Reklama

Siły zbrojne

USA i Japonia szukają „superdziała” przeciwlotniczego

M109A7 PIM to najnowszy warjant słynnego "Paladina". Fot. US Army Yuma Proving Ground
M109A7 PIM to najnowszy warjant słynnego "Paladina". Fot. US Army Yuma Proving Ground

Armia amerykańska zamierza wprowadzić na uzbrojenie specjalny system artylerii przeciwlotniczej, oparty o zmodyfikowaną haubicę 155 mm. Ma ono być zintegrowane z systemem zarządzania walką IBCS i służyć przede wszystkim do zwalczania rakiet i dronów.

Rosnące zagrożenie ze strony rakiet manewrujących i bezzałogowców powoduje, że poszukiwane są środki ich zwalczania tańsze od klasycznych rakiet przeciwlotniczych. O ile większość istniejących dział przeciwlotniczych ma skuteczny zasięg ognia kilku, a rzadko (raczej na okrętach) kilkunastu kilometrów, to poszukiwane są możliwości zwiększenia zasięgu lufowej broni przeciwlotniczej.

Jedną z nich jest amerykański program Multi Domain Artillery Cannon (MDAC), czyli wielodomenowe działo artyleryjskie. Amerykanie planują utworzenie samobieżnego systemu artylerii lufowej na podwoziu kołowym, kalibru 155 mm, wystrzeliwującego pociski artyleryjskie o prędkości hipersonicznej (HVP). Te pociski będą następnie naprowadzane przez przekazywanie danych z sensorów zewnętrznych. MDAC ma być kompatybilny z dostarczonym przez rząd USA systemem dowodzenia oraz systemem zarządzania obroną powietrzną IBCS (tym samym, który Polska kupiła w programie Wisła).

Nowy system ma być między innymi dostosowany do strzelania z dużą szybkostrzelnością, wykorzystania systemu zautomatyzowanego ładowania amunicji i mieć możliwość szybkiego załadowania dodatkowej amunicji, zarówno w sposób zautomatyzowany jak i ręcznie. Oczywiście system ma cechować się wysoką dostępnością operacyjną i spełniać między innymi wymogi w zakresie cyberbezpieczeństwa, a także być dostosowany do przerzutu drogą lotniczą, morską i kolejową. Ma też być zdolny do szybkiego zajęcia i opuszczenia stanowiska ogniowego. Program obejmuje też dostarczenie modułowych ładunków miotających współpracujących z pociskami HVP. Z ogłoszenia nie wynika w sposób jednoznaczny, czy ten sam wykonawca ma też dostarczyć pociski HVP, czy zostanie użyty istniejący system produkcji BAE Systems.

Reklama

Amerykanie zakładają, że kontrakt ma zostać podpisany w połowie 2025 roku, a nieco ponad dwa lata później dostarczonych ma zostać osiem dział. W 2028 roku mają zostać przeprowadzone wszechstronne testy w warunkach zbliżonych do bojowych, a następnie system zostanie przekazany siłom zbrojnym w ramach tzw. „rezydualnej” gotowości operacyjnej.

Czytaj też

Na razie jest to tylko zapytanie o informacje, więc prowadzone są wstępne analizy. U.S. Army prowadziła już jednak prace w tym kierunku, a w 2020 roku przeprowadzono z powodzeniem próbne strzelanie ze zmodyfikowanej haubicy M109A7 Paladin z wydłużoną lufą do celu symulującego pocisk manewrujący. Jeśli więc tym razem Amerykanom uda się doprowadzić projekt „wielodomenowego” działa do końca, będzie to znaczne wzmocnienie obrony przeciwlotniczej, przede wszystkim z myślą o zwalczaniu pocisków cruise oraz bezzałogowców.

Reklama

Pocisk HVP, opracowany przez BAE Systems, ma mieć donośność ponad 80 km w odmianie wystrzeliwanej z haubicy 155 mm (są także m.in. dla armat morskich 127 mm). W praktyce, nawet gdyby uzyskano donośność 30-50 km do celu powietrznego (zasięg zwalczania manewrujących celów powietrznych może być niższy niż dla celów lądowych), byłoby to bardzo duże wzmocnienie obrony powietrznej. Taki pocisk byłby też dużo tańszy od kierowanych pocisków rakietowych, bo – przykładowo – Sidewinder to koszt ponad 400 tys. dolarów, AMRAAM – ponad miliona dolarów (obie rakiety są używane w systemie przeciwlotniczym NASAMS). Istotne jest także to, czy taka „ciężka artyleria przeciwlotnicza” byłaby ograniczona tylko do specjalnych „wielodomenowych” dział (co i tak nie oznacza, że ich wdrożenie nie znajduje uzasadnienia), czy można by takie pociski stosować także na standardowych działach w rodzaju M109A7, Kraba czy K9 po modyfikacjach.

Czytaj też

W wypadku, gdyby udało się zintegrować systemy dowodzenia obroną powietrzną także ze standardowymi haubicami, mogłoby to znacząco poszerzyć zakres ich zastosowania. Dodajmy, że o pracach nad wysoce zautomatyzowanym systemem artylerii 155 mm, do zwalczania dronów, mówi się też w Japonii, ale ten ma mieć donośność 5-15 km.

Reklama

Paradoksalnie więc upowszechnienie bezzałogowców i rakiet manewrujących spowodowało, że „do łask” może wrócić ciężka artyleria przeciwlotnicza, dawno uznana za przestarzałą, obecna jednak na okrętach wojennych. Oczywiście w zupełnie innej formule, z kierowaną amunicją i tak samo skutecznym zasileniem w informację w czasie rzeczywistym, jak systemy rakietowe. Sam fakt testowania i poszukiwania takich rozwiązań nie przesądza, czy prace zakończą się powodzeniem, ale z pewnością warto śledzić te wysiłki także z punktu widzenia Polski.

Reklama

Komentarze (3)

  1. Ależ

    No to Niemcy mogą w moment przywrócić Flak 8.8 a nawet Flak 12.8 cintimeter

  2. oko

    Wyrzutnia rakiet i pociski 155 , 120? 105 mm Szrapnel .

  3. rED

    Spioko pocisk będzie kosztował 100K USD bo po prostu koncerny wyciskają z Pentagonu na maksa

Reklama