- Wiadomości
Amerykańscy marines nad Syrią i Irakiem. Gotowi do ratowania zestrzelonych pilotów
Amerykański pułkownik marines Jay Bargeron, dowódca grupy zadaniowej piechoty morskiej, powiedział, że jego jednostka codziennie brała udział w misjach towarzyszących amerykańskim nalotom na pozycje terrorystów Daesh w Iraku i Syrii.

Pułkownik Jay Bergeron, dowódca grupy zadaniowej marines, stwierdził podczas wywiadu udzielonego w Pentagonie przedstawicielom amerykańskich mediów, że dowodzeni przez niego żołnierze codziennie znajdowali się nad terytorium Iraku lub Syrii na pokładzie maszyn MV-22 Osprey, zabezpieczając działania powietrzne sił koalicji, bombardujących pozycje i infrastrukturę terrorystów z Daesh. Jego podwładni znajdowali się w stałej gotowości do podjęcia misji typu TRAP (Tactical Recovery of Aircraft and Personnel), mającej na celu pomoc w przypadku zestrzelenia maszyny koalicji.
Pułkownik Bergeron dowodził zespołem liczącym ok. 2300 marines, określanym jako Naziemno-Powietrzna Grupa Piechoty Morskiej do Zadań Specjalnych (Special-Purpose Marine Air Ground Task Force). Jedynym zadaniem jego żołnierzy, działających na obszarze całego Bliskiego Wschodu, ze szczególnym uwzględnieniem Syrii i Iraku, było zapewnienie bezpieczeństwa załodze samolotów lub śmigłowców koalicji w przypadku ich zestrzelenia lub awarii sprzętu nad terytorium kontrolowanym przez nieprzyjaciela. Żołnierze biorą także udział w misjach mających na celu odzyskanie lub zniszczenie tajnego lub istotnego wyposażenie zestrzelonych statków powietrznych. Wiadomo o co najmniej jednej misji tego rodzaju, podczas której odzyskano materiały i tajne wyposażenie z utraconego w lipcu tego roku w południowym Iraku bezzałogowego systemu powietrznego MQ-1 Predator.
Metoda działania, z jakiej korzystają Amerykanie, zdecydowanie skraca czas reakcji w razie wystąpienia konieczności wejścia do akcji, jest jednak bardzo niebezpieczna, wymaga bowiem długotrwałego pozostawania w powietrzu, najczęściej nad terytorium wroga. Płk Bergeron powiedział, że - ogólnie - polega ona na wysyłaniu plutonu marines zajmującego miejsca w dwóch maszynach Osprey, który wyczekuje na sygnał do rozpoczęcia działania w powietrzu, w pobliżu obszaru działania statków powietrznych wykonujących misje uderzeniowe.
Zadania tego rodzaju trwały po wiele godzin, w ich trakcie zachodziła konieczność uzupełniania paliwa z samolotów KC-130. Sposób działań zmieniono na obecny po zestrzeleniu jordańskiego F-16, którego pilot trafił do niewoli Daesh, a następnie został publicznie uśmiercony poprzez spalenie żywcem. Jak wynika z relacji amerykańskich żołnierzy, rozpoczęto wówczas misję, której celem było odnalezienie zestrzelonego pilota, odwołano ją jednak po tym, gdy Jordańczyk został szybko pojmany przez islamskich terrorystów.
Czytaj też: Zmasowane naloty F-16 po bestialskim morderstwie pilota.
Marines biorący udział w opisanych misjach stacjonują w kilku amerykańskich bazach w Iraku i w ambasadzie w Bagdadzie.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]