Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie
Francuski okręt podwodny „Minerve” odnaleziony po 50 latach. Przez Amerykanów
Minister obrony Francji poinformowała o odnalezieniu wraku zaginionego 51 lat temu francuskiego okrętu podwodnego „Minerve”, który zatonął wraz z całą pięćdziesięciodwuosobową załogą na Morzu Śródziemnym 27 stycznia 1968 roku. Wrak odszukała amerykańska firma Ocean Infinity - ta sama, która odnalazła zaginiony w 2017 r. argentyński okręt podwodny ARA „San Juan”.
Wrak francuskiego okrętu podwodnego „Minerve” typu Daphné (o wyporności podwodnej 1038 ton) został odnaleziony w odległości 45 km od Tulonu na Morzu Śródziemnym. Jego odszukanie było o tyle trudne, że zaginiona przed ponad pięćdziesięcioma laty jednostka leży na głębokości około 2230 metrów. Francuzi podkreślają, że sukces grupy badawczej był możliwy tylko dzięki opracowaniu i wdrożeniu zupełnie nowych technologii eksploracji podwodnej, w tym nowej generacji sonarów oraz bezzałogowych pojazdów podwodnych.
O odkryciu wraku zaginionej jednostki powiadomiła osobiście francuska minister obrony Florence Parly. Wydarzenie to było o tyle ważne, że razem z okrętem zginęła jego cała załoga – razem 52 osoby (w tym sześciu oficerów). Teraz rodziny ofiar katastrofy będą znały miejsce zaginięcia swoich bliskich, które zostanie otoczone opieką ze strony państwa, jako sanktuarium podwodne.
Mam wielką nadzieję, że to odkrycie pomoże im opłakiwać, ponad pięćdziesiąt lat po tej tragedii, która dotknęła francuską marynarkę wojenną i wszystkich naszych współobywateli…To sukces, ulga i wyczyn techniczny. Myślę o rodzinach, które tak długo czekały na ten moment.
Jak na razie poinformowano, że ceremonia pogrzebowa na morzu z udziałem członków rodzin, „upamiętniająca marynarzy z załogi okrętu podwodnego, którzy zginęli w czasie wykonywaniu swoich obowiązków”, zostanie zorganizowana przez Morskiego Prefekta i dowódcę strefy Morza Śródziemnego pod koniec lata 2019 r.
Co się stało z „Minevre”?
„Minerve” zaginęła 27 stycznia 1968 roku podczas ćwiczeń zorganizowanych niedaleko Tulonu, w których uczestniczyły jeszcze dwa inne francuskie okręty podwodne typu Daphné: „Eurydice” i „Junon”. W chwili katastrowy „Minerve” współpracowała bezpośrednio z morskim samolotem patrolowym Breguet Atlantic (który kalibrował radar w wykrywaniu peryskopów i chrap). Manewry jednak przerwano ze względu na bardzo złe warunki pogodowe. Ostatni kontakt między samolotem i okrętem nawiązano o godzinie 7.55. Cztery minuty później stacje sejsmologiczne na wybrzeżu odnotowały echo wybuchu podwodnego.
Oficjalnie bierze się pod uwagę dwie przyczyny katastrofy. Pierwszą miało być zablokowanie się tylnych sterów głębokości, co doprowadziło do niekontrolowanego zanurzania się okrętu pod dużym katem. Późniejsze symulacje wykazały, że przy dużej prędkości (około siedmiu węzłów) granica maksymalnego zanurzania (około 300 metrów) została przekroczona po dwóch minutach i doszło do implozji. Drugim powodem katastrofy mogło być dostanie się wody do wnętrza okrętu przez chrapy, w czasie ładowania akumulatorów na głębokości peryskopowej.
Sprawa była co najmniej dziwna, ponieważ w momencie zatonięcia „Minerve” była stosunkowo nowym okrętem (który został przyjęty przez francuską marynarkę wojenną 19 czerwca 1962 r.). Dodatkowo jej załoga miała duże doświadczenie, wiec błąd ludzki od razu wykluczono.
Podejrzenie padło więc na konstrukcję jednostki, tym bardziej że dwa lata później francuska marynarka wojenna utraciła drugi okręt tego samego typu - „Eurydice”, który zatonął wraz z 57-osobową załogą 4 marca 1970 roku na wysokości Saint-Tropez – około 50 Mm na zachód od miejsca utraty „Minerve”. Na pokładzie również sześcioletniej „Eurydice” doszło do wybuchu, którego przyczyn nigdy nie określono.
Rok 1968 był w ogóle tragiczny dla podwodników. Pomimo, że był to czas pokoju to utracono wtedy aż cztery okręty podwodne: francuską „Minerve”, izraelski INS „Dakar” (styczeń 1968 r.), radziecki „K-129” (marzec 1968 r.) oraz amerykański USS „Scorpion” (maj 1968 r.).
W przypadku „Minerve” pomimo, że znany był ogólny rejon wypadku to jednak nie udało się zlokalizować wraku pod wodą. Taką nieprzekraczalną dla ekip poszukiwawczych barierą była głębokość 2000 metrów, poniżej której znajdowały się szczątki okrętu.
Ale barierą było również stanowisko francuskiej marynarki wojennej, która pod pozorem tajności i zasłaniając się problemami technicznymi nie organizowała intensywnych poszukiwań swojego okrętu podwodnego. Walkę o zmianę tego stanowiska rozpoczął Hervé Fauve, syn kapitana André Fauve - dowódcy Minevre”. Dokładnie w pięćdziesiątą rocznicę katastrofy zebrał on członków rodzin zaginionych marynarzy i rozpoczął starania o wznowienie poszukiwań we francuskim ministerstwie obrony.
Paradoksalnie, w ostatecznej decyzji pomogła inna tragedia, która dotknęła argentyńską marynarkę wojenną pod koniec 2017 roku. Zakrojona na ogromną skalę operacja poszukiwań zaginionego wtedy okrętu podwodnego ARA „San Juan” zakończona sukcesem pod koniec 2018 r. udowodniła ostatecznie, że to dowództwo sił morskich powinno organizować poszukiwania i kontynuować je aż do skutku. Między innymi z tego powodu prośby rodzin zaginionych, francuskich marynarzy zostały wysłuchane i 5 lutego 2019 r. ogłoszono oficjalnie rozpoczęcie poszukiwań.
W międzyczasie, 16 czerwca 2018 r. odtajniono także archiwa dotyczące zniknięcia „Minerve”.
Jak odszukano „Minevre”?
Komunikat ogłoszony na stronie francuskiego ministerstwa obrony bardzo nieprecyzyjnie określa: kto i jak odnalazł wrak okrętu podwodnego. Doszło nawet do tak dziwnej sytuacji, że francuska minister obrony dziękując wszystkim podmiotom biorącym udział w poszukiwaniu nie wymieniła statku, który ostatecznie zlokalizował i zidentyfikował „Minerve” (wskazując jedynie na firmę - Ocean Infinity, do której ta jednostka należała).
Jestem wdzięczna licznym uczestnikom poszukiwań, które doprowadziły do odnalezienia wraku „Minerve”. Przede wszystkim dziękuję francuskiej marynarce wojennej, której powierzono kierowanie i koordynację działań badawczych, ale także Komisji Energii Atomowej, której niedawne prace związane z analizą pomiarów sejsmicznych odnotowanych podczas zaginięcia okrętu pozwoliły zawęzić obszar poszukiwań, Służbie Hydrograficznej i Oceanograficznej Marynarki Wojennej (Shom), która zapewniła nadzór naukowy nad poszukiwaniami, Instytutowi IFREMER, którego zasoby pozwoliły na pierwsze zmapowanie dna morskiego, a na koniec przedsiębiorstwu Ocean Infinity, którego środki pozwoliły na identyfikację Minerve na podstawie pierwszego wyboru przeprowadzonego przez instytut.
Statek ten nie został również wymieniony w dalszej części komunikatu francuskiego ministerstwa obrony, w którym pomiędzy „środkami wykorzystywanymi w kampanii badawczej i lokalizacyjnej Minerve” wymieniono jedynie należące do instytutu IFREMER:
- Statek oceanograficzny „Pourquoi pas?”, który współdziałał z załogowym batyskafem „Nautile”;
- Statek oceanograficzny „Antea” (należący do instytutu IFREMER, który operował dronem podwodnym).
I rzeczywiście statek oceanograficzny „Pourquoi pas?” rozpoczął całą operację poszukiwawczą na początku lutego 2019 roku. 4 lipca 2019 roku zastąpił go statek „Antea”, na pokładzie którego znajdował się robot podwodny AsterX zdolny do zanurzania się na głębokość 3000 m. Pomimo bardzo dużej ilości zdobytych informacji sukcesu jednak nie było i dlatego podpisano umowę z amerykańską firmę eksploracyjną Ocean Infinity.
Firma ta dysponuje m.in. statkiem badawczym „Seabed Constructor”, który we wrześniu 2018 r. odszukał i zidentyfikował wrak argentyńskiego okręt podwodnego „San Juan”. To właśnie „Seabed Constructor” został również wysłany na Morze Śródziemne i był tą jednostką pływającą, która w niedzielę 21 lipca 2019 r. ostatecznie zidentyfikowała wrak „Minevre”. Sama operacja przebiegała w podobny sposób jak w przypadku ARA „San Juan”.
Amerykanie wykorzystali materiały przygotowane wcześniej przez francuską marynarkę wojenną, które zawęziły znacznie obszar poszukiwań. Co ciekawe, w materiałach tych najcenniejsze były informacje nie z morskich służb hydrograficznych, ale od Komisji Energii Atomowej. To właśnie tam dokonano triangulacji pomiarów uzyskanych z brzegowych stacji sejsmologicznych z 1968 roku określając tzw. „trójkąt niepewności”. Okazało się dzięki temu, że rejon katastrofy znajduje się prawdopodobnie bardziej na południe niż sądzono wcześniej.
„Seabed Constructor” pojawił się na wskazanym zgrubnie akwenie 16 lipca 2019 r. i rozpoczął operację od wysłania czterech dronów podwodnych, które zaczęły dokładnie mapować dno morskie. Pierwsze ślady „Minerve” odnaleziono już po sześćdziesięciu godzinach poszukiwań. Jednak zdjęcia potwierdzające dokładnie o jaki wrak chodzi uzyskano 21 lipca o 19.10.
W sumie Amerykanie przeszukali dno o powierzchnię około 800 km2, a więc czterokrotnie mniej niż zakładano przy podpisywaniu umowy. Okazało się, że wrak okrętu leży poza szelfem kontynentalnym na stosunkowo płaskiej powierzchni. Kadłub „Minerve” był rozczłonkowany na trzy grupy części rozrzuconych w promieniu 300 metrów. Pomimo zniszczeń identyfikacja była w miarę łatwa i stuprocentowo pewna. Po pierwsze na kiosku udało się odczytać pierwsze litery nazwy okrętu „MINE” („Minevre”), oraz literę S z jego numeru burtowego (S-647). Odnalezione fragmenty pokrycia kadłuba były dodatkowo pokryte czerwoną farbą, taką samą, jaką wykorzystywano na francuskich okrętach podwodnych w latach sześćdziesiątych.
plus
Może czas na ORP Orzeł? Jest skuteczna firma.
Wawiak
Trzeba jeszcze wiedzieć w jakim rejonie szukać. Tak tu, jak i w przypadku ARA San Juan, wpierw określono rejon... Naturalnie, było by wspaniale, gdyby odnaleziono Orła. Mam nadzieję, że w końcu do tego dojdzie.
lol
A może nasz MON by taka umowę podpisał i może by się udało odnaleźć ORŁA????
prawnik
To samo sobie pomyślałem.Ale może lepiej gonić królika ale go nie złapać ? i nie chodzi mi o teorię spiskową tylko o finansową
asad
To było coś.
Arek
MON nie zależy na tym tak więc nie będzie wydawał na to pieniędzy. Lepiej aby Santi szukało go z pieniędzy sponsora.