31 października br. nie ma już śladu po proklamowanym kilka dni wcześniej zawieszeniu broni w Syrii. Walki trwają od Aleppo po Damaszek i Deir ez-Zor. W Damaszku został zastrzelony przez rebeliantów generał Syryjskich Sił Powietrznych.
Zawieszenie broni formalnie zakończyło się w poniedziałek 29 października, a de facto nigdy nie wywołało realnych skutków. Walki, jak również bombardowanie z powietrza i zamachy terrorystyczne nie ustały.
Obecnie, według przekazów medialnych, m.in. agencji Reuters, najcięższe walki toczą się na przedmieściach Maarat an-Numan (300 km na północ od Damaszku), gdzie siły powstańcze zaatakowały bazy syryjskiej armii. Syryjskie lotnictwo odpowiada nalotami na wspomniane miasto, jak również na cele w Aleppo i Damaszku.
Niektóre komunikaty zbrojnej opozycji mówią o tym, że syryjski reżim nasilił kampanię powietrzną, z uwagi na niską liczebność broni przeciwlotniczej będącej w jej posiadaniu. Inne donosiły, o tym, że właśnie z uwagi na zagrożenie ze strony rebeliantów, samoloty Syryjskich Sił Powietrznych zostały zmuszone do lotów na większych wysokościach, co znacznie zmniejszyło celność bombardowań i zwiększyło liczbę ofiar wśród cywili. W użyciu, m.in. wg Human Rights Watch, są także bomby kasetowe.
Reżimowa telewizja poinformowała, iż 29 października został zastrzelony w stolicy generał Syryjskich Sił Powietrznych Abdullah Mahmud al-Chalidi po tym jak wyszedł z domu przyjaciela. 31 października, również w stolicy Syrii, wybuchł ładunek umieszczony w samochodzie zabijając kilku cywilów. Poprzedni taki przypadek miał miejsce w piątek 26 października.
Agencja SANA podała również 31 października informację, że terroryści ostrzelali z moździerzy blok mieszkalny w szyickiej dzielnicy Damaszku - zginęło kilka mieszkańców.
(MMT)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie