Reklama

Siły zbrojne

US Navy: Jak nie nawigacją to taranem

Autor. YouTube/ San Diego Web Cam

Tylko dzięki interwencji dwóch młodych oficerów wachtowych w porcie San Diego nie doszło do kolizji niszczyciela rakietowego USS „Momsen” i okrętu desantowego USS „Harpers Ferry”. Pomimo błędów popełnionych na obu mostkach amerykańska marynarka wojenna nie zdecydowała się nikogo ukarać, chociaż z powodu filmu z kamer portowych sprawa stała się głośna w całych Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Kolizja dwóch okrętów w porcie jest możliwa tylko wtedy, gdy nastąpi awaria, albo gdy na mostku znajduje się niekompetentna wachta. Jest już pewne, że w przypadku zdarzenia w San Diego z 29 listopada 2022 roku nie było żadnej awarii. Kilka nakładających się na siebie czynników spowodowało jednak, że dowodzący obu okrętami nie potrafili spokojnie na nie zareagować, chociaż powinni być na to przygotowani.

Reklama

Tym bardziej, że była to standardowa sytuacja. Sprawę opisuje USNI News. Okręt desantowy USS „Harpers Ferry" opuścił swoje miejsce postojowe w porcie rankiem 29 listopada 2022 r. i miał wyjść na morze. Z kolei niszczyciel USS „Momsen" wracał do bazy San Diego z długiego rejsu. Do spotkania doszło w kanale portowym, który ma kształt haka wijącego się wokół Wyspy Północnej. Tuż przed zdarzeniem USS „Harpers Ferry" wszedł w zakręt, by popłynąć dokładnie na południe, a niszczyciel płynął już na torze wodnym na północ.

Teoretycznie nie powinno być więc żadnego problemu, ponieważ zgodnie z Międzynarodowymi Przepisami o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu z 1972 r. okręty powinny minąć się lewymi burtami, płynąc własną, prawą stroną kanału portowego. W odróżnieniu od ruchu na lądzie, na całym świecie na wodzie obowiązuje bowiem ruch prawostronny. Problem polegał na tym, że w momencie gdy USS „Harpers Ferry" skręcał na południe, to USS „Momsen", cały czas płynąc na północ, zabierał na pokład pilota z małego holownika.

Reklama
Miejsce niebezpiecznego zdarzenia z udziałem amerykańskich okrętów w porcie San Diego
Miejsce niebezpiecznego zdarzenia z udziałem amerykańskich okrętów w porcie San Diego
Autor. Google Mape/M.Dura

Obsada mostka desantowca zauważyła „Momsena", jednak widząc jego położenie poza swoją częścią toru wodnego, nie wiedziała, co on rzeczywiście robi. Ponieważ zabierając pilota, niszczyciel płynął w ten sposób przez 1,5 minuty, założono, że może on przecinać kanał portowy, płynąc w kierunku nabrzeża paliwowego marynarki wojennej. Tymczasem niszczyciel chciał w rzeczywistości wrócić na swoją, prawą część toru wodnego, jednak nie mógł tego zrobić od razu, ponieważ holownik dopłynął do niszczyciela z prawej burty. Zwrot ten zaczął być wykonywany dopiero wtedy, gdy „pilotówka" odeszła od burty „Momsena".

USS „Harpers Ferry" był już wtedy bardzo blisko. Pojawiło się niebezpieczeństwo, że wbije się w odsłoniętą, lewą burtę niszczyciela. Nie wiedząc, co robi USS „Momsen", dowódca desantowca kmdr. Eric Winn zdecydował się zwolnić i nawet zatrzymać, co jednak drastycznie zmniejszyło manewrowość okrętu. Nie zmienił przy tym kursu. To niezdecydowanie trwało około minuty. W tym czasie desantowiec przepłynął około 300 m.

Na mostku USS „Harpers Ferry" zapanowało „nieporozumienia i zamieszanie". W opracowanym później raporcie zaznaczono nawet, że „sytuacja przerosła dowodzącego mostkiem i nie był on już w stanie skutecznie wykonywać swoich obowiązków". Na szczęście oficer wachtowy ze wsparciem oficera nawigacyjnego przejął stanowisko sternika i polecił wykonać ostry zwrot w lewą stronę.

„Oficer odpowiedzialny za nawigację USS „Harpers Ferry" w krytycznym momencie uznał, że dowódca okrętu nie podejmuje skutecznych działań w celu zapobieżenia kolizji i uważając, że ma najlepszą świadomość sytuacyjną i podjął proaktywne i skuteczne działania". W raporcie sporządzonym po wypadku stwierdzono dodatkowo, że w działaniach tych nie uczestniczyli operatorzy radarów z Centrum Dowodzenia i Kierowania, którzy do końca nie byli świadomi sytuacji na mostku.

YouTube cover video

W tym samym czasie dowódca niszczyciela USS „Momsen" kmdr. Eric Roberts wraz z obsadą mostka zdali sobie sprawę, że nie da się doprowadzić do standardowego mijania się lewymi burtami i nakazał wykonanie ostrego skrętu w lewo. Okręty minęły się więc niestandardowo prawymi burtami mając zaledwie kilkadziesiąt metrów zapasu. Ostatecznie obie jednostki wróciły na swoje części toru wodnego i kontynuowały rejsy zgodnie z planem.

Sprawę prawdopodobnie próbowano wyciszyć. Pomimo więc, że do zdarzenia doszło w listopadzie 2022 r., to dowódca amerykańskich sił nawodnych (Naval Surface Forces) wiceadmirał Roy Kitchner zlecił dochodzenie dopiero w styczniu 2023. Być może wpłynęły na tę decyzję upublicznione materiały wideo nagrane z kamer internetowych „obserwujących" port.

Dochodzenie wykazało, że do kolizji nie doszło przede wszystkim dzięki szybkiej reakcji dwóch młodych oficerów wachtowych na pokładzie okrętu desantowego USS „Harpers Ferry". Faktycznie przejęli oni kierowanie (dosłownie), gdy dowódca ich okrętu nie mógł się zdecydować, jaki manewr wykonać. Tymczasem jego oficerowie wachtowi natychmiast podjęli decyzję o wykonaniu zwrotu na lewą burtę, pomimo że kierowali większym okrętem (17 tys. ton w porównaniu do 10 tys. ton) i jednostką mniej zwrotną i wolniejszą.

W raporcie podkreślono, że takie działanie to wynik poprawionego systemu szkolenia obsad mostka po wypadkach dwóch amerykańskich niszczycieli (USS „Fitzgerald" i USS „John McCain") ze statkami handlowymi, w których zginęło 17 marynarzy. „Silne wsparcie zapewnione przez nawigatora USS »Harpers Ferry« i oficera pokładowego było dokładnie takim rodzajem wsparcia, jakie powinni byli zapewnić swojemu dowódcy i jest potwierdzeniem nacisku zespołu mostka USS »Harpers Ferry« na szkolenie oraz solidnych zmian wprowadzonych w systemie szkolenia od czasów wypadków na USS »Fitzgerald« i USS »John McCain«".

Niby dobrze, a jednak źle

Pomimo tych pochwał amerykańska marynarka wojenna przyznała się, że „ wstępne dochodzenie jest okazją do krytycznej oceny procesów i wdrożenia wyciągniętych wniosków, co ma zapewnić, by incydenty takie się nie powtórzyły ". Nie można było bowiem ukryć, że sytuacja rzeczywiście była bardzo niebezpieczna. Zdarzenie miało miejsce w najwęższym miejscu portu w San Diego, gdzie po obu stronach kanału portowego znajdowały się płycizny, mola i pomosty. Ewentualna kolizja mogłaby zablokować jedną z największych amerykańskich baz marynarki wojennej.

Dodatkowo w zdarzeniu wziął udział warty ponad 1,8 miliarda dolarów niszczyciel rakietowy oraz warty ponad 300 milionów dolarów duży okręt desantowy. Dochodzenie wykazało, że błędy popełniono na obu okrętach. Jednak admirał Kitchener podjął decyzję, by nie wyciągać konsekwencji dyscyplinarnych wobec osób, które nie dopełniły swoich obowiązków. Za to rzecznik amerykańskiej marynarki wojennej powiedział w oświadczeniu dla portalu USNI News, że „niektórzy członkowie obsady mostków zostali pochwaleni za swoje działania w zapobieganiu kolizji".

Jedyną konsekwencją tego zdarzenia było to, że National Park Service na polecenie amerykańskich władz odciął dostęp do Internetu dwóm kamerom, które zarejestrowały całe zdarzenie. Kamery te działały od ponad dziesięciu lat i pozwalały na śledzenie ruchu jednostek w kanale portowym. Zrobiono tak, pomimo że nie obserwowały one znajdującej się obok bazy okrętów podwodnych.

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Cyber Will

    Taranowanie może stać się forma walki (NIEESKALACYJNEJ) między potęgami podobnie jak niedawne walki na kamienie w Himalajach między dwoma dużymi sąsiadami.

    1. lokal

      nie moze sie stal ale zawsze bylo- od Welongtona, po wojne w japonii, czy w port Artur po Grekow. JEDNA Z KILKU FORM WALKI od zawsze

    2. Davien3

      @lokal a juz najlepsze to wtedy kiedy Rosjanie taranujac lekka fregatą krązownik USA zapewnili sobie pobyt w stoczni, na krazowniku wiekszych szkód poza zarysowaniami nie odnotowano

  2. Macorr

    Heh, Runet dośc mocno śledzi D24, tylko czkac przedruk artykułu z dodana swoja nadinterpretacją...

    1. lokal

      Odrwatnie - D24 sledzi Runet by zoabczyc jak Rosjnaie nie daja rady z okretem Lada. Bo gdy US nie daja z LCem lub Norwegowie zatpili swojka fregate to pieknie.

    2. Davien3

      @lokal ale czemu nie wspomnisz o "przygodach" Kuzniecowa ,jak Ustinow postanowił zostac falochronem w Bosforze itp wpadkch WMF??

  3. Monkey

    Trochę rosyjskie/radzieckie podejście Amerykanów. Skoro rzeczywistość/prawda jest bolesna, tym gorzej dla tejże rzeczywistości/prawdy. Bo skoro kamery sfilmowały całe zdarzenie uniemożliwiając tym samym zamiecenie sprawy pod dywan, tym gorzej dla kamer. Trzeba je było wyłączyć z użytkowania. A tyle gadają o demokracji, której jedną z podstawowych cech jest przecież transparentność. Zamiast postarać się trzymać fason, tylko jeszcze bardziej się ośmieszyli. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.

  4. DIM1

    W sumie... wachtowi z mniejszego okrętu zachowywali się bardzo prawidłowo. Jedyny błąd, jaki widzę, to że ci z większego z okrętów nie poinformowali przez UKF-kę kolegów z mniejszego, że właśnie biorą, czy też, że właśnie zdają pilota. Co ogranicza ich zdolność manewrową. Ale tak to już jest że "mostki" dużych jednostek lekceważą tych małych zupełnie standardowo. Nie tylko w USA.

    1. QVX

      Zaraz - pilota brał Burke (ten mniejszy), więc to oni tu popełnili błąd nie informując. A co do dużych handlowych kontra mniejsze wojenne, to ja widzę coś innego - przekonanie tych z wojennych, że tankowiec czy wycieczkowiec ma zdolność manewrową choćby niszczyciela. Akurat w programach szkolenia oficerów MW powinien być staż w szkole manewrowania wielkimi statkami (1 z 5 istniejących na świecie takich szkół jest zresztą u nas pod Iławą). Wtedy może by uważali z manewrami.:-)

    2. szeliga

      Pilota brał mały wchodzący okręt (niszczyciel) i to on "ciął" na skróty, przeszedł na lewą stronę toru wodnego. Czyli tak naprawdę to oni byli winni wystąpieniu zdarzenia. A i port nie jest bez winy - wprowadzanie pilota na pokład w najwęższym miejscu kanału chyba nie jest rozsądne.

    3. Al.S.

      Przypomina się stara anegdota o takiej rozmowie radiowej: US Navy ship, płyniecie prosto na nas. Tak? To natychmiast zejdźcie nam z kursu. OK, bardzo chętnie, tyle że my jesteśmy latarnią morską.

  5. lokal

    moglo byc gozej. Ci z duzego niesandardowo odbili w prawo a Ci z niszczyciela mogli w ostetiej chwili tez odbic w prawo - znajac ze wracaja na wlasciwy kurs.

  6. azerty

    Jak jeden postępuje zgodnie z przepisami a drugi nie to wynik jak u wybrzeży wyspy Nantucket (Massachusetts) gdzie 25 lipca 1956 r. włoski statek pasażerski Andrea Doria zatonął po zderzeniu ze szwedzkim statkiem pasażerskim Stockholm, tam Andrea Doria skręcił w lewo a Stockholm zgodnie z przepisami w prawo czego efektem było staranowanie i zatopił włoski statek

    1. Ein

      DOKŁADNIE

  7. xawer

    "W odróżnieniu od ruchu na lądzie, na całym świecie na wodzie obowiązuje bowiem ruch prawostronny."?! Zgłupiałem! To znaczy, że przez całe życie jeżdżę pod prąd(i nie tylko ja)?:-)

    1. Ralf_S

      "cza" czytać ze zrozumieniem. Ruch na lądzie może być prawo- LUB lewostronny, co kto lubi w zależności od kraju ;) . Na wodzie TYLKO prawostronny.

    2. Roket

      Nie wszędzie na świecie jest ruch prawostronny na drogach a w ruchu morskim wszędzie

    3. [email protected]

      No faktycznie zgłupiałeś :)) W Polsce mamy ruch prawostronny w wielu krajach tez ale są kraje i to całkiem sporo gdzie jest na drodze ruch lewostronny :) Czytanie ze zrozumieniem i używanie tej galaretki miedzy uszami to jednak spore wyzwanie :P