Geopolityka
W sprawie tarczy Obama spełnia obietnice. Europa musi liczyć na siebie
Amerykanie zmieniają plany i nie będą realizować czwartej fazy tarczy antyrakietowej w Polsce. Decyzja ogłoszona przez nowego sekretarza obrony Chucka Hagela, została w Warszawie chłodno przyjęta. Jednak w tej sprawie nie może być zaskoczenia. Trudno było uwierzyć, że obecna administracja utrzyma w swojej agendzie program, który tuż po nominacji Obamy został radykalnie okrojony, a kwestia resetu z Rosją stała się jednym z wyznaczników jego prezydentury.
Oficjalnie, decyzja o rezygnacji z budowy czwartej fazy tarczy antyrakietowej spowodowana jest głębokimi oszczędnościami w budżecie federalnym oraz wzrostem zagrożenia ze strony Korei Północnej. Nowe antyrakiety mają być instalowane na Alasce. Motywów rezygnacji jest jednak więcej. - Ogłoszona przed paroma dniami rezygnacja z polskiego elementu tarczy antyrakietowej usuwa niewygodny punkt w stosunkach amerykańsko – rosyjskich podkreśla prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista UKSW, który dodaje, że istotny element współpracy polsko – amerykańskiej poszedł w niepamięć. - Myślę, że było to spodziewane, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie względy przeważyły w podjęciu tej decyzji; przyczyny finansowe czy chęć resetu z Rosją – uważa Lewicki.
Czytaj także: Obama o bezpieczeństwie międzynarodowym podczas przemówienia SOTU
Warto przypomnieć słynny już incydent podczas rozmów Obamy z Miedwiediewem z marca ubiegłego roku, podczas których mikrofony nagrały dyskretną wymianę zdań między politykami. Prezydent Stanów Zjednoczonych poprosił rosyjskich partnerów o więcej czasu w rozwiązaniu ciążącej na ich relacjach sprawie, argumentując, że podczas drugiej kadencji będzie miał większe pole manewru w kwestii tarczy. Słowa po części dotrzymał. I znowu trudno o zaskoczenie, bowiem demokratyczna administracja stawia na odprężenie w relacjach z Moskwą, by móc utrzymać kontrole nad zapalnymi rejonami świata. - Waszyngton chce sobie ułożyć stosunki z Rosją i Chinami, by móc wykorzystywać te państwa, do nacisku w rejonach, które są dla niego zagrożeniem - Iran i Korea – uważa prof. Lewicki.
Czytaj także: Rosyjskie „jastrzębie” chcą mieć milion żołnierzy pod bronią i sięgają po sowieckie wzorce w reformowaniu armii
Zdaniem Lewickiego, w całej sprawie opinia publiczna zapominała, iż projekt jest realizowany za amerykańskie pieniądze, przy użyciu technologii i personelu wojskowego zza oceanu. Nasz plan finansowy był znikomy. Trudno dziwić się Amerykanom, że realizują swoje geopolityczne cele strategiczne kosztem mniejszych sojuszników takich jak Polska, Czechy czy Rumunia. Polska, tym bardziej mniejsze kraje nie mają potencjału geopolitycznego.
Czytaj także: Amerykanie redukują polski element tarczy antyrakietowej
Jerzy Gruszczyński, ekspert ds. wojskowości i redaktor naczelny „Lotnictwa” uważa, że projekt tarczy zaproponowany przez Obamę był od początku „protezą” pierwotnych planów. Zwraca także uwagę na inny aspekt całej sprawy. – To nie jest dla Polski dobra wiadomość, ale cały czas mówiliśmy o planach na rok 2018. Był to odległy termin. Wiemy, że sytuacja gospodarcza wymusza decyzje w zakresie geopolityki, więc musieliśmy się liczyć, że kryzys w Stanach Zjednoczonych wpłynie na decyzje inwestycyjne. Tak też się stało – podkreśla Gruszczyński.
Czytaj także: Obama chce większych redukcji broni atomowej
Ekspert uważa, że cała sprawa nie jest „przegrana”. Przekonuje, że zadania lądowej tarczy mogą bez problemu przejąć systemy okrętowe, którą są bardziej mobilne, mają zdolność manewrowania. Jedna baza w Redzikowie nie załatwiłaby problemu, aby system był skuteczny, musiałyby powstawać kolejne, to generowałoby dodatkowe koszty - Niewykluczone, że w ramach NATO systemy antyrakietowe na okrętach będą używane w naszej strefie oddziaływania, po decyzji Amerykanów strategiczne zadania i koszty obronne spadają na europejskich członków NATO – podkreśla Gruszczyński.
Czytaj także: Członkowie NATO redukują potencjał obronny. Chiny już w 2023 mogą zrównoważyć budżet wojskowy USA
Wyzwania pozostają, problem polega na tym, że europejski projekt tarczy antyrakietowej jest w fazie konceptualnej. Brak w tej kwestii nie tylko kooperacji, ale także zdecydowanej woli politycznej. Nie można pomijać także faktu radykalnych cieć w budżetach obronnych największych krajów Europy – członków NATO.
Czytaj także: Stany Zjednoczone zrobią wszystko, aby Iran nie zdobył broni atomowej
- W Europie wszystko jest możliwe – może ten proces potrwać 3. albo 33. lata. To samo dotyczy rozwiązań infrastruktury technicznej - podkreśla Gruszczyński i podaje przykład systemu AEGIS, którego pierwotne założenia radykalnie różniły się od końcowych wyników. Pewne są tylko zadania - Europa jest na poziomie obrony w zasięgu 1000 km, ale trzeba pójść w kierunku 2,5 – 3 tys. kilometrów. To jest najważniejsze wyzwanie dla nas, dla Europy na rok 2020 – konkluduje Gruszczyński.
Czytaj także: Amerykańscy eksperci w Redzikowie
Projekt instalacji elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, był w naszym kraju błędnie interpretowany często przez pryzmat relacji bilateralnych. Amerykanie już w fazie koncepcyjnej projektowali go pod kątem zagrożeń ze strony tzw. państw zbójeckich m.in. Iranu. Polskie elementy tej tarczy tj. wyrzutnia antyrakiet miała przechwytywać pociski wystrzeliwane właśnie z Bliskiego Wschodu, a nie – co było zgodne z polskimi oczekiwaniami – z kierunku wschodniego. Wartość programu tarczy w Polsce mogła być od początku oceniana tylko pod względem obecności ważnej infrastruktury największego gracza na arenie międzynarodowej, a nie zdolności obronnych naszego kraju. Może ona zostać podniesiona poprzez modernizację, a właściwie budowę od zera, krajowego systemu obrony przeciwrakietowej, stanowiącego wyzwanie nie tylko dla budżetu państwa, ale także dla polskiego przemysłu obronnego.
Czytaj także: Ławrow: baza antyrakietowa w Polsce zagraża bezpieczeństwu Rosji
Wygranym – zarówno w sensie militarnym jak i moralnym – wycofania się USA z budowy kolejnych elementów tarczy w Polsce jest Rosja. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy umieścił dzisiaj po południu wpis na Twitterze "USA długo przekonywali, że Tarcza ochraniająca przeciw uderzeniu ze strony Korei trzeba rozmieścić w Polsce. A teraz umieszczają na Alasce. Dlaczego kłamali?!" Pytanie z tezą, ale jakże słuszne…
Jędrzej Graf