Polityka obronna
Traktat INF przechodzi do historii. Polityczne spory utrudnią odpowiedź NATO [OPINIA]
Po naruszeniu traktatu INF o wycofaniu pocisków średniego zasięgu przez Rosję Stany Zjednoczone zdecydowały się na wypowiedzenie umowy. Wewnętrzne spory polityczne w USA oraz napięcia transatlantyckie mogą jednak znacząco utrudnić zdecydowaną odpowiedź Stanów Zjednoczonych i NATO na naruszenie traktatu.
2 sierpnia upływa termin zawieszenia udziału Stanów Zjednoczonych w traktacie o likwidacji pocisków średniego i pośredniego zasięgu. Tym samym zawarta jeszcze w latach 80. między USA i ZSRR umowa przestaje obowiązywać. To otwiera drogę do ponownego wprowadzenia na wyposażenie przez Stany Zjednoczone pocisków bazowania lądowego o zasięgu od 500 do 5500 km.
Decyzja administracji prezydenta Trumpa związana jest z naruszeniem układu o pociskach średniego zasięgu przez Rosję. Moskwa od lat pracowała nad pociskiem manewrującym typu 9M729, odpalanym z niektórych wyrzutni systemu Iskander i charakteryzującym się zasięgiem ponad 2000 km. Pocisk ten jest zbliżony konstrukcyjnie do rakiet manewrujących systemu Kalibr, odpalanych również z okrętów nawodnych i podwodnych, używanych od 2015 roku bojowo w Syrii.
Formalnie jako pierwsza o naruszenie traktatu INF Rosję oskarżyła jeszcze administracja Baracka Obamy, w 2014 roku. O pracach nad systemem 9M729 Amerykanie wiedzieli już wcześniej, ale nie podnosili tej kwestii publicznie, w nadziei na obniżenie napięcia z Rosją i uratowanie traktatu. Taka pasywna postawa doprowadziła do tego, że w 2017 roku Moskwa rozmieściła „zakazane” traktatem wyrzutnie rakiet manewrujących.
Czytaj też: Koniec zimnowojennego traktatu INF. Amerykanie przyznają, że Rosja rozmieszcza zakazane rakiety
Administracja prezydenta Trumpa postawiła na bardziej zdecydowaną odpowiedź wobec Rosji. W Stanach Zjednoczonych nabrały tempa prace dotyczące wyboru ewentualnych środków odpowiedzi wojskowej (pierwsze analizy miały miejsce jeszcze za poprzedniej administracji). Prowadzono również rozmowy z NATO. W efekcie w trakcie lipcowego szczytu w Brukseli w 2018 roku przyjęto deklarację, w której po raz pierwszy wymieniono z nazwy pocisk manewrujący 9M729 jako ten, który został opracowany i rozmieszczony z naruszeniem traktatu.
Czytaj też: NATO nazywa rosyjskie „zakazane” rakiety
Kilka miesięcy później, na początku grudnia ministrowie spraw zagranicznych państw NATO zgodnie zadeklarowali, że wspierają stanowisko Stanów Zjednoczonych o istotnym naruszeniu (ang. material breach) warunków traktatu, właśnie przez rozmieszczenie pocisków 9M729. Stwierdzili też, że odpowiedzialność za zachowanie tej umowy leży po stronie Rosji. De facto stanowiło to więc formalne poparcie decyzji USA o zawieszeniu udziału w traktacie. Równolegle Stany Zjednoczone zapowiedziały, że Rosja ma 60 dni na powrót do przestrzegania traktatu, a w przeciwnym wypadku zawieszą swoje zobowiązania wynikające z tej umowy.
Amerykańskie ultimatum upłynęło na początku lutego, po czym USA zawiesiły swój udział w umowie, rozpoczął się półroczny „okres wypowiedzenia”, który upływa właśnie 2 sierpnia. Po tej dacie USA nie będą już formalnie związane traktatem. Również Rosja, rzekomo „w reakcji” na ruch Stanów Zjednoczonych, przyjęła przepisy otwierające drogę do formalnego wycofania się z traktatu (bo faktycznie łamie go już od kilku lat). To element wojny informacyjnej, związanej z łamaniem traktatu INF.
W styczniu rosyjskie siły zbrojne przeprowadziły „demonstrację” wyrzutni pocisków 9M729, ale nie dawała ona żadnych możliwości zweryfikowania, jakie są realne parametry tego systemu. Rosyjskie władze bardzo długo ukrywały samo istnienie pocisku 9M729. Sprzyjał temu fakt, że do systemu Iskander równolegle wprowadzono drugi pocisk manewrujący (9M728), o krótszym zasięgu. Rosjanie prowadzili (i nadal prowadzą) szeroko zakrojone działania informacyjne, mające ukryć łamanie traktatu INF i przerzucić odpowiedzialność za wygaśnięcie umowy na USA.
W listopadzie 2018 roku ówczesny dyrektor wywiadu narodowego Dan Coats stwierdził, że program testów pocisku był celowo zorganizowany w taki sposób, aby ukryć charakter prób i realne parametry pocisków 9M729. Stwierdził też, że samą nazwę pocisku władze Rosji potwierdziły dopiero, gdy ujawnili ją Amerykanie. Rosyjskie władze oskarżały też USA o naruszenie traktatu INF poprzez rozmieszczenie wyrzutni Aegis Ashore w Polsce i Rumunii, choć te nie są zdolne do odpalania pocisków manewrujących i nie są objęte traktatem.
Naruszenie traktatu INF przez Rosję wielokrotnie potępiał też sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Mówił między innymi, że rosyjskie wyrzutnie są mobilne, trudne do wykrycia, i zdolne do przenoszenia zarówno ładunków konwencjonalnych, jak i jądrowych. Co za tym idzie, trudno dokładnie określić, ile wyrzutni jest gotowych do użycia, jakim obszarom zagrażają, i w jakim stopniu. Jest to o tyle istotne, że z Rosji słychać było sygnały, że Moskwa nie rozmieści „jako pierwsza” pocisków o zasięgu INF w europejskiej części Rosji. W praktyce tego typu komunikaty miały na celu zniechęcenie państw zachodnich do rozlokowania na swoim terytorium pocisków o zasięgu INF.
Tyle, że po pierwsze rosyjskie deklaracje w odniesieniu do tego traktatu były już wcześniej mało wiarygodne, a po drugie – przerzut mobilnych wyrzutni po terytorium o kilka tysięcy kilometrów to kwestia godzin. Rosjanie ćwiczą tego typu ruchy, oficjalnie z wykorzystaniem standardowych Iskanderów.
Jakie konsekwencje końca traktatu INF?
Warto zatrzymać się na chwilę przy wojskowych skutkach wygaśnięcia traktatu INF. W swoim pierwotnym założeniu eliminował on całą klasę broni jądrowej – rakiety balistyczne i manewrujące, zagrażające przede wszystkim terytorium Europy. Celowo użyto tutaj określenia „broni jądrowej”, bo podstawowym przeznaczeniem rakiet rozlokowywanych przez USA/NATO i ZSRR było właśnie przenoszenie głowic jądrowych.
Jednocześnie czas od momentu odpalenia pocisków balistycznych pośredniego zasięgu do osiągnięcia celu jest krótszy niż w wypadku rakiet międzykontynentalnych, co daje teoretycznie szanse na przeprowadzenie zaskakującego ataku. Wiąże się też z większym ryzykiem popełnienia błędu w ocenie intencji przeciwnika – właśnie z uwagi na krótszy czas lotu.
Jednocześnie pociski cruise odpalane z platform lądowych (objęte traktatem INF) są trudniejsze do wykrycia, niż te wystrzeliwane z okrętów i samolotów. Dużo trudniej jest bowiem określić położenie lądowej, mobilnej wyrzutni, którą można zamaskować, niż okrętu czy bombowca.
Wreszcie, wprowadzenie wyrzutni bazowania lądowego, równolegle z systemami odpalanymi z okrętów i z powietrza daje możliwość przeprowadzenia zmasowanych ataków rakietowych z wielu kierunków. Takie uderzenie mogłoby przełamać nawet w miarę silną obronę powietrzną. Jednocześnie nie jest tajemnicą, że akurat naziemna obrona przeciwlotnicza należy do najbardziej zaniedbanych obszarów w NATO. Wykorzystanie pocisków o zasięgu INF umożliwia atak na cele w Zachodniej Europie. To z kolei otwiera drogę do uderzenia w infrastrukturę potrzebną do wprowadzenia sił wzmocnienia NATO do Europy Środkowo-Wschodniej, ale i do szantażu państw zachodnich, na przykład po to, aby ograniczyły one swoje zaangażowanie w kolektywną obronę wschodniej flanki w czasie kryzysu.
Naruszenie traktatu INF przez Rosję wymaga więc wojskowej odpowiedzi. Powinna ona obejmować wzmocnienie własnej obrony powietrznej, czy zwiększenie potencjału odstraszania za pomocą środków nie objętych tą umową (bombowce i pociski powietrze-ziemia, okręty), ale i rozmieszczenie własnych rakiet średniego zasięgu. To ostatnie byłoby o tyle ważne, że zlikwidowałoby asymetrię między państwami NATO a Rosją. W ten sposób Moskwa zostałaby zmuszona do rozwoju własnych środków defensywnych, które często i z zasady mogą być wielokrotnie droższe od systemów uderzeniowych.
Prace nad wypracowaniem odpowiedzi na działania Rosji już trwają. Wiele wskazuje jednak na to, że Sojusz Północnoatlantycki może zdecydować się jedynie na ograniczoną reakcję. W państwach zachodnich, a częściowo także i w USA, wśród decydentów i komentatorów widać niechęć do zdecydowanej odpowiedzi na działania Rosji. Winą za upadek traktatu INF często obarcza się... administrację Trumpa, która rzekomo ma kierować świat ku „nowemu wyścigowi zbrojeń”, choć ten „wyścig” już kilka lat temu rozpoczęła Rosja.
Politycy w Niemczech czy Holandii z pewnością pamiętają też protesty, jakie towarzyszyły rozmieszczeniu w ich krajach w czasach Zimnej Wojny amerykańskich rakiet Pershing i Gryphon z głowicami jądrowymi, co – przypomnijmy – doprowadziło do podpisania traktatu INF i następnie wycofania tej broni. Władze USA i NATO oficjalnie mówią, że rozważane środki odpowiedzi nie obejmują rozlokowania nowych systemów broni jądrowej średniego zasięgu w Europie.
W grę wchodzi więc wyłącznie opracowanie i rozlokowanie na kontynencie nowych typów uzbrojenia z głowicami konwencjonalnymi. Taki ruch byłby z pewnością wzmocnieniem odstraszania, jeżeli zostałby wsparty innymi elementami odstraszania i obrony. Otwarte jest jednak pytanie, dlaczego NATO „z góry” ma rezygnować z części opcji, skoro Moskwa nie stosuje się do żadnych ograniczeń, a rosyjskie rakiety w zasięgu INF są „podwójnego zastosowania”. W praktyce chodzi tutaj o względy polityczne.
Nie tylko w Europie, ale również w Stanach Zjednoczonych nie ma jednomyślności co do reakcji na złamanie postanowień układu INF przez Rosję. Demokraci, którzy objęli niedawno większość w Izbie Reprezentantów, krytykują decyzję o wycofaniu się z traktatu. Przeciwnikiem wycofania się z tej umowy jest np. nowy przewodniczący komisji obrony w Izbie Reprezentantów Adam Smith. Co więcej, Demokraci ostro sprzeciwiają się również wprowadzeniu innych środków przeciwdziałania, nie objętych umową, takich jak np. odpalane z okrętów podwodnych pociski Trident z głowicami jądrowymi o małej mocy. Tego typu broń ma w założeniu odstraszyć potencjalnego przeciwnika od jakiegokolwiek, nawet „ograniczonego” i „deeskalacyjnego” użycia broni jądrowej (np. na pociskach w zasięgu INF, ale nie tylko) w warunkach konfliktu. Przeciwnicy modyfikacji pocisków Trident argument, że tego typu systemy „ułatwiają” decyzję o użyciu broni jądrowej w sytuacji konfliktu.
Jednakże, podejście oparte na „jednostronnym rozbrojeniu”, lansowane przez administrację Obamy doprowadziło do tego, że Rosja zyskała przewagę w niestrategicznej broni jądrowej, i... złamała traktat INF. Kwestie odstraszania jądrowego i rozwoju konwencjonalnych pocisków w zasięgu INF mogą być jedną z najtrudniejszych w wewnątrzamerykańskich negocjacjach dotyczących budżetu obronnego, może więc blokować również inne programy. Otwarte jest również pytanie, czy i w jakim kierunku amerykańska administracja zmieni kurs po wyborach prezydenckich w 2020 roku.
Czytaj też: Klęska wizerunkowej „strategii” Obamy. Rosja zyskała przewagę nad USA w broni nuklearnej
Niejako „w tle” sporu z Rosją o traktat INF znajduje się również rywalizacja z Chinami. Jako, że Pekin nie był sygnatariuszem traktatu INF, mógł legalnie – i rozwijał – pociski rakietowe średniego i pośredniego zasięgu bazowania lądowego, które mogą dotrzeć na wyspę Guam, a także do baz w Australii czy Japonii. Jeżeli USA wprowadzą na uzbrojenie pociski pośredniego zasięgu, mogą one trafić również na teatr Azji i Pacyfiku, właśnie na wyspę Guam czy do bazy Diego Garcia, dzięki czemu będą mieć w zasięgu część terytorium ChRL. Omawiane niedawno na Defence24.pl opracowanie amerykańskiego ośrodka CSBA pt. „Leveling the Playing Field – Reintroducing US Theater-Range Missiles in a post-INF World" mówi również o możliwości hipotetycznego rozlokowania takich rakiet na Alasce, dzięki czemu w zasięgu znalazłyby się istotne części terytorium ChRL, ale i Rosji.
Jeśli chodzi o konkretne systemy rakietowe, w Stanach Zjednoczonych mówi się o co najmniej kilku rozwiązaniach, we wszystkich przypadkach konwencjonalnych.
- Pierwszym jest pocisk manewrujący o parametrach zbliżonych do rakiety Tomahawk. The Guardian podaje, że taki pocisk może zostać przetestowany jeszcze w tym miesiącu. Rozmieszczenie tego typu broni byłoby stosunkowo najłatwiejsze, przynajmniej z technicznego punktu widzenia, bo do samej dyslokacji rakiet trzeba przecież państwa przyjmującego. Nota bene, pociski Tomahawk w wersji lądowej (system Gryphon) zostały wyeliminowane przez traktat INF, możliwe więc, że wrócą do służby po trzech dekadach.
- Drugim jest pocisk balistyczny o zasięgu około 4 tys. km.
- Trzecim jest całkowicie nowy system, prawdopodobnie oparty o broń hipersoniczną.
- Wreszcie czwartym jest program Long Range Precision Fires/Precision Strike Missile, zakładający budowę nowego pocisku taktycznego, zastępującego systemy ATACMS na wyrzutnie MLRS i HIMARS. Tego typu rakiety w czasie obowiązywania traktatu INF budowano z myślą o uzyskaniu zasięgu do 500 km, ale może on zostać łatwo wydłużony do 700-800 km. Oczekuje się, że system LRPF osiągnie wstępną gotowość około 2024 roku, a następnie ma być modernizowany.
Ewentualne wprowadzenie na wyposażenie pocisków w zasięgu INF pozwoliłoby Stanom Zjednoczonym na zwiększenie elastyczności systemu odstraszania NATO w Europie. Przykładowo, rakiety o zasięgu 750 km rozmieszczone na zachodzie Polski byłyby zdolne do rażenia celów w Obwodzie Kaliningradzkim, czy – w sytuacji rosyjskiej inwazji – na Litwie i dużej części terytorium Łotwy. Gdyby taki sam system rozmieścić w Rumunii, w zasięgu znalazłby się Krym. Z kolei rakiety o większym zasięgu, nawet rozlokowane w Wielkiej Brytanii czy Włoszech, byłyby zdolne do zwalczania celów na dużej części terytorium Rosji.
Oczywiście należy się spodziewać, że Moskwa – będąca dziś „o kilka kroków naprzód” będzie dalej rozwijać swój potencjał, zapewne równolegle z prowadzeniem działań informacyjnych. Można więc spodziewać się wprowadzenia nowych typów rakiet manewrujących o większych możliwościach (pojawiały się doniesienia o budowie pocisków cruise o zasięgu 4 tys. km), a także pocisków balistycznych i hipersonicznych. Trzeba pamiętać, że rosyjski pocisk balistyczny RS-26 Rubież jest przez wielu analityków uznawany za broń przeznaczoną właśnie do zwalczania celów na dystansie INF. W kierunku zwiększenia zasięgu mogą być rozwijane także systemy rakiet balistycznych Iskander, które już dziś prawdopodobnie mogą osiągnąć dystans około 700 km.
Naruszenie traktatu INF przez Rosję i jego wypowiedzenie przez USA mają więc daleko idące skutki dla systemu bezpieczeństwa. Stanowi to duże wyzwanie dla systemu obrony państw NATO. Ewentualna odpowiedź, aby była skuteczna, powinna obejmować zarówno środki ofensywne jak i defensywne. Sojusz podjął już pierwsze kroki w tym kierunku, i – przynajmniej formalnie – zachowuje w tej kwestii spójność.
Obserwując debatę publiczną w państwach zachodnich, czy nawet w USA można jednak mieć wątpliwości, czy NATO zdoła wypracować w pełni adekwatną odpowiedź. Przeciwnicy wypowiedzenia tej umowy przez Stany Zjednoczone mówią, że koniec traktatu INF wiąże się z ryzykiem eskalacji, wprowadzaniem nowych klas uzbrojenia itd. Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie wdrożenie przez NATO odpowiedzi na sowieckie zbrojenia, w tym „kontrowersyjnych” pocisków Pershing i Gryphon doprowadziło do podpisania tej umowy i wycofania całej klasy uzbrojenia.
Dziś ta umowa – w wyniku naruszenia przez Rosję – przechodzi do historii. Bez zdecydowanej reakcji całego Zachodu trudno oczekiwać stworzenia odpowiednio silnego systemu odstraszania co, jak pokazują wcześniejsze doświadczenia, jest podstawowym warunkiem powrotu Moskwy do realnego zaangażowania w system kontroli zbrojeń, którego układ INF był fundamentem.
KONFEDERACJA
Warszawa pierwsza się dowie bo to tu będzie z rzucony pierwszy mały atomowy pocisk balistyczny.
Myślmy samodzielnie
Porównajcie sobie daty - kiedy Rosja rozmieściła wyrzutnie w obwodzie Kaliningradzkim, a kiedy przyklepano amerykańską bazę w Redzikowie i co można stamtąd odpalać. Wtedy wyjaśni się, kto złamał umowę i czyje działania są odpowiedzią.
Pentagram
Czekamy na nowe rakiety+2000 km rozmieszczenie na Guam
Pentagram
Zamrożenie prac nad PERSHING3 kosztowalo149mln USD Ale footprint pozostal
Davien
Panie niemyslący: baza w Redzikowie to baza ABM i nawet jakby tam były zdjete prosto z Burke'a VLS MK-41 to nie łamia one INF, przeciwnie do rosyjskich 9M729 i RS-26. I tyle z twoich bajek:) Aha zwykły Burke stojacy w Rydze czy Tallinie może miec 4x tyle Tomahawków niz jest silosów w Redzikowie i to całkiem legalnie, nawet z głowicami jadrowymi więc ...
I tak umacniamy polską biedę i zacofanie
Trump chce rakiet o krótkim zasięgu z uwagi na hypersoniczne rakiety Rosji oraz zapasy tych rakiet w Chinach.
yogi
Ameryka boi się Chin traci przewagę technologiczną .Rosja w nowym układzie sił się nie liczy . Ameryka potrzebuje tych rakiet dla dominacji nad Pekinem rozmieści je w Korei morze na Tajwanie ,Filipinach, Japonii te systemy są małe mobilne łatwe do ukrycia i transportu Rosja to tylko wymówka ona w tej rozgrywce się całkowicie nie liczy.
anda
Już widzę jak rozmieści je na Tajwanie, Filipinach czy Japonii - myślisz że te społeczeństwa są głupie i narażą się na niebezpieczeństwo? tym bardziej że jak na razie to wymiana handlowa tych państw jest większa iż z USA.
Davien
Yogi 450 ICBM-ów w USA vs jakies 40 w Chinach, ponad 200 SLBM-ów w USA 12 maks w Chinach, no wybacz ale przy tej przewadze to po co Stanom rakiety balistyczne w Azji??
Jancio Wodnik
@anda No tak, nie są w przeciwieństwie do Polskiego....
Olo
sens tego bałaganu zasadza się na prostym koncepcie - USA dążą do podbicia Rosji i rozgrabienia jej surowców naturalnych. zaś Rosja zrobi wszystko by przetrwać i obronić swoją suwerenność.
Mikroszkop
Rzeczywiście koncept prosty i zupełnie oderwany od rzeczywistości.
Fred
No cóż, za czasów PRL też byliśmy obszarem wolnym od broni jądrowej, a jak wielkie było to kłamstwo, okazało się po 1990 roku.
Tedi
Tak samo jak wolne od broni jądrowej sa teraz Białoruś i Kaliningrad. Prawdy dowiemy się wtedy gdy coś się stanie
prawda JÓZKA ...
Polska w ramach protestu i poparcia dla USA powinna reaktywować swoje rakiety "Scud" zaniedbane zaniechaniem .. powinna włączyć procedowanie cichej współpracy z Iranem i za przyzwoleniem USA ( oczy szeroko zamknięte) wejść z nimi w "dill" i w oparciu o irańskie Scudy tj Fajr-5/6 (apropo z łatwością przełamujące Saudyjską obronę plot opartą o najnowsze Patrioty) zbudować własne rakiety taktyczne klasy QQ ..o zasięgu rażenia 1256 km i 467 metrów
i tyle ...
Oczywiście Europa nie chce amerykańskich rakiet na swoim terytorium i apeluje o nie wycofywanie sie z INF. Zresztą obecnie Niemcy i inni o tym teraz mówią ...
Davien
Panie i tyle: Europa nie ejst strona INF wiec nic jej do tego czy się USA wycofa czy nie. A jakbys nie zauwazył Stany nie chca rozmieszczać żadnych rakiet z bronia jądrowa w Europie bo i po co.
luka
Niemcy sobie mogą mówić, my bardzo chętnie przyjmiemy takie rakiety na swoje terytorium
Wania
Dwustronny traktat, ktory nie jest przestrzegany przez jedna ze stron nie ma sensu. Nie jest prawda, ze Europa nie chce zerwania traktatu. Rosja juz go zerwała nieprzestrzegając jego zapisów. Europa będąc w zasięgu rosyjskich rakiet jest zagrożona. Rosja złamała równowagę. Polska jest najbardziej zagrożona, bo Rosja po ataku na Polskę groziłaby Europie atakiem na ich miasta osłabiając ich chęć odpowiedzi na zagrożenie. USA musi najszybciej zainstalować swoje rakiety.
Ułan
"Si vis pacem, para bellum". Inwestowanie w obronę nie ma całkowicie sensu, przy naszych ograniczeniach finansowych. Na to mogą sobie pozwolić państwa bogate. Nawet Korea Północna to wie.
Polish blues
I tka będzie tak, jak chce USA i UK - i dobrze - zgodnie z zasadą ile nakładów, tyle głosu. Gdyby los zimnowojennej Europy zależał od Niemiec i Francji, Europa byłaby dziś pustynią.
chateaux
Dlaczego „okres wypowiedzenia” w cudzyslowie? Cos jest nie tak w tym przewidzianym traktatem 6-miesiecznym okresie, ze ujeliscie je w artykule w cudzyslowie? Chocby w polskim prawie, czy prawie miedzynarodowym, termin okres wypowiedzenia - pod dokladnie taka nazwa - nie jest przewidziany?
dann
Niemcom łatwo faryzejsko rozdzierać szaty wzywając USA do jednostronnego pozostania przy INF gdy dysponują ilością kilkuset (teraz już ponad 700) pocisków samosterujących Taurus z możliwością teoretycznego odpalania ich z wyrzutni naziemnych oraz rozwijają własne zdolności rakietowe (formalnie tylko do kalibru 227mm) i remontując pozostałe wyrzutnie MARS. A Polska ? nadal niekierowane 122mm o zasięgu 40 km i zero własnych naziemnych pocisków samosterujących bo mikroskopijną ilość drogich nieautonomicznych JAASM można na razie pominąć.
im bardziej Puchatek zaglądał do środka tym bardziej nie było tam Prosiaczka
W artykule o wiele razy za mało podkreślono "iż winna jest Rosja". Te kilka razy może być za mało dla trochę bardziej rozgarniętego czytelnika który może nie przestać podejrzewać, że to właśnie administracja Trumpa zrobiła wszystko co możliwe aby traktat zerwać a powodem jest nie tyle Rosja co ....Chiny.
Davien
Puchatku ale to własnei Rosaj wielokrotnie złamała INF chwaląc się przy tym na wszystkie strony. A co do Chin, to nie wiem czy zauważyłes ale chińska broń sredniego zasiegu USA nie siegnie, za to Rosje jak najbardziej:)
i tyle w temacie....
Parcie USA do wojny jest przerażające. Cała nadzieja na braku zgody Państw Europy (tych suwerennych) co do rozlokowania takiej broni na ich terytorium.
Danisz
trochę bardziej rozgarnięty czytelnik z pewnością wie, że jak 2 z 3 mocarstw jądrowych nie przestrzega INF i w dodatku oba prowadzą politykę agresji wobec sąsiadów, to ten trzeci prędzej czy później również zrezygnuje z samoograniczania. to czy bardziej Wy jesteście winni czy Chiny to sprawa drugorzędna
plview
Teraz Polska powinna się postarać o przynajmniej kilka mobilnych baterii rakiet uderzeniowych o utajnionym bazowaniu o zasięgu obejmującym całą Moskwę i Petersburg tak dla własnego bepieczeństwa połączone z dobrze nasyconą wielowarstwową opl.
rob ercik
Ciekawe, ani słowem o rakietach USA w Radzikowie ...