Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Prezes Radugi się chwali, a rakiet w Rosji brakuje

Autor. ktrv.ru

Według dyrektora rosyjskich zakładów Raduga produkcja rakiet manewrujących miała wzrosnąć prawie dziesięciokrotnie, i są one „pod wieloma względami lepsze od swoich zachodnich odpowiedników”. Dla przeprowadzenia zmasowanego nalotu pociski te muszą być jednak nadal zbierane przez kilka tygodni w całej Rosji, a ukraińska obrona przeciwlotnicza bez problemu je zestrzeliwuje, o ile ma oczywiście czym.

Wywiad z Siergiejem Bogatikowem – dyrektor generalny zakładów Biuro Projektowo-Konstrukcyjne Radug” (wchodzących w skład korporacji Taktyczne Uzbrojenie Rakietowe), opublikowany na portalu Narodowa obrona, nie ukazał się przypadkiem. Już od kilku miesięcy rosyjskie siły zbrojne narzekają bowiem na chroniczny brak uzbrojenia rakietowego. Duże naloty na Ukrainę odbywają się z tego powodu „tylko” co kilka tygodni, i nie w momencie gdy jest taka potrzeba, ale gdy uda się zebrać odpowiednią ilość rakiet na ich przeprowadzenie.

Wcześniej Rosjanie sobie z tym radzili dokładając do wystrzeliwanych, nowych pocisków również stare, o mniejszych możliwościach bojowych i większej zawodności, ale też angażujących ukraińską obronę przeciwlotniczą. Zapas tych pocisków się już jednak prawdopodobnie kończy i rosyjskiemu wojsku pozostało wykorzystanie tylko tego, co w międzyczasie zostało wyprodukowane. Albo też Rosjanie będą coraz bardziej zmniejszali już zresztą naruszone zapasy strategiczne.

Reklama

W ten sposób, do czasu aż Rosjanom nie uda się kupić amunicji rakietowej za granicą (np. w Chinach), intensywność nalotów na Ukrainę zależeć będzie tylko od wielkości rosyjskiej produkcji. Im ta produkcja będzie większa, tym rosyjskie siły zbrojne szybciej będą gromadziły zapas na kolejny atak. Problem polega na tym, że ta produkcja prawdopodobnie przestaje rosnąć.

I w tym momencie pojawił się wywiad z Bogatikowem. Miał on tak naprawdę dwa cele. Po pierwsze pokazuje siłę rosyjskiego przemysłu, który oczywiście ma być zdolny do zaspokajania coraz większych potrzeb własnych sił zbrojnych. Po drugie Bogatikow chciał się wytłumaczyć z problemów. Zdaje sobie bowiem na pewno sprawę, że za opóźnienia w dostawie rakiet może bardzo szybko wpaść w poważne kłopoty.

Nie bez powodu został przecież wyznaczony na stanowisko dyrektora generalnego Radugi w 2022 roku, a więc w momencie, gdy rozpoczęła się pełnoskalowa wojna z Ukrainą. Jego głównym zadaniem miało być prawdopodobnie doprowadzenie do zwiększenia produkcji rakiet i z tego powodu nie miało znaczenia, że Bogatikow wcześniej zajmował się głównie bezzałogowymi aparatami latającymi – m.in. w Biurze Projektowym Tupolewa. Obawy o stanowisko u nowego dyrektora pojawiły się w styczniu 2024 roku, gdy ówczesny minister obrony Rosji Siergiej Szojgu osobiście „sprawdził stan realizacji zamówienia obronnego państwa dla Państwowego Biura Projektowego Raduga”.

YouTube cover video

Bogatikow w swoim wywiadzie oczywiście wyjaśnia, że „nasze wyniki są przyzwoite; zlecenie obronne państwa wykonaliśmy w całości i ściśle według terminów”, jednak wizyta kierownictwa Minoborony na pewno miała jakiś powód i nie chodziło o pochwały. Możliwości zakładu zaczęły się bowiem powoli wyczerpywać. Bogatikow zresztą przyznał się, że załoga już pracuje na „trzy zmiany, albo na dwie zmiany – z wydłużonymi zmianami po 10-12 godzin, po sześć, a w wielu obszarach siedem dni w tygodniu, tj. 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu”. Zachętą do tak intensywnej pracy ma być:

  • wzrost płac (teoretyczny biorąc pod uwagę inflację), który „w ciągu ostatniego półtora roku wahał się od 30 do 40%, w zależności od kategorii pracowników”;
  • rozbudowany pakiet świadczeń (których ma być ponad 50), w tym objęcie pracowników dobrowolnym ubezpieczeniem zdrowotnym, transport do miejsca pracy i to również w nocy, preferencyjny kredyt hipoteczny na zakup mieszkania, itp.
Autor. ktrv.ru

Ten sposób działania jednak nie wystarczy, by drastycznie zwiększyć ilość wyprodukowanych rakiet ponad to, co już osiągnięto. Rosjanie oczywiście się chwalą się, że od 24 lutego 2022 roku w Radudze nastąpił wzrost wolumenu produkcji „niemal o rząd wielkości” (a więc prawie dziesięciokrotnie). Jednak zaprzecza temu racjonowanie tych pocisków przez rosyjską armię do okresowo powtarzających się ataków oraz wykorzystywanie substytutów rakiet manewrujących – takich jak rakiety przeciwokrętowe.

Jedynym sposobem, by produkować jeszcze więcej, jest już tylko budowa kolejnych linii produkcyjnych, jednak tego w „Radudze” prawdopodobnie nie udało się zrobić. Kolejnym problemem jest coraz większy brak komponentów ze względu na sankcje. Nie jest tajemnicą, że Rosjanie stosowali w swoich rakietach podzespoły zakupione w krajach zachodnich i teraz dostęp do nich jest już bardzo utrudniony. Coraz trudniejsze jest również zdobywanie dodatkowych pracowników i inżynierów.

Czytaj też

Oczywiście Bogatikow chwali się że w 2024 roku zatrudnienie ma być już trzykrotnie większe, niż przed rozpoczęciem „specjalnej operacji wojskowej”. Ale jak sam wskazał zaczyna być z tym problem na miejscu. Próbuje się więc zachęcić kolejne osoby (w tym z rodzinami) do przyjazdu m.in.: „rekompensując koszty wynajmu mieszkań, udostępniając akademiki typu apartamenty, zapewniając możliwość zakupu mieszkań dotowanych”. Trzeba jednak pamiętać, że zakłady mieszczą się w Dubnej, która teoretycznie jest w obwodzie moskiewskim, ale w rzeczywistości leży 100 km od rosyjskiej stolicy. Nie w takim miejscu można więc zarobić największe pieniądze i karierę.

Reklama

Wywiad, czy spowiedź winowajcy?

Jest bardzo prawdopodobne, że wywiad dyrektora Radugi miał być swoistą, publiczną spowiedzią, co udało mu się zrobić z postawionych przez Szojgu zadań w styczniu 2024 roku, a czego nie. Stworzono w tym celu propagandowy tekst mający pokazać, jak dobre systemy są produkowane przez rosyjski przemysł i jak są one skuteczne w czasie wojny na Ukrainie.

Bogatikow pochwalił się przede wszystkim, że „nasze produkty w pełni potwierdziły wszystkie deklarowane właściwości taktyczne i techniczne”. Dodał również, że „wszystkie typy rakiet manewrujących opracowane przez Państwowe Biuro Konstrukcyjne Raduga do niszczenia celów naziemnych nie traciły swoich właściwości jeżeli chodzi o celność podczas ataku, nawet gdy wróg korzystał z nowoczesnych systemów obrony powietrznej i walki elektronicznej”. W przypadku ukraińskich środków walki elektronicznej ich skuteczność została przy tym określona praktycznie na zero.

Autor. ktrv.ru

Szczególnie mocno przez Bogatikowa był chwalony pocisk Ch-69, która ma być pierwszą rakietą manewrującą dalekiego zasięgu na świecie, mieszczącą się w przedziale bojowym samolotów „lotnictwa frontowego”. Zacytowano przy tym ukraiński portal Defence Express, który będąc podobno „pod wrażeniem skutków zniszczenia trypolskiej elektrociepłowni pod Kijowem, nazwał rakietę X-69 uzbrojeniem gorszym od Kinżala”.

Według Bogatikowa wynika to z:

  • dużego zasięgu tych rakiet pozwalającego uderzać na „głębokości operacyjne za linią kontaktu bojowego i wystrzelić rakiety spoza zasięgu systemów obrony powietrznej wroga”;
  • dużej celności (CEP - 5-7 metrów);
  • „potężnej głowicy penetrującej (o wadze 300 kg)”;
  • „wyjątkowo zminimalizowanego poziomu sygnatury radarowej”.

Innym produktem Radugi chwalonym w wywiadzie jest lotnicza rakieta przeciwradarowa Ch-58. W wyniku „prowadzonej w sposób ciągły podczas specjalnej operacji woskowej analizy wyników użycia bojowego i prac nad poszerzaniem możliwości sprzętu pokładowego” miano zmodyfikować te pociski, które teraz mają być „skuteczniejsze”. Na czym ta skuteczność miała polegać i w czym wcześniej były problemy, Bogatikow się już jednak nie pochwalił.

Autor. ktrv.ru

Zupełną nowością ma być nowy pocisk, który rosyjskie media nazwały „produktem 720”. Został on pokazany publicznie po raz pierwszy podczas wizyty Szojgu w Radudze w styczniu 2024 roku. I w tym wypadku Bogatikow nie chciał jednak ujawnić, co może ten pocisk manewrujący, poza tym że ma on już uwzględniać wnioski z wojny na Ukrainie. W dalszej części wywiadu wyraźnie jednak wspomina o konieczności zastosowania nowych materiałów, w tym przede wszystkim „metalokompozytów”, „pozwalających nam osiągnąć nowy poziom stosunku masy do wytrzymałości”.

Czy na tym ma jednak polegać przyszłość rosyjskich rakiet, również nie ujawniono.

Reklama

Cynizm i rosyjska mentalność ponad realną sytuację

Bogatikow to typowy, kremlowski aparatczyk, który realizując rozkazy z góry kompletnie nie przejmuje się, do czego wykorzystywane są jego rakiety. Chwali się nawet zniszczeniem Tripolskiej elektrociepłowni 11 kwietnia 2024 roku wiedząc, że nie był to obiekt wojskowy, ale cywilny i służy nie wojsku, ale przede wszystkim mieszkającej w Kijowie ludności. Kłamie przy tym mówiąc o niesamowitych możliwościach swoich rakiet i ich skuteczności. Tymczasem w ataku na elektrociepłownię wykorzystano 40 dronów – kamikaze Shahead i 42 rakiet manewrujących, z których 57 zestrzelono.

Aż dziwne, że Bogatikow nie pochwalił się jeszcze jednym „sukcesem” rosyjskiej armii, a więc zniszczeniem miesiąc wcześniej, 24 marca 2024 roku Jemijowskiej elektrociepłowni w obwodzie Charkowskim. Wtedy Rosjanie wykorzystali około 90 rakiet i aż 60 dronów kamikaze Shahed. Ukraińcom udało się wtedy zestrzelić ponad połowę tych środków napadu powietrznego, ale reszta spowodowała ogromne szkody w ukraińskim systemie energetycznym.

„Nasze uzbrojenie pozwala przeciwstawić się wrogowi, który korzysta z najlepszych systemów obrony powietrznej dostępnych państwom NATO, spełniających najwyższe zachodnie standardy – od Patriota po najnowsze systemy obrony powietrznej średniego i krótkiego zasięgu. Możliwość trafiania w wyznaczone cele w tak trudnych warunkach świadczy o wyjątkowości naszych systemów uzbrojenia, także tych, które oferujemy na eksport. W niczym nie są gorsze, a pod wieloma względami lepsze od swoich zachodnich odpowiedników. Jednocześnie nasza wyższość została udowodniona w prawdziwych bitwach - nie jest to reklamowa „figura retoryczna”, ale fakt historyczny”.
Siergiej Bogatikow – dyrektor generalny zakładów „Biuro Projektowo-Konstrukcyjne Raduga”

W obu przypadkach taka rosyjska skuteczność nie wynikała jednak z jakiś nadzwyczajnych możliwości rosyjskich rakiet. Trzeba bowiem pamiętać, że już od początku wojny Rosjanie próbowali unicestwić ukraińską energetykę, jednak im się to nie udawało. Zniszczenie w marcu i kwietniu 2024 roku dwóch elektrociepłowni było możliwe tylko dlatego, że zgodziła się na to część amerykańskich kongresmenów, przez kilka miesięcy blokujących pomoc wojskową dla Ukrainy. Rosyjskie pociski mogły więc bezkarnie uderzyć we wskazane cele, ponieważ ukraińskiej obronie przeciwlotniczej po prostu brakowało rakiet.

Czytaj też

W rzeczywistości praktycznie każda rosyjska rakieta manewrująca jest zestrzeliwana, po wykryciu przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Rosjanie zresztą doskonale sobie z tego zdają sobie sprawę próbując temu przeciwdziałać przede wszystkim poprzez odpowiedni dobór tras i pułapów. To właśnie dlatego rosyjskie pociski latają m.in. wzdłuż polskiej granicy, by utrudnić działania ukraińskim zestawom opl i zniżając swój lot do poziomu poniżej 50 m i jeśli to jest możliwe , lecąc nad wodą (np. wzdłuż rzek).

Dodatkowo wyraźnie zaczyna brakować rakiet w rosyjskiej armii, co zresztą niechcący potwierdził sam Bogatikow. Przyznał on się bowiem, że „do niszczenia celów naziemnych wykorzystywane są również rakiety przeciwokrętowe z rodziny Ch-59 i inne”. I dzieje się tak pomimo tego, że: „produkty te nie miały na celu niszczenia niektórych celów, jakie są im dzisiaj przypisane, np. pojedynczych budynków w gęsto zabudowanych obszarach miejskich”. Rosjanie doskonale więc wiedzą, że cele wyznaczone dla takiej amunicji np. mieście, mogą po prostu nie zostać trafione powodując straty uboczne.

Po dwóch latach wojny Bogatikow z rozbrajającą szczerością informuje, że dopiero teraz „aby zwiększyć skuteczność użycia rakiet przeciwokrętowych przeciwko celom naziemnym” są analizowane „istniejące wyniki i warunki użycia” i na tej podstawie „rozpoczęliśmy prace nad udoskonaleniem urządzeń i oprogramowania pokładowego”. Do czasu zakończenia tych prac, pociski przeznaczone normalnie do zwalczania okrętów będą tylko substytutem rakiet manewrujących, które zresztą również nie mają takich osiągów jak obiecywano.

I Bogatikow zaczął sobie zdawać sprawę, że może być za to pociągnięty do odpowiedzialności.

Reklama

Komentarze (1)

  1. szczebelek

    A co miał powiedzieć, że nasze rakiety są gorsze, bo ustępują zachodniej OPL i wykorzystujemy ilość, a nie jakość żeby zniszczyć jeden konkretny cel?

Reklama