W poniedziałek 17 czerwca 2019 r, na poliginie w Ustce przeprowadzono ćwiczebne strzelanie rakiet przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu w ramach manewrów „Tobruq Legacy-19”. Był to jeden z niewielu przypadków, gdy można było obserwować systemy przeciwlotnicze uważane za gorsze od wykorzystywanych w Siłach Zbrojnych RP zestawów klasy MANPADS „Piorun” i „Grom”.
W poniedziałek 17 czerwca 2019 r, na Centralnym Poliginie Sił Powietrznych w Ustce pozwolono dziennikarzom na bieżąco obserwować ćwiczenie jednostek naziemnych systemów obrony powietrznej i przeciwlotniczych „Tobruq Legacy-19”. Wydarzenie było o tyle interesujące, że na stanowiskach ogniowych SO-3 i SO-6 przeprowadzono faktyczne strzelania różnego rodzaju rakiet przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu („Igła”, „Stinger” i „Mistral”), w tym odpalane przez pojedynczych żołnierz z ramienia (klasy MANPADS). Co więcej, trenowały pododdziały z różnych państw (Stanów Zjednoczonych, Słowacji, Rumunii i Węgier), a więc można było porównać nie tylko różne systemy uzbrojenia, ale także sam sposób wykonywania strzelań rakietowych.
Różnice te wynikały m.in. z zastosowania dwóch rodzajów celów powietrznych. Żołnierze słowaccy, węgierscy i rumuńscy strzelali bowiem do opadającej na spadochronie zapalonej racy, natomiast Amerykanie „niszczyli” małe drony, zdalnie sterowane radiowo.
Największą ilość scenariuszy użycia rakiet przeciwlotniczych pokazali Słowacy i Amerykanie. Słowacy odpalali rakiety SA-18 („Igła”) i ich strzelcy byli ustawieni na ziemi, na pojeździe ciężarowym i we włazie bojowego wozu piechoty. Strzelała zawsze dwuosobowa sekcja, w której znajdował się operator MANPADS oraz obserwator (stojący obok, ale w archaiczny sposób sygnalizujący dopalenie pocisku machaniem chorągiewką).
Amerykanie również wykorzystywali operatorów strzelających z ziemi MANPADS typu „Stinger”, z tym ze w ich przypadku obserwator kontaktował się ze strzelcem głosem i klepiąc go po ramieniu. W zespole ogniowym był jeszcze zawsze trzeci żołnierz – prawdopodobnie osoba oceniająca/kontrolująca przebieg działań.
Amerykanie wykorzystali w Ustce także mobilne zestawy przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu Avenger. Jest to system zabudowany na taktycznym samochodzie terenowym HMMWV przenoszącym dwa kontenery – każdy z czterema rakietami FIM-92 „Stinger. Zestawy te strzelały pojedynczo - w ruchu (pudłując) oraz w parze, zwalczając dwa, jednocześnie latające cele powietrzne (rakieta z jednego pojazdu trafiła, a z drugiego spudłowała).
W czasie całych ćwiczeń na poligonie w Ustce zaplanowano w sumie odpalenie ponad 160 rakiet przeciwlotniczych. Nie jest znana skuteczność tych strzelań, ale w poniedziałkowym epizodzie nie była ona większa niż 7o-75%. Amerykanie mieli np. wyraźne trudności z namierzeniem niewielkich dronów pomimo sprzyjających warunków pogodowych i ich strzelcy (lub zestawy) bardzo długo przymierzały się do celów. W przypadku zestawów przenośnych „Igła” proces odpalenia pocisku był już szybszy, ale tutaj celem było silne źródło ciepła, wolno opadające na spadochronie.
Należy przy tym pamiętać, że manewry „Tobruq Legacy-19” to nie tylko strzelania rakietowe, ale przede wszystkim sprawdzenie przygotowania do prowadzenia jednej operacji z wykorzystaniem standardów NATO przez żołnierzy z kilkunastu państw. Sprawdzano więc m.in. konfigurację systemów teleinformatycznych oraz łączności.
Było to konieczne, ponieważ ważna część manewrów odbywała się w sztabach: w entrum Operacji Powietrznej - Dowództwie Komponentu Powietrznego w Warszawie, 22 Ośrodku Dowodzenia i Naprowadzania w Bydgoszczy oraz w Mobilnej Jednostce Dowodzenia Operacjami Powietrznymi z Poznania. Dodatkowo zapewniono współdziałanie m.in.: z Dowództwem Sił Powietrznych NATO, Centrum Operacji Powietrznych Unii Europejskiej oraz wydzielonym samolotem wczesnego ostrzegania i kierowania AWACS.
Działania faktyczne były natomiast realizowane na polskich poligonach w Nadarzycach, Orzyszu, Ustce i Wędrzynie.
Czerwona chorągiew
Klasyka epizodu 75% Buk3 Topazem namierzyl samolot bez transpondera,niestety AWACS nie zatwierdził strzelania
JSM
Sprzedaliśmy Topazy Ruskim?
Fanklub Daviena
Jeszcze tylko trzeba poprosić przeciwnika, by napadał tylko przy dobrej widoczności, a nie we mgle, deszczu czy śniegu, bo to przeszkadza MANPADS.
bender
Twój komentarz kolejny raz jasno wskazuje, że nie rozumiesz podstaw technologii, o której się wypowiadasz. Prawdą jest, że złe warunki atmosferyczne jak deszcz, śnieg i mgła mają wpływ na sensory termalne i IR. Ale ten wpływ jest mniejszy niż wpływ na kanał optyczny czy po prostu wzrok. Ciężka śnieżyca ograniczająca widoczność do 30 m zmniejszy możliwość wykrycia celu, ale jej nie wyeliminuje. Rozpoznanie kanałem termalnym być może będzie miało mniejszy zasięg, ale będzie możliwe, podczas gdy gołym okiem nie zauważyłbyś niczego. Dlatego nawet w trudnych warunkach atmosferycznych można będzie wystrzelić rakietę która podejmie śledzenie celu przez swoją głowicę IR. Producent uzbrojonego w Gromy zestawu Poprad ma pełne prawo twierdzić (co robi), że jego system działa we wszystkich warunkach pogodowych o każdej porze dnia i nocy. Kolejną sprawą jest wpływa tych samych złych warunków atmosferycznych na możliwość rozpoznania i zaatakowania celu przez statek powietrzny. Jak myślisz, co widzi pilot w śnieżycy? Otóż nic. A w jaki sposób złe warunki wpływają na czujniki IR i kamery termalne na statku powietrznym? Dokładnie w taki sam jak na MANPADSa. Konkludując złe warunki pogodowe nawet bardziej ograniczają środki napadu powietrznego niż środki OPL czyli nie trzeba wcale przeciwnika prosić, żeby atakował w dobrą pogodę, bo sam będzie chciał tak zrobić.
Każdy system w trudnych warunkach będzie cechować się gorsza sprawnością
Wojciech
Ciężka śnieżyca ograniczająca widoczność do 30 m UNIEMOŻLIWI wykrycie celu każdej broni która nie jest naprowadzana radarem.
ale jaja
Są tacy co twierdzą że MANPADS zdejmie cel ponaddźwiękowy konkretnie samolot bo tak wyczytali w wikipedii chyba, takie ćwiczenia pokazują że MANPADS ma umiarkowaną skuteczność i to przeciwko bardzo łatwym celom
LUK
Szkoda że nie było (nie ma mowy) o strzelaniu polskimi pociskami. Jeśli wynik byłby dobry i poszedł w świat to była by szansa na jakiś eksport. Wnioski nasuwają się proste gdzie tylko się da kupować polski sprzęt; bo lepiej w kraju rozwijać i doskonalić niż potem prosić się i słono płacić za aktualizacje i modernizacje od podmiotów zza granicy.
khfkghjfsd
Mała korekta, jeśli wynik byłby dobry, to była by szansa na ... kradzież naszej technologii.
Andrzej
A Grochówka żołnierska taka z prawdziwego zdarzenia była???
CC P365
Cóż, detektory w Gromie/Piorunie to całkiem inna klasa niż w Igle czy Stingerze... Przynajmniej w/g naszego portalu.
echtam
Niestety, ale to co widać na filmie, bardzo słabo wygląda. Warunki cieplarniane i bierny cel. Bardzo słabo.
podatnik
A nasi nie strzelali i cyk! zaoszczędzone pieniądze :)
Extern
Ciekawe że Stinger miał problem z namierzeniem "zimnego" drona. Bo w końcu właśnie zagrożenie od dronów to był jeden z głównych powodów powrotu armii USA w siłach lądowych do tego zestawu.
Charlie
70-75% celność - hmm
asd
Jak na mandpadsy to jest bardzo dobry wynik. Nikt nie oczekiwał więcej.
ktos
A jak wypadly strzelania Polakow? Inna sprawa... Slowacyt maja pomysly, w nastepnym cwiczeniu pokaza strzelanie stojac na krzesle, jadac na koniu itp? Co za roznica gdzie sie stoi. Rozumiem strzelanie w ruchu i z pozycji stalej, to cos zmienia.
R15
A jak wyszły strzelania WOT? Przecież to miały być jedne z ich podstawowych zdolności?
Wojciech
A nasi nic?
Kkk
Był to idealny czas do reklamowania Groma i Pioruna, ale nic na ten temat nie wiadomo.