Reklama

Prowincja Aleppo ma szczególne znaczenie, można ją nawet nazwać „małą Syrią”. Mieszka tu 5 mln ludzi, czyli prawie 1/3 całej syryjskiej populacji, w tym przedstawiciele większości głównych grup etniczno-religijnych: Arabowie, Kurdowie, sunnici, szyici, chrześcijanie, alawici. Samo Aleppo jest największym miastem w Syrii i mimo wojny i podziału na 3 strefy kontroli (rządową, kurdyjską i rebeliancką) nie straciło swego gospodarczego znaczenia. Handel w północnej Syrii nie ustał i ciężarówki z Aleppo zaopatrywały nawet Qamiszlo.

Pół roku temu, zanim zaczęła się rosyjska interwencja w Syrii rządowa kontrola w prowincji Aleppo ograniczała się do centrum i zachodniej części miasta Aleppo i niewielkiego pasa łączącego tę prowincję z Hamą oraz dwóch oblężonych enklaw: Zahraa i Nubl oraz bazy Kweiris. Powodowało to spekulacje, że Assad, bojąc się odcięcia całkowicie wycofa się z tej prowincji. Sytuacja diametralnie zmieniła się po tym jak w wojnę zaangażowali się Rosjanie. Pierwszym poważnym sukcesem było odblokowanie bazy Kweiris, oblężonej przez Państwo Islamskie (Daesh).

Aleppo
Fot. Berkaysnklf/Wikimedia Commons/ CC-BY-SA 3.0/[https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.en]

Pozwoliło to SAA na przeprowadzenie ofensywy o ograniczonej skali w środkowym Aleppo, między miastami Al Bab i Deir Hafir. Jednocześnie SAA przejęła kontrolę nad większością południowo-zachodniej części prowincji (dystrykty Safira i Mt. Simeon). W tym samym czasie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), których trzonem jest kurdyjskie YPG, od dawna kontrolujące w prowincji Aleppo znajdujący się na wschodnim brzegu Eufratu kanton Kobane (dystrykt Ain al Arab) i znajdujący się w północno-zachodniej części kanton (dystrykt) Efrin, w ostatnich dniach grudnia przekroczyły Eufrat, zajmując tamę Tiszrin i kilka wiosek w dystrykcie Manbidż.

Jednak największe strategiczne znaczenie miała ofensywa SAA na Hardatnin i Ratyan, przeprowadzona w pierwszych dniach lutego. Dzięki zdobyciu tych terenów SAA dotarła do odciętych od lipca 2012 r. szyickich miast Nubl i Zahraa, bronionych przez prorządowe siły ochotnicze (NDF). Nubl i Zahraa były otoczone od południa i od wschodu przez siły Ahrar al Sham i Jabhat al Nusra (Al Kaida), natomiast od północy i zachodu graniczą z kantonem Efrin kontrolowanym przez SDF/YPG. Jednak sam kanton Efrin też pozostawał zablokowany – od południa i wschodu przez islamistycznych rebeliantów, a od północy i zachodu – przez wrogą Kurdom Turcję. Efrin był regularnie atakowany przez Nusrę i Ahrar al Sham, wspierane przez Turcję, dążącą do likwidacji tego kantonu.

Sukces SAA całkowicie zmienił tę geografię wojenną, gdyż połączył nie tylko Zahraa i Nubl z innymi terenami kontrolowanymi przez SAA ale również kanton Efrin. Z drugiej strony odciął natomiast siły rebeliantów znajdujące się w północnym Aleppo od reszty sił rebelianckich w Syrii w tym w samym mieście. Chodzi o niewielki, lecz strategiczny skrawek dystryktu Azaz (o szerokości max. 10 km i długości ok. 20 km), wciśnięty między kanton Efrin (od zachodu), tereny kontrolowane przez Daesh od wschodu, a od południa tereny zdobyte ostatnio przez SAA. Od północy teren ten styka się z Turcją (kontrola nad kilkunastoma kilometrami granicy i przejściem granicznym Bab al Salama).

mapa Syria
Mapa sytuacji w Syrii na 1 lutego. Źródło: NordNordWest/Spesh531/Wikimedia Commons/CC BY SA 4.0/[https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/]

Warto podkreślić, iż to właśnie stąd miała ruszyć ofensywa wspieranych przez Turcję i USA „umiarkowanych rebeliantów”, którzy mieli opanować kontrolowane przez Daesh tereny przygraniczne między Dżarabulusem i Mare oraz Azaz i stworzyć tam głośną „strefę wolną od Daesh”. Cały ten plan okazał się jednak fikcją, której celem było tylko niedopuszczenie do ofensywy YPG w tym rejonie.

Obecnie kontrola rebeliantów ogranicza się do trzech, odciętych od siebie, terenów. Po pierwsze jest to wspomniany wyżej skrawek dystryktu Azaz (główne miasta: Azaz, Mare i Tel Rifat), po drugie – wschodnia część miasta Aleppo i po trzecie – znajdujący się w zachodniej części prowincji dystrykt Atarib, wraz z miastem Darat Izza (tereny te przylegają do prowincji Idlib i podobnie jak ona są głównie kontrolowane przez Nusrę) oraz niewielkie terytorium na południowym – zachodzie prowincji.

W mieście Aleppo są trzy strefy kontroli – centrum i zachodnią część, a także lotnisko i wschodnie, przemysłowe przedmieścia kontroluje SAA, w północnym Aleppo znajduje się dzielnica Sheikh Maqsoud kontrolowana przez YPG, a wschodnie dzielnice kontrolowane są przez rebeliantów. Teoretycznie rebelianci w mieście Aleppo nie są oblężeni, ale pas przez nich kontrolowany w północnej części miasta, przechodzący między pozycjami YPG a SAA ma szerokość zaledwie 2-3 km, a kilka miesięcy temu YPG przejęło kontrolę nad jedyną drogą wylotową. SAA najprawdopodobniej domknie wkrótce oblężenie, a siły rządowe już wezwały mieszkańców wschodnich dzielnic do wyrzucenia rebeliantów. To właśnie kontrola nad miastem Aleppo i poszerzenie pasa kontroli między Nubl a miastem Aleppo staną się najprawdopodobniej celem działań zbrojnych SAA w najbliższych dniach.

Wszystko natomiast wskazuje na to, że w rejonie Azaz ruszy ofensywa YPG/SDF, być może wspierana przez rosyjskie lotnictwo. Sytuacja w tym rejonie jest bardzo delikatna, gdyż SDF w kantonach Kobane i Dżazire współpracuje ściśle z USA. Jednak Amerykanie nie wspierają YPG w Efrin, a kanton jest niemal otoczony przez wrogą mu Turcję, która grozi interwencją. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że tamtejsze siły nie walczą z Assadem i Rosjanami, bo byłoby to dla nich samobójstwo. W obliczu agresji Ankary mogą natomiast być zmuszone do współpracy z koalicją rządowo-rosyjską, choć jeszcze niedawno w samym mieście Aleppo dochodziło do starć między YPG a SAA. Są już sygnały o walkach między YPG, a protureckimi dżihadystami w tym rejonie (baza lotnicza Minakh, Azaz i Deir Dżamal).

Poza Kurdami, SAA i rebeliantami w prowincji Aleppo pozostaje jeszcze strefa kontroli Daesh. Jest to środkowy odcinek północnej części prowincji, ciągnący się na zachód od Eufratu, aż do dystryktu Azaz. Głównymi miastami są tu 100-tysięczne Manbidż, a także mniejsze Al Bab i Deir Hafir. SDF/YPG od dawna planuje zdobycie Manbidż, od którego dzieli je zaledwie kilka kilometrów, lecz groźby Turcji wstrzymały ofensywę. Tymczasem ofensywa SAA w środkowym Aleppo spowodowała, że siły rządowe znajdują się zaledwie kilka kilometrów od miast Al Bab i Deir Hafir i około 30 km od pozycji SDF w tym rejonie.

Daesh wciąż ma tu połączenie z Raqqą ale właśnie ograniczone do tego niewielkiego odcinka oddzielającego SDF od SAA. Jeśli USA nie wesprą ofensywy SDF na Manbidż mimo gróźb Turcji, a w szczególności jeśli pozwolą Turcji zaatakować YPG kantonu Efrin walczące z protureckimi dżihadystami w Azaz, to przesądzi to wepchnięcie Kurdów w objęcia Rosji. YPG nie będzie bowiem miało wyjścia i będzie zmuszone współpracować z SAA i Rosją, z braku innego sojusznika. Warto dodać, że Rosjanie już dokonywali nalotów na Manbidż, a Amerykanie – nie.

Sytuacja będzie w szczególności napięta jeśli dojdzie do inwazji saudyjsko-tureckiej w Syrii. 5 lutego Arabia Saudyjska zapowiedziała swoją gotowość do interwencji w Syrii, formalnie przeciwko Daesh. Wkrótce do tej deklaracji przyłączył się Bahrajn, a Rosjanie podali że również Turcja zamierza wkroczyć do Syrii. Choć Ankara zaprzeczyła to warto przypomnieć, że Davatoglu wielokrotnie groził interwencją jeśli SDF/YPG będzie dążyło do połączenia kantonów Efrin i Kobane, co jest priorytetem dla Kurdów (chodzi o zajęcie terenów między Azaz a Dżarabulus).

Deklaracja saudyjska łączy się oczywiście z powodzeniem działań SAA, jak również SDF, w prowincji Aleppo. Kolejne sukcesy obu ofensyw oznaczają całkowite załamanie się planów saudyjskich i tureckich w Syrii. Dlatego Saudowie chcieliby przejąć kontrolę nad strefą Daesh. Nie chodzi tu o ofensywę militarną, istnieją bowiem wiarygodne sygnały, iż znaczna część struktur Daesh w Syrii gotowa jest do wypowiedzenia posłuszeństwa kalifatowi i przyjęcia bezpośredniego patronatu saudyjskiego.

Chodzi zatem o stworzenie syryjskiego „sunnilandu”, ciągnącego się od granicy z irackim Anbarem (jego pustynna część kontrolowana dziś przez Daesh i oddzielająca Arabię Saudyjską od Syrii mogłaby być równie łatwo przejęta przez Saudów) do granicy z Turcją. Oddziały Daesh w Syrii nie tylko nie byłyby przeciwnikiem w realizacji tego planu ale jego głównym filarem, a prawdziwym przeciwnikiem byłoby przede wszystkim SAA ale również SDF. Zarówno Saudowie jak i Turcy doskonale wiedzą jednak, że realizacja tego planu będzie niemożliwa bez wsparcia USA. Amerykanie stoją więc przed trudnym wyborem, gdyż stworzenie takiego „sunnilandu” byłoby korzystne geopolitycznie (połączenie Turcji z Półwyspem Arabskim w obliczu rosyjskiej blokady energetycznej).

Z drugiej jednak strony wrogość Turcji w stosunku do Kurdów w Syrii determinuje, że w tym scenariuszu YPG zawarłoby sojusz z Rosją i Assadem. To postawiłoby Amerykanów (i to w okresie przedwyborczym) w bardzo niezręcznej sytuacji. Wsparcie Turcji i ex-Daesh przeciw YPG, które teraz mają wsparcie USA w walce z Daesh jest scenariuszem zbyt absurdalnym, więc wykluczonym.

Mimo to nie można wykluczyć, że Turcja i Arabia Saudyjska wkroczą do Syrii, na co liczy Rosja. W takim scenariuszu Moskwa oczywiście wesprze zarówno SAA jak i SDF w walce z Turcją i nie będzie to stanowiło złamania prawa międzynarodowego (naruszenie integralności Syrii). Nie ulega wątpliwości, że w takiej sytuacji Ankara będzie domagać się wsparcia NATO, choć z Paktu Północnoatlantyckiego nie wynika sojuszniczy obowiązek udzielenia pomocy w takiej sytuacji. 

Reklama
Reklama

Komentarze (14)

  1. Polak Mały

    Pamiętajmy, że w Syrii panował reżim. Coś jak u nas PZPR czy w Iraku BAAS. W Syrii był to reżim w teorii świecki (dokooptował się do socjalistycznej międzynarodówki) a w praktyce rasistowski - oparty na mniejszości religijnej: Alawitach. Alawici odłam szyizmu. Był to reżim naprawdę krwawy i bezwzględny. 90% Syryjczyków wcale nie były potrzebne obce spiski by wszcząć bunt. Nie twierdzę, że takich spisków nie było. Ale nie można zapominać o wewnętrznych przyczynach i zwalać wszystko na złą Amerykę czy spisek żydowski a mieszkańcom żyło się sielsko i spokojnie. To reżim stworzył warunki. Tak samo jak na Ukrainie skorumpowany prorosyjski rząd Janukowycza.

    1. Jaro

      Już nie wymyślaj bajeczek. Jakby zachód i sunnici nie uzbrajali rebeliantów to dawno byłoby już po wojnie.

  2. Marek

    Pora żeby durni jankesi zrozumieli wreszcie, że jeśli pozwolą AS i Turcji na bezpośrednią interwencję w Syrii, to na zawsze stracą wszelkie wpływy w tym regionie na rzecz Rosji. Czasami zastanawiam sie czy w Białym Domu siedzą sami idioci ?

  3. Capek

    "Nie chodzi tu o ofensywę militarną, istnieją bowiem wiarygodne sygnały, iż znaczna część struktur Daesh w Syrii gotowa jest do wypowiedzenia posłuszeństwa kalifatowi i przyjęcia bezpośredniego patronatu saudyjskiego." Jaja sobie robicie? Jakie sygnały? Kalifat nienawidzi Saudów, bo są sojusznikami Ameryki i uważają, że Saudowie plugawią świętą ziemię - zresztą myślę, że spora liczba obywateli KSA uważa podobnie. Skoro sunnici z Sahwa, armii irackiej, armii syryjskiej, czy innych grup rebeliantów są w stanie dołączać się do kalifatu, to tym bardziej byliby to w stanie zrobić żołnierze KSA, którzy np nie chcieliby walczyć po stronie Amerykanów. Szansa, że ludzie z kalifatu powitają armię KSA inaczej niż walką, jest mniej więcej na poziomie zera.

  4. leming

    Nie rozumiem, dlaczego armia Asada jeszcze nie rozgromiła rebeliantów. Przecież są stroną posiadającą silne i nowoczesne lotnictwo, mają dostawy nowoczesnej broni. Co może lotnictwo to my poznaliśmy we Wrześniu 1939r kiedy to, samo lotnictwo gromiło polskie armie.Czym jest dobre lotnictwo w warunkach bliskowschodnich pokazali też amerykanie w wojnach z iracką armią. Więc dlaczego lotnictwo strony Asada jeszcze nie rozgromiło rebeliantów, przecież powinno im zniszczyć cały sprzęt kołowy ?

    1. malkontent

      Dopiero niedawno Rosjanie trochę przywieźli. Wcześniej mieli embargo na dostawy, tak że z tą silną armią to przesada. Za to "opozycja" miała hojnych sponsorów.

    2. bellator

      Wyjasnie. SAA byla budowana jako armia majaca walczyc z agresorem z Israela - IDF (Izraelskie Sily Obronne - sic!). Jej zadaniem nigdy nie bylo walczyc z terrorystami (w propagandzie demokratycznej - umiarkowani islamistycznie demokraci) chowajacymi sie wsrod cywili. Jak kazdej armii zreszta. A taka walka, w terenie zurbanizowanym, nigdy nie jest latwa. Dlatego wkroczenie Hezbollahu (organizacji narodowo-wyzwolenczej, szkolonej do walki partyzanckiej, w terenach zurbanizowanych- nota bene nie ma zadnej innej sily mogacej sie rownac pod tym wzgledem z Hezbollahem na BW) pozwolilo przejsc SAA do ofensywy. Lotnictwo syryjskie nie jest ani silne, ani nowoczesne. Poza tym nikt nigdy jeszcze nie zniszczyl calego "sprzetu kolowego" lotnictwem.

  5. odkłamiacz

    Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że sojusznicy USA jawnie wspierają najgorszych islamskich terrorystów i że to Rosja stoi "po jasnej stronie mocy" w Syrii?

    1. Geoffrey

      Nikt nie ma wątpliwości, że jest dokładnie odwrotnie, że Rosja zamiast zwalczać islamskich terrorystów, bombarduje Kurdów i SDF, a przy okazji morduje ludność cywilną masowymi, "nieprecyzyjnymi" nalotami na miasta.

  6. Onomato

    Kluczowy jest ten szary przesmyk opanowany przez Państwo Islamskie i zamieszkały przez Turkmenów - pozwala on Turkom na utrzymywanie lądowego korytarza z Państwem Islamskim, oraz za jego pośrednictwem z Arabią Saudyjską i innymi krajami regionu bogatymi w węglowodory. Z kolei dla Iranu i Rosji ten przesmyk też jest bardzo ważny - Rosja odcięłaby Turcję od dostaw ropy i gazu z południa wzmacniając swoją pozycję monopolisty, a Iran połączyłby się korytarzem lądowym z sojuszniczym rządem w Damaszku (zakładając sojusz z Kurdami, a on ze względu na Turcję się kształtuje) i zyskałby dostęp do morza śródziemnego, co może mieć znaczenie np. przy eksporcie ropy i gazu do Europy. Zatem możemy spodziewać się zbrojnej rywalizacji o ten przesmyk, gdyż jego utrata za dużo by Turcję kosztowała - utrata szlaku dostaw węglowodorów może wywołać kryzys gospodarczy, a wtedy jeszcze łatwiej będzie sąsiadom podsycać konflikt turecko-kurdyjski.

  7. Polak Mały

    Aleppo ma 3 mln. mieszkańców a aglomeracja Damaszku 6 mln.

    1. Witold Repetowicz

      Prosze jeszcze doczytac slowo "prowincja".

  8. MarwoloRidl

    Trzeba chcieć być ślepym, żeby nie widzieć kto tak naprawdę jest w tym konflikcie agresorerm i bandytą, a kto obrońcą swojego domu

    1. zLoad

      Ta sama historia co na Ukrainie i Bialorusi. Kto jest obronca swojego domu ? Mniejszosc zdominowana przez ludzi z bronia zorganizowanych i bez zadnych zahamowan przez zabijaniem czy torturowaniem wlasnych obywateli.

  9. Wandale

    Po przeczytaniu powyższego: Twierdzenie, że Turcja i jej sojusznicy wspierają najbardziej wynaturzony/bardziej od hitlerowskich Niemiec/ twór Daesz zostało po raz kolejny udowodnione. Stąd też przerzucanie V kolumny do Europy i zamykanie ust UE groźbami wysyłania dalszych milionów miłujących pokój i asymilujących się z tubylcami "uchodźców"

    1. Dropik

      bredzisz . Uchodzcy w Turcji libanie i Jordanii pojawili sie za nim Isis weszło na tereny Syrii. Jak ta prowincja padnie to pojaiw sie ich kolejny milion. Już uciekają

  10. Tytus

    syryjska armia rządowa to istnieje tylko na papierze a walczą za nią bojówki z iranu iraku Afganistanu, hezbollah itd itp Ciekawe jaka będzie przyszłość Syrii , albo te wszystkie grupy zaczną się tłuc ze sobą o władzę albo bedziemy oglądali konflikt asymetryczny na wzór iraku 2.0 który będzie trwać latami , na pewno spokoju w tym rejonie świata nie będzie przez najbliższe lata.

    1. Wisla

      Skoro Iran i Rosja popierają rząd Assada, a przynajmniej stronę rządową, a powiązane z nimi bojówki walczą dla Asada to raczej nie będzie problemu z tym, kto tą władzę utrzyma. Na pewno ktoś kto pogodzi ich interesy. Rosji zależy na sojuszniczym rządzie, a nie ma burdelu. Iran też nie pozwoli, aby zrobił się tam bałagan bo uderzy to w ich interesy, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę co robią Turcja i Saudowie. Chaos w kraju pomoże tylko interesom Tureckim i Saudyjskim. Sojusznikami obu państw jest USA, co zawsze trzeba brać pod uwagę, aczkolwiek interesy tej trójki nie do końca się ze sobą pokrywają, zwłaszcza USA. Inaczej dojdziemy do wniosku, że tylko ISIS zapewni stabilizacje na całym obszarze Syrii. Bo na pewno nie zrobią tego rebelianci, którzy są tak mocno rozbici na frakcje od fundamentalistów do "umiarkowanych demokratów", że na pewno się nie dogadają. Kurdowie znów, nie upilnują całego kraju, mogą tylko oderwać swoje regiony od Syrii i Iraku.

    2. heheh

      Jasne tak samo jak FSA i syryjska opozycja istnieje tylko na papierze a walcza za nia bojówki z turcji arabii saudyjskiej i kataru.

  11. niCk

    jak w piosenkę "wszystko może się zdarzyć" nie ważne co się zrobi i tak będzie dobrze a jednocześnie złe nie ma dobrego rozwiązania. Autor mógł by jeszcze dodać że bez asada jest możliwe położenie rury z gazem czy ropą do Turcji i europy ale Rosja to blokuje zatem możne tam być na prawdę groźnie i jeszcze Izrael który gra na osłabienie asada i nie bo obalenie go wzmocniło by Turcję a "ocalenie" Iran największego wroga. Stany moim zdaniem będą dążyły do stanu obecnego bez gwałtownych ruchów w kierunku uspokojenia sytuacji o ile to jeszcze możliwe. Budowa Syrii niby jednej a rozczłonkowanej z kwazi państwami no tylko... (Kurdowie i Turcja)

  12. Marek

    niektórzy piszą że Putinowi jest potrzebna wojna bo inaczej padnie, no to zobaczymy bo turcy i arabowie chyba dość mocno go do tego zapraszają :)

  13. ABED. H

    widać że autor ma szeroki rozeznanie geopolityczny Syrii i Bliskiego Wsch. ale mam nie wielką uwagę aby na mapie napisać Kobane a nie ain al arab pozdrawiam

  14. Raa

    W mojej opinii żadnej pomocy dla Turcji w takim wypadku być nie powinno, pomijając już sam fakt, że będa agresorem w tej wojnie. Tak po prostu, po ludzku, bo z tekstu wprost wynika kogo wspierają - tych samych ludzi, którzy urządzili i planują urządzać dalsze rzezie niewiniątek na Zachodzie, średniowieczny reżim Dzihadystów. Niech dobrze pomyślą, czy dogadanie się z Kurdami byłoby dobrą ceną za ochronienie dostaw energii.