Reklama

Polityka obronna

Na Rakowieckiej bez zmian

Fot. ABW
Fot. ABW

Wbrew licznym zapowiedziom Krzysztof Bondaryk nie tylko nie utracił stanowiska, ale wręcz umocnił swoją pozycję. Pytanie na jak długo.


Stała się rzecz bez precedensu, otóż po blisko 5 latach pracy ze stanowisk odeszli wszyscy zastępcy Krzysztofa Bondaryka. Nie na raz, ale jednak. Powód? Oczywiście sprawy osobiste. Nieoficjalnie wiadomo, że wszyscy od pewnego czasu sygnalizowali "wypalenie" i brak wiary w to, że są jeszcze w stanie wnieść coś pozytywnego do działań służby.


O tym, że w ABW dojdzie do zmian kadrowych mówiło się już od dawna. Dymisje nie są więc zaskoczeniem. Rodzi się raczej pytanie co dalej i tu pojawiają się pierwsze poważne wątpliwości. Otóż obserwatorzy, znający nieco sytuację wewnątrz służby, spodziewali się dość spektakularnego (w wymiarze środowiskowym) transferu z policji, a dokładniej rzecz ujmując z okolic CBŚ. Nic z tego. Nowy zastępca szefa Agencji, pułkownik to raczej typ bezbarwnego urzędnika, dotychczasowy szef biura prawnego, zaufany człowiek Bondaryka z białostockimi korzeniami rzecz jasna. Czy to zły wybór? Zależy od punktu widzenia. Zwolennicy radykalnych zmian będą zawiedzeni. Skład obecnego kierownictwa ABW to gwarancja kontynuacji dotychczasowego kursu.


Kontynuacja czyli spokojna praca z daleka od fleszy i kamer, mało spektakularna i raczej nastawiona na działania reaktywne a nie proaktywne. Czasami zbyt spokojna. Filozofia Krzysztofa Bondaryka polega na podejmowaniu działań tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie niezbędne - czytaj, kiedy popełnione zostaje przestępstwo. W ostatnim czasie owa aktywność została dość ostro skrytykowana przez Premiera, przy okazji sprawy Amber Gold, jednak mimo tych groźnie brzmiących słów, życie na Rakowieckiej płynie swoim rytmem. O zapowiadanych zmianach mówi się, że może będą... a może nie. Donald Tusk wyraźnie nie ma ochoty ani woli na zbyt intensywne ingerowanie w wewnętrzne sprawy Agencji.


Naturalnie pojawia się jeszcze jedno pytanie o wakat po Zdzisławie Skorży, nazywanym dość powszechnie "małym Pawlakiem" z powodu jego ścisłych relacji z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem. Oficjalnie mówi się, że na razie nie będzie żadnych nowych twarzy w ABW, jednak trudno sobie wyobrazić, aby lider PSL tak łatwo zrezygnował z możliwości wglądu w bieg spraw na Rakowieckiej. Chociaż z drugiej strony, czy aby na pewno warto? Czy jest w co zaglądać?


Maciej Sankowski

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama