Japończycy, Amerykanie i Francuzi wspólnie „odbiją” zajęte wyspy, a na wodzie będzie ich wspierała jeszcze jednostka należąca do australijskiej floty. Tak w gruncie rzeczy można uprościć plany względem jednego z najnowszych przedsięwzięć szkoleniowych w rejonie Indo-Pacyfiku, które tym razem ma być prowadzone we wszystkich klasycznych domenach. Ukazując coraz bliższą kooperację Japonii z tradycyjnymi sojusznikami regionalnymi (Australia i Stany Zjednoczone), ale też poszukiwania platformy rozwoju kooperacji wojskowej z państwami europejskimi również żywotnie zainteresowanymi rozgrywką w rejonie indopacyficznym.
Japońskie Siły Samoobrony wykazują coraz większą aktywność szkoleniową w obrębie przedsięwzięć międzynarodowych, angażujących sojuszników z całego świata. Przykładem są manewry wojskowe, które startują od wtorku w południowo-zachodniej części Japonii. Mają to być pierwsze w historii ćwiczenia japońsko-amerykańsko-francusko-australijskie prowadzone wielodomenowo. Ich scenariusz zakłada epizody lądowe, powietrzne oraz morskie. Nie można bowiem zapomnieć, że już w maju 2019 r. doszło do wspólnych ćwiczeń morskich wspomnianych państw. Wówczas, na wodach Zatoki Bengalskiej francuska lotniskowcowa grupa uderzeniowa FS Charles de Gaulle spotkała się z niszczyciele US Navy USS William P. Lawrence, australijską fregatą HMAS Toowoomba oraz okrętem podwodnym HMAS Collins, japońskim śmigłowcowcem JS Izumo i wspierającym go niszczycielem JS Murasame.
Jednakże obecne ćwiczenia są rozszerzone o sferę działań lądowych co stanowi znaczną nowość. Nikt już nie ukrywa, że rozpoczęte manewry są sygnałem możliwości sojuszniczej oraz koalicyjnej możliwości współdziałania państw zaniepokojonych rosnącym potencjałem wojskowym Chin i, a może przede wszystkim, związanymi z nim roszczeniami wobec konkretnych terytoriów spornych. Australia, Japonia i przede wszystkim Stany Zjednoczone już od dłuższego czasu sygnalizują swoją determinację w przeciwstawianiu się wszelkim ograniczeniom w wolności żeglugi w rejonie Indo-Pacyfiku, jak również deklarują potrzebne do odstraszania reformy własnych zasobów obronnych. Obecnie Francja, także posiadająca własne interesy w regionie coraz głośniej deklaruje własne stanowisko, tworzące z Paryża potencjalnie cennego koalicjanta Waszyngtonu, Tokio oraz Canberry.
Z racji specyfiki Indo-Pacyfiku część morska rozpoczętych manewrów międzynarodowych jest najbardziej rozbudowana, gdyż ma wziąć w niej udział japoński okręt podwodny oraz sześć japońskich jednostek nawodnych, a także dwa okręty francuskie oraz po jednym amerykańskim i australijskim. Na lądzie ma trenować ok. 300 żołnierzy, z wyłączeniem strony australijskiej, która jest zaangażowana jedynie w część morską. W kwietniu, o organizacji tego rodzaju przedsięwzięcia szkoleniowego dedykowanego zwiększaniu zdolności do prowadzenia operacji połączonych w obronie wysp, miał zakomunikować minister obrony Nobuo Kishi. Wskazano wówczas, że epicentrum ćwiczeń będzie wyspa Kiusiu. Doprecyzowując mowa jest o wspólnych manewrach od 11 do 17 maja w Camp Ainoura, w prefekturze Nagasaki. Wybór miejsca ma znaczenie geostrategiczne, ale również wysoce praktyczne pod względem militarnym. We wspomnianej bazie stacjonuje Amphibious Rapid Deployment Brigade (powołana w marcu 2018 r., licząca ponad 2 tys. wojskowych i wyposażona w sprzęt niezbędny do prowadzenia desantów morskich, w tym amfibie AAV-7), a więc jednostka dedykowana możliwości reagowania kryzysowego w przypadku zagrożenia którejś z wysp należących do Japonii.
To właśnie z tej jednostki ma być zaangażowanych ok. 100 japońskich marines, zaś Francja i Stany Zjednoczone (US Marines) mają wydzielić na ćwiczenia po ok. 60 żołnierzy. Zaznaczono również, że same ćwiczenia obywają się również na poligonie Kirishima, w prefekturach Miyazaki i Kagoshima oraz na morzu oraz w przestrzeni powietrznej na zachód od wyspy Kiusiu. Francuski komponent przeznaczony do działań lądowych przybył do Japonii w ramach rejsu amfibijnej grupy szybkiego reagowania, płynącej z Europy do Indo-Pacyfiku zgodnie z misją Jeanne D`Arc 2021. Na pokładzie francuskiej jednostki desantowej ma znajdować się 155 żołnierzy z 6e Brigade légère blindée, a także kompanii dowodzenia z 2e Régiment étranger d'infantrie, sekcji z 13e demi-brigade de Légion étrangère, a także plutonu pancernego z 1er Régiment de Saphis, jak i dwie sekcje bojowe z 31e Régiment du Génie; sekcja artylerii AAW z 54e Régiment d'artillerie; zespół JTAC z 3e Régiment d'artilllerie de marine. Amerykanie zapewne wydzielą do ćwiczeń jednostki Marines (III MEF), które na stałe są obecne w rejonie odpowiedzialności Dowództwa Indo-Pacyfiku (US INDOPACOM).
Japonia czeka również na inne równie symboliczne przedsięwzięcia szkoleniowe z partnerami europejskimi. Brytyjska Royal Navy ma wysłać w region swój nowy lotniskowiec HMS Queen Elizabeth. Tym samym, jeszcze tej wiosny japońskie siły będą mogły symbolicznie i praktycznie kooperować z brytyjską lotniskowcową grupą uderzeniową. Nie można również pomijać faktu, że również Niemcy zapowiedziały azjatycki rejs swojej fregaty i także w przypadku tej wizyty strona japońska proponowała już wspólne przedsięwzięcia szkoleniowe. Podkreślenia wymaga również to, że w maju prowadzone były także wspólne ćwiczenia jednostek działających w ramach misji Unii Europejskiej EU NAVFOR Somalia (op. Atalanta) i Japonii.
10 maja w rejonie portu Dżibuti trenowano współpracę w działaniach antypirackich. Zaangażowana została włoska fregata Carabiniere, samolot rozpoznawczy delegowany do EU NAVAFOR (P-3M) oaz japoński niszczyciel Setogiri. Japońsko-unijne ćwiczenia były oczywiście wspierane przez lokalne zasoby straży wybrzeża z Dżibuti. W ciągu 20 godzinnego przedsięwzięcia szkoleniowego testowano możliwość wspólnych działań na morzu, lądowania śmigłowców pokładowych ze wspomnianych jednostek na pokładach. Testowane było również połączone działanie morskie w warunkach nocnych, dedykowane wykrywaniu i przeciwdziałaniu piractwu.
Sprawa rozwijania silnych relacji wojskowych z państwami europejskimi, ze szczególnym uwzględnieniem formatu natowskiego była w Japonii obecna od dłuższego czasu m.in. za sprawą koncepcji strategicznych wysuwanych przez byłego premiera Shinzo Abe. Dziś, bez głośnych deklaracji praktycznie widać, że wojskowi coraz bardziej kooperują ze sobą. Stanowi to niewątpliwie naturalną kolej rzeczy, jeśli spojrzy się na potrzeby obronne przy założeniu nagłego działania oraz wymogu uzyskania interoperacyjności na specyficznym, współczesnym polu walki kreowanym pod kątem Indo-Pacyfiku.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie