Reklama

Geopolityka

Fot. kremlin.ru

Rok Putina - pech Obamy

O ile rok 2013 okazał się pechowy dla Baracka Obamy tak w wymiarze polityki wewnętrznej jak i zagranicznej, o tyle za niezwykle udany może go uznać Władimir Putin, który święcił tryumfy na arenie międzynarodowej.

Syria to sztandarowy przykład niezdecydowania administracji Prezydenta USA. Przypomnijmy- najpierw Obama zapowiedział możliwość przeprowadzenia ograniczonej interwencji wojskowej w Syrii po doniesieniach o użyciu broni chemicznej przeciwko ludności cywilnej, by zaraz potem wycofać się z tej inicjatywy rakiem – prosząc Kongres o wyrażenie zgody na przeprowadzenie operacji militarnej. Zgody być nie mogło, bo opinia publiczna zmęczona doświadczeniami irackimi i afgańskimi sceptycznie oceniała zaangażowanie na kolejnym froncie. Prezydent USA znalazł się w patowej sytuacji.

W tym właśnie momencie, nieoczekiwanie, z pomocą przyszedł Władimir Putin. Prezydent Rosji złożył propozycję objęcia syryjskiej broni chemicznej kontrolą międzynarodową w celu jej późniejszego zniszczenia. Obama przystał na ten pomysł dzięki czemu wyszedł z twarzą z tej arcykłopotliwej sytuacji. Jednak coś za coś. Godząc się na rosyjski scenariusz, Obama dał sobie narzucić rosyjską grę wokół Syrii. W konsekwencji możemy się spodziewać, że Baszar al - Asad pozostanie na stanowisku a rzeź ludności cywilnej będzie trwała także w 2014 roku. Efekty rosyjskiej aktywności są aż nadto widoczne. Dziś główni rozgrywający sprawę syryjską, jak choćby Arabia Saudyjska, chętniej konsultują swoje posunięcia z Moskwą niż z Waszyngtonem o czym pisaliśmy już tutaj.

Tymczasem sytuacja w Syrii rozwija się w kierunku nieakceptowanym dla Zachodu. Wolna Armia Syryjska przeżywa, delikatne rzecz ujmując, bardzo poważne problemy i ustępuje pola radykalnym islamistom. Dostrzegają to USA i ich europejscy sojusznicy. Dlatego opcja z pozostawieniem status quo jest coraz bardziej prawdopodobna (o co zresztą od początku konfliktu zabiegała Moskwa). Mało tego, wygląda na to, że to właśnie Moskwa stanie się swego rodzaju gwarantem ograniczania islamskich wpływów w regionie. Szefowie rosyjskich służb w nieformalnych rozmowach z partnerami z NATO podkreślają, że w sprawie walki z terroryzmem Rosja stoi po tej samej stronie barykady a jej doświadczenia są o kilka poziomów bogatsze.

W syryjskiej układance pewnie wszystko byłoby łatwiejsze do przeprowadzenia gdyby nie rosnące zaangażowanie Turcji i Arabii Saudyjskiej. To właśnie między Ankarą, Rijadem a Moskwą trwać będzie rozgrywka o Syrię o czym szerzej w następnym materiale.

Napięcie w relacjach USA – UE ze Edwardem Snowdenem w tle to bardzo dobra wiadomość dla Putina. Z jednej strony pogarszające się relacje stwarzają przestrzeń dla inicjatywy rosyjskiej, z drugiej strony oddala się perspektywa szybkiej ratyfikacji umowy o wolnym handlu, na której zablokowaniu, szczególnie w wymiarze energetycznym, bardzo zależy Rosji o czym pisaliśmy już tu.

Ograniczenie wzajemnego zaufania w tak wrażliwych obszarach jak kwestie wywiadowcze, stwarza zupełnie nową, dynamiczną sytuację w Europie. Analitycy przyznają, że mimo, iż Snowden nie ujawnił niczego sensacyjnego, niczego o czym byśmy nie wiedzieli, to jednak forma podania tych informacji opinii publicznej i jej reakcja spowodowały spore zamieszanie. Zamieszanie, które bez względu na intencje autora, będą wykorzystywały rosyjskie służby do swoich inicjatyw na terenie Europy. Tym bardziej, że indagowani politycy muszą występować w roli zdziwionych i oburzonych na stosowanie tego typu praktyk, czego najlepszym przykładem jest sprawa inwigilacji elektronicznej kanclerz Angeli Merkel. Otóż widać, co jest absolutnie zrozumiałe, że są tytuły prasowe, szczególnie niemiecki Der Spiegel i brytyjski The Guardian, które mają ekskluzywny dostęp do materiałów zgromadzonych przez Snowdena. Można oczekiwać nie tylko kolejnych „rewelacji”, ale także nowych pomysłów Snowdena, który spróbuje doprowadzić do powstania komisji śledczej w sprawie działań NSA w Europie, czy to w niemieckim Bundestagu czy w Parlamencie Europejskim.

Nowa przestrzeń w rozumieniu rosyjskiej polityki zagranicznej będzie możliwa do zagospodarowania tym bardziej, im większe będą napięcia tak wewnątrz UE jak i w relacjach transatlantyckich- to po pierwsze. Po drugie istnieje duże prawdopodobieństwo, że umiejętne wykorzystanie sprawy Snowdena może skutecznie odwrócić uwagę Zachodu od spraw Europy Środkowo Wschodniej. Czy to możliwe? Tak i zależy to tylko od stopnia wewnętrznych problemów UE.

Trzeba pamiętać, że w maju czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego, które mogą dość istotnie zmienić układ sił. Pewne zmiany widać już choćby po wyborach w Niemczech. Wejście SPD do rządu zmieni jego oblicze, także w aspekcie relacji z Moskwą, prawdopodobnie na zdecydowanie cieplejsze (kosztem USA).

Nie wiemy kiedy i czym zagra Snowden. Najgorsze jest to, że nie wiedzą tego także sami zainteresowani o czym pisaliśmy już tu. Mało tego, nie ma dziś pewności, czy amerykański dezerter nie został wyposażony także w nową wiedzę, pochodzącą już nie tylko z NSA, ale także od swoich dobroczyńców – gospodarzy. Dlatego każdy nowy ruch Snowdena będzie wzbudzał silne, podskórne rekcje w UE nawet, jeżeli wartość ujawnianych informacji będzie zerowa.

Gruzja, Litwa, Ukraina choć odległe od siebie geograficznie i kulturowo to jednak stanowią wspólny mianownik polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Rosja krok po kroku odbudowuje swoją naturalną strefę wpływów w tych krajach.

Gruzja po wyborach parlamentarnych i prezydenckich stała się innym krajem. Skończyła się era Saakaszwilego, który po dwóch kadencjach prezydentury zamierzał objąć stanowisko premiera (konstytucja ogranicza możliwość sprawowania urzędu do dwóch kadencji). Dlatego, myśląc o przyszłym premierostwie dokonano odpowiednich zmian w konstytucji (październik 2010) umacniających władzę szefa rządu. Tymczasem najpierw wybory parlamentarne (październik 2012) wygrała opozycja skupiona wokół partii Gruzińskie Marzenie – miliardera Bidziny Iwaniszwiliego – zaciekłego krytyka Saakaszwilego a potem w wyborach prezydenckich zwyciężył kandydat popierany przez Gruzińskie Marzenie Giorgi Margwelaszwili. Obecnie władza skupiona jest więc w rękach Iwaniszwiliego. Warto dodać, że to polityk nietuzinkowy, który majątku dorobił się w trakcie pierwszej fali prywatyzacji w Rosji. Był właścicielem dużego banku (Rossijkij Kredit Bank), dwóch luksusowych hoteli w Moskwie, posiadał także udziały w Gazpromie i Łukoilu. W 2012 roku spieniężył wszystkie rosyjskie aktywa wobec zarzutów o sprzyjanie rosyjskim interesom. Czy rzeczywiście Iwaniszwili okaże się na dłuższą metę rosyjskim stabilizatorem sytuacji w Gruzji przekonamy się już wkrótce. Na razie premier ostro rozprawia się z opozycją, nie zawsze demokratycznymi metodami.

Litwa była w ostatnim czasie przedmiotem wyjątkowej aktywności ze strony Rosji, co chyba najlepiej opisała Agnieszka Filipiak z Gazety Wyborczej tu.

Sytuacja na Ukrainie była szeroko komentowana w Polsce przez ostatnie tygodnie, trochę mniej w Europie. Zresztą najlepiej obrazuje to wizyta nowego szefa dyplomacji Niemiec, który podczas pierwszej podróży odwiedził Paryż, Brukselę i Warszawę. Temat Ukrainy nie był poruszany w rozmowach paryskich, nie stanowił także priorytetu w dyskusjach brukselskich. Niestety, trudno być optymistą. Janukowycz wybrał drogę, która gwarantuje mu nie tylko zachowanie dotychczasowych wpływów, ale i skuteczne pomnażanie majątku. Protesty na Majdanie wygasły i teraz wiele zależy od tego czy opozycji uda się stworzyć masowy ruch, który będzie mógł przystąpić do działania wiosną. Sytuacja jest o tyle trudna, że władze, wyczuwając defensywę sił opozycyjnych, rozpoczynają proces represjonowania uczestników protestów. Innymi słowy obecnie gra toczy się o to, czy wiosną znowu ożyje Majdan czy też władzom uda się skutecznie zniechęcić liderów opozycji do skutecznych aktywności. Bez zmian pozostała także sytuacja Julii Tymoszenko, która wciąż pozostaje w więzieniu. Zabiegi dyplomatyczne zmierzające do jej uwolnienia okazały się całkowicie nieskuteczne.

Jedyną nadzieją na przyszłość dla ukraińskiej opozycji jest rysa na szkle, którą widać było wyraźnie podczas eskalacji protestów. Chodzi o pęknięcia wewnątrz Partii Regionów. Jest to potencjał do zmian, ale pojawia się on tylko wobec zdecydowanych postaw opozycji i scenariusza konfrontacyjnego… Problem zapewne powróci, ale najwcześniej wiosną.

Maciej Sankowski

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. AndrzejS

    Jeśli w USA króluje populizm, dyletanctwo, obrzydliwie nadgorliwa poprawność w tym wobec zdrajców, a w Rosji stanowczość i wszechobecny wywiad to śmiesznie łatwo określić zwycięzcę.

    1. DDD

      Oczywiście, że łatwo - jak zwykle będzie to oligarchia, głównie amerykańska, lecz pewnego specyficznego pochodzenia etnicznego - teraz na Ukrainie też. Nawet na Krymie ;) Putin rozpaczliwie się broni, ale oczywiście nie ma szans.

  2. Wojtekus

    I tu jest szansa dla polski. Nalezy prowadzic ofensywe na Bialy Dom i ich Kongres. Nalezy domagac sie dodatkowych gwarancji bezpieczenstwa od USA po niedawnych zajsciach na Ukrainie i przemieszczaniu wojsk na Bialorusi oraz Kalingradu. Przypomne ze minister Klich poinformowal nas iz w Polsce beda stacjonowac rakiety Patriot i co z tego wyszlo? Ktos nas oszukal, albo sami zgodzilismy sie na slepaki? Nam potrzeba obecnie sprzetu wycofywanego z Europy przez wycofywujace sie wojska USA. Nastepna zecza sa preferencyjne dofinansowanie i dlugo terminowe nisko oprocentowane pozyczki na zakup sprzetu produkcji USA lub nawet po czesci USA i Polski jak naprzyklad Black Hawk. Z przelewem technologi jest o wiele ciezej gdyz to sa prywatne firmy a nie panstwowa technologia USA wiec o to trudno prosic. Potrzebny jest systematyczny plan dzialania i domagania sie czegos. Bezorganizacja i glupia polityka nas nie wzmocni. Mamy potencjal w formie olbrzymiej Polonii amerykanskiej w ktorej jest wielu emigrantow ktorzy czekaja na jakis sygnal z Warszawy czy Ambasady cos na wznak akcji przyjecia Polski do NATO. Uwczesny pacyfistyczny prezydent Clinton byl przeciwny rozszezeniu NATO, po ponad 150,000 listow od poloni, zmienil zdanie! Troche nacisku i rozglosu!

    1. Adam

      Co za dziecinny, niedojrzały, naiwny i życzeniowy sposób myślenia. USA NIE MAJĄ OBOWIĄZKU NAMI SIĘ OPIEKOWAĆ. Zgodnie ze słynnym "artykułem 5", którym nasi - pożal się Boże - wojskowi mydlą nam oczy, Stany mają jedynie POMÓC W CZASIE WOJNY naszej papierowej armii, a nie odwalać za nich całą robotę. Jeżeli Amerykanie uznają, że tego wymaga ich racja stanu, to mogą przerzucić do Polski wszystko co mają. A jeżeli uznają inaczej, to nawet miliard listów od kiełbasianej Polonii nic nie pomoże!

    2. amica

      do tańca trzeba dwojga, a tu pusty parkiet. Ani Amerykanie Obamy,, ani nasz rząd, ani naciski naszych mediów

  3. MB

    Piszecie o Ukrainie, Litwie, Gruzji...oczywiście Rosjanie nie odbudowują swoich wpływów w Polsce. Każdy projekt energetyczny zatwierdzony w Warszawie jest kontrolowany przez Rosjan. Nawet terminal LNG. Oczywiście samobójstwa, wypadki wielu znanych i ważnych osób w Polsce oraz Rosji (gen. Leonid Szebarszyn (KGB), płk Siergiej Trietiakow; gen. Siergiej Iwanow (GRU), gen. Konstantin Moriew) to przypadki. Trietiakow twierdził, że rosyjskie służby mają w Polsce kilkudziesięciu szpiegów zajmujących najwyższe stanowiska w Warszawie.

    1. RingoStar

      Siergiej Trietiakow był agentem CIA . Uciekł do USA . Czyli był zdrajcą

    2. Tadzio K.

      Ku przestrodze: "Grzeszyliśmy zanadto pobłażaniem i dlatego ginie Polska" - Tadeusz Kościuszko.

    3. Gall Anonim

      Ciekawe stanowisko, ale ja do tej pory zauważam głównie Mossad, BND i CIA. Zgadzam się całkowicie z oceną "piątkowo- weekendowych" samobójstw w Polsce, jest to niewątpliwie efekt działania służb specjalnych...pytanie tylko z jakiego kraju??? Wpływy FSB są marginalne o czym najlepiej świadczy, paranoidalna rusofobia w Warszawie, która jest wręcz warunkiem sine qua non wstępu do świata poważnej polityki. Czy to się komuś podoba, czy nie FR to nasz sąsiad i ważny partner handlowy, a także stety/niestety strategiczny dostawca surowców energetycznych, który wbrew temu co się powszechnie sądzi, pragmatycznie dba przede wszystkim o swoje interesy biznesowe, a cała postimperialna otoczka odbudowy ZSRR bis jest jedynie medialnym straszakiem dla naiwnych. Rosjanie zasmakowali w kapitalizmie i nauczyli się liczyć i zarabiać pieniądze...wykorzystują przy okazji bardzo skutecznie swoją politykę zagraniczną, czemu również nie ma się co dziwić. Nie potrafimy rozgrywać swoich interesów w relacjach transatlantyckich, pariasem pozostajemy w UE, więc słabość w relacjach z FR nie dziwi i jest wręcz naturalna dla polskiej polityki zagranicznej...

Reklama