Armia amerykańska chce wprowadzić do służby nowe pociski rakietowe o donośności do 1500 km. Takie rozwiązanie będzie możliwe dzięki wycofaniu się z traktatu INF, po tym jak umowę złamała Rosja.
Generał brygady John Rafferty, dyrektor zespołu ds. artylerii precyzyjnej dalekiego zasięgu (Long Range Precision Fires Cross Functional Team) powiedział, że tego typu pociski mogłyby okazać się szczególnie przydatne, gdyby rozmieszczono je w strategicznych rejonach, na przykład na Pacyfiku. Umożliwiłoby to zwiększenie potencjału odstraszania, wpływając na decyzje potencjalnego przeciwnika.
Obecnie w zakresie pocisku średniego zasięgu prowadzone są prace studyjne. Pozyskanie tego rodzaju systemu stało się możliwe po tym, jak Stany Zjednoczone wycofały się z traktatu INF w 2019 roku w następstwie rozmieszczenia przez Rosję rakiet manewrujących 9M729, co stanowiło naruszenie tej umowy.
Na razie nie wiadomo, jaki kształt przyjmie nowy system. Może to być pocisk manewrujący, oparty na przykład na konstrukcji Tomahawków. W sierpniu 2019 roku, tuż po tym jak układ INF przestał obowiązywać, przeprowadzono zresztą próbne odpalenie takiej rakiety z wyrzutni lądowej.Nota bene, lądowe Tomahawki, zwaneh BGM-109G Gryphon, rozmieszczono już w Europie w czasach Zimnej Wojny, co zresztą doprowadziło do podpisania w 1987 roku traktatu INF i - jak się niedawno okazało, czasowej - likwidacji tej klasy uzbrojenia w arsenałach ZSRR i USA.
Pewne jest na razie, że nowy pocisk – podobnie jak inne systemy używane w U.S. Army – będzie mieć konwencjonalną głowicę, bo aktualna doktryna wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych stawia na wykorzystanie środków precyzyjnego rażenia, natomiast broń jądrowa jest domeną innych rodzajów wojsk i – w odróżnieniu np. od Rosji – ściśle przeznaczonych do tego systemów przenoszenia.
Nowy pocisk średniego zasięgu, jak podaje Breaking Defense, ma być „pośrednim elementem” między rakietami taktycznymi PrSM, rozwijanymi jako następcy ATACMS (ich donośność w podstawowej wersji to około 500 km, ale docelowo zwiększy się ona do ok. 700-800 km), a całkowicie nowymi pociskami hipersonicznymi o zasięgu kilku tysięcy kilometrów. Jeszcze innym systemem ognia, rozwijanym przez US Army, jest „Strategiczne Działo Dalekiego Zasięgu” (Strategic Long Range Cannon), o donośności około 1000 km.
Rozbudowa potencjału uderzeniowego U.S. Army to odpowiedź na zmiany środowiska bezpieczeństwa zachodzące na świecie. O ile w czasie prowadzenia operacji ekspedycyjnych w Iraku i Afganistanie zakładano, że misje uderzeniowe będą wykonywane przez lotnictwo własne i sojusznicze panujące niepodzielnie w powietrzu, to w konflikcie pełnoskalowym nie zawsze będzie można liczyć na takie wsparcie. Co za tym idzie, naziemne wyrzutnie rakiet (a także lufowe środki artyleryjskie) zyskują na znaczeniu, bo mogą razić cele z dużych odległości, bez konieczności przywiązania do stałych baz, jak ma to miejsce w wypadku lotnictwa.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie