- Przegląd prasy
- Wiadomości
Czwartkowy przegląd mediów; Rosja formuje dwie nowe armie pancerne; Polska nie ma obrony cywilnej
Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Wp.pl:„Rosja formuje dwie nowe armie. „Rosnące zagrożenie”” „Rosja ogłasza plany uformowania dwóch nowych armii pancernych. Zapowiedział to w środę minister obrony Siergiej Szojgu. „Zwiększenie liczebności Sił Zbrojnych wynika z rosnących zagrożeń dla naszego kraju” - podał resort obrony. Do końca roku planowane jest utworzenie dwóch armii pancernych i 30 formacji, w tym 14 dywizji i 16 brygad powiedział Siergiej Szojgu na posiedzeniu rady departamentu w środę, podaje rosyjska agencja Interfax. Stwierdził również, że „utworzono korpus wojskowy, dywizję strzelców zmotoryzowanych, flotyllę rzeczną Dniepru i brygadę łodzi rzecznych flotylli”. „I warto dodać że ów potencjał będzie budowany równolegle do toczonego konfliktu na Ukrainie. Co budzi bardzo duży niepokój Ukrainy (są to siły pozwalające po sformowaniu i wyszkoleniu na otwarcie drugiego kierunku strategicznego) i umiarkowany niepokój w NATO” - skomentował na portalu X politolog i analityk wojskowy Jarosław Wolski. Agencja Interfax przypomina, że 5 marca Szojgu zapowiedział odtworzenie moskiewskiego i leningradzkiego okręgu wojskowego. „Zgodnie z dekretem prezydenckim z 29 listopada 2023 r. maksymalna siła rosyjskich sił zbrojnych została zwiększona o 170 tys. żołnierzy do 1 mln 320 tys.” - podaje portal.”
Paweł Kryszczak: Gazeta Polska Codziennie:„Polska oficjalnym członkiem inicjatywy ASCA” „W tym miesiącu w Koblencji w Niemczech odbyła się kolejna konferencja Artillery Systems Cooperation Activities (ASCA), podczas której, w drodze głosowania, Polska oraz Litwa uzyskały członkostwo w inicjatywie. Tym samym sukcesem zakończył się blisko sześcioletni proces starań strony polskiej o dołączenie do społeczności ASCA. Wejście Polski do grona członków inicjatywy przyczynia się do zwiększenia zdolności posiadanych systemów, a jednocześnie stwarza możliwości dalszego rozwoju i kształtowania interfejsu ASCA zgodnego z kierunkami rozwoju polskich Wojsk Rakietowych i Artyleryjskich. ASCA - Artillery Systems Cooperation Activities - to międzynarodowa inicjatywa państw członkowskich NATO. Ma na celu zwiększenie interoperacyjności i umożliwienie bezpośredniego współdziałania zautomatyzowanych systemów kierowania ogniem artylerii różnych państw przez zastosowanie ujednoliconych standardów i jednolitych interfejsów zaimplementowanych w poszczególnych krajowych systemach.”
Onet.pl:„Polska nie ma obrony cywilnej. W czasie kryzysu państwo się zapadnie” „W przypadku wojny polskiemu państwu grozi całkowity chaos, od zapewnienia obywatelom żywności, wody, leków, a nawet internetu po możliwości zorganizowanej ewakuacji. Pod pewnymi względami jesteśmy w sytuacji gorszej od Ukrainy – ostrzega specjalista z zakresu demografii Ariel Drabiński. W 2020 r. wykorzystywaliśmy Wojska Obrony Terytorialnej w ramach obrony cywilnej, co jest aberracją — ocenia ekspert. W zakresie obrony cywilnej polskie państwo pogrążone jest w chaosie. Samorządy nie wiedzą, czy mogą kupić choćby maskę przeciwgazową. Nie mają budżetów na zabezpieczenie cywilów. Straż pożarna nie tworzy żadnych planów ewakuacji cywilów. Wobec braku dróg ewakuacji, w razie wojny wojsko będzie zmuszone spychać z drogi auta uciekających cywilów z dróg. Obywatele nie są przygotowani na kryzys. Statystyczny Polak nie wie, jakie musi mieć zapasy wody, żywności i leków. Nie wie, co ma zrobić, jeżeli rozlegną się syreny alarmowe, ani jak udzielić pierwszej pomocy.
Rp.pl:„Gen. Skrzypczak alarmuje. „Polski żołnierz na froncie będzie strzelał powietrzem” „Gen. Waldemar Skrzypczak zaapelował do premiera Donalda Tuska o jak najszybsze zbudowanie ponadpartyjnego programu amunicyjnego. Jako kraj przyfrontowy pozbawiony możliwości produkcji amunicji jesteśmy ewenementem na skalę światową - twierdzi generał w rozmowie z Onetem. Generał Skrzypczak, były wiceminister obrony oraz były dowódca wojsk lądowych, komentował głośną sprawę przyznanie przez KE polskim firmom zaledwie 2 mln euro na produkcję amunicji. Szef BBN Jacek Siewiera wskazał, że wina leży w błędach technicznych strony polskiej przy składaniu wniosków, ale także „oszczędnej” kwoty, jaką Unia przeznaczyła na ten cel. Doszło do popełnienia błędów technicznych, składając wniosek na 11 mln euro, powiedzmy delikatnie, w niepełnym kształcie i suboptymalnie przygotowany, wglądu w niego nie ma, jest niejawny, trudno się spodziewać sukcesu mówił Siewiera. Były dowódca wojsk lądowych zauważył, że awantura o pieniądze na amunicję ma charakter czysto polityczny, bo nawet gdyby Polska otrzymał większe finanse na ten cel, prawda jest taka, że nie ma fizycznej zdolności produkowania amunicji. Dlatego dotacja, jaką otrzyma z UE, zostanie przeznaczona na zakup komponentów do jej produkcji. Za to się linii produkcyjnych i fabryki nie postawi stwierdził generał. Ocenił, że Polska, kraj przyfrontowy, jest „ewenementem na skalę światową” - ma możliwość produkowania zaledwie znikomej ilości amunicji, i to z kupionych za granicą podzespołów i komponentów.”
Onet.pl:„Rosyjska armia reaguje na ciężkie straty. Zaczęła używać technik maskirowki” „Rosyjskie siły zbrojne w odpowiedzi na alarmująco wysoką liczbę utraconych okrętów i samolotów zdecydowały się na zwiększenie zastosowania technik kamuflażu. Celem tych działań jest utrudnienie wykrycia przez wojska ukraińskie. Brytyjskie ministerstwo obrony w swojej środowej aktualizacji wywiadowczej podkreśla jednak, że jest mało prawdopodobne, aby te metody doprowadziły do znaczącego ograniczenia strat. Według brytyjskich ekspertów rosyjska doktryna wojskowa zawsze kładła duży nacisk na użycie kamuflażu i technik wprowadzających w błąd — znanego jako maskirowka. Te techniki mają na celu zwiększenie zdolności przetrwania sił zbrojnych, a także ukrycie ich rzeczywistych zamiarów operacyjnych. Brak skutecznego stosowania takich technik był jednym z kluczowych czynników niepowodzenia operacyjnego w początkowych etapach inwazji na Ukrainę. Brytyjskie ministerstwo obrony informuje, że rosyjskie siły prawdopodobnie podjęły kroki w celu zwiększenia i ulepszenia zastosowania technik kamuflażu. Jest to reakcja na ciężkie straty, które w ciągu ostatnich dwóch lat poniosły zarówno Flota Czarnomorska, jak i Siły Powietrzno-Kosmiczne. Techniki kamuflażu stosowane na rosyjskich bazach lotniczych obejmują między innymi atrapy modeli samolotów oraz opony na skrzydłach samolotów. W dziewięciu bazach zastosowano również malowanie konturów samolotów. W przypadku marynarki wojennej, okręty Floty Czarnomorskiej pokryte są czarną farbą na dziobach i rufach, co ma na celu sprawienie, że wydają się one mniejszym i mniej atrakcyjnym celem. Kontury okrętów namalowano także na nabrzeżach, prawdopodobnie w celu zmylenia ukraińskich operatorów dronów.”
Rp.pl:„Władimir Putin mówi jedno, resort obrony drugie. Rosjanie wypierają Ukraińców, których nie ma” „Ministerstwo Obrony Rosji chwali się wyparciem w ciągu ostatniej doby „resztek ukraińskich sił zbrojnych” z miejscowości Kozinka w obwodzie biełgorodzkim. Tymczasem niespełna dobę wcześniej Władimir Putin przekonywał, że na terytorium Rosji nie ma żadnych jednostek ukraińskich. Wszystkie próby wdarcia się na nasze terytorium sabotażystów i gangów terrorystów składających się z regularnych jednostek wroga, zagranicznych najemników — oni również są aktywnie wykorzystani — i różnego rodzaju szumowin, które różnymi kanałami dotarły na teren reżimu kijowskiego, wszystkie te próby się nie powiodły oświadczył we wtorek Władimir Putin w czasie spotkania z kierownictwem FSB. Minęły 24 godziny i Ministerstwo Obrony Rosji pochwaliło się „całkowitym oczyszczeniem miejscowości Kozinka z resztki ukraińskich bojowników”. Kozinka to wieś w obwodzie biełgorodzkim, położona na granicy z Ukrainą - ale po jej rosyjskiej stronie.
Ministerstwo Obrony Rosji informuje tez, że podejmuje działania, które mają przeciwdziałać „penetracji przez grupy sabotażystów i rozpoznawcze Ukraińskich Sił Zbrojnych terenów przygranicznych”. Rosjanie twierdzą też, że „w wyniku uderzeń z powietrza i ostrzału artyleryjskiego wróg stracił do 650 bojowników, dwa pojazdy opancerzone i dwie wyrzutnie rakiet RM-70”. Nie precyzują jednak po której stronie granicy.”
polskeradio.pl:„Do Polski przybyło kolejnych 18 koreańskich czołgów K2” ” Do Polski drogą morską przybył w ostatnich dniach transport złożony z 18 czołgów K2 - poinformował w środę Sztab Generalny WP. „Wojsko Polskie systematycznie zwiększa swoje zdolności obronne” - podkreślili wojskowi. Sztab podał też, że beneficjentem realizowanych do tej pory dostaw jest 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana. K2 Black Panther to południowokoreański czołg podstawowy generacji 3+. Jego uzbrojenie główne stanowi armata gładkolufowa kal. 120 mm z automatem ładowania, która może wykorzystywać najnowsze rodzaje amunicji. Uzbrojenie pomocnicze stanowi 7,62 mm karabin maszynowy oraz 12,7 mm wielkokalibrowy karabin maszynowy (WKM). Zaawansowany system kierowania ogniem czołgu zapewnia wysoką skuteczność prowadzonego ognia na dalekich dystansach.”
Onet.pl:„Gen. Waldemar Skrzypczak: Nas fabryka prochu za pięć lat nie interesuje! Żołnierz, który pójdzie na front musi mieć amunicję” „Politycy i wojskowi powtarzają, że nadchodzi wojna. W ich działaniach nie sposób jednak dostrzec zabiegów o zapewnienie Polsce kluczowych dla jej bezpieczeństwa zdolności.Zasadniczą jest zaś zbudowanie potencjału do produkcji amunicji, w warunkach wojny i niezależnego od dostaw z zagranicy: z Azji i zza Atlantyku. Za takie pieniądze, jakie tam wydajemy na zakupy sprzętu, powinniśmy żądać dostępu do najlepszych technologii. To jest polska racja stanu. W przeciwnym razie na front pójdzie żołnierz, który będzie powietrzem strzelał. Tak jak teraz Ukraińcy mówi w rozmowie z Onetem gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony oraz były dowódca wojsk lądowych. Gen. Skrzypczak apeluje do premiera, by zbudował narodowy program amunicji ponad podziałami politycznymi i firmami, które niewiele robią, tylko stoją w kolejce po państwowe pieniądze.Podkreśla, że nasz kraj nie tylko nie produkuje prochu, a amunicję w niewielkim zakresie, to nawet nie ma koncepcji budowy takich zdolności w przemyśle zbrojeniowym. Zdaniem generała musimy jak najszybciej zbudować własny potencjał amunicyjny, bo podczas wojny nikt nam z zagranicy jej nie przywiezie. To musi być agenda rządowa powołana przez premiera, gdzie trafią fachowcy, ludzie, którzy potrafią szybko działać. Czas na deliberacje, na dyskusję nam się już skończył twierdzi gen. Skrzypczak.”
Gazeta.pl:„Na Moskala w Starach i Jelczach, ale pośpiechu przecież nie ma. Następca półwiecznych bewupów zbiera się powoli” „Jeśli rzeczywiście, jak twierdzi wielu wojskowych, do konfliktu z Rosją zostały nam 2-3 lata, to polskie wojska zmechanizowane mają, delikatnie rzecz biorąc, problem. Pójdą bowiem w bój na sprzęcie, który prezentuje poziom Armii Radzieckiej z lat 60., albo na ciężarówkach, bo i z antykami może być problem. Nowoczesny krajowy następca ciągle jest tuż na wyciągnięcie ręki, ale również ciągle odjeżdża w przyszłość. Pośpiechu nie widać. Minął już ponad rok, od kiedy w obecności premiera oraz ministra obrony podpisywano uroczyście umowę ramową na produkcję ponad tysiąca bojowych wozów piechoty Borsuk. Umowy wykonawczej ciągle nie ma i nawet nie zaczęły się negocjacje. Borsuk ciągle jest testowany. Już czwarty rok. Według deklaracji Polskiej Grupy Zbrojeniowej wojskowe badania mają się zakończyć niebawem, ale po tylu latach opóźnień trudno wierzyć na słowo. Jeszcze w 2019 roku deklarowano, że produkcja seryjna może ruszyć w 2022 roku. Mamy początek 2024, dwa lata wojennego wzmożenia i gwałtownych zbrojeń, a Borsuk jak przemierzał poligony, tak dalej przemierza. Tymczasem tak zwany „zmech” (potocznie o wojskach zmechanizowanych) dalej jeździ antycznymi BWP-1. Jeśli jeszcze ich starcza, bo przed wojną w Ukrainie mieliśmy ich na styk, a część przekazaliśmy Ukraińcom. W obliczu problemów z BWP-1 i opóźnień w pracy nad Borsukami zaczęły się już nawet żarty, że nowym bojowym wozem piechoty przyszłości polskiego wojska będzie nieśmiertelna ciężarówka Star-226, względnie współczesne Jelcze. Bo wszystko lepsze niż iść na pole walki na własnych nogach w stylu dziadów.”
Rp.pl:„Dopłaty z UE do produkcji amunicji. Jacek Sasin: Marcin Mastalerek wypowiada się w oparciu o brak wiedzy” „O przemyśle zbrojeniowym w rozmowie z TVN24 mówił były wicepremier i minister aktywów państwowych, Jacek Sasin, któremu przez ostatnie cztery lata przemysł ten podlegał. Sasin był pytany czy wiedział, że podległa mu PGZ zwraca się jedynie o 11 mln euro z 500 mln euro dopłat, które KE zaoferowała do produkcji amunicji w Europie (ostatecznie do Polski trafiło z tej puli 2,1 mln euro)? Jacek Sasin: Nie byłem ministrem, gdy składano wnioski. Te wnioski zostały skierowane kiedy już nie byłem ministrem. Ja jako minister zrobiłem wszystko, aby zachęcić spółki, by w tym programie uczestniczyły, po drugie by dać im know how, żeby zostały zorganizowane warsztaty z urzędnikami KE, którzy zarządom tych spółek przedstawiały zasady jak te wnioski powinny wyglądać - odparł. To jest kwestia wyjaśnienia rzeczywiście. Dwa wnioski zostały odrzucone, wszyscy chcielibyśmy się dowiedzieć dlaczego dodał. Sasina dopytywano czy wiedział, że polskie firmy złożyły tylko trzy wnioski opiewające na 11 mln euro. Nie miałem takiej wiedzy, ponieważ wnioski zostały złożone już później. Zdawałem sobie sprawę z tego, jakie są możliwości polskich firm. To wynika z kilkudziesięciu lat tego, jak przemysł zbrojeniowy w Polsce był traktowany. A był właściwie cały czas demontowany. Kolejne ekipy rządowe, które rządziły, uważały, że ten przemysł powinien zostać zwinięty - odparł Jak coś jest przez 30 lat zaorane to potrzeba wielu lat to odbudować. Przez ostatnie cztery lata wiele się udało zrobić. Przykładem jest fabryka broni w Radomiu, gdzie udało się zwiększyć produkcję broni strzeleckiej, Huta Stalowa Wola wyliczał. Mój resort przygotował projekt inwestycji w przemysł zbrojeniowy, na 13 mld zł. Mam nadzieję, że ten rząd ten projekt wprowadzi w życie.”
Janusz Lewandowski: Gazeta Wyborcza:Zbrojeniowy wyścig z czasem. Putin budzi europejskiego olbrzyma” „jest europosłem Platformy Obywatelskiej, b. komisarzem UE ds. budżetu i programowania finansowego. Władimir Putin i Donald Trump stali się wspólnie akuszerami militarnego wymiaru integracji europejskiej.Oby agresja Putina i jego pogróżki wobec Zachodu miały taki skutek, jak japoński atak na Pearl Harbor w roku 1941. Jego autor, admirał Yamamoto, ostrzegł rodaków upojonych sukcesem: „Obudziliśmy olbrzyma…” Były to prorocze słowa. Oby takie właśnie były następstwa zbrodniczej wojny Putina, która obudziła instynkt samozachowawczy europejskiej demokracji i uświadomiła jej, że pilnie musi przekuć olbrzymi potencjał gospodarczy w militarną zdolność odstraszania potencjalnych agresorów. Wojna wróciła na nasz kontynent i zmienia Unię Europejską. Integracja europejska zyskuje wymiar militarny, zaniechany w czasie jej narodzin. Paradoksalnie, orędownikiem militaryzacji Unii jest Francja, która uniemożliwiła powstanie Europejskiej Wspólnoty Obronnej na początku lat 50. XX wieku. Tym większy paradoks, że proponował ją wtedy francuski premier Pleven, a traktat, przewidujący powstanie europejskiej armii zawarto 27 maja 1952 roku w Paryżu. Jednak francuskie Zgromadzenie Narodowe w roku 1954 nie wyraziło zgody na ratyfikację traktatu i projekt obronny przepadł. Przez dziesięciolecia wspólnota europejska rozwijała się jako projekt pokojowy, pod osłoną amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Jako taka, była wstydliwie bezradna wobec ludobójstwa w byłej Jugosławii w latach 90. - czemu kres położyła dopiero interwencja USA.”
Witold M. Orłowski: Rzeczpospolita:Przemysł nieoptymalny” „Wojna to oczywiście głównie cierpienie i zniszczenia, ale wojna to również szansa na wzrost produkcji. Ale do tego trzeba mieć sprawny, dobrze zarządzany przemysł obronny. Żołnierze zwykli wyrażać się w sposób twardy, soczysty i bez ogródek. Ot, generał Cambronne, który proponującym honorową kapitulację Anglikom odpowiedział na polu bitwy pod Waterloo słynnym słowem „merde!”. Albo znany z brutalności marszałek Żuków, którego spanikowany Stalin wezwał do siebie w październiku 1941 roku po przełamaniu przez Niemców sowieckiego frontu pod Briańskiem i kazał mu odpowiedzieć jednym słowem („powiedzcie jak bolszewik”) na pytanie, czy zdoła obronić Moskwę.Żołnierzom wiele trzeba wybaczyć, więc musimy również wybaczyć głównemu doradcy do spraw bezpieczeństwa naszego prezydenta. Pytany w telewizji, jak ocenia fakt, że tylko trzy polskie firmy zbrojeniowe złożyły ofertę udziału w unijnym programie dofinansowania produkcji amunicji, przy czym dwa wnioski zawierały błędy i zostały zdyskwalifikowane, a trzeci dotyczył zaledwie dofinansowania na kwotę 2,1 miliona euro, prezydencki minister nie zawahał się. Surowo i jak na prawdziwego żołnierza przystało, rzekł twardo: „oferty były nieoptymalne”. Szybko jednak dodał, że winien temu nie jest poprzedni rząd (obecnego nie da się o to oskarżać, bo termin składania ofert minął, zanim został zaprzysiężony). Winna jest Unia Europejska, która przeznaczyła na ten program skandalicznie niską kwotę 500 milionów euro (z czego polskie firmy zgłosiły się po 0,4 proc.). Szanuję opinie pana ministra, ale pragnę zwrócić uwagę, że chyba się myli. Gdyby Unia przeznaczyła na ten cel kwotę większą, np. 2,5 miliarda, nasz udział w programie spadłby poniżej jednej tysięcznej. Za to gdyby program został ograniczony do 20 milionów, jedyna poprawnie przygotowana oferta złożona przez polską firmę miałaby szansę zdobyć aż 10 proc. całości.”
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]