Sytuacja z wodą na Krymie zaostrza się i niewykluczone, że może dojść do ataku ze strony Rosji na południu Ukrainy – oświadczył były ukraiński prezydent Łeonid Krawczuk, cytowany w czwartek przez Radio Swoboda. Ocenił też, że odpowiedzialność za dostawy wody na półwysep ponosi Rosja.
W opinii Krawczuka „Krym chcą przekształcić w wojskową bazę i Krym jest włączony do systemu Federacji Rosyjskiej, a jak stał się jednym z okręgów, to teraz za wszystko ponosi odpowiedzialność Rosja”. „I Ukraina tak po prostu nie będzie dostarczać wody na Krym, bo nie wiemy, do kogo trafi ta woda: do obywateli, czy do wojskowych zakładów, czy do kogoś jeszcze” – dodał Krawczuk, który jest szefem ukraińskiej delegacji do trójstronnej grupy kontaktowej ds. uregulowania konfliktu w Donbasie.
Czytaj też: Ukraina: możliwy ponowny wybuch walk
Według niego „kwestia wody dla Krymu będzie się zaostrzać”. „Myślę, że to będzie jeden z impulsów dla Rosji, by przebić stamtąd drogę do Ukrainy. Chersoń, Mariupol – przez tę część jakoś przebić się do Krymu, żeby zabezpieczyć Krym wodą. Możliwe, że to będzie jedna z przyczyn większych ataków czy większych agresywnych kroków Rosji. To jest możliwe, tak prognozuję. Ale nic nie wyjdzie ze zmuszania w taki sposób Ukrainy do dostarczania wody” – stwierdził Krawczuk.
Część mieszkańców zaanektowanego przez Rosję i dotkniętego suszą Krymu ma od 2020 roku ograniczony dostęp do wody. Moskwa oskarża o ten stan rzeczy Kijów, który po aneksji zamknął dostawy wody przez Kanał Północnokrymski. Do 2014 roku – kiedy doszło do aneksji Krymu – znaczna część wody na półwysep była dostarczana z Dniepru przez ten kanał nawadniający.
Władze w Kijowie zapowiadają, że całkowicie wznowią dostawy wody na półwysep tylko po odzyskaniu pełnej kontroli nad nim. Podkreślają, że zgodnie z konwencją genewską o ochronie osób cywilnych podczas wojny obowiązek zagwarantowania mieszkańcom wody, tak jak jedzenia i leków, spoczywa na Rosji.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie