Siły zbrojne
Egipcjanie wprowadzają porządek na Synaju?
8 sierpnia br. egipskie lotnictwo oraz wojska lądowe rozpoczęły operację ofensywną, krypt. „Orzeł” na terenie Półwyspu Synaj, która ma na celu odwet za niedzielną masakrę pograniczników.
Niedzielny atak islamskich bojówek na posterunek pograniczników, który kosztował życie piętnastu egipskich żołnierzy, skłonił władze Egiptu do podjęcia nadzwyczajnych działań. Bezpośrednim preludium bieżącej interwencji były jednak kolejne, dokonane przez zamaskowanych sprawców ataki na posterunki egipskich sił bezpieczeństwa. Bojownicy, posługujący się według świadków obcym dialektem, ostrzelali 3 policyjno-wojskowe punkty kontrolne, w ar-Risa, oraz 2 inne na drodze z el-Arisz do Rafah.
Wedle porannych doniesień, pierwsza faza operacji wojskowej na Półwyspie Synaj doprowadziła do zabicia około dwudziestu bojówkarzy oraz zniszczenia trzech pojazdów używanych przez nich. Co ciekawe, biorą w niej udział śmigłowce szturmowe oraz komponenty lądowe.
Operacja najprawdopodobniej odbywa się za wiedzą i zgodą władz Izraela. Wskazuje na to chociażby wczorajsza wypowiedź izraelskiego wicepremiera i ministra wywiadu Dana Meridora dla Radia Wojskowego. Polityk powiedział, że Izrael nie będzie sprzeciwiał się dyslokacji dodatkowych egipskich sił wojskowych na Synaju dla celów w walki z grupami terrorystycznymi. Podkreślił również, że problem terroryzmu godzi zarówno w interesy Egiptu, jak i Izraela, co powinno skłonić prezydenta Mursiego do współpracy. Meridor powiedział jednak wtedy, że nic nie wie na temat oficjalnej prośby Egipcjan o zgodę na użycie sił powietrznych - można domniemywać, że o taką zgodą poprosili we wtorek i została ona udzielona.
Współpraca egipsko - izraelska na Synaju napotyka na poważne problemy natury politycznej. Część Bractwa Muzułmańskiego, do którego należy Mursi oraz zauważalna frakcja społeczeństwa Egipskiego podejrzewa, że za ostatnimi wydarzeniami stoi... Mossad. Według nich miałoby to na celu pogorszenie relacji Egiptu z panującym nad Strefą Gazy Hamasem, zamknięcie przejścia w Rafah i odwrócenie uwagi od problemów osadnictwa żydowskiego i łamania praw człowieka. Mursi, polityk pragmatyczny, zdając sobie sprawę, że jego wizerunek staje się zbyt pro-zachodni, m.in. w związku ze sprawą domniemanego listu do prezydenta Peresa, stoi przed bardzo trudnym wyzwaniem - utrzymać poprawne stosunki z sąsiadem, nie drażniąc zbytnio radykalnych muzułmanów.
(ŁP/MMT)