Reklama

Polityka obronna

60 lat szpitala na Szaserów. Wojskowi i cywile o współpracy w ochronie zdrowia

Autor. WIM-PIB/X

Jak przygotować służbę zdrowia do warunków konfliktu, co zrobić, by instytucje wojskowe cywilne sprawnie współdziałały, ratując pacjentów, co zmienić pod wpływem wniosków z wojny na Ukrainie - o tym dyskutowali uczestnicy konferencji zorganizowanej w związku z 60-leciem Wojskowego Instytutu Medycznego znanego jako szpital na Szaserów.

„Dzisiejsze świętowanie postanowiliśmy połączyć z merytoryczną pracą u podstaw - dyskusją nad rolą i zadaniami wojskowej służby zdrowia w systemie bezpieczeństwa państwa” – powiedział, otwierając zorganizowaną przy udziale Akademii Wojsk Lądowych debatę „System ochrony zdrowia państwa: rola wojskowej służby zdrowia i jej zadania w czasie wojny i pokoju” dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego - Państwowego Instytutu Badawczego gen. broni prof. Grzegorz Gielerak.

Reklama

Przypomniał, że oddany do użytku w 1964 r., po 11 latach budowy szpital był największym szpitalem - nie tylko wojskowym -  w Polsce, a obecnie służy on cywilom i żołnierzom, zapewniając dostęp do największej w kraju liczby świadczeń udzielanych w jednej lokalizacji.

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, lekarz z zawodu, nazwał szpital przy Szaserów „perłą w koronie medycyny polskiej, nie tylko wojskowej, gdzie pacjenci dostają to, co najważniejsze w leczeniu – nadzieję, pomoc, ratunek, życie”; najwszechstronniejszym szpitalem, który ma taką renomę w całej Polsce, „że każdy chciałby się tutaj leczyć”.

Dziękował, że WIM nie ogranicza się do terenu, na którym się znajduje. Apelował, by Instytut „patronował szpitalom na wschodzie Polski, szpitalom powiatowym, przygranicznym”. Jak mówił, w woj. podlaskim szpitale potrzebują wsparcia w przeszkoleniu lekarzy, mówił też o konieczności szybkiego transportu chorego do szpitala na Szaserów. Podkreślił znaczenie programów badawczych prowadzonych w WIM obok działalności leczniczej.

Czytaj też

Szef MON oświadczył, że WIM będzie odgrywał kluczową rolę w komponencie wojsk medycznych, a przy tworzeniu komponentu resort wykorzysta doświadczenia z Ukrainy, odmienne niż wnioski z misji w Iraku i Afganistanie.

Utworzenie komponentu wojsk medycznych zakłada znajdujący się w sejmie prezydencki projekt ustawy o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa, zmierzający m.in. do zmiany systemu kierowania i dowodzenia armią.

O konieczności utworzenia dowództwa komponentu wojsk medycznych mówił też szef prezydenckiego BBN – i wojskowy lekarz - Jacek Siewiera. Zwrócił uwagę, że „jesteśmy państwem przyfrontowym z wszystkimi konsekwencjami, również wojskowymi”.

Zwrócił uwagę, że Polska z 38 mln mieszkańców stoi wobec potencjalnego konfliktu ze 140-milionowym imperium, w którym nie ma szacunku dla ludzkiego życia. „My reprezentujemy kulturę Zachodu, w której człowiek jest wartością najwyższą” – powiedział. Według Siewiery niekorzystną proporcję sił między Rosją a Polską może kompensować zmniejszanie strat własnych dzięki zwiększeniu własnych żołnierzy na przeżycie – przez wykorzystanie platform bezzałogowych i danie żołnierzom pewności, że jeśli zostaną ranni, otrzymają najlepszą możliwą opiekę dającą szansę na powrót do zdrowia, co podnosi morale.

Reklama

Gielerak zwrócił uwagę, że wojna na wschodzie pokazuje, że ochrona zdrowia i życia zależy od możliwie najszybszego dostępu do pomocy medycznej na jak najwyższym poziomie, a przy dzisiejszych środkach walki nie ma już odległości dających gwarancję, że punkt medyczny nie zostanie zniszczony, podczas gdy dawniej takie rejony sytuowano poza zasięgiem artylerii lufowej przeciwnika. Także dyrektor WIM podkreślił, że jeśli żołnierz może liczyć na najlepszą możliwą opiekę, ma większą wolę walki.

Zwrócił uwagę na rolę, jaką wojskowa służba zdrowia ma do odegrania przy określeniu potencjału – także biologicznego - kandydata do służby i wykorzystaniu go np. przez właściwy dobór treningu.

Do obowiązków wojskowej służby zdrowia zaliczył przygotowanie segmentu cywilnego do obrony, co wymaga wyposażenia w odpowiednie środki i ćwiczeń zgrywających. Tymczasem – zauważył – brakuje kształcenia w dziedzinie medycyny pola walki.

Robert Gałązkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, były dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego mówił o warunkach, jakie trzeba spełnić, by wojskowa i cywilna służba zdrowia były w stanie współpracować. W dyskusji moderowanej przez prezesa Defence24 Piotra Małeckiego Gałązowski nawiązał do planów działania LPR na wypadek wojny, które sporządzał jako szef tej służby. Jak mówił, zakładały one przebazowanie śmigłowców LPR na wschód. Żeby były użyteczne, potrzebne jest zaplecze logistyczne i personalne.

Wspominał też, że gdy oba samoloty LPR były niesprawne, a zachodziła konieczność szybkiego przewiezienia pacjenta, zwrócił się do wojska. „Po miesiącu dostałem odpowiedź, jak będziemy rozliczać paliwo” – powiedział. Za konieczne uznał „mocne uproszczenie” systemu dowodzenia, tak by decyzje – jak w cywilu – podejmowali szybko konkretnie wskazani ludzie. Zaznaczył, że odpowiedzialność nie może być rozmyta, musi być jedno, dwuosobowa.

„Jeżeli uderzenie przyjdzie ze wschodu, to specjalistyczne leczenie należy lokować na zachodzie” – zaznaczył Gałązkowski. Dodał, że konieczne są mechanizmy ewakuacji pozwalające szybko i właściwie relokować pacjentów do specjalistycznych placówek. Apelował, by MON i Ministerstwo Zdrowia rozpoczęły rozmowy o wspólnych, wzajemnych przygotowaniach personelu medycznego.

Czytaj też

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze