Reklama

Geopolityka

Armenia: Premier ustępuje pod wpływem antyrządowych protestów

Były już premier i prezydent Serż Sarkisjan Fot. en.kremlin.ru
Były już premier i prezydent Serż Sarkisjan Fot. en.kremlin.ru

Były prezydent Armenii wybrany w ubiegły wtorek na premiera tego kraju Serż Sarkisjan podał się w poniedziałek do dymisji. Jego oświadczenie opublikowano na stronie internetowej rządu. Sarkisjan ogłosił swoją decyzję po 11 dniach antyrządowych protestów.

Jak stwierdził w oświadczeniu, zwraca się do wszystkich obywateli, w tym do uczestników protestów w Erywaniu, "po raz ostatni". "(Lider protestów) Nikol Paszynian miał rację. Ja nie miałem racji. Jest kilka wyjść z zaistniałej sytuacji, ale nie zgodzę się na żadne z nich. To nie dla mnie. Odchodzę ze stanowiska szefa kraju, premiera" - oświadczył Serż Sarskisjan. Dodał, że demonstrujący wypowiadają się przeciwko niemu. "Spełniam wasze żądanie. Życzę pokoju naszemu krajowi" - podkreślił.

Wcześniej agencja Reuters poinformowała o wypuszczeniu na wolność lidera opozycyjnego bloku Elk (Wyjście) Nikola Paszyniana, który od kilkunastu dni przewodzi antyrządowym protestom. Paszynian został zatrzymany przez policję w czasie niedzielnej demonstracji. 17 kwietnia ogłosił początek aksamitnej rewolucji w Armenii.

Od 13 kwietniu w Erywaniu i innych miastach Armenii odbywają się wielotysięczne deomnstracje przeciwko nominacji na premiera Serża Sarkisjana, który wcześniej przez 10 lat pełnił funkcję prezydenta. Wskutek zmiany konstytucji Armenia przeszła z systemu prezydenckiego na parlamentarny. Serż Sarkisjan, nominaowany na funkcję szefa rządu 17 kwietnia, miał w związku z tym dysponować szerszymi uprawnieniami. Rolą prezydenta, wybieranego od tej pory przez parlament będzie pełnienie funkcji typowo reprezentacyjnych. Stanowisko to objął niespokrewniony ze swoim poprzednikiem, były ambasador Armenii w Londynie Armen Sarkisjan.

Uczestnicy protestów oskarżają byłego prezydenta o uzurpację i korupcję. Krytycy zarzucają mu też zbytnie zbliżenie polityki Erywania do Moskwy i prezydenta Rosji Władimira Putina, z którym Sarkisjan utrzymuje bliskie relacje. Demonstrujący wyrażają również sprzeciw wobec trudnej sytuacji materialnej i łamania praw człowieka.

W niedzielę kilkukrotnie doszło do starć pomiędzy policjantami i protestującymi. W ich wyniku zatrzymano ponad 270 osób. Do demonstrujących po stronie przeciwników nowego premiera  miało dołączyć kilkuset wojskowych. Żródła mówią o 200-300 żołnierzach, w tym weteranach walk w Górskim Karabachu.

Zaniepokojenie sytuacją w Armenii wyraziła Unia Europejska. W specjalnym oświadczeniu Maja Kocijanczicz, rzecznik szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini zaapelowała do władz w Erywaniu o poszanowanie prawa do zrzeszania się i zwolnienie z aresztu wszystkich uczestników antyrządowych protestów.

Źródło:PAP
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Davien

    No to czekamy na zielone ludziki Putina w Armenii:)

    1. Patcolo

      Ciekawe czy Rosja podoła

  2. Anni

    Kolejna porażka Putina.Ten Sarkisjan był ostro prorosyjski

Reklama