne czy strategiczne obiekty przeciwnika.
Na ten moment nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, że Tomahawki rzeczywiście trafią do Kijowa. Rozmowy trwają i mogą potrwać jeszcze wiele tygodni. Jeśli jednak Stany Zjednoczone zdecydują się na taki krok, będzie to jedna z najpoważniejszych decyzji dotyczących uzbrojenia dla Ukrainy od początku rosyjskiej inwazji.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu