Reklama

Geopolityka

Samotni terroryści – zmora Europy?

Fot. Renardo la vulpo/CC BY-SA 4.0
Fot. Renardo la vulpo/CC BY-SA 4.0

Ostatnie zamachy oraz incydenty o charakterze terrorystycznym w Europie łączy jeden wspólny mianownik – sposób ich przeprowadzenia. Na pierwszy rzut rażący brak profesjonalizmu, chciałby się powiedzieć – chałupniczy terroryzm. Stosunkowo prymitywna broń, brak spektakularnych „akcji”, dość przypadkowe ofiary, także w małych ośrodkach miejskich - pisze Maciej Sankowski.

Dotychczasowe ataki kojarzyły się nam raczej z misternie przygotowanymi operacjami terrorystycznymi, rozgrywającymi się w centrach dużych miast, w których przygotowanie zaangażowane były całe zespoły osób. O co więc chodzi?   

Kiedy w ubiegłym roku francuskie i brytyjskie służby przesłuchiwały podejrzewanych o wspieranie IS, funkcjonariusze zwrócili szczególną uwagę na podobieństwo zeznań w odniesieniu do osób powracających z Syrii. Otóż „bojownicy” po przeszkoleniu oraz chrzcie bojowym często namawiani byli do powrotu do swoich macierzystych społeczności w Europie. Po co? Aby tam, na miejscu, prowadzić dalszą świętą wojnę z niewiernymi. Jednak tego typu działania są z jednej strony kosztowne, z drugiej stosunkowo łatwe do wyśledzenia – szczególnie jeżeli prowadzone są przez osoby „rzucające się w oczy” – z operacyjnego punktu widzenia. Terroryści przyjęli więc inną taktykę, którą w skrócie opisać można w następujący sposób: „czyńcie dżihad tak, jak potraficie, jak podpowiada wam serce i Allah”. Innymi słowy, nie liczcie na wsparcie ani logistyczne, ani finansowe. Organizujcie się, działajcie wedle własnego uznania, sami obierajcie cele i atakujcie. Przecież wiecie jak zabić.  

Ten nowy sposób prowadzenia działań terrorystycznych jest niezwykle trudny do neutralizacji. Wymagałby albo objęcia kontrolą operacyjną całych społeczności, co oczywiście nie jest możliwe, albo bardzo dobrze rozbudowanych siatek osobowych źródeł informacji na terenie całego kraju, co także wydaje się po prostu nierealne. Jednak nawet takie podejście nie gwarantowałoby końcowego sukcesu – to jest zatrzymania sprawcy przed dokonaniem aktu terrorystycznego, „wyłuskania” go.

Czytaj też: Zamachy w Niemczech osłabią pozycję Merkel. Zagrożenie dla wschodniej flanki NATO

O ile bowiem można wytypować potencjalnych sprawców czy podejrzanych o radykalne poglądy, o tyle niezwykle trudno jest namierzyć pojedyncze osoby, faktycznie przygotowujące się do przeprowadzenia tego typu akcji.

Konkluzje dalekie są zatem od optymistycznych, co oczywiście nie znaczy, że służby specjalne są całkowicie bezradne wobec tego niebezpiecznego trendu. Na pewno zwiększona została w ostatnim czasie intensywność współpracy zachodnich służb, szczególnie w zakresie wymiany informacji. Do aktywnej walki z terroryzmem włączył się także Interpol, który udostępnił służbom swoją unikalną bazę danych, zawierającą informacje o ponad 7500 bojownikach z 60 państw. Dane te umożliwiają nie tylko bardziej efektywne prowadzenie kontroli krzyżowych, ale także pogłębionych badań przesiewowych dotyczących ruchu granicznego.

Czytaj też: Europa na celowniku terrorystów. 211 ataków w 2015 roku

Przedstawiciele europejskich służb specjalnych podkreślają, że kluczowym elementem jest „rozbudowanie pomostu informacyjnego” pomiędzy aktywnością IS w strefach konfliktów zbrojnych oraz na terenach kontrolowanych przez terrorystów, a Europą Zachodnią gdzie Da’esh dokonuje ataków i wspiera struktury radykałów. Mówiąc wprost, chodzi o podjęcie aktywnych działań o charakterze wywiadowczym na terenie wroga, w celu jeszcze lepszej identyfikacji siatek powiązań personalnych, ale i „wyłuskania” osób biorących udział w szkoleniach. Skuteczna walka z Państwem Islamskim wymaga zatem aktywnej postawy europejskich wywiadów także poza Starym Kontynentem.

Na koniec dwie, wydawałoby się banalne uwagi, ale o niebagatelnym znaczeniu dla sprawy. Skuteczna walka z terroryzmem to także kompatybilne bazy danych poszczególnych służb. Tymczasem okazuje się, że ich jakość wymaga zdecydowanej poprawy i to wcale nie od strony informatycznej, ale z punktu widzenia poprawności zapisywanych danych – w tym szczególnie personalnych. Podobnie wygląda kwestia sposobu zapisu nazw organizacji, miast czy innych, bardziej wrażliwych danych. Jeżeli bazy mają spełniać swoją rolę to potrzebna jest wspólna metodologia obejmująca także dane historyczne. Mrówcza praca. A o tym, że istnieje wiele form zapisu, nawet podstawowych informacji przekonuje choćby powyższy, niegroźny tekst.  

Maciej Sankowski

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Firearms United

    Wyciągajmy wnioski z historii. Otoczenie zewnętrzne w zakresie bezpieczeństwa ulega dynamicznej i niekorzystnej dla Polakow zmianie. Dziś tylko co setna osoba statystycznie posiada broń. Rzeczywiście obraz ten wygląda jeszcze gorzej bo realnie co mniej więcej 250 - ta osoba posiada broń. Broń ta jest rejestrowania centralnie. Wystarczy zajrzeć w ustawę o stanach nadzwyczajnych by zobaczyć co własne państwo robi w przypadku ich wprowadzenia z legalnie posiadaną przez obywateli Polski bronią. Czy tak powinno być? To wyraz braku totalnego zaufania państwa do obywateli. Póki czas należy jak najszybciej przeprowadzić zmiany w prawie. Prawo do broni to prawo człowieka by mógł on chronić swoje życie, zdrowie i wolność gdy sytuacja postawi go w takiej potrzebie. Prawo do broni winna gwarantować nam Polakom nasza własną konstytucja a nie narzucone z góry Dyrektywy UE.

  2. mw

    Państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom, więc obywatele muszą mieć możliwość skutecznej samoobrony. W obecnych okolicznościach niezbędna jest nowelizacja ustawy o broni i amuncji oraz ustawy o obronie koniecznej.

    1. anty

      co to to nie, bron powinna byc dla gestapo i nkwd, reszta do roboty od 6.00 do 24.00 na umilowanych braci muzulmanow.... aha i jeszcze zaplacmy odszkodowanie za Wieden. Powinno sie calkowicie zakazac broni palnej i noszenia nozy, kazde mieszkanie powinno byc kontrolowane kamerami MSW czy ABW, kazdy przejaw niecheci do islamu to grzywna....powiedzmy 5 tys PLN itd itd

  3. Marek

    Tyle tylko, że tym stanem rzeczy zaskoczone są chyba tylko politycy i służby. Przeciętni "kowalscy" od dawna już ostrzegali przed takim rozwojem sytuacji w internecie. Jeszcze zanim powstało ISiS i zanim zaczęła docierać tu fala przestępców granicznych z Afryki i Bliskiego Wschodu.

    1. Trollhunter

      Oczywiscie. Kowalski zaraz potym jakm ustali skład reprezentacji w piłce nożnej, kilkoma sprawnymi posunięciami uzdrowi gospodarke swiatową i ustali kto zostanie finalistą tanca z gwiazdami zaraz zabiera sie za badania nad swiatowym terroryzmem.

    2. Boczek

      I to co przeżywamy jest najlepszym dowodem, żeby przeciętny Kowalski się takimi rzeczami nie zajmował, bo on nie jest w stanie ani zdobyć informacji na ten temat ani ich zrozumieć. Jedyne co potrafi to popadać w histerię. A wystarczy sprawdzić... Zamachy, które miały miejsce w ostatnim dziesięcioleciu, nie stanowią nawet 1/10 (raczej 5%) tego co się działo w Europie w poprzednich 3-4 dziesięcioleciach. Tak, że "Kowalski" leżał ze swoimi przewidywaniami daleko poza jakimikolwiek marginesem błędu - po prostu mylił się we wszystkim.

  4. Taki tam

    A może smusić ich do samokontroli? Wystarczy ustawowa ekstradycja całej rodziny zamachowca - rodzice, rodzeństwo, wójkowie, ciotki, babcie itd. wszysty wstępni i zstępni. Po takim zamachu ekstradycją objete byłoby 150 osób i następni mocno by się pilnowali. Od tego czasu samotni terroryści nie byliby już tacy samotni - ojciec patrzyłby synowi na ręce, brat pilnowałby brata. Przecież część z nich jest normalna i dobrze im się żyje, nie chcą zmieniać życia w dobrobycie na to co kiedyś mieli u siebie.

    1. Extern

      Ale dla czego akurat rodzina, przecież nie zawsze rodzina wie o takich zamiarach, taką wiedzę trzeba udowodnić. Bo równie dobrze, a nawet jest większa szansa na trafienie winnego zbrodni niedoniesienia jeśli się wywiezie do obozu współlokatorów albo nawet sąsiadów np. z tego samego piętra, lub z całego domu w którym mieszkał zamachowiec. Pewno niektórym weteranom łezka by się w oku zakręciła że ktoś znowu po 70ciu latach wciela w życie ich wypróbowane metody.