Wojna na Ukrainie
Rosyjscy oficerowie mają się czego bać. Dowództwo reaguje na zamachy
Gwałtownie rosnąca liczą ofiar zamachów na oficerów rosyjskich pociąga za sobą działania dowództwa.
Uderzeniowa część Floty Czarnomorskiej w kwietniu tego roku została wycofana z Sewastopola do Noworosyjska. Posunięcie zrozumiałe, biorąc pod uwagę skuteczność z jaką Ukraińcy niszczyli rosyjskie okręty cumujące na Krymie. Razem z okrętami ruszył również personel, ale jak pokazują ostatnie informacje z Sewastopola, nie wszyscy oficerowie zdążyli wyjechać.
Po ostatnim zamachu na szefa sztabu 41. Brygady Kutrów Rakietowych, Walerija Trankowskiego, który zginał w zamachu bombowym, na rosyjskich oficerów padł blady strach. Jak przyznał rzecznik marynarki wojennej Ukrainy Dmytro Pletenczuk w porannym programie stacji „МИ – УКРАЇНА” oficerowie mają się czego bać.
Po wyeliminowaniu dowódcy okrętu rakietowego rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie, doniesienia wskazują, że inni wyżsi rangą oficerowie i ich rodziny przenieśli się do Noworosyjska. Na ich miejscu zacząłbym się martwić, i też rozglądać za siebie. To nie są bezpieczne czasy.
rzecznik marynarki wojennej Ukrainy
Zamach z 13 listopada jest już kolejnym przypadkiem „zagadkowej” śmierci wysokiego rangą oficera, odpowiedzialnego za ataki na ukraińskie cele cywilne. Choć brak potwierdzenia, to otwarcie mówi się, że była to operacja SBU, przygotowywana przez tydzień. W jej efekcie człowiek odpowiedzialny za ataki rakietowe na Winnice, zmarł w kartce z powodu odniesionych ran.