Po ponad ośmiu latach poszukiwań ekspedycja zorganizowana przez amerykańskiego miliardera Paula Allena zlokalizowała wrak zatopionego w czasie II wojny światowej japońskiego pancernika „Musashi”.
Paul Allen już od lat finansuje poszukiwanie słynnych wraków. Współzałożyciel Microsoft wspierał między innymi operację odnalezienia w 2012 r. na Oceanie Atlantyckim brytyjskiego krążownika liniowego HMS „Hood”, zatopionego przez niemiecki pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” 24 maja 1941 r.
Tym razem poszukiwania dotyczyły japońskiego pancernika zatopionego przez amerykańskie lotnictwo 24 października 1944 r. Wcześniej było wiadomo, że okręt zatonął w okolicach Filipin na morzu Sibuyan. Poszukiwania utrudniała duża głębokość, na jakiej znajdowały się szczątki „Musashiego”.
Nie pomógł nawet fakt, że chodzi o największy okręt, jaki kiedykolwiek zbudowano (nie licząc amerykańskich atomowych lotniskowców). Miał on wyporność pełną 74000 t, długość 263 m i szerokość 36,9 m. Jego głównym uzbrojeniem były trzy wieże po trzy armaty kalibru 460 mm oraz dwie wieże po trzy armaty kalibru 155 mm. Japończycy zbudowali w sumie dwie takie jednostki: „Yamato” i „Musashi”. Co ciekawe oba pancerniki zostały posłane na dno przez ataki samolotów pokładowych, a nie ogień artyleryjski podobnych im jednostek pływających. Jednak by zatopić „Musashiego” Amerykanie musieli go trafić 19 torpedami i 17 bombami.
Ekipie Allena udało się odszukać pancernik na głębokości około 1000 m. Zdjęcia z wysłanego na dno robota podwodnego pozwoliły m.in. zidentyfikować charakterystyczną katapultę dla wodnosamolotu, działo typu 89 kalibru 12,7 cm, kazamaty po wieżach działowych głównego kalibru oraz kotwice ważące 15 ton.
YH
Zapewne chodziło o działo przeciwlotnicze kalibru 12,7 cm typu 89, a nie karabin maszynowy.
Kofi Anana Mango Banana
Nie wymadrzaj sie jak nie wiesz; wszystko ponizej 20 mm jest km'em.
tak
emil
Czy są dane jaki procent wszystkich torped i bomb użytych trafiło w pancernik ?
de Villars
jakie kazamaty, autorze.....??!!
Pko09
No właśnie. Działa głównego kalibry, więc jeśli dobrze rozumiem armaty 460mm były umieszczone w wieżach artyleryjskich, a nie kazamatach (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazamata_%28okr%C4%99townictwo%29).
ses
barbety chyba
KS
"Co ciekawe oba pancerniki zostały posłane na dno przez ataki samolotów pokładowych, a nie ogień artyleryjski podobnych im jednostek pływających" - Co w tym ciekawego? Sądziłem że w epoce zmierzchu pancerników nic ciekawego w tym nie ma, zwykła kolej rzeczy. Japończycy 10 grudnia 1941 zatopili na Morzu Południowochińskim pancernik HMS Prince of Wales i krążownik HMS Repulse - ot, podręcznikowy przykład, że wielkie okręty w tym momencie bez wsparcia przeciwlotniczego mniejszych jednostek albo osłony z powietrza mają małe szanse w starciu powietrze - woda.
Rico
To był superpancernik - był jeszcze 3 planowany ale przerobili go na lotniskowiec (Shinano).
paka33
Gwoli ścisłości - planowanych było 5 jednostek tego typu. Yamato i Musashi ukończono jako pancerniki. Trzeci - Shinano przerobiono na lotniskowiec. Natomiast pozostałe dwa znajdowały się w róźnych fazach budowy i nigdy ich nie ukończono.
Podpułkownik Wareda
Rzeczywiście, dwa bliźniacze, największe pancerniki - "Yamato" i "Musashi" - służące w japońskiej Cesarskiej Marynarce Wojennej, robią wrażenie - także dzisiaj. Było nie było - to prawdziwe monstra. Autor artykułu napisał, ale przypomnę: "Musashi" wypierał 74 000 ton, miał długość 263 metrów, szerokość 39,9 metrów, zanurzenie niemal -10 metrów. Pokładowa artyleria główna składała się z 9 dział o kalibrze 460 mm. O pozostałym uzbrojeniu, nawet nie wspominam. Załoga tego pancernika składała się /w różnych okresach/ z ok. 2500 oficerów i marynarzy. Znam pisemną opinię jednego ze stoczniowców japońskich, który uczestniczył w budowie tego pancernika. Otóż stwierdził on i miał rację, że widok "Musashi", a także "Yamato" był imponujący, niesamowity, wspaniały, porażał swoją wielkością i budził autentyczną grozę. Przyznaję mu rację. W pewnym okresie, kolorowe zdjęcie obu bliźniaczych pancerników, umieściłem jako tapetę na ekranie mojego monitora i często osoby, nie związane z wojskowością, pytały mnie: gdzie pływają takie okręty? Dopiero po dłuższym czasie, zmieniłem zdjęcie - na coś bardziej subtelnego, a mianowicie: zamieściłem fotografię Polki, która podczas II wojny światowej, była bardzo znaczącą agentką w strukturach brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), Krystyny Skarbek. Wracając do wspomnianych pancerników: budowę tych kolosów rozpoczęto w 1938 roku, a więc przed atakiem Japończyków na amerykańską bazę morską w Pearl Harbor na Hawajach. Decyzja dot. budowy tak wielkich okrętów wojennych - była klasycznym, wręcz podręcznikowym przykładem, japońskiej megalomanii i ambicji mocarstwowych w Azji oraz w basenie Pacyfiku. Od samego początku, zdecydowanym przeciwnikiem budowy tych pancerników, był wybitny dowódca i strateg japoński, admirał Isoroku Yamamoto. W Sztabie Generalnym Armii Cesarskiej oraz w Dowództwie Cesarskiej Marynarki Wojennej - bezskutecznie usiłował przeciwdziałać budowie tych pancerników. Słusznie uważał, że budowa tak wielkich okrętów, to jest - przede wszystkim - strata bardzo cennych materiałów wojennych i ogromnych środków finansowych. Zamiast budowy wielkich pancerników, proponował rozbudowę floty lotniskowców, okrętów podwodnych oraz lotnictwa morskiego. A także przekonywał, że era ogromnych okrętów liniowych już mija. Przypomnę, swoje wizje dotyczące rozwoju marynarki wojennej, roztaczał w latach 30-tych XX wieku. Pod tym względem był wizjonerem i słusznie przewidywał kierunek rozwoju flot światowych. Należy również podkreślić, że Yamamoto był także przeciwnikiem wojny z USA. Yamamoto znał Amerykę oraz możliwości jej przemysłu i doskonale wiedział, że w dłuższym starciu - Japonia nie ma szans w wojnie z USA. Niestety, do swoich wizji, planów i pomysłów nie przekonał ówczesnych przełożonych. Dopiero, kiedy został Naczelnym Dowódcą japońskiej Marynarki Wojennej, to próbował zmienić koncepcje rozwoju floty cesarskiej. Ale, niewiele zdziałał w tej sprawie. W kwietniu 1943 roku, udał się na inspekcję japońskich baz morskich i garnizonów na wyspach Pacyfiku. Wcześniej, Amerykanom udało się złamać japońskie szyfry i poznali termin oraz miejsca tych inspekcji. W drodze powrotnej do Tokio, samolot na którego pokładzie znajdował się admirał Yamamoto, został strącony przez amerykańskie myśliwce operujące wokół Wysp Salomona. Yamamoto zginął jak żołnierz. Pancernik "Musashi", jak wyżej wspomniano - został zatopiony w dniu 24 października 1944 roku przez samoloty amerykańskiego lotnictwa pokładowego. To samo stało się z bliźniaczym pancernikiem "Yamato" - tyle, że 7 kwietnia 1945 roku. Przy okazji, trzecim wielkim pancernikiem typu "Yamato" miał być "Shinano", który ostatecznie został ukończony i wszedł do służby jako lotniskowiec - o pełnej wyporności niemal 71 000 ton. W dniu 29 listopada 1944 roku został trafiony 6-ma torpedami przez amerykański okręt podwodny. Po trafieniu, "Shinano" utrzymywał się na wodzie jeszcze przez kilka godzin, a następnie zatonął. Śmierć w wodach Pacyfiku poniosła większość załogi.
Jarek
Podaj link do tapety z pancernikami o której mówisz.Sam jestem ciekawy.
kambei
Pozwolę sobie na dwie uwagi do cennego głosu pasjonata historii: 1. Krystyna Skarbek faktycznie pracowała na rzecz SOE, ale czy była w jego strukturach nie jestem pewny. Wiadomo, że raczej była agentką głęboko zakonspirowanej i bardzo elitarnej polskiej organizacji wywiadowczej Muszkieterowie, z której informacji SOE korzystało. Świadectwem skuteczności Muszkieterów może być fakt, że do dziś wiadomo o nich niewiele poza legendami i plotkami. 2. Adm. Yamamoto zginął w lotniczej zasadzce zorganizowanej za wiedzą i zgodą prezydenta USA i władz marynarki rankiem 18.04.1943 nad wyspą Bougainville w archip. Wysp Salomona podczas lotu inspekcyjnego z bazy w Rabaul do wysuniętych garnizonów japońskich na Salomonach. Jego celem było podbudowanie ducha załóg w obliczu spodziewanej po upadku Gadarukanaru amerykańskiej ofensywy wzdłuż Salomonów. Yamamoto zginął w powietrzu przeszyty pociskami z P-38, wrak bombowca Betty, którym leciał leży do dziś w dżungli wschodniej Bougainville stanowiąc atrakcję turystyczną. Adm. nie wracał do Tokyo, gdyż był to pierwszy dzień inspekcji, a jego siedzibą nie było wówczas Tokyo lecz Rabaul. Serdecznie pozdrawiam!
zac
Często pisze Pan mądrze, ale ta laurka dla Yamamoto w tej ocenie nie mieści się zdecydowanie. W dużym skrócie Po pierwsze - Yamamoto nie był twórcą japońskiej potęgi lotniskowców u progu wojny. Miał swój udział w wymiarze operacyjnej gotowości floty i lotnictwa, natomiast nie miał wpływu na wcześniejsze strategiczne decyzje alokacji zasobów Japonii w zbrojenia morskie po zerwaniu Traktatu Waszyngtońskiego/Londyńskiego (którego był zresztą ogromnym orędownikiem), w tym w budowę floty lotniskowców. To, że był jakimś ponadnaturalnym wizjonerem i samotrzeć zdecydował o kształcie Floty Imperialnej szkoda komentować. Po drugie - nie był przeciwnikiem wojny z USA, był właśnie jednym z tych, którzy nie widzieli dla Japonii innego wyjścia i ewidentnie przyczynił się to takiego, a nie innego wkroczenia Japonii w wojnę (przeciwnikiem był jego bezpośredni przełożony u progu wojny i dlatego ta pomyłka?). Nie zmienia to faktu, że Yamamoto zakładał niewielkie szanse powodzenia w tej wojnie (tym gorzej świadczy to o nim, a właściwie o całej kaście ówczesnych pseudosamurajów). Z dzisiejszej perspektywy widać,że Japonia wybrała scenariusz najgorszy, samobójczy właściwie od początku, a wybór sposobów prowadzenia polityki (także militarnie) był jednak znacznie szerszy. Po trzecie (kontynuując powyższe) - jako twórca ataku na Pearl Harbour był współodpowiedzialny za błyskotliwy taktyczny sukces Floty Imperialnej, który przerodził się w katastrofę strategiczną. Po czwarte - założenia użycia skoncentrowanej floty lotniskowców, których był twórcą były błędne, bo stały w okrutnej sprzeczności z zasadą ekonomii sił (kompletny brak możliwości odnowienia zużytych zasobów ). Skutkiem tego była nieunikniona (prędzej, czy później) totalna klęska, która wydarzyła się pod Midway. Po piąte - w operacyjnym wymiarze tejże katastrofy pod Midway. Yamamoto odpowiada jako twórca i dowódca za brak nadzoru w realizacji tego (zbyt) skomplikowanego planu (kluczowe niezrealizowane elementy rozpoznania), który zresztą zakładał od początku zbyt wąski margines błędu/niepewności. Jakże często w planach japońskich doszło tu zresztą do głosu pogardliwe przekonanie o własnej przewadze intelektualnej i psychicznej nad przeciwnikiem i założenie jego bierności. Po szóste - Yamamoto jako dowódca operacyjny floty nie zanotował żadnych sukcesów w zmianie fatalnego zaniedbania w ochronie japońskich szlaków wewnętrznych. Wysnuwając wnioski ze śladów archiwalnych można uznać, że już przed wojną był świadomy znaczenia żeglugi wewnętrznej dla przetrwania Japonii. Brak natomiast śladów, żeby jakkolwiek próbował zmienić ten negatywny obraz tym samym przybliżając nieuniknione. Ostatecznie Yamamoto był (być może wybitnym) ale jedynie jednym z szeregu japońskich dowódców - uczestnikiem i wykonawcą zbrodniczego japońskiego militaryzmu. Po części udane (w popkulturze) próby jego gloryfikacji napawają mnie odrazą (myśli Pan, że nie miał wiedzy o tym, co działo się na pokładach japońskich okrętów wracających z Guam i Wake, których był hierarchicznym dowódcą ? Że nie wiedział, co to są Hell Ships jego własnej floty ? itp, itd - gdyby przeżył wojnę na pewno znalazłby zasłużone miejsce na ławie przed trybunałem w Tokio).
tomilee26
Ktoś dokładnie stał i liczył te torpedy ? Uderzające z jednej i drugiej strony ? :) Zresztą, czy jedna albo dwie torpedy w tę czy inną stronę. Liczy się efekt. :)