Geopolityka
Soloch: Grupy bojowe NATO to wyraźny sygnał polityczno-militarny. Polska zwiększa współpracę z Rumunią
”Możemy mówić o wyraźnym postępie, jeśli chodzi o wzmocnienie bezpieczeństwa w ogóle. Jest to wyraźny sygnał polityczno-militarny” - w ten sposób komentował powstanie batalionowych grup NATO na wschodniej flance Szef BBN Paweł Soloch.
W piątek na szczycie NATO w Warszawie ogłoszono, że Sojusz rozmieści cztery batalionowe grup w Polsce i państwach bałtyckich. Ich dowództwo powstanie w naszym kraju na bazie jednego z dowództw dywizji. Ponadto USA będą utrzymywać w naszym regionie siły wielkości brygady.
Jego zdaniem, choć wymiar militarny tych decyzji istnieje, to nie jest decydujący, bowiem ważniejszy jest aspekt polityczny. "Sojusznicy potwierdzają, że w razie agresji militarnej są gotowi wspierać militarnie państwa, do których wysyłają swoich żołnierzy. To jest namacalny, fizyczny sygnał" - powiedział szef BBN.
Jak dodał, przez cały okres istnienia NATO deklaracje o wsparciu w razie potrzeby były ważne, natomiast teraz zyskują "materialny, realny wymiar wojskowy".
Pytany o wielkość sojuszniczych sił - batalionowa grupa bojowa to w zależności od państwa od kilkuset do ponad tysiąca żołnierzy - Soloch zwrócił uwagę, że w przypadku krajów bałtyckich pododdziały tej wielkości stanowią realną siłę na wypadek zagrożenia poniżej progu wojny i scenariusza hybrydowego. Dodał, że obecność tych wojsk podnosi ryzyko, że ewentualny agresor wywoła konflikt na skalę większą niż regionalna, co będzie mu nie na rękę.
Odnosząc się do niedzielnego spotkania prezydentów Polski i Rumunii Andrzeja Dudy i Klausa Iohannisa, Soloch zaznaczył, że była to klamra spinająca dzień po szczycie NATO polsko-rumuńskie kontakty i inicjatywy związane z Sojuszem. W listopadzie 2015 r. w Bukareszcie na zaproszenie obu prezydentów odbyło się spotkanie dziewięciu państw wschodniej flanki NATO - Polski, Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Rumunii, Słowacji i Węgier.
Zdaniem Solocha spotkania w tym formacie na różnych szczeblach przyczyniły się do wypracowania decyzji szczytu NATO dotyczących wysuniętej obecności wojskowej na wschodniej flance, a jednocześnie nie naruszyły spójności całego Sojuszu.
"Państwa flankowe miały różną percepcję bezpieczeństwa, ale ich głos wybrzmiał wspólnie i w jakiś sposób wspólnie zdefiniowane postulaty zostały zrealizowane podczas szczytu, powiedziałbym nawet z naddatkiem" - powiedział Soloch.
W sobotę szef MON Antoni Macierewicz poinformował, że w Polska i Rumunia ustanowiły ramy do wzajemnej obecności sił wojskowych na swoich terytoriach.
Jak powiedział szef BBN, jedna kompania rumuńska ma być w Polsce w ramach batalionu NATO. Z kolei jedna polska kompania ma trafić w skład wielonarodowej brygady NATO w Rumunii. Soloch dodał, że obecność polskiego pododdziału jest uzależniona od ostatecznego kształtu, jaki przybierze brygada, w której prócz Rumunii znaczącą rolę ma odgrywać też Bułgaria.
Według zapowiedzi szefa MON jeszcze latem polskie myśliwce rozpoczną udział w misji, którą NATO ma wysłać do nadzoru przestrzeni powietrznej Rumunii i Bułgarii.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie